poniedziałek, 31 grudnia 2012

Sex telefon 30


    Przepraszam bardzo…ale o co chodzi?
- Chyba mam pomysł. – oświadczył nagle bardzo zadowolony z siebie Hidan, wysuwając swojego członka z ust Neji’ego. Chłopak odkaszlnął i splunął na podłogę. Trafiło jednak na buty stojącego najbliżej członka Akatsuki, czyli tego krępego wyznawcy kultu Błogosławionej Mamony, który cały czas liczył forsę, ale juz skończył i przyłączył się do zabawy. Hyuuga dostał za to w pysk, ale lekko, by go zbyt nie poturbować. 
     Założę się, że Neji celował specjalnie. 
- Pomysł?
- Aha! – zarechotał. – Panowie, co powiecie na małe show?
    Sasori, stojący pod ścianą, uśmiechnął się zimno. Z tego, co wiem, on nigdy nie brał udziału w „zabawie”. Zawsze tylko stał i obserwował, zawsze z tym lodowatym wyrazem twarzy. Potem wychodził. Nie wiadomo, co robił później. Zamykał się w łazience i robił sobie dobrze? Czy zamykał się gdzieś i płakał?
     Ani jedno, ani drugie nie wygląda mi prawdopodobnie. Przypuszczam, że rudy nigdy nie płakał, a w sferze seksualnej jest równie oziębły, co Antarktyda oblodzona. On mi najbardziej przypomina trupa…albo nie! Manekina. Tak, manekin to dobre porównanie.
     Ładny, owszem, ale sztywny i bezosobowy. 
     W sumie, najtrafniejszym porównaniem jest chyba marionetka. Z lodowatym, bezuczuciowym uśmieszkiem na ustach, martwym spojrzeniem. Piękna marionetka w czarnym płaszczyku, o oczach jak lody orzechowe. Ciekawe, kto pociąga za jej sznurki? Problemem wszystkich marionetek jest to, że uważają, iż same kierują własnym losem, nie zauważając, że to po prostu sprytna manipulacja lalkarza. Ale Sasori chyba zdaje sobie sprawę z tego, że jest tylko narzędziem.
     Chyba akceptuje to. Smutne.
     A smutniejsze jest, kurwa, to, że Hidan podszedł do mnie i jednym szarpnięciem rozerwał mi koszulkę. Mocno. Skąd ten cuchnący cap ma tyle siły?!
- Spierdalaj… – warknąłem, robiąc krok do tyłu. Wszystko jakoś dociera teraz do mnie wolniej…szarpiący się Neji…nie, to inny świat. Dopiero teraz oprzytomniałem, a wymierzony dłonią szarowłosego, solidny policzek bardzo mi w tym pomógł.
- Nie szczekaj tak, suko. – prychnął. 
     Impet uderzenia posłał mnie na podłogę, skąd zacząłem się niemrawo gramolić, ale blada, silna dłoń zacisnęła się na moich rudych włosach.
- A ty dokąd, hę? – zarechotał Deidara, pojawiając się błyskawicznie obok mnie. Na sam dźwięk jego głosu poczułem torsje.
    Boże, jak ja faceta nienawidzę!     
    Zabiję go….przysięgam, jak jelenie kocham, zabiję! 
- Na kolana, suko. – prychnął Hidan, podstawiając mi pod nos swój członek. – I się zajmij tym, co tak lubisz. 
    Hmm…nie przypominam sobie, by gryzienie cudzych penisów było moim hobby… Już miałem to uczynić, ale otrzymałem kolejny policzek. Mocny. Zapiekła mnie twarz.
- Spróbuj ugryźć, to cię zabijemy. – wysyczał szarowłosy. Deidara w tym czasie przyssał swoje cuchnące usta do mojej szyi, z drugiej strony przykładając nóż sprężynowy. Chłodne ostrze prześlizgnęło się łagodnie po mojej skórze, jeszcze nie robiąc krzywdy.
    Jeszcze.
    Jezus, Maria, będę grzeczny!
- Gaara, zagryź go! – usłyszałem krzyk Neji’ego, który urwał się szybko, gdy czarnowłosy został zakneblowany jakąś szmatką przez miłośnika forsy. Widocznie jego buty były drogie, więc zapałał nienawiścią i żądzą zemsty.
    Rany, co za popierdoleńcy… Zaraz, zaraz…przecież tu jest Tobi! Zerknąłem w bok, w kierunku chłopca, nadal nie przestając obciągać Hidanowi. Nie powiem, żeby mi się to podobało. Boli mnie obita żuchwa, bolą mnie też nadgarstki, skrępowane kajdankami. Jeszcze nigdy w życiu nie czułem się aż tak upokorzony. 
    A Tobi się… bawi. Siedzi na podłodze, nieco przydługi, czarny płaszcz rozłożył się dookoła niego. Bawi się samochodzikami, obserwując to mnie, to Neji’ego. Nie mogę powiedzieć, jaki ma wyraz twarzy, bo jest ona zasłonięta tą paskudną, pomarańczową maską. W każdym razie, mam paskudne wrażenie, że jest zadowolony z takiego obrotu sprawy. 
    O ja naiwny. A myślałem, że ten biedny chłopiec jeszcze nie jest skrzywiony psychicznie!
- Wystarczy. – mruknął jadowicie Hidan, uwalniając w końcu moje usta, gdy zalał je już falą gorzkiej, gęstej spermy. Wyplułem wszystko na podłogę. Nie, nie mam zamiaru połykać. Zabij mnie, ale nie połknę. Nie pozwolę na to. 
    Kątem oka zauważyłem, że Sasuke już hmm…bardzo intensywnie zabawia się ze swoim bratem. Odwróciłem wzrok. Jak już zadzwonię do Shikamaru, jeśli w ogóle mi się to uda, to poproszę go, by załatwił mi wizyty u jakiegoś dobrego psychoterapeuty. Albo najlepiej do księdza.
    Nie, nie na spowiedź. Do egzorcyzmowania. Bo we mnie tu zaraz cholera wstąpi.    
- Kto chce popatrzyć na małe show? – zapytał głośno, a Deidara uniósł pytająco brwi. Podobny gest wykonał Sasori.
- Co masz na myśli? – zapytał lodowato.
    Założę się, że coś niezbyt przyjemnego dla mnie…
- Popatrzymy sobie, jak oni się pieprzą! – powiedział entuzjastycznie, a reszta od razu zaakceptowała jego pomysł. Jezu…
     Przełknąłem nerwowo ślinę… Shikamaru mógłby się pospieszyć, nawiasem mówiąc.
     Hidan chwycił mnie z łatwością i przerzucił sobie przez ramię, mio, że zacząłem się szarpać, jak śledź, wyrwany przemocą z wody. 
- NIE! – wrzeszczałem, usiłując go kopnąć. Ha! Raz mi się nawet udało. Zaraz potem zostałem brutalnie rzucony na rozłożonego na stole do bilarda Neji’ego. Chłopak stęknął cicho pod moim ciężarem. Rany…jak…w sensie, że…że my?!
- Po moim trupie. – wysyczał Hyuuga, a ja aż wciągnąłem głośniej powietrze, widząc, jak ten kasiasty wyciąga zza pazuchy klamkę i celuje ją w głowę bruneta.
- Da się załatwić. – powiedział. Głos miał gruby, chamski i nieprzyjemny.
     Chce mi się rzygać. 
     Neji przełknął ślinę i spojrzał na mnie ze szczerym przerażeniem w białych oczach. Jasne, że rozumiem, co czuje. Sam czuję coś podobnego.
- Gaara… – szepnął cicho, zduszonym głosem. 
     Zacząłem drżeć. To…to jest okropne. Już nawet nie to, co każą nam zrobić, jak nas traktują…potworne jest to uczucie paniki, zalewające i paraliżujące całe ciało. Rany, jak królik, zapędzony w pułapkę przez kłusowników. 
- T…tak?
- Zróbmy to. – wykrztusił. Po policzkach spływały mu łzy.
      Ja nie chcę. Mam Shikamaru. Nie chcę tego robić z nikim innym…
- Ale…
- Oni nas zabiją, Gaara. – wydusił, zagryzając mocno wargi. Kiwnąłem głową. Taaak, jestem świadomy tego ważkiego faktu. I w sumie, ja nie chcę jeszcze umierać. Mam dopiero dwadzieścia lat. Mam dla kogo żyć. A Neji ma jeszcze więcej życia przed sobą, szkoda to marnować, nawet, jeśli jesteśmy tylko dziwkami. 
      Dziwka też ma prawo do życia, prawda?
- Zgoda. – wyszeptałem drżącym głosem. – Kto…kto na dole?
      Pytanie zawisło między nami, gdy spojrzeliśmy sobie w oczy. Oboje jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Żaden z nas nie chce. Jeden musi. 
      Nakręćcie o tym film. Fabuła wręcz zajebista. 
- Ja…ja mogę. – powiedział, oddychając płytko. Widocznie dużo kosztuje go ta decyzja. 
     Spróbował uśmiechnąć się blado. Momentalnie zmieniłem o nim zdanie, które nie było wcale zbyt pozytywne, po tym, jak potraktował Konan. On mnie rozumie. Wie, co ja czuję. Wie, że ja mam kogoś, kto ma do mnie pełne prawda. On i tylko on. A Neji…jestem mu za to wdzięczny.
- Postaram się, żeby nie bolało. – obiecałem cicho, prosto w jego ucho.
      Ciche „klik!”, kajdanek i już mam wolne nadgarstki. Całe Akatsuki w najlepsze rozsiadło się na kanapach, fotelach, lub, w przypadku Tobi’ego, podłodze i wlepiło w nas oczy. Sasuke nadal mizia się ze swoim bratem, który z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy wsuwa mu dłoń pod spodnie.
      Słysze ciche jęki mojego eks-kochanka. Nie chce mi się nawet zastanawiać nad tym, jakim cudem on znalazł się w Londynie. Skupiłem się tylko na tych dźwiękach. Są podniecające, owszem. Muszę się teraz podniecić…jakoś.
      Od czego ma się praktykę zawodową? Zacząłem wyobrażać sobie, że jestem z Shikamaru. Znowu, raz jeszcze zacząłem maglować w wyobraźni te wszystkie wspólne momenty. Zwłaszcza pierwszą noc, na jego podgrzewanej podłodze w kuchni. Śliski olej. Jego seksowny głos w telefonie…
      Gdy ręka Neji’ego niechętnie, ale posłusznie ścisnęła mój członek, był już twardy i gorący. Przełknął z trudem ślinę i zaczął poruszać na nim dłonią, a ja naśliniłem sobie palce, po czym zacząłem wsuwać je do jego odbytu.
       Muszę go przygotować. Przecież obiecałem, że nie będzie bolało.
- Załóż gumkę. – usłyszałem rozkazujący głos Hidana. Rzucił mi paczuszkę, którą chwyciłem jedną ręką.
       Truskawkowe. Fuj.
       Uroczyście ogłaszam, iż od dnia dzisiejszego delikwent, znany jako Sabaku no Gaara, pała nienawiścią do tych małych, czerwonych, słodkich owoców. Przysięgam, nabawię się uczulenia na nie. Nigdy więcej nie tknę truskawki. 
       Hyuuga pomógł mi sprawnie naciągnąć gumkę na penisa. To jest chore.
      Ja wcale nie chcę tego robić. Jestem przyzwyczajony do tego, że nie chce się z kimś pieprzyć, to normalne w mojej byłej, podkreślam, BYŁEJ pracy. Ale zawsze byłem na dole. No…to znaczy, jeśli nie obsługiwałem kobiet, ale to zdarzało się rzadko. Były nawet takie klientki, które przyczepiały sobie sztuczne dildo i mnie posuwały, a jakże. Ludzie mają dziwne fantazje.  Wystarczało się po prostu wyłączyć, udawać, że jęczę z rozkoszy i wypinać tyłek, pozwalając się posuwać. Z rozmowami przez telefon też jakoś zawsze szło, chociaż tylko raz nie udawałem. Wtedy, gdy zadzwonił Shika. Teraz było inaczej. 
       Bo teraz to JA miałem kogoś pieprzyć, chociaż nie chciałem.
       Mój penis powoli zaczął się wsuwać członek między jego rozchylone pośladki, modląc się w duchu, by był wystarczająco rozciągnięty. Nie był. Syknął, gdy tylko wepchnąłem w niego główkę. Cholera….nie wiem, czy to powód do zazdrości, ale chyba mu zazdroszczę.
       On też jest piekielnie ciasny. Pewnie miał niezłe wzięcie w robocie.   
       Nie, tego zdecydowanie mu nie zazdroszczę. 
- Powoli… – jęknął, zaciskając mocno szczęki. Taaak…coś tam kiedyś czytałem o mięśniach, które rozluźniają się wtedy, gdy ma się komfort psychiczny.
      To ja się nie dziwię, że nie mogę w niego wejść.
- W porządku… – wysapałem, opierając dłonie na stole, po obu bokach jego głowy. Tobi w najlepsze bawi się samochodzikami, a Deidara klęczy przed Hidanem i robi mu popisową laskę. Może my też powinniśmy…?
      Nie, nigdy w życiu. Ja chcę to skończyć jak najszybciej. Żadnego obciągania, żadnego bawienia się dłużej, niż to potrzebne. Chcą mieć pokazu, to go będą mieli. Ale nie więcej, niż to będzie konieczne. Nie pozwolę się AŻ TAK skurwić.
      Rzekłem. I proszę mi to, do jasnej kurwy, uszanować.
      Akurat…chciałoby się. 
- Gaara… – usłyszałem głos Neji’ego, ale jakoś nie mogłem spojrzeć w te jego jasne tęczówki. Nie, nie teraz. To jest…głupia sytuacja. – Już możesz…
- Okey. – westchnąłem, po czym wziąłem głęboki oddech. 
      Obiecałem, że nie będzie bolało, więc słowa dotrzymam. Na początku zacząłem wchodzić w niego głębiej, powoli. Wsuwałem penisa i zaraz wysuwałem go niemal do końca, by po chwili powtórzyć czynność, z tym, że nieco głębiej. I tak do końca, aż mój członek znalazł się cały w jego wnętrzu. 
      Penisy w sumie mamy jednakowych rozmiarów, więc mogę sobie darować pieprzenie pod tytułem „On by mi sprawił mniej bólu, niż ja jemu”. Przecież zgodził się, prawda? 
      Innego pieprzenia natomiast nie mogę już sobie darować. Wszyscy patrzą i czekają na to, jak to Hidan określił, „show”.
- Ej, chłopaki, no bez jaj! – jęknął szarowłosy, podciągając Deidarę, tak, by siedział mu na kolanach.
      Kolejna para zaczęła się bawić w lizanie klejnotów, co zauważyłem mimowolnie. I nie zgadniecie, kto to był! Tak! Itachi i Sasuke! Skąd wiedzieliście?
- Co to ma być? Porno na żywo, czy instrukcja zapładniania krów? – prychnął. Uach. Błysnął elokwencją, nie ma co.
- Gaara, szybciej…! – szepnął Neji z napięciem.
- Ale…
      Spluwa nadal jest wymierzona w jego głowę, bo Kakuzu wciąż stoi tuż obok. On stoi i jemu też stoi…Widzę to przez jego ciemne spodnie. Nagle wyciągnął drugi pistolet, który tym razem wycelował we mnie. I nagle, w przypływie olśnienia, pojąłem, że nie mam już żadnych ale. 
       Przyspieszyłem pchnięcia biodrami, wchodząc w niego szybciej i głębiej. Jęknąłem cicho…ups. No dobra, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, jest fajnie. W miarę. Nie czuję bólu, to nie ja jestem posuwany, a Hyuuga jest ciasny i gorący. Jest mi przyjemnie.
      Z ulgą zauważyłem po chwili, że jemu chyba też. Rozluźnił się. Mogę bez problemów wpychać członek w niego głębiej, a chłopak jęczy przy każdym ruchu. Ja mam nadzieję, że go nigdy więcej nie zobaczę na oczy po tym wszystkim. Umarłbym ze wstydu. W sumie, mogłoby to być nawet zabawne dla osób postronnych. Wyobrażacie sobie, jak, dla przykładu, schodzę z tego świata w kolejce po bułki w sklepie, zauważywszy przeszywające, jasne spojrzenie?
      Bo ja tak. Ot, ma się tą walniętą wyobraźnię.
- Ga…Gaara… – westchnął, wbijając paznokcie w moje ramię. Nie. Błagam. Jeszcze tylko mi brakuje, by się we mnie zakochał. Nie chcę, nie chcę, nie chcę! Mam Shikamaru, do ciężkiej cholery!
      W ciągu ostatnich dni dobitnie zdałem sobie sprawę z tego, że nikt nie przejmuje się zbytnio tym, co mogę chcieć, a czego nie. 
      Coraz więcej osób podobierało się w pary, lub strzelało solówki. Sasuke w najlepsze ujeżdżał swojego brata, jęcząc jak tania dziwka (błagam, nie porównujcie), Deidara robił mniej więcej to samo, podskakując na kolanach szarowłosego, który nie odrywał od nas napalonego wzroku. Kisame i ten zielony macali się gdzieś w kącie, także gapiąc na nas tak intensywnie, że aż przeszły mi po plecach ciarki. Na widok lekko niebieskawego, nabrzmiałego członka tego cuchnącego rybą, zachciało mi się rzygać. 
      Z dwojga złego, ja się już wolę pieprzyć z Nejim.
      Albo pieprzyć Neji’ego, jak w tym wypadku. Usłyszałem głośny krzyk i z ironią stwierdziłem fakt, iż blond suka spuściła się na dywan, który teraz Hidan każe mu wylizywać do czysta. Deidara osunął się na podłogę, wykonując polecenie, a szarowłosy podszedł do nas szybko.
      Ups…
      Kłopoty….?
      Tak, zdecydowanie kłopoty. Jasnowłosy kłopot zapakował mi swojego penisa do tyłka, od razu szybko się poruszając. Wrzasnąłem. To…to boli, do cholery! Niech oni mnie puszczą! Neji pode mną szarpnął się i doszedł, więc Kakuzu odłożyl swoje klamki i wyciągnął go spode mnie, rozpinając swoje spodnie.
      Hyuuga posłusznie zaczął go ssać, a ja wyciągąłem dłoń. Jeszcze kawałek… Ta kurewska broń jest naładowana, do cholery jasnej.
      Oto moje wybawienie.
- A ty gdzie z tymi łapami? – prychnął Kisame, który z zsuniętymi do połowy ud portkami przydreptał do nas i odtransportował pistolety na bezpieczne miejsce, czyli z dala ode mnie. Dalszego ciągu nie pamiętam.
      Nie mam pojęcia, do której i ile razy mnie gwałcili. Straciłem świadomość, Neji chyba też.          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz