sobota, 15 grudnia 2012
Oneshot – Złota rybka (MinaNaru)
Jedną z najpiękniejszych melodii świata są dźwieki lasu. Świergot ptaków, szum liści, delikatny plusk wody płynącej strumykiem i chichutkie tupanie leśnych zwierząt. Koi zmysły lepiej, niż litr herbaty z melissy, więc pewnie własnie dlatego wiele osób właśnie tam idzie sobie pomyśleć, powzdychać, lub, tak jak w przypadku Naruto, zwyczajnie popłakać. Zwyczanie lub nie zwyczajnie. Jego płacz różnił się od szlochu nastoletniej dziewczyny, rzuconej przez chłopaka. Różnił się od ryczenia dziecka, które zdarło sobie kolana. Jego kryształowe łzy wypływały prosto z serca, wyciskane przez samotność.
- Dlaczego nikt mnie nie kocha? – szepnął, ale nie otrzymał odpowiedzi. Nagle zaczął tęsknić za rodzicami, których kiedyś miał, ale nigdy nie poznał. Nie miał ich zdjęć, nie wiedział, jak się nazywali i wyglądali, ale mimo to tęsknił.
Siedział przy swoim ulubionym strumyku, na polance osłoniętej przez gęsto rosnące drzewa. Nikt mu tutaj nie przeszkadzał, bo nikomu nie powiedział o tym miejscu. Oswoił nawet wiewiórkę, która zawsze przypominała mu Gaarę, kolorem futra oraz tym, że na początku była nieufna i ponura. Teraz jednak od razu przybiegała i zdrapywała się na jego ramię, owijając mu kark ogonem i lekko szczypiąc w ucho. Przynosił codziennie zwierzątku orzeszki i krakersy, a ona piszczała wesoło. Tym razem równiez jego słuch shinobi wyłowił ciche dreptanie upazurzonych łapek i po chwili na pobliskim drzewie coś błysnęło ogniście, a potem spadło na niego, bez pudła lądując na ramieniu niebieskookiego. Zwierze uszczypnęło go delikatnie w policzek, jakby chciało dodać mu otuchy i otuliło go ciepłym, mięciutkim, puszystym ogonem.
- Masz, Gaabi. – powiedział wyciągając z kieszeni kilka orzechów. Wiewiórka wzięła je i ukryła w dziupli w tym samym drzewie, z którego skoczyła. Po chwili również tą samą drogą wróciła do swojego przyjaciela.
Naruto wpatrzył się ponuro w strumyk.
- Dobrze, że mam chociaż ciebie, Gaabi. – szepnął. Nazwał tak zwierzątko na cześć Gaary oraz swojego demona, których przypominała. Chłopak zdjął buty i moczył stopy w chłodnej wodzie, wypatrując maleńkich rybek. Znalazł je, owszem, ale to nie one przyciągnęły jego uwagę.
Tuż przed nim płynęła ryba, wielkości standardowego śledzia. Nie byłoby w niej nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jej łuski miały intensywny, złoty kolor. Podpłynęła i zatrzymała się tuż przed nogami zaintrygowanego Naruto. Patrzyła się na niego bursztynowymi oczami, zbyt przytomnymi i inteligentnymi, jak na rybę.
- Złota rybka. – westchnął niebieskooki, podziwiając zwierze. Ryba zafalowała ogonem i rozprostowała płetwy, tak jakby chciała powiedzieć ‘Oto ja. Patrz i podziwiaj”.
- Spełniasz życzenia? – spytał i wsadził dłoń pod wodę, dotykając delikatnie jej łusek. Były śliskie i lśniły w promieniach słońca. – Mam jedno życzenie. Chciałbym znaleźć kogoś, kto mnie kocha.
Ryba nagle wyrwała się spod jego ręki i uciekła. Uzumaki przez chwilę obserwował mknący pod wodą złocisty błysk, aż w końcu zniknęła mu sprzed oczu.
- Uciekłaś, bo nie mogłaś spełnić akurat tego życzenia? – zaśmiał się ponuro i włożył buty. Pożegnał się z Gaabi i poszedł do domu, a ponure myśli podreptały za nim.
Wszedł do swojej małej, zagraconej kawalerki i poczłapał do kuchni, zdejmując po drodze mokrą kurtkę. Zaczęło padać. Wyciągnął z lodówki karton soku i napił się, spoglądając z przygnębieniem w niebo za oknem, które doskonale oddawało jego nastrój. Było czarne, zachmurzone, wisiały na nim ciężkie chmury burzowe tylko czekające, aby hlusnąć znienacka na mieszkańców Konohy. Chłopak zadrżał i nagle poczuł się malutki wobec tego ogromu potęgi, jaką reprezentowała burza. Zawsze się jej bał, ale nigdy nie było przy nim nikogo, kto okryłby go kocem i utulił do snu. Znowu zrobiło mu się cholernie smutno i zimno. Zrobił sobie herbatę i skulił się w fotelu z parującym kubkiem w dłoni, wbijając puste spojrzenie w ekran telewizora. Leciał jakiś durny serial, którego i tak nie oglądał. Nagle huknął grzmot, a on aż podskoczył, wylewając na siebie pół kubka. Wściekły odłożył go na stolik i zaczął szukać pilota. Iruka-sensei przestrzegał go, żeby wyłączać sprzęty podczas burzy. Zgasił telewizor, a w mieszkaniu zapadła gęsta jak marmolada ciemność, oraz głucha cisza przerywana tylko jego przyspieszonym oddechem. Skulił się jeszcze bardziej w fotelu i schował twarz w dłoniach, mając nadzieję, że nawałnica wkrótce minie. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął wpadać w ciepłą, przyjemną czerń. Zasnął.
~~~
W śnie zobaczył wesoło machającą do niego płetwami rybkę, tylko że tym razem miała ona niebieskie oczy. Nie takie jak on, jeszcze bardziej intensywnie lazurowe. Wyglądały jak zrobione z najczystszego lapis lazuli i podobnie błyszczały. Obudził się, gdy poczuł ciepły koc na ramionach i jeszcze cieplejsze dłonie. Ktoś tulił go do swojej umięśnionej piersi, głaszcząc po plecach i złocistych, nieco przydługih i wiecznie sterczących włosach. Otworzył jedno oko i przyjrzał się nieznajomemu, a potem otworzył drugie i powtórzył jeszcze raz te oględziny. Aż otworzył usta z szoku. Przed nim stał, a gwoli ścisłości klęczał obok jego fotela, Czwarty Hokage w swojej własnej osobie.
- Ty jesteś…- zaczął.
- Minato Namikaze. – powiedział mężczyzna z pięknym uśmiechem.
Twój ojciec, dokończył w myślach, przypatrując się synowi. Naruto z takim samym zaangażowaniem wpatrywał się w niego. Minato wyglądał na około 25 lat i był zaskakująco podobny do Uzumakiego. Miał tak samo złote włosy, które opadały kosmykami na jego twarz i sterczały niesfornie dookoła jak świetlista aureola. Błękitne oczy o migdałowym kształcie patrzyły się na niego z czułością. Naru zauważył, że mają niemal identyczne, proste nosy i usta. Słowem, wyglądał jak jego młodsza kopia.
- Ale…ale ty nie żyjesz! – zawołał i nagle zbladł. To duch?! On zawsze bał się duchów, horrorów i innych strasznych rzeczy.
- Wypowiedziałeś życzenie rybce, a one mogą wszystko. – uśmiechnął się delikatnie Namikaze i pocałował go w policzek. Naruto zadrżał i przytulił się do mężczyzny, wdychając delikatny, skądś znajomy zapach jego skóry.
- Chciałeś spotkać kogoś, kto cię kocha. – kontynuował Minato. Miał piękny, dźwięczny, łagodny głos. – Ja cię kocham, Naru. Jestem twoim ojcem.
- C-co?
- Jestem twoim tatą, Naruto. – powtórzył spokojnie blondyn i wziął syna na ręce, tak, jakby chłopak nic nie ważył. Zaniósł go do jego sypialni i położył na łóżku, przykrywając starannie kołdrą.
- Na jak długo zostaniesz? – spytał szeptem Uzumaki, łapiąc go za dłoń. Była ciepła i miękka.
- Tylko dzisiejszą noc. – odparł ze smutkiem Minato, kładąc się obok niego. Naruto natychmiast wtulił się w ojca, starając się zapamiętać wszystko. Zaczął znowu płakać.
- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego zamknąłeś Kyuubiego we mnie? Wszyscy mnie przez to nienawidzą!
- Zrobiłem to, bo musieliśmy chronić wioskę. A tylko ty z narodzonych dzieci miałeś w sobie moc na tyle potężną, aby poskromić lisa. – wyjaśnił Czwarty, ocierając łzy z policzków Jinchuuriki.
- Moc? – spytał ze zdziwieniem Naruto. Minato kiwnął głową.
- W końcu jesteś moim synem. – odparł z uśmiechem.
Resztę nocy przegadali. Naruto opowiadał mu dosłownie o wszystkim, o swoim senseiu, o drużynie, o tym, jak bardzo nie cierpi Sasuke, nawijał bitą godzinę o ramen, aż w końcu zasnął. Namikaze leżał bez ruchu, głaszcząc delikatnie syna po głowie i obserwując, jak czern nieba ustępuje granatowi, szarości a w końcu blademu błękitowi ze zmugami różu. Z westchnieniem wstał, ale drobne ramiona z nadspodziewaną siłą objęły go w pasie.
- Nie odchodź. – wymruczał Naruto, ściskając go. Mężczyzna delikatnie wyzwolił się z objęć i zniknął w chmurze dymu.
~~~
Obudził się rano, ze zdrętwiałym karkiem i bolącą głową, niewygodnie zwiniety w kłębek na fotelu. Poderwał się i zaczął szukać ojca po całym domu, ale nigdzie go nie było. Ani karteczki, ani włosa, nic. Żadnego śladu, który potwierdzałby, że wczorajszej nocy odwiedził go Czwarty Hokage. Usiadł przygnębiony w fotelu, z absolutnym brakiem chęci na cokolwiek. Do drzwi ktoś zaczął się dobijac, ale zignorował intruza.
- Naruto, otwieraj, albo rozwale te drzwi. – krzyknęła Sakura. Niebieskooki powlókł się i otworzył, wpuszczając różowowłosą do srodka.
- Co z tobą? Już dziesiąta, a ty dopiero wstałeś, tak? – zmierzyła go krytycznym spojrzeniem. – Zbieraj się. Hogake nas wzywa.
- Czego chce babcia? – spytał ziewając. Może nowa misja? Momentalnie poprawił mu się humor. Kochał misje.
- Nie wiem, włóż coś i chodźmy.
Założył swój standardowy dres i wyszli, kierując się w stronę budynku Hokage. Ludzie w całej wiosce byli jakoś dziwnie ożywieni, rozmawiali o czymś z przejęciem.
- Co się stało? Ktoś umarł? – zainteresował się Uzumaki.
- W takim wypadku by się nie cieszyli. – zauważyła trzeźwo dziewczyna. Naruto chciał powiedzieć ‘Moze Sasuke umarł?”, ale powstrzymał się. Niechybnie dostałby po głowie.
Weszli do budynku, niemal zderzając się z Shizune.
- Szybko, Tsunade-sama czeka! – zawołała brunetka i pociągnęła ich do gabinetu. Ton Ton truchtała za nimi. Grzecznie zapukali a Naru jak zwykle nie czekając na pozwolenie wszedł do środka. Zamarł, widząc siedzącego na fotelu koło biurka blondyna, a zaraz potem rzucił się na niego z wrzaskiem.
- TATA!!!
Haruno stała z oczami wielkości pięści, patrząc, jak przystojny, jasnowłosy mężczyzna chwyta tego idiotę i obemuje czule, robiąc mu jeszcze większy bałagan na głowie.
- Jak to się stało? To znaczy…mówiłeś, że zostajesz tylko na noc. – powiedział chłopak, wpatrując się w ojca jak w obrazek.
- Nawet rybki mają dobre serca i dają promocje. – odparł Minato, całując go w czoło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ahh :)) Jak ja ich lubię :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajne:)
OdpowiedzUsuń