poniedziałek, 31 grudnia 2012
Chemia 18
Naruto wstrzymał oddech, nadal nie do końca wierząc w to, co się stało. Ale przecież TO zdecydowanie było prawdziwe. Nadal czuł smak ust bruneta, jego zapach i delikatny dotyk silnych dłoni. I wiedział, że to zdecydowanie jest nielegalne, ale za to tak…niesamowite, że nie przerwałby tego nigdy, nawet gdyby zaraz wpadł tu Kiba z wiatrówką.
- Sasuke-sensei…- zaczął, jąkając się, jak zwykle, gdy był zdenerwowany. Czarnowłosy pokręcił głową z uśmiechem.
- Bez „sensei”. Zwracaj się tak do mnie tylko na lekcji. – poprosił i nagle zrozumiał, co palnął. Przecież…chłopak wcale może nie chcieć tego, do czego on sam zmierza. Może mylnie odczytał jego reakcje i teraz robi sobie nadzieję Bóg wie na co…? Wcale nie uśmiechała mu się wizja Uzumaki’ego, który zaraz odpycha go z krzykiem i wyzywa od zboczeńców, grożąc, przy okazji, że o wszystkim dowiedzą się stosowne władze.
Przełknął ślinę ze zdenerwowaniem.
Głupi Uchiha. Głupi do kwadratu. A ten chłopak zaraz pewnie wypierwiastkuje ci w mordę, zboczony pederasto…
Jasnowłosy chwycił lekko za przód jego koszuli, ciągnąc mężczyznę do siebie. Bliżej. Dużo bliżej…za blisko. Czarnooki nie potrafił się już zatrzymać, gdy rozchylone, różowe usta znalazły się w ekstremalnie niewielkiej odległości od jego własnych. Liznął je ostrożnie koniuszkiem języka, a błękitnooki mruknął w odpowiedzi i rozchylił je szerzej. Jego własny, gorący i wilgotny języczek wysunął się na zewnątrz i zmysłowo potarł o ten bruneta, który zadrżał wyraźnie i pogłębił pocałunek.
Uzumaki był niesamowicie dumny z siebie i tej reakcji Uchihy, więc teraz dziękował w myślach Kibie za to, że nauczył go dobrze całować. Może na to nie wyglądał, ale psiarz był naprawdę dobry w tym temacie, a Naruto pod tym względem był bardzo pojętnym uczniem.
To samo musiał przyznać Uchiha, gdy oderwał się od niego po najdłuższych trzech minutach w swoim życiu.
- Zabiję Inuzukę. – wydyszał, przyszpilając chłopaka do łóżka. W międzyczasie zdążył go już popchnąć na plecy.
- Za…za co?
- Tak po prostu, z zazdrości. – wyjaśnił swobodnie mężczyzna, patrząc mu z bliska w oczy.
Uzumaki zamrugał gwałtownie. To przeszywające spojrzenie było..krępujące i fascynujące zarazem. Sasuke wzbudzał sprzeczne emocje. Chciał patrzyć w te oczy, ale i jednocześnie miał przemożną ochotę spuścić wzrok. Tak samo, jak już od dawna szalał za czarnowłosym, co nie zmieniało faktu, że momentami się go zwyczajnie bał.
- Zazdrości? – powtórzył nieco ochrypłym szeptem. Zabrzmiało to tak, jakby szalony entuzjasta budowlanki, który wyrwał się z „Dom nie do poznania”, przejechał mu po strunach głosowych papierem ściernym i, niezadowolony z efektów, rzucił tą robotę w cholerę, by zająć się tapetowaniem.
- Tak. On mógł się z tobą całować. – prychnął nauczyciel.
Blondyn zaczerwienił się nagle.
- Ale teraz możesz… – mruknął ciszej.
Uchiha wyszczerzył zęby w cwanym uśmieszku i skorzystał z przyzwolenia, jeszcze mocniej przyciskając go do łóżka, jakby się bał, że zaraz mu zwieje i poleci do Inuzuki.
- To znaczy, że… – zaczął i odchrząknął. – Że chcesz?
- Słucham?
Sasuke skrzywił się niecierpliwie, a jego oczy jeszcze bardziej pociemniały, jeśli to w ogóle leży w granicach możliwości. Widać bylo, że nie przepada za rozmowami na temat uczuć. Między innymi, dlatego tak bardzo zainteresował się chemią, gdy jeszcze był w gimnazjum. Nigdy nie cierpiał analiz tekstów na japońskim.
Irytowały go i krępowały dyrdymały i dywagacje na temat „Co, do kurwy nędzy, miał na myśli autor, pisząc…?”. Zwykle olewał wtedy z premedytacją lekcję, wkładając słuchawki do uszu i wypinając tyłek na cały otaczający go świat.
- Naruto, wiem, że to trudne. – mruknął, schodząc z niego. Usiadł tuż obok, wpatrując się z uporem w swoje buty. Czarne, jak cała reszta jego stroju. – Ale…chciałbym …cholera, nie wiem, jak to powiedzieć.
- Być ze mną? – podsunął nieśmiało niebieskooki.
Brunet powoli kiwnął głową, przełykając ślinę. Miał wrażenie, jakby coś bardzo dużego utknęło mu w gardle i uprzejmie czekało, aż się udusi. W zamian za ten gest, otrzymał najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widział.
- Ja…
- Zastanów się. – przerwał mu gwałtownie, jakby z desperacją.
Właściwie, miał chorą, paradoksalną nadzieję, że blondyn nie będzie chciał związać się z kimś takim, jak on. Dzięki temu, zachowałby jakieś szczątki normalności w swoim życiu, które sukcesywnie zaczęły się wykruszać, gdy tylko spotkał błękitnookiego na pierwszej lekcji, organizacyjnej. Zaraz na następnej z dziką radością postawił mu banię z kartkówki i zmusił chłopaka, by został po lekcjach, by ją poprawić. Przez bite piętnaście minut nie spuszczał z niego zafascynowanego spojrzenia, podczas gdy blondyn dwoił się, troił, pocił i męczył, by rozwiązać z dupy wyjęte równania chemiczne, które kazał mu zrobić Uchiha.
- Nad czym? – zapytał ze zdziwieniem chłopak.
- Czy chcesz….
- Chcę. – teraz to Naruto wpadł mu w zdanie, a w jego lazurowych oczach zalśnił szczery upór. Wręcz ośli.
- To będzie…
- Wiem, że trudne, nielegalne, niemoralne i tak dalej. – mruknął chłopak, nieśmiało chwytając go za dłoń. Uchiha aż spiął się, czując jego dotyk. Ręka chłopaka była bardzo ciepła. – Ale ja od dawna czuję do ciebie coś, daleko wykraczającego poza normalne relacje nauczyciela i ucznia.
I vice versa, pomyślał z dziwnym rozbawieniem Sasuke, uśmiechając się lekko. Nareszcie bez złośliwości. Wręcz zapierało dech w piersiach. Jego humor poprawił tylko fakt, że Uzumaki zaczerwienił się i spuścił głowę, jakby sam nie do końca wierzył w to, że powiedział coś takiego.
Już wiedział, że to będzie z pewnością bardzo ciekawy wyjazd.
A gdyby tak zakończyć z Sasuke to, co zaczął z Kibą…?
- Naruto, musisz już iść. – odezwał się mężczyzna, zanim zdążył choćby głębiej rozważać swój pomysł.
- Co….?
- Za pół godziny będzie cisza nocna. – wyjaśnił brunet, krzywiąc się lekko. – Musisz być w pokoju. Byłoby kiepsko, gdyby ktoś nas tu przyłapał. I, błagam, nie chwal się nikomu, dobrze? Swoim kumplom też. I zwłaszcza nie mów nic Kibie.
Chłopak przełknął ślinę i powoli kiwnął głową, usiłując stłumić rozczarowanie.
- Naruto?
- Tak?
- Stało się coś?
Odruchowo pokręcił głową, sprawiając, że jasne, niemal złote włosy rozsypały mu się dookoła twarzy jak całkiem udana imitacja aureoli. Czarnooki uśmiechnął się drapieżnie.
- Pamiętaj, że jesteśmy tu na wycieczce szkolnej. – mruknął mu tuż do ucha. – To znaczy, że ja jestem w pracy. To znaczy…
- Że..? – ponaglił go niebieskooki ze skrępowaniem, przełykając ślinę. Uchiha był zdecydowanie za blisko.
Czuł jego oszałamiający zapach. Ten sam, który go ukołysał w autobusie.
- Że wynagrodzę ci to po powrocie. – wyszeptał czarnowłosy, samemu dziwiąc się sobie, że właśnie robi to, na co miał od dawna ochotę. Wysunął język i powoli, drażniąco przesunął nim po małym, aktualnie gorącym i bardzo czerwonym uszku.
Uzumaki musiałby być kompletnym debilem do dziesiątej potęgi, by nie zrozumieć tej aluzji.
- A teraz już idź. – parsknął śmiechem Sasuke, prostując się. – Jiraiya wymyślił, że jutro idziemy na spacer.
- A propos… dziękuję, że mnie znalazłeś. – wymamrotał jasnowłosy, zbierając się z jego łóżka.
Szczerze mówiąc, wolał tu zostać. Nie wiedział, jakim cudem ma teraz spojrzeć Inuzuce w oczy.
- Lepiej się więcej nie gub, bo wpadnę w szał. – prychnął brunet. – I, Naruto… nie rób tego więcej z Kibą. Proszę.
Błękitnooki pokiwał szybko głową, rumieniąc się z zażenowania.
- Prze…
- Nie przepraszaj! Ale nie rób tego więcej. W ogóle, najlepiej rozejdź się z nim za jakiś czas, dobrze?
Podszedł do niego, gdy stał tuż obok drzwi i chwycił jego twarz w obie dłonie.
- Zrobisz to dla mnie? – poprosił.
- Tak…a..ale…za jakiś czas?
- Dwa, trzy tygodnie. Powiedz, że po prostu masz kogoś innego. Gdyby próbował cię straszyć, czy nagabywać, zrobię mu krzywdę.
Naruto, nadal w stanie szoku, kiwnął głową i stanął na palcach, pozwalając się jeszcze raz pocałować, na dobranoc. W ciągu jakiejś godziny jego życie zrobiło zajebistego fikołka i zatrzymało się w kompletnie innym kierunku, w którym raźno chciało podążać dalej.
Co więcej, zamierzał mu na to pozwolić. O konsekwencje pomartwi się później.
- Dobranoc. – mruknął z szerokim uśmiechem na twarzy, wychodząc z pokoju swojego, de facto, nowego kochanka.
Czyż świat nie jest piękny?
~~~
Nie jest, jeśli po ujściu ledwie kilku kroków wpada się z impetem, choć przez przypadek, w ramiona swojego byłego, który w dodatku jeszcze nie wie o tym, że jest były. Krótko mówiąc, sytuacja więcej, niż kiepska. Blondyn odchrząknął, usiłując wyplątać się z objęć Inuzuki.
- KIba.. puść… – mruknął, z przerażeniem zastanawiając się, czy szatyn zauważył, jak wychodził z pokoju Sasuke.
To wcale nie byłoby pożądane.
- Gdzieś ty się tyle czasu podziewał?! – wrzasnął Inuzuka. – Czekałem na ciebie!
- Przepraszam. – burknął chłopiec, wymijając go w drodze do pokoju. – Musiałem się przewietrzyć.
- Przewietrzyć?
- Em..no…tak. – wymruczał, patrząc w swoje buty.
Na twarzy nadal miał krwistoczerwony rumieniec. Miał nadzieję, że Kiba uzna, iż ten powstał zaraz po bliskim kontakcie z jego, w mniemaniu psiarza, zajebistą osobą.
Nagle bliskość psiarza zaczęła go niesamowicie drażnić. Owszem, lubił go. Byli w końcu przyjaciółmi, odkąd tylko pamiętał. Zawsze nierozłączni. W pewnym momencie Inuzuka zwierzył mu się ze swojej orientacji…a dalej poszło już samo.
Lub, inaczej mówiąc, za inicjatywą szatyna. To on zawsze biegał dookoła niego, jak wściekły pies, a Naruto tylko uśmiechał się i biernie pozwalał na wszystko. Między innymi, właśnie dlatego tak nagle zdziwiła go zmiana nastawienia blondyna.
Która z resztą zniknęła bardzo szybko.
- Gdzie byłeś przez cały czas? – zapytał ciemnowłosy, gdy znaleźli się już w pokoju.
- Przecież już mówiłem, musiałem się przewietrzyć.
- Masz nowy opatrunek. – mruknął Kiba, podejrzliwie przyglądając się świeżym bandażom na jego dłoni.
- Sasuke-sensei mi zrobił.
W ciemnych oczach chłopaka zapaliły się dziwne iskierki. Niepokojące.
- Byłeś u niego?
- Jeez, zrobił mi tylko nowy opatrunek, wpadłem na niego na dworze! – westchnął Naruto, nagle z niewiadomych przyczyn wyjątkowo zirytowany. – Czy ja ci muszę wszystko meldować?
- Nie, ale…
- To przymknij paszczę.
Wbrew temu rozkazowi, Inuzuka otworzył ją jeszcze szerzej, dając upust swojemu bezbrzeżnemu zdziwieniu. Uzumaki nigdy wcześniej tak do niego nie mówił.
- Naru, skarbie, co się…
- Nic się. – prychnął. – Jestem zmęczony, idę spać.
Szczęka szatyna niemal wyrżnęła o podłogę, gdy chłopak wstał i zaczął przepychać swoje łóżko na poprzednie miejsce. Szło mu trochę ślamazarnie, z uwagi na niesprawną rękę, ale nie zamierzał mu w tym pomagać.
- Dlaczego je rozłączyłeś?
- Nauczyciele wpadną na kontrolę podczas ciszy nocnej. – wyjaśnił blondyn takim tonem, jakby było to oczywiste. – Jak myślisz, jak by zareagowali, gdybyśmy leżeli w jednym łóżku?
- Neji i Gaara też zsunęli..
- I tak je rozsuną, jak się skończą…e…kochać. – mruknął chłopak, oblewając się zdradliwym uśmiechem.
Mimowolnie zaczął wyobrażać sobie, jak by to było, gdyby jednak został u Uchihy na noc…z pewnością miałby po tym niezapomniane wrażenia z wycieczki. I obolały tyłek następnego dnia.
Kiba usiadł na swoim łóżku, nerwowo splatając palce. Wyglądał, jakby bardzo chciał coś powiedzieć, ale nie mógł się zebrać w sobie.
- Idę się umyć. – ułatwił mu zadanie jasnowłosy, biorąc ze swojej walizki potrzebne klamoty i idąc ruchem jednostajnie prostoliniowym w stronę drzwi. Stamtąd zamierzał udać się do łazienki, ale zatrzymały go silne ramiona szatyna, znienacka oplatające się wokół jego talii.
- A mogę…iść z tobą?
- Nie. – prychnął, wyrywając się z uścisku.
Inuzuka posłał mu spojrzenie niesłusznie zbitego psa.
- Co się stało?
- Nic się nie stało, co się miało stać?! – fuknął obronnym tonem Naru, odsuwając się po same drzwi. Zdrową ręką wymacał klamkę, podczas gdy drugą przyciskał do siebie piżamę, ręcznik i żel pod prysznic. Jego błękitne oczy z premedytacją wwierciły lazurowe spojrzenie w sufit.
Jakoś nie mógł teraz popatrzeć w oczy Kiby. Nie, gdy nadal czuł na języku żelkowo-miętowy smak Sasuke.
- Nie wiem, Naru. Jeszcze niedawno chciałeś, a teraz….
- A teraz już nie chcę. – uciął blondyn, wychodząc z pokoju. Drzwi trzasnęły głucho.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
żal mi Kibusia ;__;
OdpowiedzUsuń