środa, 26 grudnia 2012

Chemia 12


    Jednym z niewielu plusów był fakt, że miejscowość, do której przyjechali, była dosyć niewielka. A co za tym idzie, nie musieli nabijać kilometrów, łażąc w kółko bez celu. Wszystkie przydatne obiekty, sklepy, deptaki i tak dalej znajdowały się mniej więcej w pobliżu. Kolejnym plusem była obecność wielu sklepów odzieżowych, drogerii, butików i sklepików z pierdołami dla bab, więc gdy tylko Jiraiya zarządził dwie godziny czasu wolnego, w tempie ekspresowym pozbyli się żeńskiej części wycieczki, z Anko włącznie. Dziewczyny z prędkością światła podzieliły się na mniejsze grupki i takimi stadami ruszyły podbijać tutejszy przemysł handlowy. 
      Pani opiekun jednak w międzyczasie skręciła dyskretnie i obrała kurs na pobliski pub. Po co? Banalne pytanie.
      Po piwo. Chmielowe błogosławieństwo XXI-go wieku, na które miał właśnie ochotę Kiba, ale wiedział, że jeśli zaraz wyciągnie je z plecaka, na oczach nauczycieli, jego szanse na zdanie do ostatniej klasy będą naprawdę mniejsze od zera.
- Chłopaki… – zaczął cicho, obejmując swojego blondyna w pasie. Ten niemal poczuł, jak wzrok bruneta wywierca mu dziurę w plecach i speszył się.
     Cholera jasna. Powinien porozmawiać z Sasuke, wytłumaczyć to. Przecież rozmawiało im się dobrze. Jakoś ciężko mu było uwierzyć, by mężczyzna był AŻ TAK nietolerancyjny. Z resztą, nie uprawia z Kibą seksu tuż przed nim, prawda? Uchiha nie powinien być aż taki uprzedzony.
     Naturalnie, niebieskooki nadal trwał w bladej nieświadomości co do faktycznej orientacji nauczyciela. Wciąż był zdania, że przystojny brunet jest hetero i ma dziewczyn na pęczki. I, paradoksalnie, ta myśl jednocześnie go cieszyła i sprawiała, że czasami nie mógł spać, dręczony dziwnymi myślami. 
      Dziwnymi i bardzo nieprzyjemnymi.
     Raz wyobrażał sobie nawet, co czarnowłosy mógłby robić z tymi wszystkimi laskami. Sakurą, Ino i tak dalej… Wcale nie były to fajne ani podniecające wizje. Raczej dołujące, biorąc pod uwagę fakt, że słyszał podczas spaceru, jak dziewczyny rozmawiały między sobą. I owe dwie gwiazdy uparcie kłóciły się o to, która pierwsza wskoczy chemikowi do łóżka. 
     Jakiś dziwny, nieznany dotąd „Naruto”, uwięziony w środku chłopca wrzeszczał, że „Nigdy w życiu i po jego trupie!”, ale ten na zewnątrz spuścił smętnie głowę. Te „groźby” dziewczyn były jak najbardziej realne. Dobra, wiedział, że Sasuke nigdy w życiu by tego nie zrobił, w końcu są nieletnie, a on jest nauczycielem, ale nawet on raczej niewiele mógłby zrobić, gdyby do pokoju wpadła mu półnaga Ino w dwudziestocentymetrowych szpilkach, seksownej bieliźnie i szalu z fioletowych piórek. 
     Blondynka już chwaliła się, że weszła w posiadanie takiego kompletu i wzięła go ze sobą.
     Z drugiej strony jednak, jeśli chodziło o Uchihę, to nigdy nic nie wiadomo. Słynął w całym Tokio ze swojego lodowatego opanowania w każdej sytuacji. No…prawie każdej. Przypomniał sobie z uśmiechem, jak brunet szalał, gdy wylał sobie na rękę ten cholerny kwas. Jeszcze nigdy nie widział, by Sasuke był aż tak czymś zdenerwowany. Z chęcią poraniłby się jeszcze raz, byle znowu zobaczyć to przerażenie na jego twarzy..
     Głos Kiby przywrócił go do rzeczywistości.
- Ej, Naru? Co ci tak wesoło?
- Co…?
     Zauważył, że mięśnie twarzy nadal ma rozciągnięte w rozmarzonym uśmiechu. Wziął głęboki oddech i spróbował nad nimi zapanować. Cholera! Cholera, cholera, cholera! Miał przecież ratować związek z Kibą. Nie może cały czas myśleć o czarnowłosym.
     Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
- Pytałem, czy idziesz z nami?
- Dokąd?
    Gaara parsknął cichym śmiechem, a Inuzuka wywrócił oczami.
- Rany, skarbie, odpływasz. – rzucił i pochylił się nad nim. – Przyznaj się, myślałeś o naszych złączonych łóżkach i tym, co się będzie działo wieczorem, co? – szepnął tak cicho, prosto w jego ucho, tak, że tylko jasnowłosy mógł go usłyszeć. 
    Uzumaki zaczerwienił się i uroczo nadął policzki.
- Nieprawda, zboczeńcu!
    Szatyn w odpowiedzi  zaczął się śmiać. Brzmiało to raczej jak szczekanie psa. Brakowało mu tylko ogona, którym mógłby merdać…
    …no, miał ogon. Nim w sumie też mógłby merdać, ale chodzenie byłoby w tedy wysoce niewygodne. 
- Musimy się stąd ulotnić. Na piwko. – wyjaśnił, przesuwając lekko dłonią po całym jego boku.
    Napawał się myślą o tym, co wieczorem ma się wydarzyć. Śnił o tym od naprawdę dawna, a teraz w końcu będzie miał swojego blondynka. I da mu nieźle popalić. Naruto już mógł psychicznie przygotować się na to, że jutro chodzenie będzie dla niego wyjątkowo uciążliwe. 
- Dobra. – mruknął jasnowłosy. Dziwnym trafem, on też myślał o tym samym. Łóżko, upojny wieczór, namiętne pocałunki, dziki seks w rozkopanej pościeli… z tym, że z udziałem Uchihy, a nie Kiby.
    Wszyscy w szampańskich nastrojach ruszyli za pewnym siebie Inuzuką, który jak zwykle uważał, że jego orientacja w terenie jest genialna i na pewno nigdzie nie zabłądzą. 
                    
                                                                           ~~~ 
      Tym, który znalazł Anko, o dziwo nie był Asuma, ani Jiraiya, tylko Sasuke. Widząc go, kobieta dopiła piwo i wyzywająco spojrzała mu w oczy, unosząc ostrzegawczo palec. Drugą ręką chwyciła patyczek, na który ponabijane były dango, oblane jasnobrązowym syropem. 
- Jeśli chcesz mnie namówić do abstynencji i zaciągnąć do ośrodka, to możesz wyjść, bo inaczej obiję ci mordę, kochaniutki. – zapowiedziała, mrużąc lekko brązowe oczy, po czym chwyciła zębami jedną kulkę.
     Jej obsesja na punkcie przysmaku była powszechnie znana. Czasami niektórzy sprytniejsi uczniowie przynosili jej własnoręcznie robione dango, a wtedy kobieta była znacznie milsza i łatwiejsza w obejściu.
- Nie mam zamiaru. – powiedział stosunkowo chłodnym, tonem, siadając naprzeciwko.
     Nic sobie nie robiąc z jej zaskoczonego spojrzenia, zamówił piwo. Siedzieli w milczeniu kilka minut, dopóki kelnerka nie przyniosła mu kufla z bursztynowym napojem. Uśmiechnęła się kokieteryjnie i postawiła go na stoliku, robiąc przy tym głęboki ukłon tak, by jej piersi obficie wystawały zza dekoltu.
     Jak zwykle, nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Anko ze zdziwieniem, graniczącym wręcz z szokiem obserwowała, jak unosi szklankę do ust i upija solidny łyk.
- Dlaczego tak się patrzysz? – zapytał uprzejmie Sasuke po chwili.
- Sasuke i piwo… – powiedziała wolno. – Piwo i Sasuke…
     Młody mężczyzna wzruszył ramionami.
- Nie wolno mi? Jestem dorosły.
- Nie o to chodzi! 
     Nigdy wcześniej nie widziała dumnego pana Uchihy z piwem w ręku. Ani w ogóle, z jakimkolwiek innym alkoholem. Zawsze uważała, że chemik jest trochę sztywny, idealny i nieskazitelny. Zero piwa, zero wódki, zero fajek, zero trawki. Czysta perfekcja.
     A tymczasem siedział tutaj sobie, popijając witaminę B i lekce sobie ważąc fakt, że jest opiekunem szkolnej wycieczki. No cóż… Każdy ma swoje problemy. Postanowiła w to nie wnikać. 
- Myślałam, że się nie zgodzisz. – zaczęła po chwili, zamawiając sobie kolejne dango. Mogła ich wsunąć nieskończoną wręcz ilość.
    Błogosławieństwo dobrej przemiany materii.
- Na co?
- Na przyjechanie tutaj z dzieciakami. Byłam pewna, że ich nie lubisz.
- Większości nie lubię. – parsknął, uśmiechając się ironicznie. – I zmusiła mnie nasza szanowna pani dyrektor.
    Anko zachichotała cicho, podsuwając mu pod nos patyczek z kulkami.
- Chcesz?
- Nie, dziękuję.
- No dawaj, nie bądź taki sztywny. Zachowujesz się czasami, jakbyś miał szczotę w dupie. – prychnęła, wykonując taki ruch, jakby chciała mu tym patykiem wydłubać piękne, onyksowe oko.
     A może i chciała? Ta kobieta była zdecydowanie nieobliczalna.
     Sasuke westchnął i chwycił przysmak w palce, zastanawiając się, kiedy jego życie zdążyło się aż tak bardzo powywracać.

                                                                            ~~~    
     – Kiba, gdzie my jesteśmy? – zapytał po raz kolejny Naruto, wciskając dłonie do kieszeni jasnych, dość obcisłych jeansów. Robiło się powoli chłodno, a oni krążyli sobie w najlepsze po miasteczku, zagłębiając się w coraz bardziej odległe regiony. 
     Piwo, naturalnie, zostało wypite w tempie ekspresowym, już ponad godzinę temu. A teraz chłopcy co chwilę latali w pobliskie krzaki, pozbywając się go z organizmów. 
- Na wakacjach, nie widać? – prychnął Inuzuka.
    Nie wydarł się jakimiś wulgarnymi frazesami tylko dlatego, że pytanie zadał jego chłopak. Na Gaarę darł się notorycznie od jakichś piętnastu minut, przez co mina Neji’ego robiła się coraz bardziej niezadowolona. Nie lubił, kiedy ktoś zaczepiał, drażnił, lub wyżywał się na jego rudzielcu.
    Jakoś fakt, że jego „rudziątko” potrafi solidnie przyłożyć dwa razy większemu od siebie facetowi, nie przemawiał do niego. Uważał, że mimo wszystko, powinien go chronić i bronić, również od ataków słownych. To był jego cholerny obowiązek aktywa. 
     Tak, w ich związku to on był „seme”. Chłopcy przeżyli niezły szok, gdy się o tym dowiedzieli. Owszem, Hyuuga nigdy nie dawał sobie w kaszę dmuchać, ale nikt nie spodziewał się, że uda mu się zdominować taki wulkan, tornado i kataklizm w jednym jak wściekły, zielonooki Sabaku. 
     Widocznie cuda się zdarzają.
- Przyznaj, że się zgubiłeś. – powiedział kpiąco rudy, wdeptując peta trampką w chodnik.
- Nie zgubiłem! Przecież mam mapę!
- Ani razu na nią nie zerknąłeś.
     Poirytowany Inuzuka odwrócił się na pięcie, obnażając zęby.
- Słuchaj, no… – zaczął, ale nieoczekiwanie zjawił się przed nim Neji, spoglądając chłodnym, wręcz lodowatym wzrokiem z wysokości swojego metra i osiemdziesięciu trzech i pół centymetrów. 
     Gaara ze swoim metr sześćdziesiąt dwa wyglądał przy nim słodko i bezbronnie. I bardzo to lubił. Nawet, jeśli musiał nieźle wspinać się, by pocałować swojego chłopaka.
- Co? – prychnął Kiba, a brunet nieoczekiwanie chwycił go za fraki i szarpnął. Minę nadal miał lodowatą, chociaż kąciki ust drżały mu z wściekłości. 
- Odezwij się do niego jeszcze raz w ten sposób, to będziesz zbierał zęby z chodnika. – syknął. 
     Kiba odepchnął go, mierząc zirytowanym wzrokiem, jednak z odrobiną lęku. Neji, mimo, że był jego przyjacielem, był również bardzo silny. I nie miałby większych oporów, by mu przywalić. 
- Odpierdo… – zaczął, ale znowu ktoś mu przerwał
     Tym razem był to Naruto, stając między nimi z zaciętą miną i założonymi rękami. On też, podobnie jak Gaara, nie grzeszył wybitnym wzrostem, ale i tak miał tendencję do pchania się w bijatyki i awantury. Zwykle jako orędownik pokoju, usiłujący rozdzielić walczącą dwójkę. 
     Tak też było tym razem. Długowłosy zamachnął się, ale opuścił rękę, widząc, że jasnowłosy stoi przed nim. Nie zamierzał go uderzyć. Po pierwsze, dlatego, że go lubił. Po drugie, dlatego, że on nic mu nie zrobił. Po trzecie, dlatego, że instynktownie chciał chronić osoby słabsze. 
     Ot, koniec wojny. 
- Może lepiej zastanówmy się, gdzie jesteśmy? – podsunął, unosząc niecierpliwie brwi. 
     Neji westchnął i wyrwał Kibie z rąk mapę miejscowości. Oglądał ją przez chwilę ze zdegustowaną miną, po czym oddał.
- Nie mam zielonego pojęcia.
    Zapadła niezręczna, ciężka cisza.
- Czyli wygląda na to, moje księżniczki, że się zgubiliśmy. – przeciął tą ciszę ironiczny, choć lekko zaniepokojony głos Gaary.                          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz