piątek, 21 grudnia 2012

Oneshot – Gwałt (GaaraNaru)


       Ludzie są głupi.

       Tępe, bezrozumne bydło prowadzone na rzeź. Kalają tą ziemię swoimi pustymi, zidiociałymi mordami, zatruwają powietrze i zabierają przestrzeń życiową innym pożytecznym istotom. Budują te swoje cholerne metropolie, po czym siadają na tronie ustawionym na szczycie gówna i uważają, że są fajni.

       Na świecie powinien istnieć tylko piasek. Piasek i ewentualnie skorpiony. Zero szmaragdowych łączek, zero kwiatuszków i zero motylków, które są zbyt nisko rozwinięte, żeby zrobić coś konstruktywnego.

       A przede wszystkim – zero ludzi. Świat bez nich byłby naprawdę piękniejszy i bardziej czysty. Przeciętna świnia jest lepsza od człowieka, głównie dlatego, że nie nienawidzi innej świni za to, że jest innego gatunku. Ot, świnia to świnia. A człowiek to człowiek. I jedno i drugie się babrze w błocie, z tym, że prosiak nigdy nieba nie zobaczy, a naczelnemu sie wydaje, że już w nim jest.

       Dokładnie takie myśli przewijały się przez rudą głowę Gaary, gdy szedł przez centrum wioski. Małe dzieci na jego widok uciekały z płaczem i piskiem do mam, a starsze gnojki rzucały jajkami. Usiłował nie zwracać na to uwagi, nawet gdy jedno z nich rozbiło się o ścianę z piasku tuż przed nim.

- To Gaara! – pisnęła jakaś ostro wymalowana dziewucha.

       Brawo, panienko, pomyślał sarkastycznie. Ja na twój widok powinienem krzyknąć „To kurwa!”

       Posłał jej spojrzenie tak zimne, że mogłoby sprawić, iż cały azot w powietrzu zmieni się w ciecz, a pustogłowa przedstawicielka płci teoretycznie pięknej głośno wciągnęła powietrze, wzięła pod rękę swoją równie szkaradną koleżankę i razem pobiegły przed siebie na wysokich szpilkach, potykając się co chwilę. Gaara uśmiechnął się kącikiem ust, a wielka, uformowana z piasku paszcza pomknęła za owymi chodzącymi automatami do lodów, kłapiąc zębami. Z krzykiem zniknęły w pobliskim zaułku.

- Oby was syfilis trafił. – syknął przez zęby, wracając do przerwanej wędrówki. Teraz już nawet rzucający jajkami herosi stracili swoją odwagę i wtopili się w tłum pospiesznie usuwający się z linii ciosu Sabaku.

        Kiedyś bardzo go bolało takie zachowanie ludzi. Teraz nawet się cieszył. Przynajmniej nie będą go wkurwiać swoją pustotą.

        Poprawił gurdę na plecach, przeczesał palcami włosy i ruszył przed siebie. Szczerze mówiąc nawet nie wiedział, dokąd idzie. Chciał tylko być jak najdalej stąd, uciec od tej kloaki społecznej, cuchnącej ambicjami, cywilizacją i fekaliami. Z całego serca życzył sobie, by nigdy więcej nie widzieć ohydnej mordy ojca oraz infantylnych facjat reszty otaczających go ludzi.

        A nade wszystko, nie chciał się natknąć na Uzumaki’ego. Blondyn niedawno przyjechał z jakąś misją do Suny i robił tylko zamieszanie swoją rażącą w oczy radością i zajebistością. Entuzjazm wręcz wylewał mu się z uszu jak makaron, którym się obżerał, wprawiając tym samym miejscowego Jinchuuriki w stan nerwicowy. Razem ze swoją „przeuroczą” pink-koleżanką stanowili idealny duet, który w szczytowej formie mógłby nawet zabić biednego zielonookiego samą swoją obecnością.

        Gdyby mógł, chętnie przetrąciłby im karki. Ale najpierw, pogruchotał kilka kości. Organów wewnętrznych…pewnych otworów…

- Uważaj, jak chodzisz, Sabaku. – usłyszał zimny głos i podniósł wzrok, dopiero teraz zauważając, że cudem uniknął kolizji z Uchihą. On również przyjechał do Wioski Piasku wraz z Zajebistą Trójką, w której skład wchodził Naruto, Sakura i ich arcygenialny, wręcz kozacki sensei, który zgwałci wszystko, co się rusza, w promieniu dwóch kilometrów, w czasie pięciu minut. Stanowi w ten sposób swego rodzaju konkurencję dla Kazekage, który ma trójkę dzieci, a każde z nich ma inną matkę.

        Cóż, takie życie.

- Spierdalaj. – mruknął z braku innej riposty i wyminął go. – I nie właź mi w drogę.

Sasuke parsknął pod nosem i ruszył przed siebie, a Gaara zwalczył ochotę, aby odwrócić się, podbiec i przyłożyć mu prosto w te blady, arogancki pysk. Zetrzeć z niego tą lodową obojętność i pogardę.

       Uważa się za lepszego. Dlaczego?! Bo ma sharingan?

       Bo nie ma demona w środku?!

- Yo, Gaara. Coś taki nie w sosie? – przywitał się wesoło Kakashi, który jak zwykle wyskoczył nie wiadomo skąd i zaczął czynić spustoszenie wśród czerwonych włosów chłopaka. Ten wyrwał się i warknął cicho, a piasek wokół niego zawirował groźnie.

       Nienawidził, gdy ktoś naruszał jego intymność.

- Czego chcesz? – burknął, ignorując fakt, że Kakashi jest od niego jakieś dwa razy starszy i należy mu się szacunek. Mężczyzna westchnął.

- Chciałem się tylko przywitać i ewentualnie poprawić ci humor, ale skoro nie…

       Rudy odwrócił się na pięcie i zaczął maszerować przed siebie. Czuł sie trochę jak zaszczuty zając na łące, usiłujący umknąć przed myśliwymi.

       Czy ja już nie mogę wkurwiać się w spokoju?, pomyślał ze złością, skręcając w najbliższy zaułek i zamarł. O ceglaną ścianę opierał się Naruto, w pełni rozegliżowany, w objęciach jakiegoś typa, którego Gaara nie znał. Prawdopodobnie jasnowłosy też go nie znał, ale nie przeszkadzało mu to w pieprzeniu się z owym osobnikiem. Jęczał bezwstydnie, ignorując fakt, że znajduje się w obcym mieście, a zegary pokazują dopiero 12 w południe.

       Nie ma to jak rozpusta w biały dzień.

       Nieznajomy zauważył rude monstrum i błyskawicznie zwinął żagle, po czym w niezorganizowanym pośpiechu opuścił miejsce rozpłodu. Niebieskooki jęknął zaskoczony, ale uśmiechnął się na widok Gaary i zarumienił się słodko, nieco niezdarnie wciągając spodnie na zgrabny, lekko opalony tyłek. Zielone oczy zarejestrowały fakt, że chłopak ma na podbrzuszu mała kępkę jasnego meszku.

        Sama, kurwa, chodząca słodycz.

- Cześć Gaara! – wyszczerzył się i zachichotał, drapiąc się po głowie. – Jak leci?

- Jak krew z nosa. – mruknął grobowo czerwonowłosy. – Twojego.

        Zanim blondyn zdążył zareagować, otrzymał solidny cios pięścią w wyżej wymienioną część ciała. Zatoczył się na ścianę i przytknął dłoń do szybko puchnącego nosa. Zauważył ślady świeżej czerwieni.

- Co ty…?

- Czerwony to ładny kolor, prawda? – przerwał mu Jinchuuriki Shukaku, wymierzając cios kolanem w brzuch Naruto. Ten zgiął się w pół i zwymiotował trochę krwi, która natychmiast zaczęła wsiąkać w piasek.

- Pobawimy się? – zapytał rudy z psychopatycznym wręcz uśmiechem. Po plecach Uzumaki’ego przeszedł dreszcz. – Z tamtym facetem chciałeś się bawić, więc ze mną chyba też możesz?

        Chwycił go za włosy jedną ręką i szarpnął, jednocześnie drugą rozpinając rozporek. Zanim chłopak zdążył zaprotestować, wepchnął mu penisa do ust.

- Spróbuj ugryźć, to cię uduszę. – syknął, zaczynając szybko poruszać biodrami. Blondyn miał łzy w oczach, ale posłusznie ssał, modląc się, by Sabaku dał mu święty spokój.

        Ten jednak bynajmniej nie miał takiego zamiaru. Podnióśł brutalnie chłopaka do góry, jednocześnie zsuwając jego pomarańczowe spodnie i wszedł w niego, opierając sobie zgrabną, opaloną nogę na biodrze. Niebieskooki jeszcze niedawno „bawił się” z owym nieznajomym, więc jego wejście było półotwarte, ale i tak skrzywił się z bólu. Gaara mocno ugryzł go w ramię i zaczął szybko dopychać biodra, z zadowoleniem czując, jak z otarć wypływa krew. Naruto płakał i błagał go, by przestał, ale ten ze złośliwą satysfakcją brał go dalej, rozkoszując się jego cierpieniem.

         W końcu doszedł i jednym, szybkim ruchem skręcił jasnowłosemu kark. Ciało opadło bezwładnie, podrygując przed kilka sekund, a potem zamarło. Błękitne, zwykle błyszczące oczy teraz okrywała mgiełka, upodabniając je do rybich, bezmyślnych ślepi.

          Sabaku prychnął pod nosem i kopnął go, przechodząc.

          Jednego tępego, radosnego i puszczalskiego skurwysyna mniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz