środa, 26 grudnia 2012

Chemia 11


      Wszystkie klucze zostały rozdane, a Jiraiya zarządził za piętnaście minut zbiórkę na śniadanie. Sasuke chwycił rączkę swojej czarnej, eleganckiej walizki, niemal wyrwał klucz ze szponiastej dłoni Anko i ruszył z dumnie uniesioną głową w stronę wejścia. Wcale nie spodobał mu się pomysł, by jego blondynek spędził całe dwa tygodnie w pokoju razem z Kibą. Wyobraźnia zaczęła mu podsuwać straszne, mroczne obrazy, w których Naruto leży nagi na łóżku, z tymi słodkimi rumieńcami na twarzy, a Inuzuka dotyka go tymi swoimi tłustymi łapskami.
      A co gorsze, w jego wizjach Uzumaki’emu najwidoczniej bardzo podobał się taki obrót spraw. Brrr… Makabra i masakra w wydaniu specjalnym. Nie pozwoli na to. Po jego trupie!
- Kochani, po śniadaniu robimy sobie mały spacerek po okolicy! – wrzasnął Jiraiya, zanim wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, targając graty. Kakashi był już nieźle spocony, bo robił właśnie trzecią rundę do autokaru, pomagając dziewczętom wynosić ciężkie torby. Piszczały, zachwycone, a z pewnej odległości całą scenę obserwował Pain. Uczeń ostatniej klasy, jeden z najzdolniejszych ze swojego rocznika w całej Japonii. Perełka szkoły, wychwalana na każdym kroku przez panią dyrektor i grono pedagogiczne, mimo całego swojego odstraszającego image’u i usposobienia. Rudzielec raczej nie przepadał za kontaktami z ludźmi, był cichy, małomówny, zwykle trzymał się na uboczu i coś czytał, albo pisał. Czasami jednak potrafił być wyjątkowo agresywny.
      Jego mina była bardzo daleka od pozytywnej, albo chociaż standardowej, beznamiętnej. Chłopak wyglądał, jakby był zwyczajnie wkurzony. Nikogo jednak nie dziwił ten fakt, bo krążyła plotka, że rudowłosy wyjątkowo nie lubi nauczyciela biologii. Podobno dlatego, że kiedyś powstrzymał go w trakcie bójki na boisku i potem latał za nim, jak upierdliwa mucha, twierdząc, że chłopak jest samotny, ma problemy i ktoś musi się nim zająć.
      Prawdę mówiąc, miał racje. W końcu ktoś, kto mieszkał w sierocińcu, mimo wszystko był samotny. Nagato starał się za wszelką cenę izolować od tych bezmózgich, irytujących go stworzeń z ośrodka, więc skutek był taki, że był sam. Wszystkie opiekunki były zachwycone nim, jego zdolnościami, wynikami w nauce, ale żadna jakoś nie próbowała poświęcić mu więcej czasu, niż to było wymagane. 
      Dlatego też zachowanie Kakashi’ego wzbudziło w nim nieufność… ale nikt, jak na razie, nie domyślał się, jaki odniosło skutek. I dobrze. To była tajemnica, tylko ich.
- Nieee! – jęknął Kiba, ciągnąc walizki – swoją i Naruto. – Ja chcę spać, no, sensei…
- Trzeba było do czwartej nie rżnąć w karty. – odparł swobodnie Jiraiya, biorąc swoje rzeczy. – Schodzić mi do stołówki za piętnaście minut. A teraz rozejść się!
      Uczniowie posłusznie zniknęli w swoich pokojach, mamrocząc i złorzecząc pod nosem ich opiekunowi. 
- A niech go cholera weźmie! – wrzasnął Inuzuka, kładąc się na łóżku po lewej stronie. – Mam dość! Boli mnie kark, boli mnie dupa, nigdzie nie idę…
- Ja tam się czuję dobrze. – mruknął jego chłopak, siadając obok. On sam spędził prawie całą noc na kolanach bruneta, więc był względnie wypoczęty. 
- Farciarz…
      Zapadła dosyć niezręczna cisza, a błękitnooki w przypływie olśnienia pochylił się nad nim i cmoknął go lekko w usta. 
- Na osłodę. – wyjaśnił, widząc zdziwione spojrzenie psiarza. Zazwyczaj to on inicjował jakiekolwiek czułości.
- Dzięki… – szepnął, z szokiem stwierdzając, że się rumieni. Ten chłopak działał na niego niesamowicie. 
- Hmm…Kiba?
- Tak?
      Teraz to blondyn się zaczerwienił.
- Może…zsuniemy łóżka, co? – zaproponował cicho, patrząc uparcie na ścianę. Zielona tapeta w listki koloru mięty. Ładna.
- Mó..mówisz poważnie…?
- Mhm…
      Kiba zerwał się z radosnym wrzaskiem i sam przeciągnął stojące naprzeciwko łóżko tak, by stykało się z jego meblem i tworzyło coś w rodzaju dużego, małżeńskiego łoża. Na którym wiadomo, co można robić…
     W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi, które zaraz potem otworzyły się z hukiem. No tak. Gaara widocznie nie znał takich pojęć, jak „kultura”, „prywatność”, „dobre wychowanie” i „savoir vivre”. 
- Hej, chłopaki! – rzucił, wskakując na ich łóżko. – No, widzę, że już zrobiliście tu niezbędne przemeblowanie.
- Gaara… – jęknął Neji, siadając obok swojego chłopaka. Rudzielec był czasami po prostu niesamowity.
- Zamknij się. – parsknął śmiechem Kiba, wyciągając ze swojego plecaka puszkę piwa. – Panowie, obiegówka przed śniadankiem?
    Brunet kiwnął głową, a Inuzuka otworzył puszkę. Upił łyk i podał ją Hyuudze, który również się napił i oddał puszkę Gaarze. Naruto nie pił, więc witaminka P zaraz wróciła do jej prawowitego właściciela, który pociągnął kolejny, solidny łyk bursztynowego napoju i powtórzył cykl. 
- Wy też chyba macie bardzo określone plany na wieczory podczas tych wakacji. – zachichotał szmaragdowooki, łaskocząc blondyna, który położył się obok niego. Przez chwilę siłowali się ze śmiechem, ale w końu udało się Uzumaki’emu zrzucić go z siebie.
- Odwal się od naszego życia erotycznego. – prychnął.
- To wy jakieś macie?
- No…jeszcze nie…
- Ha! Mówiłem!
      Gaara wyglądał na równie zadowolonego z siebie, co szczeniak, zamknięty w masarni. 
- A wy co, też zsunęliście łóżko? – zapytał Kiba, gniotąc puszkę butem na podłodze. 
- No pewnie! – uśmiechnął się szelmowsko Neji. Wtedy znowu rozległo się pukanie do drzwi, przez które wtoczył się Chouji, a za nim znudzony Shikamaru. Ten ostatni ożywił się lekko, widząc blondyna, a jego oczy zamigotały niebezpiecznie
- Chłopaki, już jesteście spóźnieni. Chodźcie na śniadanie, bo nam wszystko zjedzą!
     Podnieśli się z łóżka, a w przypadku rudego z podłogi i grzecznie podreptali do stołówki, poganiani przez głodnego Akimichi’ego.
              
                      ~~~
      Chouji wystartował pierwszy w stronę stołów z jedzeniem, a reszta grupy ślimaczym tempem ruszyła za nim, biorąc po drodze talerze. Po niedługiej chwili zajmowali już stolik na środku, podczas gdy tłuścioch jeszcze nakładał najróżniejsze przekąski na tacę.
- Rany, co za człowiek… – jęknął Maru, zabierając się za jedzenie swoich płatków. Wziął je tylko dlatego, że Naruto również je jadł.
- Co chcesz? – burknął Akimichi, gdy dotarł do stolika, obładowany jedzeniem. Zajął cały bok, rozkładając talerzyki i miseczki wokół siebie.
- Masz zamiar to wszystko zjeść? 
     Chłopak dumnie wypiął pulchną pierś.
- Oczywiście!
     Nikt nie zdobył się na komentarz. Wszyscy byli zbyt pochłonięci wsuwaniem śniadania. Przy stoliku dziewczyn co chwilę wybuchały denerwujące chichoty, przeplatane z plotkami. Większość z nich rzucała ukradkowe spojrzenia w stronę stolika nauczycieli, którzy ignorowali z premedytacją ten fakt. Tylko jedna para pięknych, ciemnoniebieskich ślepi uparcie wwiercała się w plecy Kakashi’ego.
- Dlaczego on się tak na niego gapi? – szepnął Naruto, zaniepokojony.
      Z tego, co wiedział, Pain trenował boks i jakieś sztuki walki. No i powszechnie wiadomo było, że nie popuści nikomu.
- Kto?
- On. – szepnął, ruchem głowy wskazując rudzielca z trzeciej klasy. Siedział sam, przy stoliku w kącie i nic nie jadł. Po prostu patrzył się uparcie na plecy Kakashi’ego, zaplatając ramiona na piersi.
- Nie wiem…ale to raczej nie wygląda ciekawie. Chce go pobić? – odszepnął Inuzuka.
- Daj spokój, to nauczyciel. – mruknął leniwie Shikamaru. 
      Obaj od wczoraj toczyli ze sobą jawną walkę o względy Uzumaki’ego, co nie zmieniało faktu, że siedzieli przy jednym stoliku. Lub wręcz odwrotnie – specjalnie siedzieli tuż przy Naruto, który czuł się tym zakłopotany.    
       Wszyscy trzej teraz, jak na komendę, skierowali oczy na Nagato. Nie wiedzieli, dlaczego ktoś taki, jak on, w ogóle pojechał na tą wycieczkę. Przecież zawsze stronił od ludzi i wykręcał od jakichkolwiek zajęć nieobowiązkowych, które oznaczałyby kontakty z innymi osobami. Już nie mówiąc o tym, że najwidoczniej ktoś musiał mu za tą wycieczkę zapłacić. Sierocince zwykle nie fundują podopiecznym takich atrakcji. 
       Tymczasem większość osób zdążyła już zjeść. Rozległo się szuranie krzeseł i nieco głośniejszy gwar, który skutecznie wrzaskiem ucięła Anko.
- Zbiórka za dziesięć minut, wychodzimy na spacer. A teraz wypier…
- Anko! – syknął Asuma.
- … wynosić się do pokoi po aparaty, portfele i tak dalej! – dokończyła, pokazując swojemu koledze z pracy język.
       Zmęczeni podróżą uczniowie posłusznie wywlekli się ze stołówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz