piątek, 21 grudnia 2012
Oneshot – Sekret rodzinny (FogaSasuMiko)
Itachi powoli wciągał długą, czarną rękawiczkę, obserwując spod przymrużonych powiek Mikoto krzątającą się po kuchni. Jego matka wyglądała jak uosobienie radości i szczęścia rodzinnego, a ustach miała lekki uśmiech i gwizdała pod nosem jakąś piosenkę. Sasuke siedział przy stole i z niezbyt zadowoloną miną wpatrywał się w brata.
- Kiedy wrócisz, aniki? – zapytał, grzebiąc łyżką w swojej misce. Wyłowił z niej trochę mleka, płatków czekoladowych i zapakował sobie tą mieszankę do buzi, nerwowo majtając nogami w powietrzu.
- Nie wiem, Sasu-chan. To zależy, ile potrwa misja.
- Nie mów do mnie Sasu-chan! – chłopiec nadął śmiesznie policzki i zrobił urażoną minę, ale w duchu cieszył się, że starszy brat okazuje mu aż tak duże względy. Zawsze był dla niego wzorem i ideałem, który chciał kiedyś osiągnąć.
Długowłosy westchnął i usiadł obok swojego braciszka, po czym poczochrał mu delikatnie kruczoczarne włoski z niemiłym wrażeniem, że pod jego nieobecność stanie się coś złego.
- Wsuwaj szybko, odprowadzę cię do szkoły. – powiedział.
- Nie! – zaprotestowała szybko Mikoto. – Sasuke ma dzisiaj na późniejszą godzinę!
Łasica zmarszczył brwi, przyglądając się matce.
- Żaden problem. – wzruszył ramionami. – Poczekam.
- Nie możesz! Spóźnisz się na misję i Kakashi-san będzie niezadowolony. – zaoponowała kobieta, wycierając ściereczką blat stołu.
Czarnowłosy otworzył usta, aby wyrazić swój sprzeciw, ale wtedy ktoś głośno zastukał w okno. Matka chłopców szybko wpuściła szarowłosego gościa do środka.
- Gotowy? – zapytał Kakashi, poprawiając swoją maskę. Skrywała mu całą twarz, ale i tak każdy znał tożsamość mężczyzny. Nikt poza nim nie miał tak sterczących, jasnych włosów.
Itachi zmarszczył brwi i rzucił jeszcze jedno, uważne spojrzenie matce.
- Tak. – powiedział cicho, nakładając własną maskę. Przypominała pysk łasicy.
Wyszli z domu, odprowadzani przez nadmiernie uradowaną Mikoto i ponurego Sasuke. Chłopczyk kurczowo trzymał dłoń brata, dając mu niemo do zrozumienia, że nie chce, aby Ita gdziekolwiek szedł.
- Wrócę najszybciej, jak tylko się da. – szepnął mu na ucho starszy, całując braciszka w policzek. Ten zarumienił się i zrobił naburmuszoną minę, chcąc najwidoczniej pokazać, że jest już duży i nie potrzebuje cmokania w policzki. Itachi zachichotał.
- Do zobaczenia, Mikoto! – pożegnał się Hatake i wskoczył na najbliższe drzewo. Zaraz po nim dołączył brunet.
Czarnowłosa kobieta uśmiechnęła się lekko, zagadkowo i położyła dłoń na ramieniu młodszego syna.
- Ekhem…mamo, mogę dokończyć śniadanie? Muszę iść do szkoły. – powiedział cicho Sasuke, wyplątując się z jej uścisku.
- Nie pójdziesz dzisiaj do szkoły. – odparła rozkazującym, lekko drwiącym głosem.
- Dlaczego?
- Mamy dla ciebie w domu…inne zajęcia. – wyjaśniła, a złowrogi uśmieszek nie znikał z jej bladych, wąskich, idealnie wykrojonych warg.
- Inne zajęcia?
- Specjalny trening klanu Uchiha.
Obserwowała z rozbawieniem, jak w oczach chłopca pojawiają się iskierki na dźwięk słowa „trening”. Był taki malutki, słodki i głupiutki. Wierzył we wszystko.
- Z kim będę trenował, mamo? – zapytał, kurczowo chwytając rękaw jej bluzki. Roześmiała się.
- Z ojcem i ze mną. – powiedziała.
Sasuke niemal podskoczył ze szczęścia.
- Kiedy zaczniemy?
- Kiedy tylko będziesz gotowy. Chodź.
Wzięła go za rękę i zaprowadziła na piętro, do jego pokoju. Usiadł na łóżku, obserwując z zaciekawieniem, jak Mikoto grzebie w jego szafie, wyciągając z najniższej szuflady jakieś pudło.
- Umyj się, uczesz dokładnie i ubierz to, a potem zejdź na dół. Będziemy czekać z ojcem w salonie. – poleciła i wyszła.
Najmłodszy Uchiha chwycił pudełko i pędem ruszył do łazienki. Szybko przekręcił zamek w drzwiach i wskoczył pod prysznic, odkręcając wodę. Zaczął intensywnie szorować się pachnącymi żelami swojego brata. Najbardziej podobał mu się ten intensywnie różany, więc po chwili namysłu wybrał szampon o tym samym zapachu.
Wyszedł z kabiny, wytarł się wielkim jak namiot, puszystym ręcznikiem i wtarł w swoją skórę krem z róż, którego często używał Itachi. Otworzył pudło i zmarszczył drobne brewki.
W środku znajdował się czarny, błyszczący strój z jakiegoś śliskiego, obcisłego materiału, przypominającego latex. Sasuke powoli wciągnął na swoje zgrabne pośladki niemiłosiernie ciasne spodenki, które w kroku miały jedynie siateczkę i ledwo zakrywały mu tyłek oraz równie obcisły gorset z mnóstwem metalowych klamerek i łańcuszków. Na zgrabne nogi wciągnął czarne kabaretki, które przypiął do spodenek i sznurowane, wysokie do kolan buty na grubej podeszwie. Wyciągnął z pudła czarne rękawiczki bez palców, które odnalazły powołanie na jego łapkach i czarną obróżkę z długimi, bardzo ostrymi kolcami. Z zażenowaniem zapiął ją na karku i przypiął z przodu cienką, skórzaną smycz. Dopiero wtedy odważył się spojrzeć w lustro.
Na jego twarzy wykwitł szkarłatny rumieniec onieśmielenia i wstydu.
„Czy TO jest ta zbroja klanowa, o której mówił Itachi? – pomyślał z przerażeniem. Po namyśle doszedł do wniosku, że chyba raczej nie. Strój, w który właśnie poleciła mu się ubrać matka, bardziej przypominał kostiumy nagich kobiet w gazetach, które Ita kiedyś trzymał pod poduszką.
- O co mamie chodziło? – mruknął sam do siebie, czesząc swoje kruczoczarne, lśniące włosy. Wtarł w końcówki odrobinę żelu i uznał, że już jest gotowy na trening z głową rodziny.
Cicho jak duch zbiegł po schodach i nieśmiało wszedł do pokoju. W środku panował półmrok, rozpraszany jedynie nikłym blaskiem kinkietów, zawieszonych pod sufitem. Ktoś zasłonił je czerwonymi szalami, sprawiając, że sączące się światło miało złowrogi, szkarłatny kolor.
- Mamo? Ojcze? – zapytał, przełykając ślinę.
- Wejdź synu. – usłyszał głęboki głos Fugaku, dochodzący z obitego skórą fotela przy ścianie.
Zrobił dwa kroki naprzód, a drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Pisnął ze strachu, ale zaraz potem wziął głęboki oddech. Nie może się bać. Uchiha przecież nie boi się niczego, prawda?
Ojciec miał na sobie jak zwykle ciemne kimono, ozbobione wyszywanym szkarłatnymi i białymi nićmi herbem. Jego twarz jak zwykle była beznamiętna, jak posąg wyciosany z bryły lodu. Sasuke z szacunkiem padł na kolana, kłaniając sie nisko, a wtedy poczuł, jak ktoś wymierzył mu celny cios w pośladek batem. Zerwał się na równe nogi, zaskoczony i stanął twarzą w twarz z matką.
Mikoto miała na sobie czarny kostium łudząco podoby do tego, który on sam miał na sobie. Obcisły gorset opinał jej płaski brzuch, doskonale ukazując duże, jędrne piersi ze stojącymi na baczność sutkami, a ciasne, lateksowe spodenki były wycięte w kroku. Brunet odwrócił wzrok od jej starannie wygolonego wzgórka łonowego i spłonął rumieńcem. Zaraz też otrzymał kolejne smagnięcie pejczem, który trzymała w dłoni.
- Na kolana! – krzyknęła i pociągnęła za smycz, przypiętą do jego obróżki. Chłopiec padł na kolana z hukiem, powstrzymując łzy bólu. Musi przecież być twardy, prawda?
- Liż. – rozkazała, siadając na najbliższym krześle i rozkładając szeroko nogi.
Sasu na kolanach podszedł do matki i zaczął lizać jej skarb, teraz tak bezwstydnie wystawiony na widok publiczny. Kobieta wiła się i jęczała z ekstazy, a on modlił się, by ten koszmar się skończył.
„Wolałbym już pójść do szkoły” – pomyślał ponuro, gdy Mikoto krzyknęła jego imię, spięła wszystkie mięśnie, po czym opadła bez sił na oparcie siedzenia, ciężko oddychając. Chwyciła go mocno za włosy i przyciągnęła jego głowę do swojej kobiecości, nie przestając lubieżnie mruczeć z przyjemności.
Chlopak nagle poczuł, jak czyjesz szorstkie ręce zrywają z niego ciasne spodenki.
- Nie ruszaj się. – polecił zimnym głosem Fugaku, rozchylając jego pośladki. Chłopak zadrżał.
„Co on zamierza zrobić?”
Zrozumiał, CO ojciec zamierza zrobić, gdy jeden z długich, męskich palców zagłębił się w jego dziewiczym wnętrzu, wyzwalając wrzask bólu. Najmłodszy Uchiha pisnął i skulił się, spinając wszystkie mięśnie.
- Rozluźnij się, Sasuke. – rozkazała głowa rodziny, wprowadzając drugi i trzeci palec. Zaczął nimi poruszać, a opór chłopca stopniowo malał. W końcu zaczęło mu to sprawiać przyjemność, co zaowocowało cichymi jękami i uniesieniem się jego męskości.
Chłopak krzyknął, gdy coś bardzo dużego, twardego i gorącego zaczęło rozrywać jego wnętrze. Ojciec złapał go w stalowy uścisk , dopychając biodra do końca. Z przygryzionej wargi bruneta spadło kilka kropel krwi, które utworzyły na ciemnym parkiecie fantastyczne, karmazynowe kwiaty. Mężczyzna chwycił delikatnie jego męskość i zaczął poruszać dłonią, ułatwiając mu przyzwyczajenie do nowej sytuacji. Po chwili opór czarnookiego zmalazł, a ojciec wykonał posuwiste pchnięcie, drażniąc jego wnętrze. Sasuke zacisnął mocno zęby, czując ból, który wkrótce zmieszał się z obezwładniającą rozkoszą.
-O..ojcze…- jęknął, czując w sobie drgającego penisa Fugaku, penetrujący każdy zakamarek jego jestestwa.
Mikoto znowu przyciągnęła jego głowę do swojej kobiecości, zmuszając go, aby pieścił ją językiem. Czuł jednocześnie każdy ruch ojca, doprowadzający go do szału.
„Ciekawe, czy Itachi też przechodził przez takie treningi?” – zdążył pomyśleć, zanim Fugaku rozlał się w jego wnętrzu z głośnym stęknięciem. Po chwili on również poddał się fali rozkoszy.
Ostatnia doszła czarnowłosa, po raz kolejny wyginając się na swoim krześle. Sasuke opadł bez sił na zimną podłogę i usiłował wyrównać oddech.
- Spisałeś się doskonale. – pochwalił go ojciec, ubierając się.
Twarz chłopca rozświetlił uśmiech.
- Sasuke, pamiętaj, że nie możesz o tym powiedzieć Itachiemu. – upomniała go Mikoto, wstając. – Inaczej nigdy więcej nie powtórzymy tego treningu.
Kruczowłosy przypomniał sobie tą oszałamiającą przyjemność i stwierdził, że nie pozbawi się tego uczucia.
- Obiecuję, mamo. – przyrzekł.
- To teraz leć do siebie. – powiedziała z miłym uśmiechem, wychodząc z pokoju. – To będzie nasz rodzinny sekret.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz