piątek, 21 grudnia 2012

Oneshot – Może mnie pan popchnąć? (GaaraDei)


     Czy może być coś gorszego od wyjazdu z delegację? Owszem, może. Jest to wyjazd w delegację zimą, przy piętnastostopniowym mrozie, wzbogacony o kilometrowe korki na autostradzie.

- Kurwa! – zaklął po raz setny z kolei Gaara, w akcie rozpaczy uderzając czołem o kierownicę. Klakson wydał z siebie żałosny pisk, a rudy jęknął. Zerknął na zegarek – było sporo po piątej, a nawet nie pokonał połowy trasy.

        Szefowa mnie zabije, pomyślał ponuro, przypalając zapalniczką koniuszek wetkniętego między zęby papierosa. Zaciągnął się dymem i otworzył okno, ale natychmiast tego pożałował. Lodowaty wiatr uderzył go w twarz, nanosząc do środka lodowatych płatków śniegu, które osiadły na jego ubraniu, włosach i tapicerce, tylko po to, aby zaraz stopnieć i wsiąknąć.

        Wychylił głowę przez okno i nabrał przemożnej ochoty, aby strzelić sobie w łeb na widok karawany ciężarówek, pick upów i wszelakiego rodzaju środków lokomocji, ustawionych w sznurze ciągnącym sie hen, daleko. Funkcjonariusze policji usiłowali nieudolnie kierować ruchem wahadłowym, potęgując tylko zamieszanie i rozdając mandaty oraz punkty karne na prawo i lewo.

         Zachichotał na widok stojącego nieopodal motocyklisty, drżącego na chłodzie i przymarzającego do swojego pojazdu, po czym wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, pomachał mu i z premedytacją podkręcił ogrzewanie w aucie.

- Co za idioci jeżdżą zimą motorami? – zastanowił się na głos. Sam miał w garażu Harleya Davidsona, ale używał go tylko w okresie letnim, czasami w porywach późną wiosną.

          Skrzywił się, słysząc dzwonek telefonu, ustawiony specjalnie dla szefowej. Rozważył przez chwilę możliwość nie odebrania połączenia, narażając się tym samym na opieprz dekady, po czym z westchnieniem nacisnął zieloną słuchawkę i wyciągnął rękę z komórką, trzymając ją dobre 15 cm od głowy. I tak doskonale usłyszał wrzask wściekłej Temari.

- Sabaku, do kurwy nędzy, gdzie ty jesteś?!

- Są korki na autostradzie. – mruknął, krzywiąc się pod natłokiem decybeli.

- Mam w dupie korki! Trzeba było lecieć samolotem. Przyjeżdżaj jak najszybciej! – warknęła blondynka.

- Ja ciebie też kocham, siostrzyczko.

- Pilnuj mordy, Sabaku. Teraz jesteś moim podwładnym.

- W takim wypadku mogę z łatwością podać cię do sądu o obrażanie mojej osoby w godzinach pracy. – zachichotał i rozłączył się. Temari zawsze mu działała na nerwy, jednak mimo wszystko nadal pracował w jej firmie produkującej jakieś luksusowe kosmetyki. Właśnie jechał do Osaki tylko po to, aby przez 4 godziny pieprzyć bogatym, wpływowym kobietom biznesu o właściwościach kremu z lotosów. Zdecydowanie mógł uznać swoją pracę za ekstremalną.

       Zajmował stanowisko wiceprezesa koncernu i w sumie nie byłoby to aż takie złe zajęcie, gdyby nie te delegacje. Blond szefowa uparła się, aby to właśnie ON jeździł i promował ich produkty. Gaara musiał przyznać, że jego siostra miała łeb na karku i potrafiła dobrze wykorzystać swoich pracowników. Głównie dzięki niemu w zeszłym roku sprzedaż wzrosła o 23%. Bogate, wpływowe kobiety biznesu kupią wszystko, co wciśnie im młody, inteligentny, czarujący i niesamowicie seksowny pan Sabaku.

       Zachichotał i przejrzał się w lusterku wstecznym, po czym wyciągnął ze schowka czarną kredkę do oczu (firmową, a jakże!) i poprawił smoliste obwódki dookoła swoich ślepi. Jeszcze raz obejrzał efekt i uśmiechnął się z zadowoleniem.

- Och tak, panie Sabaku, jest pan zajebisty. – powiedział do swojego odbicia i puścił sam sobie oczko.

        Nie dało się ukryć, że wraz z rodzeństwem odziedziczył po nie żyjącej juz matce całkiem spory ładunek urody. Każdy musiał przyznać, że najmłodszy z nich, rudy Gaara, jest prześliczny z tymi swoimi karmazynowymi włosami i oczami jak dwa, czyste szmaragdy, oprawione w onyks i przyozdobione gęstymi wachlarzami rzęs. Arystokratyczna bladość skóry, delikatne rysy twarzy i wysokie kości policzkowe potęgowały tylko jego urok słodkiego, dzikiego demona seksu.

        Jego rozmyślania na temat swojej przezajebistej aparycji przerwał sznur samochodów, które nareszcie ruszyły powoli z miejsca. Z westchnieniem nacisnął gaz i wprawił swoją czarną maszynę w ruch. Motocyklista obok, któremu z nosa już zwisały sople, roztarł zziębnięte ręce i dodał gazu, lawirując między autami. Po kilku minutach ślimaczego maratonu Gaara zatrzymał się tuż obok ubranego na granatowo funkcjonariusza policji, który wymachiwał lizakiem i robił groźną minę udając, że jest wielkim panem na drodze. Uśmiechnął się uroczo do mężczyzny, a ten spalił buraka i pozwolił mu jechać dalej.

         Zielonooki zachichotał na głos. Słusznie mówił Kankuro „Nie ma hetero, są tylko źle podrywani faceci”. Znał się na rzeczy, prowadził kilka dobrze prosperujących klubów gejowskich w Tokio. Nawiasem mówiąc,rudy był ich częstym klientem.

         Ruch na drodze osiągnął nareszcie całkiem przystępne tempo ponad 140 km na godzinę, a Sabaku docisnął pedał gazu do podłogi, wyciskając z maszyny ile fabryka dała. Ku swojej rozpaczy usłyszał w radio, że kilkanaście kilometrów naprzód jakaś Toyota zderzyła się z TIR-em i już tworzy się w tym miejscu korek. Zerknął szybko okiem na GPS i uśmiechnął się drapieżnie.

- A ja mam was w dupie! – zachichotał i skręcił w bok, w jakąś mało uczęszczaną drogę okrężną. Nadrobi trochę drogi, ale przynajmniej nie będzie stał w kolejnym korku. Tego by nie zniósł.

         Widocznie trasa, którą wybrał, była jeszcze mniej uczęszczana, niż mu się wydawało, ponieważ na asfalcie zalegały grube centymetry śniegu. Obawiał się nawet, że utknie w tym białym paskudztwie, ale na szczęście jego Range Rover spisywał się znakomicie.

- Dobra bestia. – poklepał z zadowoleniem deskę rozdzielczą, dodając gazu.

          Powoli robiło się już ciemnno, gdy drogę nagle zatarasował mu piękny, błękitny samochód, który najwidoczniej za żadną cholerę nie mógł wyjechać z wyjątkowo dorodnej zaspy, która wykwitła tuż przed nim. Rudzielec westchnął i wysiadł, przeklinając w myślach po japońsku, angielsku, francusku, hiszpańsku, niemiecku i serbsko-chorwacku (grunt to znajomość języków^^-dop.Nec).

- Może pomóc? – zawołał, zatrzaskując drzwi swojego RR Vogue SE.

          Z samochodu wysiadła niesamowicie zgrabna, wysoka dziewczyna o długich do pasa, blond włosach. Na oko miała nie więcej niż 20 lat i śmiało można by ją nazwać ikoną seksu. Uśmiechnęła się uroczo do czerwonowłosego i zatrzasnęła drzwi swojego niebieskiego Chrysler Crossfire’a, który doskonale podkreślał błękit jej wielkich oczu, widoczny nawet z tej odległości.

        Śliczna, stwierdził z uśmieszkiem Gaara. Szkoda, że nie jest facetem.

         Przyjrzał jej się uważnie. Mimo panującego chłodu miała na sobie jedynie czarną, obcisłą sukienkę z długimi rękawami, która ledwo zakrywała jej niesamowicie zgrabny tyłek, eksponując długie, smukłe nogi, za które niemal każdy mężczyzna bz mrugnięcia okiem sprzedałby duszę, a nawet więcej. Na nogach miała białe kozaczki do kolan, o bardzo wysokim obcasie. Jedyną wadą w jej wyglądzie były zbyt małe piersi, jednak stwardniałe z zimna sutki doskonale odznaczały się pod materiałem kreacji. Nie nosiła stanika, a Gaara podejrzewał, że majtki również sobie darowała.

- Mógłby mnie pan popchnąć? – zapytała niskim, nieco schrypnietym, ale uwodzicielskim głosem, mrugając długimi, wytuszowanymi rzęsami.

          Zabrzmiało to cokolwiek dwuznacznie.

          Westchnął ponownie i zaparł się mocno o tylni zderzak auta, usiłując je wypchnąć ze śniegu. Blondynka w tym czasie usiadła za kierownicą i odpaliła swój wóz, dociskając białym kozaczkiem pedał gazu. Po jakimś czasie Sabaku był dosłownie zlany potem, a auto stało sobie przy drodze, uwolnione od tego mokrego, zimnego paskudztwa.

- Bardzo panu dziękuję! – wykrzyknęła dziewczyna i rzuciła mu się na szyję. Czerwonowłosy poczuł, jak o jego kroczę ociera się…jej penis?!

- Jak masz na imię? – zapytał, odsuwając się na długość ramienia i patrząc na nią w szoku. Wyglądał/a zupełnie jak dziewczyna, ale mimo to posiadała męską „dumę”, doskonale wyczuwalną przez cienki materiał sukienki.

- Deidara! – zachichotał, mrużąc błękitne, pomalowane na czarno, sarnie oczy. – A ty, przystojniaku?

- Gaara. – mruknął, patrząc z zafascynowaniem na owo zjawisko, zwane „trans-Dei”.

- Zatem, Gaara…pozwolisz, że ci podziękuję?

          Chłopak klęknął na śniegu, nie przejmując się dotkliwym chłodem i jednym ruchem zsunął w dół jego spodnie, narażając tym samym wrażliwy organ rudego na odmrożenia. Zaraz też zamknął go w gorącym, wilgotnym wnętrzu swoich ust.

- Przestań…co ty…ktoś może zobaczyć..- westchnął zielonooki, zaciskając dłoń na długich, jasnych włosach Deidary. ten zrozumiał aluzję i otworzył swoje auto, gestem zapraszając go na tylnie siedzenie.

          Sabaku rozsiadł się wygodnie na obitej białą skórą kanapie i przymknął oczy, czując zwinny język blondyna na swoim przyrodzenie. Nieznajomy ssał go z prawdziwą pasją, jakby nie robił tego od miesięcy, pomrukując z zadowolenia, co tylko potęgowało wrażenia rudzielca.

- Masz…niezłą wprawę. – wysapał, dochodząc we wnętrze jego ust. Ten uśmiechnął się i połknął wszystko, co szmaragdowooki mu hojnie podarował.

- Mm…uwielbiał ten smak…- zamruczał, oblizując wilgotnym języczkiem swoje karmazynowe wargi. Podwinął sukienkę do góry, pod którą zgodnie z przypuszczeniami rudego nie miał nic i usiadł okrakiem na Gaarze, szybkim ruchem nabijając się na jego stojący i domagający się pieszczot skarb. Błękitnooki był dobrze rozciągnięty, ale mimo to ciasno otaczał drżącą niespokojnie męskość rudzielca.

         Zaczął ujeżdżać go jak szalony, jęcząc głośno. Jego jasne włosy rozsypały się dookoła, tworząc kurtynę ze złota. W akwamarynowych oczach lśniło podniecenie, szaleństwo i nie dająca się opisać słowami rozkosz.

         Sabaku nie zdążył nawet pomyśleć o zagrożeniach wynikających z seksu z nieznajomym, gdy świat zawirował mu przed oczami i doszedł, zalewając wnętrze blondynka gorącą strugą spermy. Chłopak zszedł z niego, dokładnie wylizał jego penisa i podziękował, życząc przyjemnej podróży.

- Nawet nie wiesz, jak ciężko zakopać w śniegu przednie koło w sukience, z tipsami na paznokciach. – dodał, machając mu na pożegnanie. Po chwili jego Chrysler Crossfire był tylko błękitną plamką gdzieś w oddali na szosie.

         Gaara wsiadł do swojego auta, klnąć na czym świat stoi i rzucił okiem na zegarek.

- Kurwa mać! Spóźniłem się!

         Z wściekłością, ale i rozbawieniem zaczął kasować nieodebrane wiadomości od siostry i ruszył przed siebie, na spotkanie z bogatymi, wpływowymi kobietami biznesu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz