poniedziałek, 31 grudnia 2012

Chemia 20


    Pain ukazał światu swoje śliczne oczęta równo o godzinie szóstej rano. Błyskawicznym ruchem poderwał się i trzasnął stojący na stoliku nocnym budzik, a ten zacharczał, jak duszony obcęgami kot i zamilkł. Kakashi pozostał kompletnie nieczuły na ten dźwięk, w dalszym ciągu beztrosko korzystając z tych „wakacji”. Rudy westchnął i spróbował się wyplątać z objęć kołdry oraz ramion szarowłosego, ale okazało się, że to wcale nie jest takie proste. Biolog, podświadomie czując, że źródło jego wszelkich radości chce niepostrzeżenie wyemigrować* z jego łóżka, wzmocnił uścisk, przyciągając go bliżej do siebie.
- Kakashi, puść… – wymamrotał rudy, lekko się uśmiechając.
     Mężczyzna wydał z siebie jakiś dźwięk, brzmiący mniej więcej „y-y”, co definitywnie miało oznaczać jego odmowę. Trzecioklasista, mimo jego oporu, jednak usiadł i syknął cicho. Wczorajsze atrakcje teraz dawały o sobie znać.
     Hatake obudził się natychmiast i także usiadł, wpatrując się w chłopaka z miną więcej, niż zakłopotaną. 
- Boli? – zapytał cichym, zduszonym głosem, nie wiedząc, co ma zrobić z dłońmi. Z braku ciekawszych opcji, zacisnął je na kołdrze i siedział, wyglądając jak pierwiastek z ośmiu nieszczęść. Po chwili jednak uznał, że takie zachowanie wybitnie do niego nie pasuje, więc zaczął się z pełnym zaangażowaniem i premedytacją drapać po nienaturalnie jasnych włosach, usiłując wyglądać tak, by sprawiać wrażenie, że wcale nie jest tą sytuacją zażenowany.
- Owszem, boli. – przytaknął mu rudy, wstając. Uśmiechnął się pod nosem, mimo dotkliwego pieczenia w tyłku. Tym razem to Kakashi wyglądał absolutnie uroczo, słodko i rozbrajająco. 
- Przepraszam. – stęknął mężczyzna, momentalnie czerwieniejąc. Osiągnął kolor świeżej, dorodnej papryki i z wolna zaczął dobijać do etapu bladego buraczka. Patrzył gdzieś w bok. – Nie chciałem, żeby tak to…
- Racja. – przerwał mu Pain ze śmiechem. – Ja tego chciałem, nie pamiętasz?
- No, tak, ale…
      Uczeń położył mu palec na ustach, przechylając delikatnie głowę na bok.
- Nie ma żadnego ale. – uciął zdecydowanie, po czym złożył miękki pocałunek na policzku Hatake, porośniętym lekką szczeciną. Trzydziestolatek westchnął i objął go lekko.
- Cholerny cwaniak. – mruknął nadąsanym głosem, całując do w skroń. Był strasznie zadowolony z faktu, że to jednak on jest lepiej zbudowany od Nagato, a te jego metr osiemdziesiąt cztery jednak stanowczo góruje nad wzrostem chłopaka. W innym przypadku czułby się chyba skrępowany, już nie mówiąc o tym, że przy temperamencie rudego, mógłby zostać łatwo zdominowany. A to raczej nie wchodziło w grę. To on był w tym związku „samcem pieprzącym” i tak miało pozostać.
- Nagato? – odezwał się.
- Słucham? 
     Szarowłosy uśmiechnął się szeroko, prezentując rząd równych jak od linijki, białych zębów i dłonią zmierzwił mu rozczochrane, miękkie, gęste włosy, kolorem przypominające piramidę podpalonych, struganych marchewek z reklamy Kubusia.
- Nie mogę się doczekać, aż ze mną zamieszkasz. – wypalił z charakterystyczną dla siebie, wręcz powalającą szczerością, a Nagato poczuł, jak go coś ciśnie w gardle. Przełknął z trudem ślinę i spróbował zamaskować swoje nagłe wzruszenie sarkazmem.
- Jasne. – prychnął cicho. – Żebym ci sprzątał, prał, gotował…
- I prasował. – dodał z cichym śmiechem nauczyciel.
      Pain wyprostował się i zebrał z podłogi swój ukochany, czarny szlafrok w czerwone chmury, mamrocząc pod nosem coś, co zabrzmiało jak „walnięty, zboczony psychopata”. Kakashi roześmiał się jeszcze głośniej, tak, że musiał zatykać usta dłonią, by nie obudzić Asumy, który podczas szkolnych wycieczek wykazywał nadnaturalną wrażliwość na niepożądane dźwięki. Zwłaszcza te, wydobywające się z sypialni uczniów.
      I nauczycieli.
- Kocham cię, wredoto. – szepnął, nadal dusząc sie ze śmiechu. – Ale niestety, teraz muszę cię wykopać za drzwi, zanim Sarutobi się obudzi i zacznie drzeć twarz o pederastii. – dodał, samemu podnosząc wielce szanowne dupsko z łóżka. Pain w tym czasie włożył trampki na bose stopy, nie sznurując ich, naturalnie i stanął na palcach, by cmoknąć mężczyznę jeszcze raz w policzek. Zwykle rano wystrzegał się jak ognia całowania z języczkiem, chyba, że miał pod ręką miętową gumę do żucia.
- Idę, idę. – westchnął, odsuwając się. Z uśmiechem ruszył w stronę drzwi, starając się nie krzywić. Dolne fragmenty jego osoby przyjemnie piekły i paliły przy każdym ruchu, ale nie chciał, by Hatake czuł się jeszcze bardziej zakłopotany. 
- Zobaczymy się później? – zapytał, już z dłonią na klamce.
- Jasne. Jiraiya organizuje zbiórkę zaraz po śniadaniu.
      Rudy wydął wargi w niecierpliwym grymasie.
- Pytałem, czy spotkamy się w jakimś…bardziej ustronnym miejscu. – mruknął. 
      Biolog uśmiechnął się w odpowiedzi drapieżnie.
- A mówią, że to ja myślę tylko o jednym… – zamruczał, podchodząc na boso do rudego chłopaka. 
     Pain obdarzył go dumnym, wyniosłym spojrzeniem.
- Bo tak jest. – skwitował zimno.
- Bardzo możliwe. – zachichotał Hatake, łapiąc go za biodra. Przycisnął swoje usta do jego warg, nieoczekiwanie, usiłując rozchylić je i wsunąć język do środka. Błękitnooki szarpnął się, próbując odwrócić głowę, ale nauczyciel nie respektował jego argumentów w stylu „Ale ja nie umyłem zębów!”.
- Później cię dorwę, obiecuję. – szepnął mu do ucha Kakashi. – Ale teraz już idź. Proszę. Wiem, jak to brzmi, ale…
- Rozumiem. – uciął Nagato. – Kakashi?
- Hm?
      Ciemnoniebieskie oczy zamigotały figlarnie.
- Przed śniadaniem masz się ogolić! – rzucił z cichym śmiechem wychodząc z jego pokoju na palcach, by nie narobić hałasu. 
      Szarowłosy stał przez chwilę, z uniesionymi brwiami wpatrując się w drzwi.
- Jasne. – bąknął, chwytając się za szczękę.

                                                                              ~~~
       Naruto mógł z czystym sumieniem stwierdzić, że zapisanie się na szkolne koło teatralne było zdecydowanie dobrą decyzją w jego życiu. Przynajmniej potrafił jako tako uspokoić oddech, względnie zapanować nad swoim ciałem i z premedytacją udawać, że śpi, nie wzbudzając podejrzeń Kiby, podczas gdy w myślach cały czas, na nowo przeżywał wydarzenia minionego dnia. Nie zmrużył oka przez całą noc, lecz gdy cyferki na wyświetlaczu jego komórki pokazały szóstą rano, wcale nie był zmęczony.
       Przeciwnie. Był rozbudzony i bardziej energetyczny, niż zwykle. Gdy wstające słońce w końcu nabrało kaprysu, by unieść w górę heliosowe dupsko, rażąc przy okazji promieniami jego błękitne oczy, cicho wstał, skradając się jak kot, by nie obudzić pochrapującego Inuzuki i wyszedł z pokoju, ściskając trampki, świeże ciuchy, szczoteczkę do zębów i pastę. Przemknął jak duch do łazienki, gdzie doprowadził się do stanu używalności w tempie wręcz rekordowym, przeczesał kilka razy palcami włosy i doszedł do wniosku, że i tak nie zrobi z nimi niczego sensownego. Ubrał się, wkładając obcisłe, czarne rurki, pomarańczowe trampki, popisane markerem na czubkach, jakieś rzemyki na nadgarstki i koszulkę o wściekłym odcieniu oranżu, z czarnym, tłustym napisem „Sex instruktor”. 
- Rany, zachowuję się jak laska przed randką. – szepnął do swojego odbicia.
      Naruto w lustrze zmierzył go pełnym dezaprobaty spojrzeniem.
- I w dodatku masz pryszcza. – syknął. – Szlag!
- Nie wyciskaj. – wymamrotał zaspany Gaara, wchodząc do łazienki.
      Chłopak podskoczył i niemal wrzasnął ze zdziwienia i przerażenia. Po pierwsze, nie spodziewał się nikogo tutaj o tej porze. Po drugie, nie przywykł do widoku półnagiego Gaary, który w dodatku nosi na swym pięknym ciele ewidentne ślady nasienia.
- Co?- wymamrotał.
- Nie wyciskaj, głupku. – ziewnął rudy. – Co ty robisz?
- A co ty tutaj robisz?
      Zielone oczy zmrużyły się kpiąco.
- Skoro nie wiesz, co robi się w łazience, to ci wyjaśnię. Nie wiem, czy rodzice poinformowali cię o tym w stosownym etapie twojego dorastania, ale w ubikacji zazwyczaj albo trzepie się konia, albo sika. Ja wybieram to drugie, nie wiem, jak ty.
      Uzumaki rzucił w niego kulką mokrego papieru do rąk.
- Ciąg drąg! – parsknął ze śmiechem.
- Taki mam zamiar. – odparł poważnie Gaara, wchodząc do najbliższej kabiny. – Ale najpierw jednak się odleję.
      Naruto odwrócił się do swojego odbicia w lustrze.
- Rany. – szepnął ciężko. – Otaczają mnie sami debile. 
- Słyszałem!

                                                                             ~~~
     Blondyn, w stanie już względnie ogarniętym, wyślizgnął się z łazienki, gdy nabrał stuprocentowej pewności, że Gaara zniknął już za drzwiami swojego pokoju i z pewnością ma lepsze zajęcia, niż podglądanie, dokąd i po co on idzie. W sumie, można by powiedzieć, że trochę mu tego zazdrościł. Seks naprawdę musiał być fajny, skoro obaj na każdą wzmiankę mieli identyczne, szerokie uśmiechy.
     Uzumaki zarumienił się. Nic straconego przecież…odbije to sobie po powrocie. Z Sasuke.
     A przynajmniej taki ma zamiar. 
     Cyferki na wyświetlaczu jego Nokii pokazały równo 06:17, gdy uniósł dłoń i zapukał do drzwi chemika. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że jest cholernie wcześnie, a niewyspany, wyrwany bladym świtem z łóżka Uchiha jest równie bezpieczny, co zasada sodowa w kontakcie z okiem. 
     Zaczął rozważać perspektywę ewentualnej ucieczki z miejsca zbrodni, ale drzwi uchyliły się lekko, ukazując rozczochraną, bladą, ale niezmiennie seksowną osobę pana Sasuke.
- Naruto? – zdziwił się i rozejrzał szybko po korytarzu. Odetchnął z ulgą, gdy zauważył, że w pobliżu nie ma nikogo niepożądanego i wciągnął blondyna do środka, zanim ten zdążył chociaż otworzyć usta, by powiedzieć „dzień dobry”.
      Pocałował go z rozpędu mocno w usta, zatrzaskując drzwi. Kto, jak kto, ale blondyn był zdecydowanie POŻĄDANĄ przez niego osobą.
      W każdym aspekcie.
- Co tutaj robisz? – szepnął.
      Niebieskooki przełknął ślinę. Milczał przez dłuższą chwilę, bo to pozornie proste pytanie, mimo wszystko, sprawiło mu w tych okolicznościach niemały kłopot. Wiadomo, niektórzy ludzie rodzą się mądrzy. A inni rodzą się jako Naruto.
- Niech zgadnę. – ubiegł go nauczyciel. – Stęskniłeś się za mną?
      Blondyn spłonął rumieńcem i skinął głową. Czarnowłosy zagryzł dolną wargę, by nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
      Był słodziutki w tym momencie.
- I chciałeś buziaka na dzień dobry, tak? – mruknął, pochylając się nad nim nisko. Dłonią oparł się o zamknięte drzwi, tak, że ich oczy znalazły się na jednym poziomie, podobnie jak usta, które niedługo później zetknęły się w delikatnym, subtelnym pocałunku.
      Ręce chłopaka oplotły się wokół szyi mężczyzny, który zagarnął go jedną ręką w pasie, przyciskając do siebie i przy okazji, zastanawiając się przelotnie nad tym, jak bardzo jego życie wywróciło się do góry nogami w ciągu wczorajszego dnia. 
      Z tej perspektywy, sprawiało wrażenie, jakby skakało na trampolinę, co rusz wywijając fikołki. 
      Podobnie też czuł się żołądek Naruto, któremu zrobiło się wręcz słabo. Kiba go nigdy tak nie całował. Nie twierdził, że Inuzuka nie umiał się całować, owszem, umiał, ale w starciu z Sasuke nie miał najmniejszych szans. Język bruneta to wirtuozeria. 
      Powinien go ubezpieczyć na wysoką kwotę. 
- Dzień dobry. – zachichotał mu do ucha nieco złośliwym, ale i wesołym tonem nauczyciel. – Którą mamy godzinę?
- Ee…chyba dwadzieścia po szóstej.
      Wąskie brwi, czarne jak dziura w lucyferowym tyłku, uniosły się złowróżbnie.
- Ach, tak. I kochasz mnie tak bardzo, że musiałeś mnie budzić o tej porze na wakacjach? – prychnął.
      Blondyn zaczerwienił się jeszcze bardziej. Jakoś na razie słowo „kocham” nie przecisnęło się żadnemu z nich przez gardło, ale w sumie….Sasuke chyba miał rację. Chyba. Sam nie wiedział, jak zdefiniować to uczucie, ale było znacznie silniejsze, niż to, między nim a Kibą. Trwało też dłużej, bo jeśli tak zastanowić się na poważnie, durzy się w chemiku od pierwszej klasy. Jeśli to, co czuł do Kiby, to miłość, w takim wypadku z Sasuke łączy go jakieś ekstatyczne uwielbienie i niemal religijne uniesienie. 
- Przepraszam. – wymamrotał tylko.
- Nie przepraszaj. – żachnął się brunet. – I tak powinienem wstawać. Twój szurnięty wychowawca uwidział sobie, że jemy śniadanie o siódmej, a potem idziemy nad morze. Co za palant. I tak wiem, że chodzi mu o podglądanie lasek w bikini…
     Odsunął się od niego i otworzył szafę, wyciągając jakieś ciuchy.
- Zaczekasz? Tylko się ubiorę.
- Jasne.
     Brunet odwrócił się, z wrednym uśmieszkiem na ustach.
- Chyba, że wolisz, żebym zrobił to tutaj. – mruknął tak niskim, uwodzicielskim głosem, że Uzumaki od razu instynktownie oparł się plecami o ścianę, by kolana się pod nim nie ugięły. Na samą myśl o tym, że miałby zobaczyć Uchihę nago, jego twarz osiągała chyba temperaturę przeciętnego pieca hutniczego. 
     Z jednej strony, chciał, a z drugiej, miał opory cnotliwej niewiasty przed nocą poślubną. Jeszcze nigdy wcześniej nie widział faceta nago.
     No, przynajmniej na żywo. 
- To chyba nie najlepszy pomysł… – wymamrotał w końcu, widząc w czarnych, głębokich oczach dziwny błysk. 
- A mi się jednak nie chce iść do łazienki. – stwierdził Sasuke.
     Miał na sobie czarne, miękkie, dresowe spodnie i dość obcisłą, ale wygodną koszulkę, także czarną, z nadrukiem czerwonego motyla. Chwycił za jej rąbek i bez zbędnych oporów zrzucił ją przez głowę, po czym cisnął gdzieś w okolice łóżka.
     Blondynowi zaschło w gardle na widok jego umięśnionego, gładkiego, bladego torsu. Był idealny…
     …Dokładnie tak, jak to sobie Naruto wyobrażał nocami. 
- Coś nie tak? – zapytał niewinnym głosem Sasuke, wkładając powoli koszulę.
- N…nie… – wymamrotał niebieskooki, śledząc uważnie blade palce, które zapinały powoli, niespiesznie każdy guzik. Blada, aksamitna skóra znikała pod atramentowym materiałem. 
- Chyba nie jesteś zakłopotany? 
      Uchiha z uśmiechem chwycił za brzeg spodni i powoli zaczął je zsuwać w dół, a Uzumaki, nawet gdyby bardzo chciał, nie byłby w stanie zamknąć oczu. Po prostu pożerał go wzrokiem. Ciało chemika było idealne, wręcz boskie. Jakby jedna z marmurowych rzeźb gdzieś z centrum Rzymu nagle wstała, zafarbowała włosy na kruczą czerń i wyemigrowała do Tokio, by uczyć chemii w liceum. W tej sytuacji, fakt, że taki mężczyzna zwrócił na niego uwagę, wydawał się wręcz absurdalny.
      Oblizał wyschnięte usta na widok jego członka, lekko okrytego kępką krótkich, czarnych, poskręcanych włosków. Z całej masy myśli, które przelewały mu się przez głowę, jak tsunami, zwrócił uwagę tylko na jedną, która spowodowała tylko, że jego wnętrzności skręciły się ze skrępowania i zawstydzenia.
      „Ma dużego.”
       Nawet nie zauważył, gdy Uchiha ubrał się do końca i stanął tuż przed nim. Chłopak przełknął ślinę, gdy dłoń bruneta przejechała po jego torsie, a gorący oddech owionął lewe ucho.
- Podoba mi się twoja koszulka. – szepnął zmysłowo chemik.
       Ewidentnie bawił się jego kosztem w bardzo podniecający, słodko-pikantny sposób. Naruto spłonął jeszcze bardziej szkarłatnym rumieńcem.
- Em…dziękuje. – bąknął, zakłopotany.
- Wiesz, że mamy jeszcze jakieś pół godziny…?
      Uzumaki zdębiał. Nie spodziewał się tego…tak szybko. Tak bezpośrednio i…nie wiedział, co o tym myśleć. Z trudem przełknął ślinę, a Sasuke pocałował go delikatnie w skraj szczęki.
- Jak myślisz, w jaki sposób można ten czas wykorzystać? – zamruczał.
      Blondyn poczuł, jak pocą mu się dłonie.
- Ja…eee…
- Masz rację, Naruto. – przerwał mu nonszalancko Uchiha. – Pójdę wziąć prysznic.        

1 komentarz: