piątek, 21 grudnia 2012

Oneshot – Lot (ShinoSai)



       Cała ekipa poszukiwawcza zebrała się pod drzewami, aby we względnie suchym miejscu przeczekać najgorszy deszcz i obmyślić plan. Naruto łaził w tę i z powrotem, zaciskając pięści. Denerwowała go ta bezczynność i wieczne dyskutowanie na temat ewentualnych opcji, chciał działać. Chciał biec do Sasuke, powiedzieć mu w końcu to, czego nie mógł z siebie wydusić trzy lata temu i choćby przemocą ściągnąć bruneta do Konohy, a tymczasem wszyscy kulili się pod tą nieszczelną osłoną z liści, główkując zaciekle.

- Zróbmy coś wreszcie! – wrzasnął, kopiąc najbliższy pień. – Na rozważania będziecie mieć czas później! Musimy znaleźć Sasuke!

- Myślisz, że o tym nie wiem? – zapytał zimno Kakashi. – Nie możemy jednak wyjść w teren bez konkretnego planu działania, narażając tym samym swoich ludzi.

         Uzumaki chciał prychnąć, że już są w terenie, narażeni na przeziębienie spowodowane deszczem, ale zobaczył w oku nauczyciela błysk, który kazał mu się zamknąć. Wznowił swoją wędrówkę, marszcząc brwi. Na jego twarzy determinacja mieszała się z krańcową rozpaczą, a zauroczona tą mieszanką emocji Hinata wodziła za nim spojrzeniem.

         Stojący na uboczu Hatake zaczął rozmawiać przyciszonym głosem z Yamato. Szatyn najwidoczniej coś mu tłumaczył, bo szarowłosy kiwał głową, rozpryskując dookoła kropelki wody. Po chwili wrócili do drużyny, a siedząca pod drzewem Sakura wlepiła w nich jadowicie zielone oczy.

- Słuchajcie. – zaczął Yamato. – Deszcz zaraz zmyje wszystkie ślady zapachu Sasuke, więc jeśli jest jakakolwiek szansa na znalezienie go, musimy ją wykorzystać i to teraz.

        Blondyn natychmiast zatrzymał się przed nimi, a na jego twarzy pojawił się twardy upór.

- Podzielimy się na zespoły. – zadecydował Kakashi. – Hinata pójdzie z Kibą i Akamaru, Naruto z Yamato, ja idę z Sakurą. A Sai niech przeszukuje teren z góry razem z Shino.

         Posłusznie podzielili się na grupki, a błękitnooki razem z użytkownikiem Elementu Drewna zniknęli w cieniu wielkich drzew. Kakashi i Sakura również popędzili w kierunku zachodnim, rozmawiając między sobą cicho. Napotkali przeszkodę w postaci wielkiego bloku skalnego, w którym dziewczyna z łatwością wybiła dziurę za pomocą swojej siły, nabytej w czasie treningów z Tsunade.

- To co, Shino-kun? – zapytał Sai, uśmiechając się fałszywie. – Lecimy?

„Niby dlaczego akurat JA muszę leciec z tym czubkiem?” – pomyślał z goryczą Aburame, naciągając mocniej kaptur na głowę. Nie dało się ukryć, że nie przepadał za Sai’em, pomimo, że ten usiłował nawiązać z nim kontakt. Lub właśnie z tego powodu.

        Shino już dawno zauważył, że czarnowłosy dziwnie mu się przygląda, a jego spojrzenie coraz częściej wędruje w strone rozporka Użytkownika Owadów. Nie byłoby to takie niepokojące gdyby nie fakt, że chłopak często pozwalał sobie na komentarze dotyczące tej części jego ciała i czynił dziwne, dwuznaczne aluzje. Ostatnio też coraz częściej starał się przebywać w jego towarzystwie, zwłaszcza sam na sam, więc Robaczek zaczął starannie go unikać, co wcale nie było takie proste. A teraz Kakashi kazał mu lecieć z tym świrem na grzbiecie jego narysowanego ptaka. Nie wiadomo, co Sai’owi odbije.

        Niechętnie kiwnął głową, a brunet uśmiechnął się. Shino zauważył w jego oczach dziwny błysk, a po plecach momentalnie przeszedł mu dreszcz, który nie miał wiele wspólnego z panującą wilgocią i zimnem.

        Czarnowłosy wyciągnął z plecaka czysty zwój i stalówkę, po czym kilkoma szybkimi ruchami nakreślił na papierze czarnego, drapieżnego ptaka o ostrych, lśniących pazurach i równie niebezpiecznym dziobie. Następnie wykonał kilka błyskawicznych pieczęci, a zwierze ożyło i wyskoczyło ze zwoju, machając skrzydłami. Ptak zatoczył w krąg w powietrzu, po czym wylądował, orząc pazurami mokrą ziemię. Shino nieufnie podszedł do ożywionego chakrą rysunku.

- Jesteś pewny, że to bezpieczne? – zapytał. Sai uśmiechnął sie lekko, mrużąc oczy.

- Oczywiście. Zawsze na nich latam i jeszcze nigdy nic mi się nie stało.

         Wskoczył zwinnie na grzbiet ptaka, który wydał z siebie dziwny dźwięk i szarpnął się jak koń, usiłujący wyrzucić jeźdźca z siodła. Łypnął błyszczącym okiem na Aburame i kłapnął dziobem.

- To orzeł? – zapytał Shino. Czarnowłosy z uśmiechem kiwnął głową i wciągnął go na grzbiet ptaka, tuż za siebie. Kopnął zwierze piętami, a ono wystartowało, niemal pionowo wzbijając się w górę. Użytkownik Owadów w ostatniej chwili objął Sai’a w pasie, ratując się w ten sposób przed upadkiem.

- I jak ci się podoba? – zawołał rysownik, przekrzykując ryk wiatru. Pęd wciskał im powietrze do płuc sprawiając, że paliły jak zanurzone w kwasie siarkowym.

- Nie podoba. – prychnął Aburame, mocno przyciskając się do pleców chłopaka. Ten zachichotał i poruszył się, ocierając całym ciałem o jego tors.

„Co ten psychopata wyprawia?” – pomyślał Shino, wstrzymując oddech, gdy zgrabne pośladki czarnookiego naparły na jego krocze, wywołując sensacje w okolicach podbrzusza.

- Wypuść owady. – polecił Sai, rozglądając się uważnie. Małe robaczki posłusznie zaczęły wyfruwać z rękawa chłopaka, rozdzielając się na niewielkie grupki, które ruszyły we wszystkich kierunkach i przeszukiwały las. Kiedy już wszystkie wyleciały na poszukiwanie, okularnik nabrał irracjonalnego wrażenia, że został sam na sam z świrem o niesprecyzowanych zamiarach.

          Krótkowłosy znowu otarł się o niego, tym razem intensywniej.

- Co ty robisz, do cholery? – zapytał Shino, odsuwając się nieco. Ptak leciał powoli, zataczając szerokie koła, więc nie musiał bać się upadku z dużej wysokości.

- Zimno mi. – jęknął chłopak, przysuwając się do niego i przytulając. Aburame wyczuł, jak drży i westchnął.

          Nic dziwnego. Była ulewa, a Sai miał na sobie tylko wąskie, czarne spodnie i samą bluzę, sięgającą ledwo do połowy pleców. Niechętnie objął go, otulając swoją bluzą, a czarnowłosy zamruczał.

- Ładnie pachniesz. – szepnął mu do ucha, podgryzając małżowinę.

- Przestań. – warknął Shino i znowu spróbował się odsunąć na maksymalną odległość, ale rysunkowy ptak poderwał się do góry, zmuszając go do ponownego objęcia bruneta w pasie. Sai zachichotał.

- Nudzi mi się. – powiedział po chwili. – Może zrobimy coś fajnego?

- Niby co? – burknął Shino, poprawiając okulary.

- Hmmm…znam różne miłe sposoby na zabicie czasu…- mruknął czarnooki z zalotnym uśmiechem, przesuwając dłonią po wewnętrznej stronie uda chłopaka. Aburame spiął się i wstrzymał oddech.

- Co ty..? – nie dokończył, bo Sai odwrócił się do tyłu i rzucił na niego, wymuszając długi, namiętny pocałunek. Oderwał się dopiero wtedy, gdy zabrakło im powietrza. Zaraz też otrzmał siarczysty policzek od wściekłego Użytkownika Owadów.

- Co ty kurwa, robisz? – wrzasnął Shino, ignorując wyraźny rozkaz Kakashiego dotyczący ciszy. Sai zrobił niewinną minkę i zatrzepotał rzęsami.

- Miło spędzam czas. – odparł. – A tobie nie było miło?

- Ja…nie o to chodzi! Za kogo ty mnie uważasz? – syknął zdenerwowany okularnik.

- Za niezłego przystojniaka, z którym chcę się pieprzyć. – powiedział brunet takim tonem, jakby odpowiadał w szkole przy tablicy.

- Co…? – Shino aż się zachłysnął powietrzem z oburzenia. – Dziwka.

- Że co proszę?

- Jesteś dziwką. – powtórzył dobitnie.

- Ależ nie. – Sai uśmiechnął się olśniewająco. – Przecież ja wcalę nie chcę, żebyś mi płacił.

          Zanim Robaczek zdążył zareagować, jego spodnie zostały błyskawicznie rozpięte, a męskość znalazła się w gorącym wnętrzu ust czarnowłosego. Sai lizał go i ssał, jednocześnie kierując ptakiem i kreśląc językiem na jego penisie ósemki, a Shino nie mógł się ruszyć z obawy przed upadkiem.

- Nieźle smakujesz. – stwierdził krótkowłosy, ssąc zawzięcie czubek, a chłopak starał się opanować jęki przyjemności. Nadal istniało ryzyko, że ktoś ich zobaczy w tej krępującej sytuacji, co tylko dodawało pikanterii i wrażeń. Aburame stwierdził, że trafnie nazwał Sai’a dziwką, bo ten popisywał się wręcz mistrzowsko opanowaną sztuką fellatio. Po kilku minutach okularnik poczuł zbliżającą się falę przyjemności i doszedł prosto w usta chłopaka, zalewając je gorącą spermą. Sai z przyjemnością przełknął wszystko, rozkoszując się jego smakiem. Wyglądał, jakby własnie został uraczony luksusowym przysmakiem, zaserwowanym przez mistrza kuchni. Użytkownikowi Owadów zrobiło się niedobrze od samego patrzenia na jego lubieżną minę.

         Czarnowłosy oparł stopy o nasady skrzydeł ptaka i uniósł się lekko, zsuwając spodnie do kolan. Shino nie zdziwił fakt, że chłopak nie miał na sobie bielizny, prawde mówiąc byłby bardziej zaskoczony, gdyby takową nosił. Brunet uśmiechnął się szeroko i bez słowa nabił na stojącą męskość Aburame, odwracając się do niego tyłem i nadal kierując ptakiem. Zaczął unosić się i opadać, przy czym jęczał jak rasowa prostytutka. Robacz chwycił go za biodra i zaczął mocno dopychać, czując, że zaraz oszaleje z powodu otaczajacego go gorąca. W końcu krótkowłosy jęknął głośniej i wygiął się w łuk, a na czarne, atramentowe pióra ptaka wytrysnęło jego nasienie. Zaraz po nim doszedł również Shino, zalewając jego wnętrze lepką, białą cieczą i przysięgając sobie solennie, że zabije go przy pierwszej lepszej sposobności.

          Rysownik szybko doprowadził się do porządku, podobnie jak Aburame i wylądowali w miejscu zbiórki. Kakashi ponurym głosem zarządził odwrót. Nie odnaleźli Sasuke, ale przynajmniej Sai był zadowolony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz