piątek, 21 grudnia 2012

Sąsiedzi z piekła rodem (KakaIta)


Dwa, niesamowicie zgrabne i kształtne pośladki, opięte czerwonymi bokserkami, były pierwszą rzeczą, która rzuciła się Asumie w oczy. Ich posiadacz wypinał się, najwidoczniej szukając czegoś pod łóżkiem, więc nadrukowany na szkarłatnym materiale Snoopy wyglądał, jakby rozjechał go walc.

- Możesz mi wytłumaczyć, co ty w ogóle robisz? – zapytał brodacz, siląc się na spokój. Zignorował kategoryczny zakaz palenia w domu Kakashi’ego i wyciągnął z paczki papierosa.

- Szukam skarpetki, nie widać? – prychnął rozjuszony szarowłosy, nadal zawzięcie grzebiąc w stercie gratów, jakie trzymał pod meblem.

- Mhm…a próbowałeś może w szufladzie? – podsunął brunet, wyciągając parę zwiniętych skarpetek i rzucając nimi w przyjaciela. Trafił rozciągniętego psa w nos.

- Ał, ty świntuchu! – wrzasnął Hatake, jeszcze bardziej nurkując pod łóżko. – Podam cię do sądu o molestowanie!

- Kogo, ciebie?

- Nie, Snoopy’ego!

         Wyłonił się z triumfującą miną, ściskając oburącz czarną skarpetkę w białe kropki. Sarutobi przewrócił oczami i podpalił wetkniętego między wargi papierosa, mocno zaciągając się dymem. Szarowłosy zmarszczył nos i rzucił mu pełne urazy spojrzenie.

- W tym mieszkaniu się nie pali. – warknął, wyrywając z ust kumpla peta. Mężczyzna ze stoickim spokojem odebrał mu fajkę i ponownie zaciągnął się dawką nikotyny.

- Tak? Jakoś ostatnio nie miałeś obiekcji, kiedy Gaara wypalił u ciebie całą paczkę jednego wieczora. – mruknął.

        Na twarzy Hatake pojawił się cwany uśmieszek.

- Pieprz się ze mną siedem dni w tygodniu, dwa razy dziennie, to tobie też pozwolę palić. – odparł z zalotną miną i puścił mu oczko. Na drugie nasunął piracką opaskę, którą kupił na wakacjach w Hiszpanii kilka lat temu.

         Sarutobi zarumienił się lekko i zaczął coś niewyraźnie bełkotać o Kurenai. Orientacja przyjaciela absolutnie mu nie przeszkadzała, ale on sam był w stu procentach hetero i zawsze krępował się, gdy Kakashi czynił jakieś nieprzystojne uwagi na temat pewnych partii jego ciała.

- Żartowałem. – zaśmiał się szarowłosy i ruszył do kuchni, plaskając bosymi stopami o kafelki. Nadal był w samych bokserkach i nic nie wskazywało na to, aby miał zmienić swoje odzienie w najbliższym czasie.

- Mógłbyś się ubrać, co? – zaproponował Asuma, pragnąc przyspieszyć ten moment.

- Po co? – mężczyzna wzruszył ramionami. – Jestem u siebie. A propos…przypomij mi, po co ty właściwie tutaj jesteś?

        Brunet powstrzymał westchnienie irytacji i podrapał się po policzku porośniętym ciemną szczeciną. Kakashi był jak dziecko i to opóźnione w rozwoju, z nim trzeba było powolutku i na spokojnie.

- Dzwoniłem do ciebie wczoraj wieczorem, pamiętasz? Miałeś mi przygotować maszynopis. – powiedział powoli, pomagając sobie przesadną gestykulacją. Szarowłosy przystanął i spojrzał na niego ze zmieszaniem, po czym uśmiechnął się rozbrajająco i podrapał się po głowie.

- Ekhem, noo…ja…ee…- zaczął kulawo.

- Zapomniałeś! – fuknął Sarutobi.

          Hatake przybrał pozę a la skrzywdzony przez los psiak i wlepił przepraszające spojrzenie w przyjaciela, a także agenta. Asuma westchnął ciężko i policzył w myślach do dziesięciu.

- Kakashi, wytłumacz mi, jak masz zamiar wydać książkę, której jeszcze nie dostałem, co? – spytał, siląc się na spokojny ton.

- Normalnie. – mężczyzna wzruszył ramionami i podrapał się po szczęce. – Z opóźnieniem.

           Brodaty wypuścił ze świstem powietrze. Limit jego cierpliwości najwidoczniej już się wyczerpał.

- Wydawca. Chce. Mieć. Tą. Książkę. Teraz! – wycedził przez zaciśnięte zęby, a Kakashi zrobił minę niewiniątka.

           Choć niemal zawsze wyglądał i zachowywał się jak wariat, w rzeczywistości był bardzo inteligentnym i utalentowanym pisarzem, z zapasem niemal nieograniczonej wyobraźni, a jego książki były już tłumaczone na kilka języków. Asuma zawsze zastanawiał się, jakim cudem tak trzepnięta istota, jak jego przyjaciel, potrafi składać słowa w tak zabawne, ciekawe i poruszające powieści. Wszystkie jego książki natychmiast rozchodziły się jak świeże bułeczki, a w internecie działało już kilka nieoficjalnych funclubów. Jego problemem było jednak nałogowe spóźnianie się i jeszcze bardziej nałogowe zawalanie terminów. Dwa czynniki, które wprowadzały wydawcę w stan przedzawałowy.

           Szarowłosy zatrzepotał słodko rzęsami i złożył usta w dzióbek.

- Jutro ci ją dam. – obiecał. Sarutobi westchnął.

Tego szurniętego świra nie dało się nie lubić.

- Zgoda. Masz czas do jutra.

- Kocham cię! – wrzasnął pisarz i rzucił mu się na szyję, niemal miażdżąc żebra mężczyzny w uścisku.

           Brodacz zarumienił się i zaczął gwałtowanie wyrywać, co spotkało się z głośnym śmiechem Kakashi’ego.

- Nie martw się, słoneczko, nie jesteś w moim typie. – puścił mu oczko i zniknął w kuchni, wywijając kuprem odzianym w czerwone bokserki. Asuma wszedł za nim i natychmiast uchylił się przed puszką kawy, która uczyniła zamach na jego życie, spadając z wysokości drugiej półki od lewej.

- A kto jest w twoim typie? – zapytał i natychmiast pożałował, widząc uśmiech pełen perwersyjnego rozmarzenia, który wykwitł na twarzy przyjaciela. – Dobra, wolę nie wiedzieć. Twoje życie erotyczne mnie nie interesuje.

           Szarowłosy zrobił urażoną minę, poprawił piracką opaskę na oku i wrócił do parzenia kawy. Po chwili dwa parujące kubki wylądowały na stole, a do ich nozdrzy dobiegł pobudzający aromat tego boskiego napoju.

- Co słychać u Gaary? – zapytał brunet.

- Wszystko w porządku…tak mi się wydaje.

           Asuma uniósł brwi.

- Oj nie wiem! Dobrze wiesz, jaki on jest, nikomu nic nie mówi. My tylko śpimy ze sobą. – wzruszył ramionami Kakashi, upijając łyk kawki. Jak zwykle miał swój ulubiony, duży kubek przedstawiający nagiego faceta z imponującą męskością, tak zakrzywioną, że tworzyła uchwyt. Sarutobi widział to „dzieło” setki rasy, ale i tak mimowolnie parsknął śmiechem.

- Wyrzuć ten szajs. – poprosił.

           Hatake zrobił minę dziecka, któremu ktoś chce odebrać ukochanego misia i przycisnął kubek do nagiej piersi.

- Nie dam! NIE ODDAM! – wydarł się, a silna, męska dłoń momentalnie go uciszyła.

- Zamknij się, bo sąsiedzi znowu będą się awanturować. – syknął brunet. – A propos, będziesz miał jakiegoś nowego sąsiada.

- O. Doprawdy? – pisarzu uniósł brwi i jednym łykiem dopił czarny napój, a dopiero potem popił mlekiem. Prosto z kartonu.

- Tak mi powiedziała ta babcia spod 4. Spotkałem ją na schodach. – Asuma skrzywił się na wspomnienie starszej pani, wygłaszającej za każdym razem porywające wykłady na temat pielęgnacji roślin doniczkowych.

- Kto to ma być? – jęknął Kakashi. Jego nad wyraz twórcza wyobraźnia już generowała obraz jakiegoś przeraźliwie nudnego kawalera po czterdziestce, z hodowlą kotów, w tweedowym garniturze.

- Student. – odparł Sarutobi, po namyśle dodając jeszcze jedną łyżeczkę cukru do swojego napoju.

          Na dźwięk tego słowa szarowłosy o mało nie strącił szklanki z sokiem, który właśnie sobie nalał.

- Student? – powtórzył, a w jego jedynym widocznym oku coś błysnęło. Wyglądał jak szczeniak, który właśnie usłyszał z ust właściciela „spacer”.

- Taa. Widziałem go na klatce schodowej, jak do ciebie wchodziłem. Nawet ładny, brunecik. Na oko dwadzieścia lat. – powiedział brunet, drapiąc się po zarośniętej szczęce.

           Teraz Kakashi wyglądał jak szczeniak, który usłyszał z ust właściciela „spracer do sklepu mięsnego”. Asuma zauważył jego cwany uśmiech i westchnął.

- Ty mi nie mów, że myślisz o tym, o czym ja myślę.

- A o czym myślisz?

- Chcesz go poderwać! – rzucił oskarżycielsko agent. – Masz przecież Gaarę.

            Hatake wzruszył ramionami.

- Jeszcze nie wiem, czy chce go poderwać. Ale zaraz się dowiem.

           Ignorując swój jakże skąpy strój, przeszedł do przedpokoju i wyszedł na korytarz, gdzie dwóch pracowników firmy przeprowadzkowej wnosiło właśnie elegancką, bordową kanapę, obitą skórą. Kierował nimi jakiś ubrany na czarno, wysoki, niesamowicie zgrabny chłopak o długich, hebanowych włosach, związanych w kucyk. Odwrócił się w stronę szarowłosego, a jego czarne, wąskie brwi podjechały do góry. Na porcelanowej twarzy odmalowała się pogarda, a czarne oczy zalśniły twardo.

           Trwało to kilka sekund, bo zaraz potem posiadacz onyksowych tęczówek zniknął w drzwiach mieszkania naprzeciwko. Oszołomiony Kakashi wrócił do siedzącego w kuchni Asumy.

- Masz rację, zdecydowanie chcę go poderwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz