piątek, 21 grudnia 2012

Oneshot – Danonki (PainKimi)


        Punktualnie o godzinie 7:05 budzik zadzwonił, bijąc po uszach swoim kakofonicznym wyciem.

- Kuurwaaa, wyłącz too! – jęknął Hidan, nakrywając głowę poduszką. Miał za sobą kolejną nieprzespaną noc, spędzoną w dyskotece, więc teraz czaszka dosłownie pękała mu z bólu. Czuł się tak, jakby ktoś z okrutną zawziętością rozłupywał mu skronie młotem pneumatycznym.

- To zejdź ze mnie. – odpowiedział mu spokojny, zdystansowany głos leżącego obok Paina. Szarowłosy uchylił jedną powiekę i spojrzał na niego nieprzytomnie, zastanawiając się, co męzczyzna robi z nim w łóżku. W końcu przypomniał sobie, że rudy w odruchu dobrej woli przyjechał po niego do klubu i zabrał do domu, gdzie oddawali się znacznie przyjemniejszym czynnością, niż wyginanie się na parkiecie.

          Przeturlał się na drugą połowę łóżka, uwalniając tym samym Nagatoshi’ego z obciążenia, jakim była jego osoba, ważąca równo 70 kg. Rudy odetchnął z ulgą i trzasnął dłonią budzik, kończąc tym samym jego tyradę.

- Gdzie idziesz? – mruknął słabo Hidan, widząc, jak mężczyzna wstaje i wyciąga z szafy ciuchy, które najprawdopodobniej miał zamiar zaraz włożyć.

- Do pracy. – odparł niebieskooki, włączając telefon i sprawdzając liczbę nieodebranych połączeń. Konan miała irytujący zwyczaj dzwonienia do niego nawet w środku nocy, więc zaczął wyłączać komórkę.

- Po co? – prychnął model, zakrywajac się szczelnie kołdrą. Spod pierzyny wystawały jedynie jego szare włosy, fiołkowe oczy i lekko zadarty nosek.

- A jak myślisz, po co się chodzi do pracy? Dla pieniędzy.

- Nie możesz wziąć dzisiaj wolnego? – miauknął chłopak, robiąc słodką minę, po czym oblizał lubieżnie wargi.

- Nie. – uciął Pain i ruszył w kierunku łazienki. Zaraz też było słychać stamtąd szum wody.

         Jashigoki westchnął i wstał, szukając swoich ubrań, które były rozrzucone po dosłownie całym pokoju. W końcu skompletował swoją wczorajszą garderobę i poczłapał do drugiej łazienki, czując, jak uda lepią mu się nieprzyjemnie od zaschniętej spermy. Na całym ciele miał mnóstwo drobnych nacięć i czerwonych śladów po ugryzieniach – pamiątki wczorajszej nocy. Uśmiechnął się i zaraz skrzywił z bólu, który odezwał się w dolnych partiach jego ciała. 

          Wpełzł do łazienki i wpakował się pod prysznic, odkręcając zimną wodę. Życiodajna ciecz szybko zmyła z niego śladu spermy, alkoholu i ponownie nadużytych narkotyków. Fioletowooki szybko wytarł się, ubrał i rozczesał wilgotne włosy, po czym zszedł do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś zdatnego do spożycia. Na dole siedział już Pain, wcinając kanapki z ogórkiem i przeglądając gazetę.

- Misiuu…- zamruczał mu szarowłosy do ucha, przytulając się. – Kochaj się ze mną.

- Nie teraz, za chwilę muszę iść. – rudy delikatnie odepchnął go od siebie i dokończył spożywanie kanapki. Model zrobił urażoną minę i usiadł naprzeciw.

- Przedwczoraj też sie nie chciałeś kochać. – prychnął z wyrzutem.

- Słonko, zrozum, nie każdy da radę osiem razy z rzędu…- Nagatoshi westchnął i włożył naczynia do zmywarki. – Bądź grzeczny, wrócę dzisiaj później. Mamy jakiegoś nowego modela.

- Nowego modela? – w fioletowych tęczówkach błysnęła czysta, skondensowana zazdrość etylowa. Hidan uważał, że on może zdradzać swojego chłopaka, ale ten już takiej możności nie ma. Pain zachichotał.

- To dzieciak do reklamy Danonków, idioto. – powiedział, pocałował szarowłosego w czoło i wyszedł, zabierając po drodze kluczyki do samochodu i kurtkę.

           Wsiadł do swojego czarnego volvo i odpalił silnik, po czym włączył się do ruchu. Po pół godzinie przeciskania się w korkach, zakończonych polowaniem na miejsce parkingowe, dotarł do agencji. Automatyczne drzwi rozsunęły się bezszelestnie, wpuszczając go do nowoczesnego, jasnego holu. Pozdrowił kiwnięciem głowy kilku pracowników i ruszył do windy, ale drogę zagrodziła mu niebieskowłosa.

- Pain, do jasnej cholery! Dzieciak tu już siedzi tutaj dwie godziny! – wrzasnęła, ciągnąc mężczyznę za ramię do jednej z sal. W środku było już kilka osób, w tym jakiś szczupły, żeby nie rzec chudy chłopiec, o porcelanowej twarzy i włosach tak jasnych, że prawie białych. Pain musiał przyznać, że był bardzo ładny i nadawał się w sam raz na plakat.

- Jak się nazywasz? – zapytał go. Chłopiec zwrócił na niego intensywnie zielone oczy.

- Kimimaro. – odpowiedział cicho z lekkim, subtelnym uśmiechem.

- Państwo Kaguya, jego rodzice, podpisali już wszystkie niezbędne dokumenty, możemy zaczynać. Czekaliśmy tylko na ciebie.

         Zielonooki ustawił się z kubeczkiem Danonków pod ścianą, a fotograf ustawił odpowiednie światło i zaczął robić mu zdjęcia. Rudzielec cały czas obserwował chłopca, który uśmiechnął się kusząco i dyskretnie puścił mu oczka. Po zakończonych zdjęciach zachwycony fotograf oznajmił, że wcale nie trzeba robić retuszu, a prezes firmy zabrał młodego modela do swojego gabinetu.

         Usiadł za biurkiem i spróbował przybrać w miarę profesjonalną minę twardziela, którego nic nie rusza, ale średnio mu się to udawało. Nie mógł oderwać wzroku od szczupłych biooder chłopca, które przy każdym ruchu zataczały lekki łuk.

- Ekhem…spisałeś się bardzo dobrze i chciałbym z tobą porozmawiać o jakimś większym kontrakcie. Uważam, że nadajesz się na twarz naszej firmy.

- Twarz firmy? – Kimimaro uniósł brwi, a Pain kiwnął głową.

- Mamy kilka zleceń i moim zdaniem pasowałbyś do nich idealnie.

- A co ja z tego będę miał?

- Oczywiście ustalimy odpowiednie honorarium. – odparł rudy, a chłopiec zachichotał.

- Nie zależy mi na pieniądzach. – wyznał. – Ale mógłby pan mi dać coś innego.

- Co?

          Białowłosy bez ostrzeżeniia wdrapał się na blat biurka, zrzucając z niego papiery i rzucił się na prezesa, kradnąc mu pocałunek. Zsunął się z mebla na jego kolana, obejmując go mocno nogami w pasie i wsunął język między jego wargi, zarzucając mężczyźnie ręce na szyję. Pain zamarł, ale zaraz złapał go mocno za biodra i docisnął do siebie, pogłębiając pocałunek. Jego język buszował we wnętrzu ust chłopca, wyciskając z niego słodkie westchnienia. Pomarańczowowłosy wsunął dłonie pod jego koszulkę, muskając aksamitnie gładką, porcelanową skórę. Doskonale czuł, jak chłopak drży z niecierpliwości.

- Chyba nie jesteś tak niewinny, za jakiego cię miałem. – zachichotał i szybkim ruchem zerwał z niego koszulkę, rzucając ją w kąt. Szmaragdowooki uśmiechnął się kusząco i ponownie pochylił, składając na ustach zakolczykowanego pocałunek. Jego długie, białe włosy łaskotały go po twarzy. Pain odgarnął pachnące pasma i chwycił gwałtownie jego głowę, agresywnie kąsając różane usteczka modela.

- Lubisz ostro, prawda? – szepnął podniecającym głosem Kimimaro, ocierając się o niego. Niebieskooki uśmiechnął się drapieżnie i przesunął paznokciem po jego policzku, zostawiając czerwony ślad.

- Sam się prosiłeś, ślicznotko. – syknął i popchnął białowłosego z powrotem na biurko, boleśnie gryząc w szyję. Na bladej skórze została czerwona plamka, krzycząca „Weź mnie!”. Rudy polizał z zadowoleniem ślad i zjechał ustami niżej, sprawiając, że z ust chłopaka wyrywały się ciche westchnienia. Kaguya zręcznie zaczął rozpinać koszulę mężczyzny, która z fragmentu ubioru spadła do rangi niepotrzebnej, tylko zawadzającej szmaty, więc została szybko wyrzucona. Jego blade, smukłe paluszki sunęły po torsie pomarańczowowłosego, badając zarys doskonale wyrzeźbionych mięśni.

- Niegrzeczny z ciebie chłopiec, co? -zachichotał Nagatoshi, niecierpliwie rozpinając jego spodnie.

- Bardzo niegrzeczny. – potwierdził zielonooki, odwracając się do niego tyłem i wypinając zachęcająco.

- W takim wypadku zasłużyłeś na karę. – oświadczył Pain i zerwał mu z tyłka spodnie razem z bokserkami, po czym wyciągnął ze swoich szlufek pasek. Zaraz potem wymierzył nim solidny cios w zgrabny tyłeczek jasnowłosego, który jęknął. Blada skóra pokryła się natychmiast szkarłatem w miejscu uderzenia.

- Jeszcze raz! – jęknął model, bardziej się wypinając. Prezes Akatsuki spełnił jego zachciankę, jednocześnie rozpinając własne spodnie.

- Przerżnij mnie, szefie! – poprosił Kimi, chwytając swoją męskość. Zaczął poruszać na niej ręką, wydając z siebie uwodzicielskie jęki. Patrzył przy tym cały czas mężczyźnie w oczy, oblizując wargi.

- Na kolana. – warknął coraz bardziej podniecony Pain. Długowłosy posłusznie klęknął przed nim i szybko rozprawił się z jego rozporkiem, skrywającym stojącą na baczność męskość. Zsunął lekko wilgotne bokserki i wziął ją do ust, mrucząc cicho. Nagatoshi brutalnie szarpnął go za włosy, przyciskając jego twarz i dając tym samym do zrozumienia, że chłopak ma przyspieszyć. Kimimaro spełnił ten niemy rozkaz, ssąc i liżąc, jakby od tego zależało jego życie. Dłońmi pieścił jądra mężczyzny, doprowadzając go do szału.

- Ile pał już obciągnąłeś, co? – syknął Pain, czując na sobie wilgotny, zwinny języczek.

- Dużo. – odparł z uśmiechem zielonooki, wstając i opierając się o biurko. Ponownie wypiął swój zgrabny tyłek w stronę prezesa.

- Zerżnij mnie.

          Rudowłosy uśmiechnął się drapieżnie i bez przygotowania wtargnął w najbardziej intymne tereny jego prywatności, rozpychając go od środka. Kaguya krzyknął i natychmiast zatkał sobie usta ręką, powstrzymując wrzask bólu.

- Boli? – zapytał z zadowoleniem Pain.

- Boli…ale…ale ja lubię, jak bolii…- jęknął białowłosy, poruszajac szybko biodrami i nabijając się na jego penisa.

- Mały masochista. – zachichotał prezes, popychając go na biurko. Ścisnął jego nadgarstki i zaczął ruszać się gwałtownie w jego ciasnym, gorącym wnętrzu. Wgryzł się w ramię chłopaka, aby nie krzyczeć z przyjemności, ten natomiast darł się wniebogłosy z bólu i ekstazy. Gdyby pracownicy agencji nie byli przyzwyczajeni do ekscesów szefa, już dawno by się zlecieli zaniepokjeni odgłosami.

         Pierwszy na biurko wytrysnął Kimimaro, głośno jęcząc, a zaraz po nim doszedł rudowłosy, hojnie zalewajac nasieniem jego wnętrze. Ciężko dysząc opadł na swój fotel i obserwował, jak chłopak wstaje z ziemi i powoli wciąga na siebie ubrania. Na jego ustach błąkał się leniwy uśmiech.

- Więc jak będzie z tym kontraktem? – zapytał zielonooki.

- Masz go już w kieszeni. – odparł z uśmiechem Pain, doprowadzając się do porządku.

W tym momencie ktoś zapukał do drzwi i do środka wpadła Konan, a za nią rodzice chłopca.

- No, rudy, ustaliliście wszystko? -zapytała, udając, że nie zauważyła białej cieczy na biurku. Państwo Kaguya nie mieli tyle taktu i gapili się na nią w oszołomieniu.

- Tak, pani Konan, ustaliliśmy odpowiednie honorarium. – odparł z uroczym uśmiechem Kimi. – Do widzenia.

Wyszedł z gabinetu, ciągnąc za sobą zdezorientowanych rodziców.

- Pain, coś ty mu zrobił? – zapytała zdegustowana kobieta, zanurzając palec w białej cieczy, po czym przyjrzała mu się z zainteresowaniem.

- To, co chciał. – odparł z szerokim uśmiechem rudzielec, biorąc się za podpisanie kolejnego stosu dokumentów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz