poniedziałek, 31 grudnia 2012

Chemia 22

     Przebieralnie były po prostu dwoma, dość niskimi i niedużymi budynkami, z rzędem wąskich kabin w środku i bezpośrednim przejściem do publicznej toalety. Kakashi wślizgnął się za pierwsze drzwi z kolei, nucąc cicho pod nosem. Jak zwykle, nie opuszczał go dobry humor, mimo, że był nieco zdezorientowany wieczornym zachowaniem Nagato. Nawet nie spodziewał się, że siedzi w nim takie masochistycze zwierzę.
     Uśmiechnął się sam do siebie, zdejmując koszulkę przez głowę. Jak zwykle, jego samozadowolenie wzrosło jeszcze bardziej. Może i miał trzydziestkę na karku, ale wyglądem wcale nie ustępował swojemu kochankowi. Był szczupły, wysoki, wysportowany, a godziny przyjemnej męczarni na basenie sprawiły, że był jednym z posiadaczy najlepszej klaty w szkole. Pierwszoklasistki zapiszczą się na śmierć, gdy tylko wyjdzie. Wiedział, że miał całkiem spore powodzenie wśród dziewcząt w szkole i nie tylko. Ilekroć szedł na basen, odprowadzały go zachwycone spojrzenia. Z resztą, nie tylko damskie.
     Każde z nich traktował z pełnym nonszalanckiej swobody lekceważeniem. Był zajęty, koniec, kropka, amen, alleuja, niechaj się stanie. I naprawdę, nie mógł doczekać się, aż Nagato z nim zamieszka. W tygodniu często brakowało mu tych chwil z weekendu, gdy budzą się rano, w jednym łóżku, po wyczerpującym, wieczornym seksie, a zaspany Pain gramoli się łóżka, jak zwykle nie pozwalając się pocałować przed umyciem zębów i ochrypłym głosem każe mu się ogolić, a sam idzie wziąć szybki prysznic. Gdy Kakashi załatwi poranną toaletę, czeka na niego już śniadanie i kawa, czarna, z dużą ilością cukru, taka, jaką uwielbia. A potem jest już tylko piękniej.
     Czyjeś kroki w przebieralni doprowadziły go do świata rzeczywistego. Ktoś chwycił za klamkę jego kabiny i spróbowal pociągnąć, ale Hatake zakluczył drzwi od wewnątrz.
- Zajęte. – mruknął.
- Widzę. – odparł mu znajomy, wręcz lodowaty głos. Mężczyzna poczuł dreszcz na plecach.
     Przez dziurę między drzwiczkami, a wykafelkowaną podłogą, prześwitywały znoszone, czarne trampki. Kakashi przełknął ślinę i otworzył drzwi.
- Nagato?
- A spodziewałeś się kogoś innego? – prychnął chłopak. Przydługi kosmyk wściekle rudych włosów opadl mu na czoło, dodając nieco drapieżności do i tak dzikiego wyglądu. Zmrużone oczy przewiercały szarowłosego na wylot, tak, że aż zrobiło mu się głupio, mimo, że nie widział konkretnego powodu. Przecież nie zrobił nic złego. Mimo wszystko, pod spojrzeniem trzecioklasisty przeleciał w myślach listę swoich ewentualnych grzechów, starając się wyłapać ten, który mógł go rozzłościć. Nie wpadł jednak na nic szczególnego.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. – powiedział w końcu z beztroskim uśmiechem, drapiąc się po włosach.
    Rudy bez pytania wcisnął się do wąskiej kabiny, zatrzasnął drzwi i zamknął je od środka. W jego oczach była dziwna determinacja.
- Chcę, żebyś mi powiedział prawdę.
- Ee…ale co..?
- Spałeś z Żyletą?- wypalił, czerwieniejąc lekko i blednąc na zmianę.
    Pytanie było tak absurdalne, że Hatake wręcz uniósł brwi ku górze. Jego dłoń wylądowała na miękkim policzku osiemnastolatka, który strącił ją, jakby nauczyciel był trędowaty.
- Odpowiedz! – prychnął. Niebieskie oczy zabłyszczały niebezpiecznie, jakby ich właściciel wahał się, czy zacząć płakać, jak ciota, czy po prostu zabić mężczyznę tym, co miał pod ręką. W tym wypadku, trafiłoby na długopis, który miał w kieszeni spodni.
    Mógłby go ewentualnie wbić mu w mózg przez ucho.
- Nie, no jasne, że nie! – krzyknął mężczyzna, odsuwając się o krok i wpadając przy tym plecami na ścianę. Uniósł ręce ku górze, jakby się poddawał najeźdźcom. – Przecież spałem wczoraj z tobą. Masz zaniki pamięci w tym wieku? Kiepsko, kotku, chyba musimy…
- Pytam ogólnie. – wywarczał zirytowany rudy. – Nie strugaj wariata.
     Jasnowłosy opuścił ręce.
- Oczywiście, że z nim nie spałem. – powiedział powoli, zdecydowanym głosem. Musiał mocno ugryźć policzek od wewnętrznej strony, by nie ryknąć śmiechem. Przecież to było absurdalne. Uchiha leciał od jakichś dwóch lat na Naruto, a poza tym, dwóch dominatów w łóżku by się nie dogadało. Jakoś nie wyobrażał sobie, by Sasuke mógł dawać komukolwiek, zwłaszcza jemu. Nawet nie chciał sobie wyobrażać. Do szczęścia wystarczały mu lody waniliowe, Icha Icha Paradise i Nagato. – Nie wierzysz mi?
- Nie.
     Twarda, zdecydowana odpowiedź strąciła biologa lekko z pantałyku.
- Nie?
- Nie, Kakashi. Co to miało być za „posmarujesz mi plecki”? – syknął rudy, zaciskając pięści. Wbijał sobie przy tym paznokcie w skórę na wewnętrznej części dłoni, ale nawet nie zwracał na to uwagi. – Wiesz przecież, co o tym sądzę.
-Co…? – bąknął niezbyt mądrze mężczyzna. Czasami naprawdę nie mógł go zrozumieć do końca.
     W sumie, nie powinno go aż tak bardzo martwić. Pain był jednostką, którą zrozumieją naprawdę nieliczni, a on akurat zaliczał się do wąskiego grona tych osób. Spojrzał prosto w niebieskie oczy, które wcale nie były już teraz tak wściekłe. Raczej pełne spokojnej rezygnacji.
- Mieliśmy grać według uczciwych zasad, pamiętasz? – zapytał cicho. Hatake zmarszczył brwi.
- Kotku, o czym ty…
- Nie kotkuj mi tu. – syknął rudy, na nowo lekko mrużąc swoje intensywnie kobaltowe ślepia, w których, zależnie od oświetlenia, połyskiwały ciemnofiołkowe błyski. – Jeśli się mną…znudziłeś, jeśli po prostu chcesz się spotykać z kimś innym, to mi to po prostu powiedz. Przecież nie będę ci robił scen zazdrości, nie będę ci mazał sprayem po samochodzie, nie będę wył, żebyś do mnie wrócił. Ja tylko nie chcę kłamstwa. Jeśli Uchiha…interesuje cię bardziej, niż ja, to… – nie dane mu było dokończyć, bo biolog po prostu, jakby robił to codziennie, wyciągnął dłoń i uderzył go w policzek. Nie na tyle mocno, by zrobić mu krzywdę, ale na tyle, by zrozumiał przekaz. I osiągnął efekt, o czym dobitnie poinformowało go zszokowane spojrzenie Nagato.
- Glupek z ciebie. – stwierdził radośnie, ignorując fakt, że sam się tylko pokuł przy tym uderzeniu o jego kolczyk. – Nie chcę sypiać, ani robić z Sasuke niczego, co wykracza poza kontaktami między kumplami z pracy. I wytłumacz mi, bo chyba tego nie ogarniam, jak osoba z twoim ilorazem inteligencji mogła być na tyle tępa, by uznać, że w ogóle przyszło mi coś tak idiotycznego do głowy? – prychnął, niejasno zdając sobie sprawę z tego, że być może przesadził ze słownictwem. Trudno. Ewentualnie, będzie go potem przepraszał na kolanach, a później pogodzą się w łóżku. Po namyśle, to wcale nie jest aż taka zła opcja.
- Ja po prostu… – zaczął Nagato, czerwieniejąc. Złapał się odruchowo za policzek, rozszerzając ładne, duże oczy ze zdziwienia. Nigdy jeszcze Kakashi go nie uderzył, ale teraz raczej miał widoczny powód. Chłopak dobitnie poczuł, że sam się wygłupił z tymi chorymi podejrzeniami i swoją zazdrością.
- Po prostu, myślałeś, że jestem taką zboczoną szują, że sypiam z tobą wieczorem, a rano już przystawiam się do innego faceta? –podsunął mu łaskawie Hatake. Westchnął i objął go w pasie jedną ręką, składając na jego skroni lekki pocałunek.
- To nie tak!
- A jak?
     Rudy zagryzł dolną wargę, w ten sposób, że kolczyki od razu zmieniły lekko miejsce swojego położenia i teraz sterczały, tak, jakby chciały przebić ostrymi czubkami tętnicę mężczyzny. Nauczyciel biologii z zainteresowaniem obserwował, jak twarz jego chłopaka powoli, aczkolwiek systematycznie oblewa się szkarłatnym rumieńcem.
- Uznajmy, że masz rację. – wymamrotał w końcu Pain.
- A jeśli chodzi o te plecy…to ty mi je możesz wysmarować. – zachichotał szarowłosy, sprzedając mu lekkiego klapsa w tyłek. – Ale najpierw się muszę przebrać.
- Mhm. Dlaczego nie zrobiłeś tego w pensjonacie?
     Czarnooki uśmiechnął się szeroko, beztrosko, bez ani cienia zakłopotania i podrapał się odruchowo po głowie.
- Zapomniałem. – wyznał rozbrajająco, po czym zrzucił jeszcze spodnie, razem z bielizną. Buty zdjął już dawno, aktualnie walały się gdzieś po piasku w okolicach jego koca. Kąciki ust trzecioklasisty także uniosły się w lekkim uśmiechu na ten widok. Przytrzymał jego nadgarstki, w chwili, gdy mężczyzna miał wyraźny zamiar założyć kąpielówki.
- Czekaj. – szepnął, osuwając się powoli na kolanach.
      Hatake powoli pokręcił głową, z niedowierzaniem.
- Ty jesteś niewyżyty. – stwierdził z rozbawieniem,
      Oglądany z góry, uśmiech Nagato był jeszcze bardziej uwodzicilelski.
- Nauczyłem się tego od mistrza. – odparł bezczelnie, wysuwając język. Kakashi przygryzł dolną wargę, czekając na jego następny krok.
- Już nie jesteś na mnie obrażony? – zapytał, w chwili, gdy gorący, wilgotny język dotknął jego członka. Ten zazął już sztywnieć, pod wpływem samego widoku, jakim był klęczący przed nim, lekko zarumieniony chłopak. – A tak poza tym, nie za gorąco ci w tych ciuchach?
     Rudowłosy pojął aluzję i zrzucił z siebie szybko bluzkę z długim rękawem. Zbędny kawałek materiału opadł na niezbyt czystą, pokrytą odrobiną naniesionego z plaży piasku, podłogę przebieralni. Hatake oparł się wygodnie o ścianę, oddychając głośniej, gdy poczuł wilgotne, zniewalająco gorące usta, zaciskające się na jego członku. Przez ten czas, który byli już razem, Nagato zdążył zrobić niesamowite postępy w tym kierunku i opanował niektóre sztuczki do mistrzostwa. Kakashi czasem wstydził się przyznać sam przed sobą, że woli, gdy rudy robi mu to, mając włożone kolczyki w wargi.
     I w języku też. Teraz też zadrżał na dotyk chłodnej, gładkiej kuleczki metalu, która nieoczekiwanie prześlizgnęła się po jego żołędzi. Pain uśmiechnął się. Dał sobie przebić język specjalnie po to. Złączył mocno wargi na czubku jego penisa i uniósł się lekko na kolanach, wsuwając go sobie stopniowo coraz głębiej. Po chwili wysuwał i powtarzał czynność, tak długo, aż wilgotny od śliny chłopaka członek wsunął się do jego gardła w całości, muskając czubkiem podniebienie rudego. Nauczyciel westchnął drżąco, starając się nie narobić hałasu, jego dłoń zupełnie odruchowo zacisnęła się na włosach koloru marchewki z reklamy Kubusia. Mężczyzna zaczął poruszać powoli biodrami, a trzecioklasiska zakrztusił się, odsuwając na kawałek.
- Przepraszam. – wymamrotał szarowłosy, uśmiechając się, nie wiadomo, dlaczego. Należał do tego gatunku ludzi, którzy mają przewagę nad innymi, bo nie muszą mieć konkretnego powodu, by szczerzyć się do wszystkiego wokół. I świat przez to dla nich był szczęśliwszy, bardziej przyjazny, torby fiolowe bardziej biodegradowalne, światło na przejściu dla pieszych częściej robiło się zielone, a brak miejsca siedzącego w metrze nawet tak nie przeszkadzał.
- Nie szkodzi. – wykrztusił Pain, ocierając łzy z kącika oka. Zaraz jednak znowu ochoczo i z zapałem zabrał się do przerwanej czynności, ssąc go mocno, przerywając tylko po to, by wargami przesunąć po czerwonym, lekko drżącym i gorącym trzonie.
     Blada, smukła dłoń o długich palcach powędrowała w kierunku jąder mężczyzny, które zaczęła ściskać. Kakashi gwałtownie wciągnął powietrze, otwierając szerzej oczy. Nawet jemu ciężko było stwierdzić, kiedy, do cholery, Nagato się tego nauczył. Spojrzał w dół i jęknął cicho, zaciskając mocno pięści. Bardzo podobał mu się widok nastolatka, klęczącego przed nim z tą niewinną miną i penisem w buzi.
     Pain zerknął w górę, na jego twarz i ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Wyciągnął go z ust i uśmiechnął się, nie przestając pieścić jąder.
- Chcesz mi się spuścić do ust, czy na twarz? – zapytał prosto z mostu, a Kakashi, gdyby nie czuł się tak cudownie na haju, pewnie upadłby z wrażenia. Terz jednak zmierzył go tylko przymglonym z przyjemności wzrokiem, przełykając ślinę. Robiło się coraz bardziej gorąco, oddychał spazmatycznie.
- Jak ci wygodnie. – odparł głosem wręcz ochrypłym z podniecenia.
     Slysząc to, rudowłosy w ostatniej chwili wyciągnął jego członka ze swoich ust, wyginając usta w niego drapieżny, zmysłowy uśmieszek i dłonią szybko dokończył. Kakashi ugryzł własny język, by nie krzyknąć, gdy wystrzelił nieoczekiwanie prosto na jego nos, policzki i przymknięte powieki. Było tego dużo, biorąc pod uwagę fakt, że kochali się wczoraj. Białe, gęste strużki zaczęły płynąć Painowi po brodzie.
- Dzię..dzięki. – wysapał Hatake, osuwając się po ścianie. Dłuższą chwilę zajęło mu doprowadzenie oddechu do normy, w tym czasie, Nagato wyciągnął chusteczki higieniczne z kieszeni spodni i otarł nimi twarz, po czym przytulił się do jego torsu.
- A ty się nie przebierasz? – rzucił Kakashi.
- Mam kąpielówki na sobie, sklerotyku.
    Szarowłosy zamrugał uroczo, trzepocząc przy tym rzęsami i już bez zbędnych ekscesów wciągnął na swój zgrabny tyłek spodenki do kąpieli. W pomarańczowe palmy, a jakże. Przecież Hatake nie byłby sobą, gdyby na każdym kroku nie wyróżniał się z tłumu. Pain tylko parsknął śmiechem i zsunął z siebie spodnie, zostając jedynie w czarnych slipkach i trampkach, które także ściągnął chwilę później. Kakashi uniósł brwi, widząc, że po zabawie, która odbyła się dosłownie chwilę temu, rudy nie ma żadnej „palącej potrzeby”.
- Coś nie tak? – zapytał Nagato.
- Nie, nie, nic…
    Razem wyszli z kabiny, rozglądając się, czy aby nikt nie może ich przyłapać. Taka niepewność i świadomość, że zrobili to w miejscu publicznym, dodawała tylko zastrzyku adrenaliny. Pain, gdy tylko zauważył, że w pobliżu nikogo nie ma, odwrócił się na pięcie.
- Kakashi?
- Hm?
    Dłoń chłopaka bez ostrzeżenia poleciała w stronę policzka biologa i obiła się o nią z głośnym trzaskiem. Hatake aż odskoczył na kilkadziesiąt centymetrów, z zaskoczeniem chwytając się za policzek. Miał przy tym tak niewysłowienie głupią, zagubioną minę, że aż rudemu zachciało się śmiać.
- Teraz jesteśmy kwita. – stwierdził, odwracając się płynnie.
    Wyszedł z przebieralni jako pierwszy, niosąc ciuchy, przewieszone przez ramię i trampki w drugiej ręce. Na wszelki wypadek, żeby nikt nie pomyślał, że byli tam razem.
 
                                                              ~~~
    Cała szóstka, czyli wciąż przyklejona do siebie i obmacująco się publicznie hybryda pod nazwą „Neji+ Gaara”, Naruto, Kiba, którego humor z minuty na minutę stawał się coraz bardziej wisielczy, Shikamaru i Chouji, zaopatrzyła się w shake i wracali właśnie z plaży, głośno komentując fakt, że Akimichi nie mógł zdecydować się na konkretny smak, więc kupił osiem na raz i szedł teraz, obładowany lodowatymi kubeczkami. Co więcej, otyły nastolatek śmiał się razem z nimi, co z resztą nikogo z nich już nie dziwiło. Każdy mógłby mu pozazdrościć takiego dystansu do siebie.
    Po drodze na plażę, Naruto wyczaił jeszcze budkę z sorbetami i dołączył do nich, teraz samemu targając trzy różne kubeczki. Uśmiechn miał przy tym tak szeroki, jakby co najmniej wygrał głowną nagrodę na loterii.
- Przytyjesz. – zgasił go Gaara z charakterystycznym dla siebie urokiem, przylegając ściśle do boku swojego chłopaka. Wiele osób odwracało się za nimi, co komentowali jedynie lekceważącym wzruszeniem ramion.
- Akurat. – prychnął Uzumaki, biorąc głęboki łyk sorbetu o intensywnie błękitnym odcieniu. Jego ulubiony, nawet pomijając to, że wyglądał na najbardziej sztuczny ze wszystkich dostępnych smaków.
    Sabaku, jako zwolennik wiecznego odchudzania, histerii na temat swojej, rzekomo „zbyt tłustej” wagi, obrzucił jego napój pogardliwym spojrzeniem, niemal tak chłodnym, jak pływające w nim, zmielone kostki lodu.Miewał często wahania nastrojów i zależnie od humoru, odchudzał się, albo nie. Teraz uznał, że skoro wrąbał za tłuste śniadanko, a w dodatku zaraz musi się publicznie rozebrać, odpuści sobie dodatkowe kalorie.
- Wiesz, ile w tym jest chemii, idioto? – burknął, wyniośle patrząc na niego znad słomki swojego shake. Wziął smak mleczny i to w wersji light.
    Naruto zakrztusił się na dźwięk magicznego słowa.
    Od razu zapałał większą sympatią do napoju.
- Odwal się. – wymamrotał, starając się jakoś ukryć fakt, że jest zarumieniony. Reszta uznała, jakże dyplomatycznie i jednogłośnie, że to od słońca, które z chwili na chwilę przygrzewało coraz mocniej, informując wszem i wobec, że szykuje się kolejny, piękny, ciepły, letni dzień. I bardzo dobrze. Nie po to przecież tu jechali, by teraz moknąć w deszczu, albo ewentualnie, siedzieć całymi dniami w pensjonacie.
    Dotarli do wejścia na plażę i niemal od razu zlokalizowali swoją grupę. Z resztą, nie było to trudne, Sakura i Ino swoim zachowaniem przyciągały spojrzenia, jak goły facet z różowymi podwiązkami na pogrzebie. Obie były dość wysportowane, w końcu musiały dbać o formę i sylwetkę, by wyglądać dobrze w oczach Sasuke-sensei’a. Grały nawet w szkolnym zespole siatkówki, więc teraz szybko zebrały jako taką drużynę i waczyły po przeciwnych stronach plażowej siatki o piłkę, wysilając się podwójnie, ponieważ musiały jednocześnie dbać, by przy każdym ruchu ich tyłki były odpowiednio wypięte, biusty wystawały zza kostiumów plażowych w stopniu wystarczającym, by wzbudzić ślinotok u męskiej części publiki, a włosy prezentowały się nienagannie. W związku z tym, dziewczyny już po niedługiej chwili były spocone, zmęczone, ba, wręcz zmordowane, ale walczyły dzielnie, obrzucając się w wolnych chwilach kąśliwymi uwagami.
- Żenada. – stwierdził lakonicznie Neji, obejmując w pasie swojego chłopaka. Położyli się w takim miejscu, niedaleko wejścia, tak, by Shikamaru miał swój upragniony cień i spokój, a pozostała reszta mogła smażyć się na słońcu.
    Wszyscy rzucili swoje graty na rozgrzany piasek i zaczęli się rozbierać, przy czym Naruto był krępująco świadomy spojrzenia, którym lustrował go Sasuke, odkąd tylko wrócił.
 
 
                                    ~~~
    Kakashi położył się na kocu, nie ryzykując na razie utrzymywania pozycji stojącej. Uda nadal lekko mu drżały po przebytym orgazmie, a na twarzy miał szeroki, radosny uśmiech. Nagato w końcu jakoś przełamał opory i rozebrał się, a teraz oczy szarowłosego co chwilę wędrowały po jego bladej skórze z wręcz niezdrową ciekawością.
- Mogę wiedzieć, czy jest jakiś konkretny powód do takiego szczerzenia się, czy po prostu suszysz wybielacz na zęby? – prychnął Uchiha. Naruto w dalszym ciągu nie wrócił na plażę, zaczął już się nieco denerwować. Poza tym, w czarnych ciuchach było mu zwyczajnie gorąco i bał się, że wkrótce Rexona nie pomoże.
    Ewentualnie, może liczyć na efekt Axe.
- A to trzeba mieć jakiś konkretny powód? – zdziwił się Hatake.
- Wypadałoby, chyba, że masz zaświadczenie od kogoś z „dr” przed nazwiskiem. – prychnął Sasuke.
    Kakashi skomentował jego słowa przeciągłym ziewnięciem. Lubił te drobne przepychanki słowne.
- O, patrz, zguba się znalazła. – powiedział radośnie.
    Sasuke odwrócił głowę tak szybko, że aż strzeliło mu coś w karku. Szarowłosy nauczyciel biologii wybuchł śmiechem, po krótkim czasie już tarzając się po kocu, a blada twarz bruneta jedynie zarumieniła się odrobinę, co można by od biedy zwalić na upał. Nie. Nie wyprowadzi się z równowagi i nie trzaśnie go w łeb.
    Z resztą, miał inne, znacznie ciekawsze zajęcia.
    Zaschło mu w gardle, widząc, jak Naruto pije jakąś jaskrawobłękitną breję przez słomkę. Gdy nabierał łyk, jego usta układały się w niepokojąco seksowny sposób, a zbyt wybujała wyobraźnia chemika już imaginowała sobie, jak blondyn ssie coś znacznie innego. W dodatku, gdy przełykał napój, niezbyt wysunięta grdyka chłopaka przesuwała się seksownie w górę i w dół. Sasuke aż sapnął, gdy odstawił pojemniczek na koc, po czym zdjął przez głowę koszulkę. Wcale nie starał się, by wyglądało to jakoś ekscytująco, ale dla Uchihy wyglądało, jak profesjonalny streptease.
    Z resztą, nie tylko dla niego, co można było wywnioskować, na przykład, po spojrzeniu Nary, prześlizgującym się chciwie po złotawej, już delikatnie opalonej skórze jasnowłosego. Sasu zazgrzytał zębami ze złości, posyłając mu wrogie spojrzenie, pod tytułem „Nie zdasz, Nara”. Gdy Naruto był już w samych bokserkach, niebieskich, z nadrukami uroczych, pomaraczowych lisków, uznał, że czas na jego mini show.
    Podniósł się irytująco powoli, pełnym niewymuszonej gracji ruchem, ściągając od razu na siebie wiele spojrzeń. Nic sobie z tego nie robiąc, skupił wzrok na tej parze oczu, która go akurat interesowała najbardziej. Na tych błękitnych, rozszerzonych obecnie z bliżej nieokreślonego powodu.
     Nauczyciel zaczął powoli rozpinać swoją koszulę, guzik po guziku, odsłaniając bladą, za to idealnie wręcz wyrzeźbioną klatkę piersiową i ramiona. Umięśnione, ale nie tak, jak to zwykli wyglądać pakerzy. Na jego sylwetce architekci mogliby uczyć się proporcji, a rzeźbiarze brać gotowe formy.
     Jego ciało było po prostu Idealnie. Przez wielkie I. Naruto musiał się z tym zgodzić, widząc, jak koszula opada na koc, a blade dłonie chemika zaczynają rozpinać pasek ze srebrną klamrą. Chwilę później on także opuścił wąskie, smukłe biodra, a Sasuke przeszedł na wyższy poziom mocy.
     Jasnowłosy przygryzł wargę, widząc, jak rozpina spodnie i zsuwa je ze swoich bioder powoli, patrząc mu przy tym natarczywie w oczy. Zrobił to! Znowu to zrobił, perfidnie się z nim droczy, w dodatku, przy wszystkich!
     Sasuke zrzucił do końca także swoje czarne, wąskie jeansy, w których było już mu niemilosiernie gorąco, ignorując gorączkowe szepty dziewcząt i jawne piski Sakury oraz Ino. Zamiast tego, sięgnął do swojej torby, wydobył z niej telefon i zaczął zawzięcie stukać w klawisze.
     Pół minuty później komórka w plecaku Uzumaki’ego zawyła, zwiastując, że jej właściciel otrzymał SMS.
- Kto to? – zapytał natychmiast Gaara. Zawsze był ciekawski i zawsze chciał wiedzieć, z kim jego kumple utrzymują stałą korespondencję. Nie był jednak na tyle bezczelny, by zaglądać w cudze wiadomości bez pozwolenia.
    Niebieskooki wyciągnął komórkę, zerknął na wyświetlacz i dopiero teraz mu powiedzial, mimo, że doskonale wiedział, kto był nadawcą.
- Mama. – bąknął, odczytując krótką, ale jakże wymowną treść.
 
 
               „Za piętnaście minut, za przebieralnią. Odmowy nie uwzględniam.”                             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz