poniedziałek, 24 grudnia 2012

Sex telefon 5


      Wbiegłem do budynku, w którym mieściła się moja uczelnia, głośno tarabaniąc glanami o wypolerowane posadzki. Panie sprzątaczki spojrzały na mnie ostro, ale tylko posłałem im słodki, przepraszający uśmiech. Zawsze się wściekają, gdy ktoś przychodzi w ubłoconych, ciężkich buciorach, nic na to nie poradzę. Dobrze przynajmniej, że znowu się nie spóźniłem, inaczej profesor Akasuna zjadłaby mnie dosłownie żywcem. Nie cierpi ludzi spóźnialskich, a ja, niestety, do nich należę. 
      Szybko wdrapałem się po schodach na górę, zerkając przelotnie na zegar naścienny w holu. Ha, jestem mistrzem! Mam jeszcze całe piętnaście minut. Zwolniłem kroku i jakoś doczołgałem się do sali, w której zaraz miały odbyć się wykłady.
      Przy lekko uchylonym oknie w kącie zauważyłem Naruto, dyskretnie palącego papierosa. Jak zwykle, pewnie był zbyt leniwy, by zejść na dół i wyjść na dwór, żeby zapalić z innymi jak człowiek. Cóż…może to tez przez to, że nikt za bardzo nie chciał się z nim kontaktować. Ze mną też. Tak, jakbyśmy byli jacyś trędowaci, czy coś.  
      Dwa wyrzutki. Idiota i dziwka. Doskonała kompania.  
- Hej. – przywitałem się, opierając plecami o ścianę obok niego. Wyszczerzył się szeroko w moim kierunku i odpowiedział to samo, z tym, że o wiele głośniej i bardziej wylewnie. Już nie wspominając nawet o fakcie, że uścisnął mnie tak mocno, iż zacząłem się poważnie obawiać o stan swoich żeber. Ja nie wiem, skąd on bierze tą siłę. Bo z zupek chińskich, które namiętnie pochłania, na pewno nie.  
- Czemu cię ostatnio nie było? Stało się coś? – zapytał puszczając mnie, a ja w końcu mogłem swobodnie odetchnąć. I spłonąć przy okazji rumieńcem.
      Pokręciłem przecząco głową, zastanawiając się nad jakąś sensowną wymówką.
- Kłopoty w pracy? – spytał ciszej. Powstrzymałem chęć, by wrzasnąć „A chuj cię to!” i znowu wykonałem przeczący gest rudym łebkiem, boleśnie świadom faktu, że moja twarz jest dosłownie czerwona.
      Ha, widzieliście kiedyś zawstydzoną dziwkę? Nie? To patrzcie i róbcie zdjęcia. 
- No dobra, twoja sprawa… – Naruto wykazał szczątki rozsądku, taktu i inteligencji, odczepiając się ode mnie. Znowu zaczął palić swojego papierosa, a ja…poczułem chęć na skorzystanie z toalety. 
      No co? To ludzka sprawa, nic w tym dziwnego.
- Idę do kibla. – mruknąłem, odpychając się od ściany. Uzumaki zgasił na niej peta, nie przejmując się faktem, że zostawia czarną plamę.
- Czekaj, idę z tobą. 
      Gdyby powiedział to ktoś inny, zacząłbym szukać drugiego dna w tej wypowiedzi, ale co do Naru, mam stuprocentową pewność, że jest hetero. I w dodatku ślini się do tej idiotki, Haruno, z naszej grupy. Swoją drogą, nie mam pojęcia, co ta różowa dziwka robi na aktorstwie.
      … No cóż, chyba nie powinienem jej tak nazywać, nawet jeśli zdążyła w pół semestru przespać się z prawie całym dziekanatem. Dziwnie to brzmi w moich ustach. Nie zmienia to jednak faktu, że ta krowa nie ma za grosz talentu aktorskiego, już o aparycji nie wspomnę. Naturalnie, nie powiem tego blondynowi, bo się jeszcze obrazi. Dla niego Sakura to obiekt westchnień, ideał kobiecości, siedlisko wszelkich cnót i wzór praworządności. Aż się rzygać chce.
      Zamyśliłem się trochę nad tym pasztetem we wściekłym różu i nie zauważyłem chłopaka na schodach. On chyba też rozmyślał na jakiś temat, bo zderzył się ze mną, niemal przewracając na ścianę.
- Um…przepraszam. – mruknął, dla asekuracji chwytając się mojej torby. Szarpnął mnie przy tym dosyć mocno za ramię.
- Ała… – prychnąłem. – Uważaj, jak chodzisz.
      Posłał mi tylko dziwne spojrzenie, a ja w końcu rozpoznałem gościa. Znam go, cholera! Kiedyś…no cóż, odbiłem jego faceta. Od tej pory ma do mnie żal. Życie…
- Idziesz? – ponaglił mnie Naruto, stojąc już na szczycie schodów.
- Taa…
      Powlokłem się w jego kierunku, ponownie pogrążając w swoich myślach. Z tym, że nie dotyczyły one teraz panny Haruno, a pewnego klienta z sex telefonu. 
                                                                      ~~~ 
      Gdy już byliśy wszyscy na sali wykładowej, nagle przy drzwiach zrobiło się jakieś zamieszanie. Wpadł zaaferowany Neji Hyuuga i szybko podbiegł do pani profesor, coś jej tłumacząc pospiesznie. Gestykulował przy tym gorączkowo, wskazując na drzwi. 
       Odwróciłem się do tyłu, gdzie siedział Sasuke. Podpierał leniwie podbródek na dłoni, drugą bawiąc się długopisem.
- O co chodzi? – zapytałem. On zawsze wszystko wiedział.
       Wzruszył ramionami, mierząc mnie dziwnym spojrzeniem. Trochę chłodnym, trochę rozbawionym, trochę pożądliwym i trochę obojętnym. Zadrżałem. Jak ja typa nie cierpię…co nie zmienia faktu, że z nim sypiam. Sam nie wiem, czemu.
- Ktoś doniósł psom, że podobno na terenie uniwerku są prochy. – odparł spokojnie Uchiha. – Policja przyjechała i robi rewizję. 
- Serio?
       Zmarszczyłem brwi. Dobra, wiem, że dużo osób pali tutaj trawkę…mogę nawet niektóre wskazać, na przykład Inuzuka Kiba, z tym jego wiecznie dzikim i rozbieganym wzrokiem, ale nigdy bym nie podejrzewał, by ktoś nakapował na nich. Można powiedzieć, że wytworzyła się tutaj taka solidarność. Nawet profesorzy są łagodni i kiedyś nie donieśli dziekanowi, gdy jakiś chłopak z ostatniego roku przyszedł na zajęcia kompletnie nalany. 
       Wbiłem spojrzenie w drzwi, zastanawiając się, kto był na tyle sprytny i postanowił się wycwanić. Usłyszałem jakieś szczekanie. 
- Przyprowadzili psy? – zapytałem ze zdziwieniem. Ktoś obok mnie prychnął.
- A myślałeś, że będą chodzić na czworaka i samemu szukać? – mruknęła Ino, bez zainteresowania oglądając swoje fioletowe, długie paznokcie. 
       Szczerze mówiąc, nienawidzę jej, ale wybierając między nią, a Sakurą, już wolę blondynę. Przynajmniej się do czegoś nadaje i nie piszczy tak histerycznie, już nie mówiąc o tym, że nie nadużywa koloru różowego. 
- No ta…- mruknąłem bez entuzjazmu, a pani Akasuna huknęła w swoje biurko. 
- W związku z…pewnym zawiadomieniem, panowie policjanci zakłócą na kilka minut nasze zajęcia. – zagrzmiała, a cała sala ucichła. Z racji tego, że jest profesjonalną, doskonale wykształconą aktorką, jej głos jest naprawdę potężny. Aż szyby zadrżały, już nie mówiąc o nas.
       Kilku policjantów w mundurach weszło do środka, trzymając na krótkich smyczach owczarki niemieckie. Słodkie. Zawsze chciałem mieć takiego pieska, ale…sami wiecie, jak wyglądało moje życie. A teraz nie miałbym czasu, by się nim zajmować. 
      Gliniarze zaczęli chodzić spokojnie z psiakami po sali, a ja spojrzałem w kierunku drzwi i…zdębialem. 
      Przy wejściu, oparty o framugę, z rękami w kieszeniach i papierosem w ustach, spokojnie stał…
      … Shikamaru.
- O kurwa. – wyszeptałem, blednąc i czerwieniąc się naprzemian. Chyba mnie zauważył, bo wyciągnął fajkę z ust i wypuścił dym, rzucając przy tym delikatny uśmiech. Puścił mi nawet oczko!
      To znaczy…chyba mi.  
      Wyciągnął komórkę i zaczął szybko stukać w klawisze, a nagle mój własny telefon w kieszeni zawibrował, zwiastując nadejście wiadomości. Z bijącym sercem wyciągnąłem go i odczytałem. 
      „No, no, no…cóż za spotkanie :*”
      Poderwałem gwałtownie głowę i uśmiechnąłem się najbardziej słodko, jak tylko potrafiłem, a wtedy policjant z psem podszedł do nas. Zwierzę zamerdało ogonem i zaczęło wąchać między ławkami, zabawnie kręcąc nosem. Zauważyłem, że ma cholernie inteligetne oczy.
      Bardziej, niż niektóre studentki na sali.
      Pies podszedł do Ino i obwąchał dokładnie jej torebkę, wsadzając pysk do środka. Prychnął zdegustowany, nie znajdując nic ciekawego i zaczął wąchać dziewczynę. Pisnęła cicho i odsunęła się z obrzydzeniem, a zwierzak tylko polizał ją po policzku i znowu prychnął. Nie dziwię mu się, Yamanaka była tak wyperfumowana, że ja bym się na jego miejscu zwyczajnie udusił, z takim nosem. 
      Potem podszedł do Kiby, a ja wstrzymałem oddech. Inuzuka jednak DZISIAJ akurat nie wyglądał na naćpanego, więc zwierze tylko zaszczekało radośnie i pozwoliło się pogłaskać. Szatyn z zachwytem zaczął się nim bawić.
      Ech, ta jego psia mania…
      Piesek podszedł do mnie, a ja uśmiechnąłem się szeroko i pogłaskałem go. Mmm…miał bardzo, bardzo miękkie i ciepłe futro. Spojrzałem kątem oka na Shikamaru, a ten tylko wykrzywił wargi w rozmarzonym, leniwym uśmieszku. Zwierzak zanurzył pysk w mojej torbie i zawarczał gardłowo.
      …. Że co kurwa?!
- Ekhem…co to znaczy? – odchrząknąłem, czując nagłe uderzenie zimna. To niemożliwe…
      Owczarek niemiecki wyciągnął z mojej torby całkiem sporą paczuszkę z czymś ususzonym, po czym oddał ją policjantowi, machając ogonem. 
- Ja pierdolę. – zakląłem, czując przypływ paniki. To jakaś pomyłka. Kurwa, przecież ja nic nie palę!
      Na twarzy Shiki odbił się szok, gdy podchodził do mnie szybkim krokiem. Przełknąłem ślinę.
- Dowód osobisty, proszę. – powiedział sucho. Drżącą dłonią podałem mu dokument. Rzucił na niego szybko okiem, a policjant obok wyciągnął kajdanki. 
      Nie!
- Sabaku no Gaara, jesteś aresztowany pod zarzutem posiadania narkotyków. – powiedział głucho Shika, a kajdany zatrzasnęły się na moich nadgarstkach, które zostały szybko skrępowane na plecach.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz