poniedziałek, 31 grudnia 2012
Chemia 21
Naruto odetchnął dopiero wtedy, gdy zza cienkich drzwi łazienkowych dało się słyszeć cichy, kojący szum wody pod prysznicem. Na miękkich nogach powędrował do łóżka, na którym usiadł, nadal w ciężkim szoku, zdając sobie w pełni sprawę z tego, że jego policzki są czerwone jak nigdy. Pięknie. Reaguje tak na sam widok nagiego bruneta, co ten w dodatku perfidnie wykorzystuje! I bawi się jego kosztem. Swoją drogą, to akurat było podobne do Sasuke.Nie raz, nie dwa zdarzyło się, że dla umilenia sobie dnia stawiał gołe banie z byle powodu i był z tego niezmiernie zadowolony. Blondyn zamknął oczy, co wcale nie było dobrym manewrem, bo pod powiekami znowu stanął mu obraz chemika, powoli zrzucającego z siebie ubrania.
Zamrugał gwałtownie i usiadł. Nabrał niemal stuprocentowej pewności, że nauczyciel z pewnością będzie go dręczył na plaży. Przecież nikt normalny nie siedzi w opakowaniu na gorącym piasku, podczas gdy w cieniu jest trzydzieści stopni z hakiem, a ryby gotują się w wodzie.
Opis doświadczenia: Sasuke paraduje półnago po plaży, w blasku słońca.
Spostrzeżenia: Sasuke jest najseksowniejszym facetem na Ziemi.
Wniosek: Uzumaki ma przechlapane.
Westchnął cicho i przewrócił się na bok, nie mogąc powstrzymać głupawego uśmiechu. Od wczoraj wydarzyło się tak niedużo, a zarazem i tak dużo. On i Uchiha…nadal nie mógł w to do końca uwierzyć. Z resztą, facet jest starszy od niego o dobre osiem lat. Niby jemu nie przeszkadzała ta różnica, chemikowi chyba też nie, biorąc pod uwagę to, że sam wyszedł z inicjatywą, ale prawo przecież może inaczej na to zapatrywać. A rodzice? Dostaną zawału, jeśli się dowiedzą, co ich kochany, grzeczny synek wyprawia z własnym nauczycielem.
To znaczy… na razie nie wyprawia jeszcze nic. Ale trwa w silnym postanowieniu, że owszem, będzie. W niedługiej przyszłości, a przynajmniej taką ma nadzieję. Skrzypienie drzwi łazienkowych wyrwało go z zamyślenia.
- Naruto, wszystko w porządku? – zaniepokoił się Sasuke, podbiegając do łóżka i kładąc nadal lekko wilgotną dłoń na jego czole. Blondyn zamrugał z zaskoczeniem, także dlatego, że czarnowłosy był owinięty jedynie ręcznikiem w pasie.
- Słucham?
- Dziwnie wyglądasz…- powiedział chemik z wahaniem.
Chłopak usiadł gwałtownie, przestraszony. Dziwnie? Dotknął swojej twarzy, szukając na niej dziwnych liszajów, krost, opryszczek i tym podobnych, ale nie wymacał nic. Jego twarz była, jak zwykle, gładka jak pupcia niemowlaka, co czasami niesamowicie go irytowało. Niektórzy kumple z jego klasy już się golili, a on w łazience rodziców z utęsknieniem wpatrywał się w maszynkę i marzył o dniu, w którym w końcu jej użyje. Czasami jednak patrzył na Kibę, który za późno wstał i został zmuszony do przyjścia do szkoły z jeżem na twarzy. Wtedy dziękował wszystkim świętościom za to, że jeszcze nie ma tego problemu. Dziwnie wyglądałby z płową szczeciną na pysku.
- Co przez to rozumiesz? – zapytał. Może nagle pozieleniał, albo zbladł…? Nie, to nie możliwe. Czuł się przecież dobrze. Nawet za dobrze.
- Po prostu…miałeś minę, jakbyś myślał. Przestraszyłem się.
Niebieskooki poczerwieniał i zabawnie nadął policzki, wymierzając roześmianemu od ucha do ucha nauczycielowi celny, dosyć solidny cios między żebra. Swoją drogą, widok tak uśmiechniętego Sasuke, który zwykle chodzi poważny i sztywny jak decha, z tak zwanym „poker face”, był zachwycający. Uzumaki ładniejszy uśmiech widział jedynie w lustrze.
Nie grzeszył nie tylko mądrością, ale i skromnością. Czasami. Uśmiech bruneta poszerzył się, a ciemne i błyszczące jak dwa, doskonale oszlifowane, czarne opale oczy zamigotały wesoło, podczas gdy mężczyzna wstał, poprawiając zsuwający się z bioder ręcznik. Blondyn przełknął ślinę i doszedł do wniosku, że chyba jednak nie ma racji.
- Spotkamy się po śniadaniu? – zdołał wydusić, w nagłym przebłysku olśnienia rozumiejąc, że powinien się stąd wynieść, by nie wzbudzać podejrzeń.
- Jasne. – odparł Uchiha z ulgą. – Wiszę ci lody.
- Za co?
- To nauczyciel zadaje pytania.- warknął swoim zwyczajnym, lodowatym tonem, który błękitnooki doskonale znał z lekcji, a Uzumaki automatycznie aż podskoczył i dostał czkawki.
Do drzwi odprowadził go rozbawiony chichot mężczyzny.
~~~
– Czy ten stary pierdziel oczadział? – pieklił się Gaara w drodze na stołówkę, nic sobie nie robiąc z faktu, że obejmujący go w pasie Neji stara się go za wszelką cenę uciszyć. Nic dziwnego, w końcu o tej porze normalni ludzie pewnie jeszcze chcą spać i właśnie przewracają się na drugi bok. Rudy prychnął i odtrącił rękę swojego kochanka, mimo wszystko jednak przywierając do niego mocno całym ciałem, tak, że podczas krótkiego spaceru ocierali się o siebie notorycznie. Tak, żeby Hyuuga nie poczuł się zaniedbany. Po takiej nocy, jaką zaserwował mu wczoraj, miał pełne prawo się nim trochę nacieszyć. Nie zmieniało to jednak faktu, że śniadanie o tak piekielnej godzinie to horror.
- Gaara, zamknij się.. – jęknął Naruto. Miał dziwnie nieobecną minę, a na widok Sasuke, wychodzącego ze swojego pokoju, zaczerwienił się i spuścił wzrok w dół, zupełnie tak, jakby jego znoszone, ulubione trampki były ciekawsze od nauczyciela.
Natomiast Kiba, zwykle tryskający humorem i energią nie mniej, niż jego zwariowany chłopak, był jakiś przygaszony. Słowem – dziwne. Dziwne i warte bliższego przyjrzenia się, jak stwierdził Gaara, mrużąc swoje ciekawskie ślepia o odcieniu bladego szmaragdu, który w chwilach jego złości zmieniał się w intensywną zieleń. Teraz jednak miał tak dobry humor po wczorajszym, że nawet idiotyczne rozkazy Jiraiyi nie wpędzały go w stan nerwicy na tyle poważnej, by reszta otoczenia musiała wiać z zasięgu jego ciosu.
- Sam się zamknij! – prychnął. – Cholerny cwel, Tsunade mu pewnie nie dała przed wyjazdem i się na nas wyżywa!
- Gaara… – zaczął Neji, widząc, jak zza rogu wyłania się wysoka, barczysta sylwetka siwego, uśmiechniętego nauczyciela literatury.
- Co?!
Cała pozostała trójka spojrzała na siebie z minami „Ja go nie znam”. W milczeniu dotarli już na stołówkę i zajęli stolik, który już wczoraj zaklepali sobie, jako „swój”. Gaara przypieczętował to nawet rytualnym przyklejeniem gumy od spodu do blatu, kiedy nikt nie widział. I tak, znając ich szczęście, pod koniec wycieczki będą musieli za karę szorować wszystkie stoły. Na stołówce było już całkiem sporo osób, mimo, że wciąż schodziły się grupki głodnych uczniów, a między nimi jak sępy krążyli nauczyciele, usiłując wyłapać dla siebie coś dobrego. Nie było to z kolei takie proste zadanie, bo Chouji wpadł na stołówkę pierwszy i zdążył już opróżnić tyle żarcia, że spokojnie starczyłoby na cały stolik pierwszoklasistek. Pomachał chłopakom, jednocześnie dokładając sobie cztery paróweczki i podszedł do ich miejsca, zasiadając na krześle przy końcu stołu.
Zaskrzypiało żałośnie, ale dzielnie trwało pod jego tyłkiem, starając się nie rozkraczyć.
- Jest coś jadalnego? – burknął Sabaku. Zawsze wybrzydzał i zawsze niewiele jadł, co z resztą było widać po jego sylwetce. No chyba, że akurat trafił na coś, co lubił. Wtedy opychał się jak chomik
- Pewnie! – odparł entuzjastycznie Akimichi, nabijając parówkę na widelec.- Pospiesz się, to może ci nie rąbną smażonego boczku.
Gaara poderwał się z miejsca i ruszył dumnym krokiem w stronę czegoś a la „bufet szwedzki”, gdzie każdy mógł sobie nakładać, co chciał i ile chciał. Akurat tak się składało, że lubił boczek, mimo, iż potem płakał, że jest tuczący i tłusty, a on sam przytyje, a potem będzie nadawał się tylko na ubój.
Pozostała trójka ruszyła za nim, wszyscy, jak jeden mąż, nastawieni jedynie na prymitywną chęć zapełnienia swoich żołądków. Gaara nałożył sobie bez skrępowania całkiem pokaźną porcję boczku, Neji, podobnie jak i Naruto, ku zdziwieniu reszty, zadowolili się czekoladowymi płatkami, a Kiba, co wpędziło pozostałych w jeszcze trwalsze zaskoczenie, wziął po prostu czarną kawę bez cukru. Wrócili do swojego stolika, a rudy wodził spojrzeniami od jednego, do drugiego.
- Chłopaki, o co chodzi? – zapytał prosto z mostu.
- O nic. – odparli na raz Kiba i Naruto.
Chouji przerwał na chwilę konsumowanie swoich parówek, by spojrzeć na nich, ale doszedł do wniosku, że jego wyroby pseudomięsne są ciekawsze, niż rozterki jego przyjaciół, więc powrócił do babrania ich w ketchupie i aplikowania do otworu gębowego. Sabaku jednak zignorował chwilowo swój bekon i nie spuszczał z nich ciekawskiego, zielonego spojrzenia.
- Akurat. – prychnął. – Nie wkurwiajcie mnie. Nie dość, że nie wyspałem się w nocy, to jeszcze boli mnie tyłek, musiałem rano wstać, a ten siwy pierdziel wymyślił śniadanko o bladym świcie. A co ja, mnich jestem?
- Nikt wam nie kazał się grzmocić całą noc. – stwierdził leniwie, zblazowanym tonem Shikamaru, zajmując wolne miejsce.
Przyczołgał się ze swojego pokoju jako ostatni, z miną, jakby działa mu się niewysłowiona krzywda. Prawdopodobnie znowu mu się nie chciało wstać, bo się nie wyspał. Kiba podsunął mu swoją kawę pod nos, a Gaara zamarł z otwartymi szeroko ustami.
Przecież jeszcze wczoraj prawie się pobili!
- Pij i nie marudź. – mruknął niechętnie, podpierając się łokciem o blat stołu.
- Dzięki. – wymamrotał Nara, tłumiąc ziewnięcie i łyknął lury, którą zwano tu kawą. Bez mleka, bez śmietanki, bez cukru. Wolał słodką, ale nie chciało mu się podnieść tyłka i iść po cukier.
Sabaku zamrugał gwałtownie i przypomniał sobie, że właśnie wściekał się na lenia. Zmrużył gniewnie oczy.
- Wcale się nie grzmociliśmy. – prychnął.
- Nie, wcale.
- Co?
- Przecież mam pokój za waszą ścianą. Nie daliście mi spać. – jęknął długowłosy, przeczesując palcami gęste, ciemne pasma.
Jak zwykle, nie chciało mu się uczesać, więc wyglądał, jakby walnął w niego piorun.
- Trzeba było nie podsłuchiwać, zboczeńcu. – stwierdził Gaara, wzruszając ramionami. Neji tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Z całym szacunkiem, kolego towarzyszu, ale nie da się nie podsłuchiwać, gdy drzecie się wniebogłosy. – prychnął Maru. – Toteż uprzejmie uprasza się obecnych tu panów Hyuugę i no Sabaku o zachowanie ciszy podczas kontaktów o charakterze seksualnym…
- Daruj sobie. – warknął nagle Inuzuka, z niewiadomego powodu zły.
Wstał od stolika, niby pod pretekstem zagarnięcia dla siebie kolejnej kawy. Naruto zaczerwienił się.
- A temu o co chodzi? – mruknął Neji.
- Nie wiem…
Pozostali, nie licząc Chouji’ego, który właśnie kończył ostatnią parówkę, unieśli brwi sceptycznie.
Akurat Naru powinien wiedzieć.
~~~
Po śniadaniu wszyscy ruszyli do swoich pokoi, w bardziej lub mniej zorganizowanym pośpiechu, po to, by włożyć stroje kąpielowe, zabrać ręczniki i trochę ponarzekać, jak to się odbyło w przypadku Nary. Usiadł na łóżku i wszem i wobec oświadczył, że chce mu się spać, więc nigdzie nie idzie. Dopiero po dłuższej chwili Gaara przemówił mu do rozsądku, twierdząc, że będzie mógł spać na plaży, gdzieś w cieniu. Wtedy pan Nara łaskawie naciągnął na tyłek slipy kąpielowe i w końcu mogli wyjść.
Naruto niemal potknął się o próg pensjonatu, zauważając Sasuke. Paradoksalnie, miał nadzieję, że brunet będzie się kąpał, jak i liczył na to, że nie będzie musiał oglądać go półnago. Już wiedział, czym to się zakończy.
Niepożądaną erekcją. A to równa się problem.
- Sensei, jedziemy autobusem? – krzyknął Gaara, widząc, że ich autokar wycieczkowy w najlepsze stoi pod budynkiem.
- Nie! – odkrzyknął Jiraiya, ustawiając pierwszoklasistki parami z przodu.
- Dlaczego?
- Za tego starego pierdziela!
Połowa grupy ryknęła śmiechem, ale zaraz zamknęli się, gdy zrozumieli, że muszą przejść jakieś ponad trzy kilometry do plaży pieszo. Rudy zrobił obrażoną minę i zaplótł ramiona na piersi, dając wszystkim do zrozumienia, że mogą go całować w punkt strategiczny.
- Idziemy? – burknął.
Jiraiya odwrócił się i zaczął marsz, gadając z Anko, która z kolei znowu wyglądała na skacowaną. Pewnie urządziła sobie jednoosobową libację wieczorem. Asuma szedł gdzieś pomiędzy nimi, a „strażą tylną”, nerwowo zerkając na zegarek, to znów na wyświetlacz komórki. Sasuke i Kakashi natomiast szli z tyłu, także rozmawiając przyciszonymi głosami.
- Ciekawe, o czym gadają. – mruknął cicho Neji.
Spojrzeli na siebie razem z Gaarą porozumiewawczo i uśmiechnęli się niemal identycznie w tym samym momencie. Naruto wywrócił oczami, z niewiadomych przyczyn zirytowany.
- To, że wy się „grzmocicie”, jak to Shika określił, nie oznacza, że wszyscy dookoła robią to samo.
Szmaragdowooki skierował na niego wzrok pełen politowania i współczucia dla jego niewinnego światopoglądu.
- Naru, myśl. – prychnął dość głośno. – Co mogą robić dwa pedały, na szkolnej wycieczce, gdzie nikt ich nie przypilnuje? W dodatku, jeśli się macali na korytarzu?
Ktoś za nimi zaszurał głośno butami, jakby właśnie uniknął wywrotki na gorącą od nadmorskiego słońca ziemię. Naruto odwrócił się przez ramię i spojrzał przelotnie na Paina. Jak zwykle, był ubrany cały na czarno, w długi rękaw i bojówki, jakby bał się wystawić swoją bladą skórę na działanie słońca.
Fakt, że chłopak gwałtownie poczerwieniał, niebieskooki przypisał temu, że na dworze, mimo wczesnej pory, było już naprawdę ciepło, a słońce przygrzewało ostro, wszem i wobec ostrzegając, że w godzinach szczytu będzie patelnia. I dobrze. Wakacje, to wakacje.
Co z tego, że jeszcze przed końcem roku?
- Ale przecież to wcale nie oznacza, że musieli ze sobą spać. – prychnął jasnowłosy. Miał ochotę wrzasnąć na rudego, że pieprzy farmazony, bo przecież jeszcze dzisiaj rano Sasuke zafundował mu niezły pomysł, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język.
Westchnął i wsunął dłonie w kieszenie, idąc za resztą. Czuł na plecach dziwne, krępujące spojrzenie Paina.
~~~
Plaża zdecydowanie przypadła wszystkim do gustu. Szeroka, piaszczysta, już z oddali wabiąca złocistym kolorem, bez rozwrzeszczanych bachorów, latających z łopatkami, bez psów, defekujących prosto pod nogi i bez żwiru, wbijającego się nieprzyjemnie w stopy. Większość z uczniów od razu pozrzucała buty i na boso zaczęli dreptać po aksamitnym, miękkim puchu, wdychając słonawy, świeży zapach morza. Kilka dziewcząt, tych odważniejszych, zrzuciło koszulki. Starały się, jak mogły, uchwycić spojrzenia jak największej grupy obserwatorów płci brzydszej, zwłaszcza chemika, który z kolei miał je wszystkie w głębokim poważaniu.
Sakura i Ino niemal odstawiły striptease, ale brunet nawet nie zaszczycił ich spojrzeniem. Kakashi natomiast rozłożył sobie koc i legł na nim, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Już mi się tu podoba. – stwierdził. Sasuke usiadł obok niego, na razie nie zdejmując nic.
Jego okrutny plan wymagał czasu i niezbędnego czynnika, jakim jest Uzumaki, który właśnie poleciał kupić sobie shake w pobliskiej budce.
- Nie rozbierasz się?- mruknął nieuważnie.
- A co, chcesz?
Czarne oczy nauczyciela chemii zmrużyły się gniewnie. Komentarze Kakashi’ego czasami doprowadzały go do szału, mimo, że naprawdę faceta lubił. Hatake uniósł obronnie ręce, co wyglądało dziwnie, bo nadal leżał na plecach.
- Dobra, dobra… – wymamrotał, unosząc czarne okulary, by spojrzeć uważniej na kolegę z pracy. – Nie gap się tak, bo ci zaraz gały wyskoczą i po piasku się potoczą.
Uchiha zamrugał gwałtownie. To było aż tak widoczne?
- Nie chcę cię martwić, Sasu, ale twoje lęki nie mają podstaw. Te cholerne shake nie są daleko stąd, nikt ci go raczej nie zgwałci na odcinku stu metrów.
- Zamknij się. – syknął.
Uśmiech szarowłosego poszerzył się. Sięgnął do swojej torby, wydobył z niej gatki i wstał, otrzepując spodnie z piasku.
- Zaraz wracam, przebiorę się. – rzucił.
- Mhm.
- Posmarujesz mi potem plecki? – zachichotał.
Gdzieś w niedalekiej odległości ktoś zbyt gwałtownie odkręcił jakiś napój gazowany. Brunet potoczył dookoła leniwym spojrzeniem i napotkał oblanego colą Paina. Westchnął cicho.
- Ja cię zamorduję. – stwierdził ze znudzeniem, kładąc się na kocu.
Odpowiedział mu jedynie śmiech biologa, który, dzierżąc dumnie gatki, skierował się ku przebieralni dla mężczyzn. A pobladły Nagato za nim.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz