poniedziałek, 31 grudnia 2012

Chemia 25


  Gdyby każdego z nauczycieli w liceum im.Sarutobi’ego nazwać imionami indiańskimi, tak, by każde z nich odpowiadałobelfrowskim cechom charakteru, to Jiraiya nazywałby się NadmierneZainteresowanie Babskimi Krągłościami, Kakashi – Naczelny Zboczeniec Etatowy,Asuma – Kopcący Jak Smok Stróż Porządku, natomiast Mitarashi Anko zwałaby sięNałogowe Łamanie Zasad Moralności I Zdrowego Rozsądku.
      Ładnie wyglądałoby w dowodzie osobistym.  Tak, czy inaczej, podczas, gdy uczniowie zajmowalisię szatańskimi planami, takimi jak nękanie przypadkowych osób durnymitelefonami, przymierzanie świeżo zakupionych ciuchów, smarowanie poparzonychczęści ciała kefirem prosto z lodówki, kobieta oddawała się bardziejodpowiadającemu jej zajęciu. To jest, konsekwentnie upijała się, siedząc z małątorbą termiczną chłodnego piwa na czymś w rodzaju wewnętrznego tarasu od tylnejstrony pensjonatu. Wieczór był ponadprogramowo ciepły, więc jedynąuciążliwością były upierdliwe komary i dręcząca nieustannie myśl, że piwo jużwkrótce może się skończyć.
     Pokręciła głową, odrzucając od siebie jaknajdalej ponure scenariusze. Ma jeszcze cztery puszki, wystarczy. No i jeszcze…
     Uśmiechnęła się do siebie, wyjmując ztorby elegancko zapakowane w pudełeczko dango, oblane lśniącym jak lukiersosem, równiutko ponabijane na patyczki do szaszłyków. Ciemnowłosa nauczycielkaoblizała lekko usta, unosząc go do ust.
      Kto powiedział, że życie nie jest piękne?Dostanie w mordę.
      Żyć, nie umierać!
      Brunetka westchnęła z przyjemnością,zapijając kuleczkę cudownie chłodnym piwem, zupełnie nieświadoma czyhającegotuż za rogiem niebezpieczeństwa. Niebezpieczeństwo owo było rude, dość niskie,ubrane obecnie jedynie w nisko leżące biodrówki i japonki oraz znudzonewciskaniem telefonicznie ludziom rewelacji w stylu niespodziewanej ciąży iniespłaconych rat za Ferrari.
      Nie mówiąc już o tym, że rude byłospragnione. A spragnione rude to wściekłe i nieobliczalne rude.
      Gaara przylgnął szczupłymi plecami dościany, znacząco przykładając palec do ust. Mimo półmroku, w którym pogrążonybył holl pensjonatu, doskonale widać było jego uśmieszek.
       Wróżył całej reszcie rychłe zwycięstwo idarmowe piwo. Mimo to, nie każdy był przekonany.
- Gaara.. –zaczął szeptem Naruto, nerwowo oglądając się. Gdyby wyszedł teraz jakiśnauczyciel i ich zobaczył, mieliby pozamiatane. Co prawda, siedzenie nakorytarzu przed ciszą nocną jeszcze o niczym nie świadczy, ale próby wyłudzeniapiwa od agresywnej nauczycielki byłyby kiepsko odebrane, zwłaszcza przez Asumę.
- Co?
- Jesteśpewny, że to dobry pomysł? – zapytał cicho.
- Tak!
       Uzumaki westchnął ciężko, zastanawiającsię, po jaką cholerę w ogóle przyjaźni się z paczką największych idiotów wszkole? To znaczy, póki co, jeszcze przegrywają z Akatsuki, ale ci już wprzyszłym roku nie zawitają w progi ich liceum, więc zmuszeni są oddać koronęFantastycznej Czwórce. Plus Chouji’emu, który w dalszym ciągu jadł chipsy iShikamaru, któremu w sumie było wszystko jedno, czy ich przyłapie nauczyciel,czy też nie.
       Co prawda, takie stanie pod ścianą byłoupierdliwe. Stanie ogólnie jest upierdliwe, znacznie bardziej wolał pozycjęsiedzącą, siedząco-leżącą, a leżącą już zwłaszcza. I powszechnie panowałazasada, że nie istnieje powierzchnia płaska, na której Nara Shikamaru niemógłby spać.
        Potrafił zasnąć nawet na schodachpodczas przerwy obiadowej, ignorując stołówkową wyżerkę i całą resztę głodnej,uczniowskiej ciżby, która pchała się do drzwi, by czym prędzej zapełnić pusteżołądki. Kilkakrotnie robiono mu nawet badania na poziom glukozy we krwi,podejrzewając, że chłopak cierpi na cukrzycę, ale wszystko było w normie. Poprostu, Maru był najwidoczniej jedynym na świecie leniwcem, który opatentowałporuszanie się na dwóch kończynach i jedzenie za pomocą sztućców.
          Oczywiście, wtedy, gdy chciało mu sięich używać. Znacznie bardziej wolał jeść pizzę, zamiast tradycyjnego jedzenia.Po pierwsze, dlatego, że przywiozą mu ją do domu. Po drugie, nie trzeba jeśćjej nożem i widelcem, a po trzecie, puste, kartonowe pudła wyglądają chociażtrochę lepiej, niż zabrudzone talerze i da się je upchać w szafie, tak, byapodyktyczna matka nie zobaczyła.
          I tak zawsze zobaczy. Nie ma innegowyjścia, skoro to ona sprząta pokój synka. Nie pomagały groźby, zakazy, nakazy,motywacje. Gdyby Shikamaru sam miał dbać o swoje legowisko, prędko zacząłbyhodować na pościeli nowe gatunki grzybów, a pod łóżkiem zaistniałby mu całkiemnowy ekosystem, natomiast kurz mógłby liczyć na metry kwadratowe.
- Chłopaki,na trzy wchodzimy. – szepnął rudy, sięgając do swoich spodenek.
          Oczy wszystkich zgromadzonych stałysię minimum dwa razy większe, nawet w przypadku Maru, ale Gaara, zamiastuprawiać publiczny samogwałt, wyjął z bokserek swój telefon i uśmiechnął siętryumfalnie. Pomachał aparatem w stronę swojego chłopaka, który odetchnął zulgą.
          Naruto nareszcie był w staniezrozumieć uczucia Hyuugi. Jemu też niemiło robiło się na myśl o tym, jak innimusieli się ślinić, widząc półnagiego Sasuke na plaży. I tak jeszcze będzieprzez jakieś dwa tygodnie.
         A Gaara zawsze mógł zapewnićdługowłosego o swojej wierności. W łóżku, naturalnie. Uzumaki takiej możności,jak na razie, nie miał.   
         Na razie.
- Zamierzaszdo niej dzwonić? – szepnął Neji spod drugiej ściany, co jego rudowłosy chłopakbardziej zrozumiał z ruchu warg, niż faktycznie usłyszał.
         Następnie, jakże wymownie, popukał sięw czoło. Kobieta na tarasie drgnęła, odruchowo chowając właśnie osuszaną puszkępiwa. Za późno. Gaara wyskoczył z dzikim, radosnym wrzaskiem, strzelając jejpiękną fotkę bez ostrzeżenia. Naruto westchnął, wywracając oczami.
         Nadeszły Dni Grozy.
- Sabaku! –wrzasnęła nauczycielka, podrywając się z ziemi. Posiadała fenomenalną zdolnośćdo utrzymania idealnej równowagi i zachowania koordynacji ruchów, nawet podwpływem. Debatowali kiedyś nawet na ten temat, twierdząc, że jest to wybitnyobiekt do badań naukowych, gdyż nie wiadomo, że Mitarashi urodziła się z tym darem,czy też nabyła go na drodze prób i błędów.
         Na chłopakach jednak nie zrobiło tozbytniego wrażenia. Zielonooki odwrócił się do tylu z wrednym uśmieszkiem, aramię Neji’ego zupełnie odruchowo oplotło się wokół jego talii. Kobieta niezareagowała na to, wiele rzeczy już w życiu widziała, a poza tym, była osobątolerancyjną i z gejami miała do czynienia na co dzień. Z resztą, o chłopakachbyło w szkole głośno. O Naruto i Kibie z resztą także.
- Dobrywieczór, sensei! – powiedział głośno i wyraźnie chłopak, machając telefonem. –Piękny wieczór, prawda?
- idealny naobalenie piwka, czy dwóch. – dorzucił się Kiba, wychodząc z cienia.
        Jeśli chodzi o kwestię skołowania piwa,tudzież innych boskich napojów, Inuzuka był pierwszy. I w dodatku, nie był ażtaki głupi, za jakiego uchodził, bo nigdy jeszcze go nie złapano z alkoholem namieście, w przeciwieństwie do Gaary, który miał takiego pecha, że raz natknąłsię na panią dyrektor.
         Na szczęście, oddał flaszkę i było posprawie. Tsunade to naprawdę równa babka, mimo, że z przodu trochęnieproporcjonalna.
         Wiadomo było, że głowa szkoły poruszasię po terenie placówki w potrójnym orszaku. Najpierw idzie sekretarka, potemcycki, a dopiero potem dyrektorka.
        Anko zacisnęła usta, mierząc ichnienawistnym, wściekłym spojrzeniem.
- Małe,podstępne ścierwa… – wymamrotała gniewnie, podchodząc bliżej. – Czego chcecie?
- My? –mruknął Gaara, jakby zastanawiając się. – My tylko chcemy umilić sobie wieczór.Na przykład, gdyby pani podzieliła się piwkiem, byłoby naprawdę bardzo miło.
-Wykluczone!
        Rudy rzucił komórkę w stronę Kiby,który chwycił ją ze zręcznością szkolnej gwiazdy sportu i uśmiechnął się szeroko,szczerząc białe, prawie „psie” zęby.
- No co teżdroga pani profesor mówi! – ryknął śmiechem, podchodząc trochę bliżej. – Mapani tutaj dzięki nam takie śliczne zdjęcie i nie podzieli się w zamianłyczkiem? No proszę zobaczyć. Idealne na facebook’a, na przykład.
         Tym razem nawet Shikamaru zmobilizowałte kilkanaście mięśni swojej fizjonomii do wytężonej pracy i uśmiechnął się.Anko zacisnęła zęby i podeszła bliżej.
- Macie,sępy. – warknęła. Picie na tarasie było zdecydowanie złym pomysłem. – I dawajmi ten telefon.
         Kiba z szerokim, prawie psim uśmiechemna twarzy podał jej komórkę Gaary, oczywiście, uprzejmie nie informując o tym,gdzie znajdowała się ona wcześniej. Kiedy nauczycielka upewniła się, że zdjęciejuż zostało wywalone z pamięci tego cudu techniki, podała mu swoją torbę,mamrocząc gniewnie pod nosem.
         Sabaku aż zrobiło się jej  żal.
- Sensei…tak po prawdzie, to mamy trochę zachomikowanych zapasów, więc jeśli pani chce,to zapraszamy na degustację. – wypalił, zanim Hyuuga zdążył mu zasłonić ustadłonią.
         Punkt pierwszy szkolnych wycieczek –Nigdy, NIGDY, pod żadnym pozorem nie zapraszać nauczyciela na wspólne picie.
         No chyba, że jest to Mitarashi Anko,której humor najwidoczniej poprawił się momentalnie.
- Zprzyjemnością. – zachichotała cicho. Drzwi gdzieś całkiem niedaleko trzasnęły,a żołądki wszystkich podskoczyły do góry. Byle tylko Asuma nie zechciał wybraćsię na nocny patrol, ku chwale abstynencji i praworządności.  Mieliby wtedy dokumentnie przechlapane.
- Ulatniamysię stąd. – mruknął Kiba, jako pierwszy kierując się w stronę drzwi. Ostrożnie,krok po kroku, bo w korytarzu w dalszym ciągu było ciemno.
          Światła jednak woleli nie zapalać. Zresztą, jak się okazało, nie było to konieczne. Już po ujściu kilkudziesięciukroków na korytarzową podłogę padały smugi sztucznego światła, którego źródłembyły uchylone drzwi do pokoju Sasuke. Jedynym czynnikiem, który blokował wiązkijasności, był właśnie Uchiha, stojąc w progu, najwidoczniej dogłębnieoszołomiony.
- Ktoś miwyjaśni, co to ma znaczyć? – zapytał lodowatym, spokojnym tonem, tak znanym zlekcji, wtedy, gdy jakiś dowcipniś spróbował poczynić zamach na jego życiekredą.
         Każdy przełknął ślinę, nawet Anko.

                                                                                              ~~~
        Sasuke był absolutnie pewny, że, mimoswojego młodego wieku, zdążył zobaczyć już w życiu naprawdę dużo różnychzjawisk, które można podciągnąć pod kategorię „dziwne i niewyjaśnione”, toteżuważał, że raczej nic już go nie zdziwi. Teraz jednak musiał z żalem przyznać,że jego teoria ma bardzo poważne luki.
          Po pierwsze, zanotował w myślach, bywierzyć w przypadkowo zasłyszaną paplaninę nastolatek. Tak profilaktycznie. Bonigdy nie wiadomo, kiedy im coś odwali i postanowią swoje genialne planywcielić w życie.
          A przecież wyszedł tylko do sklepu,znajdującego się obok pensjonatu, po colę…
- Dobrywieczór, sensei. – zamruczała Sakura, leżąc na jego własnym łóżku, ubrana w nicwięcej, poza różowo-czarną bielizną. Wyglądała koszmarnie, w zestawieniu zmocnym makijażem i poparzoną słońcem skórą.
         Sasuke aż zaniemówił, bojąc się, żejeśli otworzy usta, albo poleje się z nich litania szkaradnych przekleństw,zaadresowanych do uczennicy, albo po prostu puści pawia. Dziewczyna,naturalnie, zinterpretowała to na swoją korzyść.
- Zatkało,co? – zachichotała cicho, zakrywając kokieteryjnie usta dłonią.
         Paznokcie miała świeżo muśniętelakierem, z precyzyjnie naklejonymi brokatowymi pierdółkami, które świeciły siępod światło.
         Owszem, zatkało.
- Czekałamna pana. – dodała już trochę ciszej, jakby konspiracyjnym szeptem, pochylającsię bliżej w jego stronę. Piersi siedemnastoletniej dziewczyny, wylewające sięobficie zza biustonosza z systemem push-up, dobitnie utwierdziły go wprzekonaniu o swojej orientacji seksualnej.
          I bynajmniej nie była ona nastawionana płeć przeciwną. Przelotnie tylko pomyślał o tym, że Naruto mógłby wyglądaćnaprawdę dobrze w takim kompleciku. Stringi, pończochy-kabaretki, zakończonepodwiązkami, pas do pończoch, biustonosz, jakieś bransoletki na nadgarstkach ibardzo wysokie buty.
           Tak, warto by się nad tymzastanowić… ale na pewno nie ten kolor. Nie ma szans.
- Ktoś miwyjaśni, co to ma znaczyć? – wycedził lodowato przez zęby, jego głos jednakbrzmiał spokojnie. Jak zawsze, gdy był naprawdę wściekły.              
           Dziewczyna podniosła się wolnymruchem, który w zamierzeniu pewnie miał być kuszący i uwodzicielski, alewyszło, jakby bolał ją kręgosłup. Sasuke zauważył, że była kompletnie mokra,nie licząc włosów, a przez nią jego pościel jest wilgotna.
           Zaczął odliczać w myślach dodziesięciu, zastanawiając się, kiedy go szlag trafi. Nie doliczył nawet dotrzech, gdy szponiasta dłoń dziewczyny zacisnęła się na jego nadgarstku iwciągnęła go do środka. Jednocześnie, Sakura nogą zatrzasnęła drzwi.

                                                                                      ~~~
           Cała siódemka, wraz z Anko, stała zidentycznymi, zdumionymi minami, zastanawiając się, czy Uchiha wyjdzie obronnąręką z tego starcia. Oczywiście, wszyscy wiedzieli, że Sakura i Ino odpierwszej klasy marudzą o tym, że chciałyby poderwać chemika, ale nikt nieprzypuszczał, że w końcu któraś z nich posunie się do tego samego.
- O kurwa. –podsumował sytuację Gaara, głupawo uśmiechnięty.
- Jakmyślicie, ona go zgwałci? – zastanowił się na głos Kiba.
           Zapadła niezręczna cisza, pośródktórej odgłos przełykanej przez Naruto śliny, brzmiał głośno, jak dźwiękspuszczanej wody w toalecie z bardzo dobrą akustyką.
- Może. –mruknął leniwie Shikamaru. – To źle?
- Jasne, żeźle! – prychnął Sabaku, wyplątując się z uścisku swojego chłopaka. Taka nagłareakcja mogła oznaczać jedno – zazwyczaj agresywny i brutalny wobec wszystkich,spoza grona swoich najbliższych przyjaciół, Gaara właśnie wpadł na jakąśgenialną teorię i pewnie zamierza zrobić coś głupiego.
- A todlatego, że…? – westchnął Maru.
- Noprzecież Żyleta jest pedałem! – wydarł się rudy, konsekwentnie ignorującobecność nauczycielki. – I w dodatku, kręci z Hatake, nie?
          Gdyby Anko robiła właśnie to, doczego jest stworzona, czyli przełykała solidny łyk swojego zimnego, cudowniemusującego piwka, pewnie by się zakrztusiła. Niestety, torbę z alkoholemzainkasowali jej uczniowie, więc teraz mogła zrobić tylko dziwnie głupią minę isłuchać dalej.
- A co to mado rzeczy? – burknął Nara.
- Zastanówsię. Co by było, gdyby Hatake dowiedział się, że jego kochanek przespał się zkimś innym, w dodatku z dziewczyną? – zapytał powoli Gaara, odwracając się doniego przodem.
- Zapewnebyłby wściekły.
- Bingo! Ana kim by wyładował swoją wściekłość?
- Na nas? –podsunął Neji, niewyraźnym spojrzeniem mierząc drzwi, jakby obawiał się, że zarazwyskoczy stamtąd wściekła, różowa harpia i go wykorzysta do niecnych celów.
        Szmaragdowooki uśmiechnął się tylko zwyższością.
- To cozamierzamy zrobić? – zapytał w końcu Kiba, poprawiając sobie na ramieniu torbęz piwem. Lepiej, by żaden nauczyciel tutaj nie zaglądał.
- Uratowaćgo! – oświadczył rudy, kierując się w stronę przeklętych drzwi.
        Naruto zagryzł dolną wargę, byle tylkonie zacząć na nich wszystkich wrzeszczeć. To przecież było idiotyczne. Wręczabsurdalne! Sasuke nie romansuje z Kakashim, bo jest z nim! I tej wersji sięlepiej trzymać, bez zbędnych udziwnień w stylu skoku w bok.
        Westchnął cicho i odwrócił głowę wprawą stronę, bo usłyszał czyjeś kroki. A konkretnie – szpilki. Taki odgłosmogły wydawać tylko piekielnie wysokie, kobiece buty. I nie pomylił się, jużwkrótce na samym środku korytarza stała Ino, ubrana jedynie w wyżej wymienionecuda współczesnego obuwnictwa i fioletowy, błyszczący, satynowy szlafroczek,luźno przewiązany w pasie, sięgający jedynie powyżej jej kolan.
          Przyglądała się całemu zgromadzeniu zniekłamanym zdezorientowaniem.
- Co siędzieje? – zapytała w końcu, nerwowo poprawiając swój „strój”, widząc ostrespojrzenie nauczycielki.
- To my siępytamy, co się tu dzieje. – warknęła Anko.
         Mimo osuszonych puszek BłogosławionegoChmielowego Daru, trzymała się pewnie i dalej była w stanie siać terror orazpanikę.
- Przedchwilą twoja koleżanka wciągnęła Uchihę-sensei’a do jego własnego pokoju. –prychnęła, zbliżając się do dziewczyny. Blondynka odruchowo cofnęła się,czerwieniejąc na twarzy.
         Bynajmniej nie ze wstydu. Takie jakona nie znają tego pojęcia.
- Sakura? –wrzasnęła w końcu, zaciskając pięści. Zanim ktokolwiek zdążył zatrzymać ją,wściekły huragan o nazwie Yamanaka grzmotnął o drzwi, otwierając je z hukiem.Naruto nie był w stanie dostrzec tego, co działo się w środku, ale po krótkimnamyśle uznał, że to chyba nawet lepiej.
- Złaź zsensei’a, Wielkie Czoło! – ryknęła blondynka, wbiegając do środka.
- Co ty turobisz, Ino-Świnio?!
- Ja tam sięproponuję ulotnić. – podsunął Shikamaru, wciąż trzymając się w sensownejodległości od zajścia.
            Tym razem, wyjątkowo, posłuchali gowszyscy.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz