niedziela, 30 grudnia 2012

Chemia 15


 O nie. Nie, nie, nie nie. Ja chyba, kurwa, śnię, myślał z narastającą złością Sasuke, niemal miażdżąc w dłoni widelec. Momentalnie przeszła mu ochota na jakiekolwiek jedzenie. Bardziej wolał wstać i po prostu rzucić nim o ścianę. Przecież to jest niemożliwe! NIEMOŻLIWE! Nie dopuści, do cholery jasnej, by JEGO Naruto przespał się z Kibą…
     Ekhem…to znaczy, jest opiekunem szkolnej wycieczki i w ogóle. Nie może pozwolić, by tak skandaliczne rzeczy działy się tuż pod jego nosem.
     A przynajmniej tak to sobie tłumaczył.
 - Sasuke, idziesz? – mruknął Kakashi, szarpiąc go lekko za ramię. Na twarzy miał bardzo rozbawiony, szeroki uśmiech.
     I czego się tak szczerzysz, szara pało?!
- Co?
- Wszyscy już zjedli. – parsknął rozbawiony mężczyzna, a Uchiha dopiero teraz zauważył, że stołówka jest prawie pusta. Zostali tylko oni, jakieś dwie dziewczyny z pierwszej klasy i Chouji, napychający się do ostatniego kęsa, a razem z nim niezadowolony Shikamaru.
    Ten ostatni dziwnym wzrokiem wpatrywał się w czarnowłosego nauczyciela, z uśmieszkiem na ustach, wyrażających coś na kształt leniwego rozgoryczenia i złośliwości.
     Sasuke poczuł chęć, by po prostu wstać, podejść i obić mu tą zblazowaną mordę. Ot tak, dla zasady. Choćby dlatego, że odważył się zarywać do Uzumaki’ego i ma wyższe IQ, niż on sam. Zły powód? Wręcz przeciwnie, doskonały. Nie zmieniało to jednak faktu, że wykonał tylko pierwszą czynność z wyżej wymienionych. 
- Idę, idę… – mruknął, podnosząc swoje zgrabne cztery litery z krzesła i dosłownie mrożąc Narę wzrokiem.
- Wesoła gromadka rozeszła się do pokoi, daliśmy im na razie czas wolny. I nie wiemy, co zaplanować na wieczór, ale dziewczyny jęczą, że są po podróży zmęczone. Może zostaniemy dzisiaj tutaj, a jutro zaczniemy jakieś plażowanie, zwiedzanie i inne duperele? – zaproponował Kakashi, wychodząc razem z nim ze stołówki. 
    Korytarz był długi, niezbyt szeroki, ale za to jasne, kremowe barwy sprawiały, że wydawał się większy, niż w rzeczywistości. Na ścianach, w równych odstępach wisiały niewielkie doniczki z paprociami. Nieduże, przypominające kształtem muszle, lampy, tuż pod sufitem, rzucały ciepłe światło, a drewniana, jasna podłoga była starannie wyszorowana. 
    Zdecydowanie, było tutaj ładnie. Może i nie był to szał na miarę hotelu Hilton, ale dało się spędzić tutaj dwa tygodnie. Pod warunkiem, że pewne osoby z wyższych klas nie nabiorą fantazji, by puścić ten pensjonat z dymem.  
- Niech będzie. – odparł obojętnie czarnowłosy, wsuwając dłonie do kieszeni. Prawdę mówiąc, słyszał co trzecie słowo swojego starszego kumpla. Reszta przelatywała przez jego mózg jak gąbka. Był zbyt poruszony, by skupić się na paplaniu Kakashi’ego.
     Nadal przetrawiał to krótkie, ale jakże wymowne „No” z ust blondyna. Kurwa jego mać! Szlag, szlag, szlag!
     Miał ochotę po prostu zatrzymać się i walić głową w kremową ścianę, dopóki nie zostanie na niej tylko krwawa miazga. Ładnie by się komponowała, nawiasem mówiąc…Owszem, jako gej znał się, jako tako, na wystroju wnętrz i doborze barw. 
     To drugie niezbyt mu się przydawało przy wybieraniu ubrań, bo nosił się na czarno. Zawsze. Nie było dnia, by uczniowie zobaczyli go w innym kolorze, z wyjątkiem czerwieni, która jednak pojawiała się w niewielkich ilościach. Dlatego też wiele osób myślało, że brunet jest w żałobie.
- Stało się coś? – zapytał zaniepokojony lekko Hatake.
- Nie, skąd.
- Aha. Nie przejmuj się, oni tak tylko blefują. Przecież Naru się z nim nie prześpi…
- Ta, masz rację…co?! – wrzasnął chemik, zatrzymując się w pół kroku. 
    Uśmiech Hatake stał się nieco groźny.
- Sasuke Uchiha, czyżbyś mnie nie słuchał?
- Tak jakby trafiłeś. – prychnął chłopak, mrużąc swoje onyksowe oczy. Były tak ciemne, że niemal nie można było odróżnić źrenic od tęczówek. Jak dwie, cholernie głębokie studnie. I niezwykle łatwo było w nich utonąć. 
- W akcie łaski powtórzę. Naruto nie prześpi się z Kibą. – powiedział swobodnie szarowłosy, wzruszając ramionami, a sprzątaczka, przechodząca obok, na chwilę przystanęła i spojrzała na niego ze szczerym zdziwieniem.
    Brunet syknął wściekle. No pięknie. Jeszcze tego brakowało, żeby został tu obiektem plotek.
- Nie tak głośno! – prychnął, robiąc krok w jego stronę. 
- Dlaczego tak się tym przejmujesz? – zapytał Hatake, lekce sobie ważąc jego uwagę i nadal drąc się na cały regulator. – Aż tak ci się podoba?
- To nie o to chodzi… – mruknął czarnowłosy cicho, kontynuując wędrówkę w stronę piętra, na którym chłopcy i nauczyciele mieli swoje pokoje. Dziewczęta oraz Anko były zakwaterowane niżej, więc już zdążyły zamknąć się w swoich azylach i plotkować.
   Ewentualnie, przymierzać bardzo skąpą bieliznę, z wyraźnym zamiarem ukazania swoich wdzięków pewnemu chemikowi. 
- A o co? – zachęcił go z uśmiechem Kakashi, niemal potykając się na schodach. 
- Nie zrozumiesz. – odparł Sasuke, łapiąc go za ramię, by nie poleciał w dół. Nie zamierzał się zwierzać nikomu, zwłaszcza szurniętemu biologowi. Poza tym, sam nie mógł się przed sobą przyznać do tych idiotycznych, sprzecznych uczuć, które targają nim od dwóch lat, czyli od kiedy Naruto dostał się do liceum.
   Przecież to chore. Złe. Wynaturzone wnętrz. Uzumaki to jeszcze dziecko, owszem, niezwykle seksowne i nieświadomie uwodzicielskie, ale nadal dziecko, do cholery!
   Czy ja jestem pe…?
- Założę się, że właśnie myślisz, czy przypadkiem nie jesteś pedofilem. – powiedział szarowłosy wyluzowanym, swobodnym tonem, tak, że tym razem to Uchiha potknął się i niemal pofrunął w dół, gdyby silne, męskie ramię nie złapało go w pasie.
   Albo i ciut niżej. W tym momencie przez głowę bruneta przepłynęła dziwna myśl, że być może jego kolega z pracy również gustuje w płci własnej. 
   I nabrał niemal pewności, gdy biolog nadal trzymał dłoń nieco powyżej jego pośladka, mimo, że czarnowłosy stał już prosto i nie groził mu żaden upadek.
- Kakashi…? – zapytał z dziwnym uśmieszkiem, unosząc wysoko brwi.
   Hatake, zamiast zakłopotać się, zarumienić, odchrząknąć, czy zrobić jakąkolwiek inną rzecz, którą normalny człowiek powinien wykonać w takiej sytuacji, po prostu się uśmiechnął. Szeroko, niemal po same trzonowce.
- Wybacz. – zachichotał, puszczając go. – Zwykła, biologiczna ciekawość. 
    Sasu zmrużył nieco oczy, patrząc na niego z dziwnym powątpiewaniem.
- Czy ty chcesz mi o czymś powiedzieć? 
     Mężczyzna westchnął ciężko, teatralnie wywrócił oczami i przyłożył komicznie palec do ust.
- Ale obiecujesz, że nikomu nie wygadasz? – zapytał konspiracyjnym szeptem, zbliżając usta do jego ucha. 
- Zaraz wylecę na miasto i wywrzeszczę każdemu. – burknął Sasuke, robiąc krok do tyłu.
     Podświadomie, rozpaczliwie pragnął bliskości tylko jednej osoby, ale niestety, nie był nią Kakashi.
- Ja też jestem gejem. – wyznał z rozbrajającym uśmiechem Hatake, drapiąc się po głowie. 
- „Też”? – syknął UIchiha, marszcząc lekko brwi. Delikatnie, ale za to groźnie. W połączeniu z ostrym spojrzeniem potrafiło sprawić, że nawet największy twardziej robił w gacie ze strachu. Szarowłosy chyba miał zaburzony instynkt samozachowawczy, albo pragnął rychłej śmierci, bo tylko wzruszył ramionami, robiąc krok do przodu. Z premedytacją zignorował oczywisty fakt, że czarnooki odsuwa się od niego jak najdalej.
     Owszem, Uchiha był homoseksualny, ale nie robił z tego szopki i nie rozpowiadał dookoła. To, że woli chłopców (a konkretnie, JEDNEGO chłopca), nie oznacza, że wszyscy od razu muszą o tym wiedzieć. 
- No, ty przecież też jesteś homo… – mruknął Kakashi z nadal niegasnącym uśmiechem na twarzy, ale przerwał mu głośny łomot wiadra. 
     Odwrócili się w kierunku, z którego dobiegał hałas i zobaczyli Inuzukę, ściskającego w rękach mokrą ścierę, wpatrującego się w nich z niekłamanym zdumieniem. Biolog na jego widok wybuchł głośnym śmiechem, łapiąc się za brzuch, a czarnowłosy zbladł.
- Co ty tu robisz? – wysyczał, zaciskając bezwiednie pięści.
     Kiba Inuzuka obecnie awansował na pierwsze miejsce na liście osób, które najchętniej by zabił gołymi rękami. Zaszczytne, drugie, piastował Shikamaru Nara, natomiast na trzeciej pozycji uplasował się jego przesłodki, przeboski, przekochany braciszek Itachi, niech go wpierdolą psy piekielne. Czwarty był Kakashi.
- Odrabiam swoją karę… – odparł psiarz, wzruszając ramionami. – Serio jesteś pedałem?
     Hatake ryknął jeszcze głośniejszym śmiechem, zwijając się w pół, przez co chwilowo wyprzedził w rankingu Itachi’ego, a czarne oczy Uchihy zaczęły ciskać gromy. Z taką siłą, że gdyby sam wzrok zabijał, na dole, tuż przed schodami, leżałby stygnący trup.
- To odrabiaj ją w innym miejscu. – powiedział przez zaciśnięte zęby Sasuke, starając się zachować choćby pozory spokoju. – I nie przypominam sobie, żebym pozwolił ci mówić do siebie na „ty”, gówniarzu.
     Odwrócił się na pięcie, rzucając tylko nauczycielowi biologii spojrzenie pod tytułem „Zarezerwuj Sobie Miejsce Na Cmentarzu”, po czym szybko ruszył w stronę swojego pokoju. Odetchnął dopiero wtedy, gdy drzwi trzasnęły głośno, zamknięte jego silnym kopniakiem.

                                                                  ~~~ 
     Po południu wszyscy siedzieli w pokoju Neji’ego i Gaary, rozmawiając i grając w karty. Tematem debaty, było, naturalnie, rzekome duszenie Kakashi’ego przez Paina. Maglowali go chyba od godziny, z minuty na minutę dochodząc do coraz bardziej bzdurnych wniosków. Wszyscy zgodnie uważali, że Nagato nie jest na tyle głupi, żeby pobić kogoś ot tak, dla zasady, więc musiało pójść o coś naprawdę poważnego. Z drugiej strony jednak, co w takim wypadku mógłby zrobić mu Hatake?
- Wiecie co? – zaczął Kiba, paląc kolejnego papierosa. Pod sufitem już unosiła się popielatoszara chmura, ale nikt nie wpadł na pomysł, by otworzyć okno, przez co Naruto i Lee, jedyni niepalący w grupie, musieli się dusić. – Moja siostra też była w naszym liceum….
- No co ty nie powiesz? – prychnął Gaara, biorąc łyk piwa.
     Woleli nie wnikać w to, jak je zdobył. Nikt raczej by mu nie uwierzył w to, że ma skończone osiemnaście lat, choćby po wzroście wnioskując. Z ich paczki to neji wyglądał najdoroślej i był najwyższy, więc bez problemu kupował fajki i witaminkę P.
- Zamknij się i słuchaj mnie! – prychnął Inuzuka. – Hana mówiła, że on zawsze latał za tym Painem… Czasami podobno razem przyjeżdżali do szkoły. I wyjeżdżali.
    Zapadła bardzo, bardzo wymowna cisza.
- Myślicie, że on go…? – zaczął Naruto.
- Daj spokój!
     Gaara zerwał się z podłogi, na któej leżał, oparty o łydki swojego chłopaka i zaczął krążyć po pokoju, nogą przesuwając swoją walizkę w kąt.
- Ale to by miało ręce i nogi! – zaprotestował, machając dłonią i rozsypując popiół z papierosa. – Pomyślcie: Kakashi molestuje seksualnie Paina, a teraz rudy uznał, że dosyć już tego i grozi mu, że jeśli nie zostawi go w spokoju, wniesie sprawę do sądu…
- Gaara, powiedz mi, ty od urodzenia masz takie posrane pomysły? – warknął Kiba, rzucając w niego pustą puszką.
- No ale przecież to się kupy trzyma!
- Nie bardzo. – odparł Lee, robiąc kolejne pompki.
     Przyzwyczaili się już, że każdą wolą chwilę poświęcał na trening. A potem odwiedzali go w szpitalu, bo mdlał z przemęczenia. Ostatnio jednak coraz rzadziej, z czego był cholernie dumny. 
- On coś gadał, że nie potrzebuje pomocy, a zwłaszcza od Kakashi’ego. – wyjaśnił.
     Wszyscy znowu zamilkli, oddając się kontemplacji tego ważkiego faktu. I znowu byli w punkcie wyjścia. Najlepszym rozwiązaniem chyba byłby nowy temat, więc Inuzuka poczuł się w obowiązku, by takiego im dostarczyć. 
- A tak z innej beczki, wiecie, że Żyleta jest homo? – zapytał wesoło, a Neji zakrztusił się piwem, natomiast Rock po prostu legł plackiem na podłodze.
- Co takiego?! – osobą,  która wydała z siebie ten wrzask, o dziwo, nie był żaden z nich, lecz Naruto.
      Unieśli pytająco brwi.
- Jak…jak to…homo? To znaczy…jest gejem? – pisnął, nagle okropnie czerwony na twarzy.
- My też jesteśmy w szoku. – powiedział bardzo poważnie Gaara, ale nagle ryknął śmiechem. A cała reszta, z wyjątkiem Uzumaki’ego, razem z nim. 
     Niebieskooki przygryzł dyskretnie dolną wargę, a jego umysł przetwarzał nowo poznany fakt na wysokich obrotach. Sasuke-sensei jest gejem! To znaczy…że jest choćby minimalna szansa, że może mu się kiedyś spodobać. Skoro tak, to chyba nie powinien…
     Stop! Przecież on ma Kibę. I żaden cholerny chemik go nic nie obchodzi.
     Nic, a nic.
     Naprawdę!
- Naru, odpływasz! – zarechotał Inuzuka, obejmując go ramieniem w pasie. Odkąd usłyszał w stołówce to ciche, zakłopotane „No”, poczuł się o wiele pewniej i pozwalał sobie na więcej. 
     Pocałował go lekko w kącik ust, a blondyn mimowolnie poczuł się…dziwnie. Jakby robił coś przyjemnego, na co jednak nie ma ochoty. A przynajmniej, nie z tą osobą. 
- Inuzuka, skąd ty to w ogóle wiesz? – zapytał Neji, wyrywając swojemu uke papierosa z wąskich, kuszących usteczek i całując go mocno. 
    Lee poczuł się przez chwilę jak persona non grata. Był jedynym hetero w tym towarzystwie. I w dodatku, beznadziejnie zakochanym w Sakurze, która z kolei beznadziejnie kochała się w Sasuke, który z kolei był gejem. Beznadziejnie. 
- Usłyszałem, jak latałem ze szmatą po korytarzu. Kakashi i Żyleta gadali o tym. Z tego, co usłyszałem, Kaka chyba też jest pedzio. – zachichotał, a nowa rewelacja wywołała kolejną falę śmiechu.
    U wszystkich, poza Naruto.
    Sasuke-gej, Kakashi-gej…niedobrze. Wręcz fatalnie.
- Serio?! – wydusił przez łzy rozbawienia Neji, pokładając się na podłodze, obok swojego chłopaka.
- No! Nawet się macali!
    Blondyn zerwał się na równe nogi, starając się nie rozpłakać, a wszyscy momentalnie zamilkli.
- Naru…- zaczął Kiba.
- Zaraz wracam! – wrzasnął i wyleciał z pokoju, jak z procy, trzaskając drzwiami.     
       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz