piątek, 21 grudnia 2012

Oneshot – Pisanki (KakuHida)


   Pogoda była wyśmienita, jak na tą porę roku. Słońce przygrzewało, jakby już jutro kończyła się jego data ważności, a przyjemny wietrzyk sprawiał, że Painowi chciało się śpiewać ze szczęścia. Rozgrzana ziemia pachniała radością i świeżą trawą. Rudzielec westchnął i zaczął spod półprzymkniętych powiek obserwować leniwie płynące po niebie obłoczki.

        Wszystkie przypominały puchate, śnieżnobiałe baranki wielkanocne.

        Nagle usłyszał cichy szelest po prawej stronie. Zaintrygowany odwrócił głowę i napotkał spojrzeniem zająca. Niedużego, szarego, całkiem zwyczajnego. Przykucnął nieopodal w wysokiej trawie i wpatrywał się w niego, zabawnie kręcąc noskiem.

- Witaj. – uśmiechnął się rudy, a zając zastrzygł uszkami i ruszył w podskokach przed siebie. Lider Akatsuki zerwał się z ziemi i ruszył za nim, lawirując między pachnącymi krzakami róż. Wszystkie kwiaty wyglądały jak czerwone chmurki.

- Zaczekaj! – krzyknął, widząc, że zajączek solidnie go wyprzedził i nie zamierza zwolnić. – Stój!

          Zwierze zatrzymało się i odwróciło powoli. W jego fioletowych oczach płonął obłęd.

- Malujemy jajka. – oświadczył radośnie, szczerząc się jak wariat. Przerażony Pain cofnął się, ale zachaczył nogą o jakieś chwasty i upadł. Zajączek przysiadł tuż obok niego.

- Wstawaj, do jasnej cholery i maluj jajka! – wrzasnął, wymierzając mu w policzek całkiem mocny cios łapą.

        Łapą wyposażoną w pazurki pomalowane na ciemnozielono.

- Zostaw mnie! – krzyknął Pain desperacko, usiłując odparowywać uderzenia.

- Maluj jajka!

- Nie!

- Maluj jajka!

- Ratunkuuu!

- PAIN DO JASNEJ CHOLERY! – wrzasnął Hidan, a przerażony do granic możliwości Lider z impetem zleciał z własnego łożka na podłogę, dotkliwie obijając sobie przy tym cztery litery.

- Co chcesz? – burknął urażony, podnosząc się z podłoża. Rzucił nieśmiertelnemu takie spojrzenie, jakby conajmniej zabił jego ukochanego chomika Tuptusia, którego od kilku dni hodował pod łóżkiem w tajemnicy przed Konan.

- Wstawaj, będziemy malować jajka! – oświadczył radośnie fioletowooki, podskakując na jego łóżku. Zaraz też dłoń Paina zderzyła się z jego policzkiem, a siła odrzutu posłała biednego Jashinistę na ścianę.

- Za co? – jęknął, rozcierając szczękę.

- Obudzisz Tuptusia. – syknął rozeźlony Pain, a gdyby jego wzrok potrafił zabijać, Hidan już dawno powinien zamawiać sobie trumnę na Allegro.

        Przestraszone hałasami zwierzątko wystawiło nosek spod mebla. Rudy uśmiechnął się z rozbrajającą wręcz czułością i wziął go na ręce, tuląc do siebie. Nieco poniosła go namiętność, gdyż chomik wydał z siebie ciche „Puff” i pękł jak balon z wodą. Szarowłosy westchnął.

- Chłopie, opanuj się! To już trzeci chomik w tym miesiącu! – jęknął, wstając i ocierając płaszcz z krwi. – Ubieraj się i idź z kimś malować pisanki. Ja lecę do Kuzia.

         Zanim okolczykowany zdążył zareagować, wręcz wypadł w podskokach z jego pokoju, mamrocząc coś pod nosem o kupnie hodowli szczurów, jako że te rzekomo są bardziej wytrzymałe na ściskanie.

        Tymczasem fioletowooki wpadł do swojego pokoju, dzielonego z partnerem, gdzie Kakuzu nadal w najlepsze obcował z Morfeuszem. Nikogo nie powinno to dziwić, w końcu uczciwy, płacący podatki obywatel powinien o godzinie 4:38 spać, prawda…?

         Hidan nie płacił podatków, bo całą pensję przegrywał w kości, zatem tylko on nie spał. Nie licząc Paina, wyrwanego ze snu (nie)sprawiedliwego.

- Kuziuuuu! – zaświergotał brunetowi do ucha, łaskocząc go lekko w nagą stopę. Kaku podświadomie wymierzył mu całkiem celny kopniak w krocze, obrócił się i nadal spał, pozostając w błogiej nieświadomości co do planów, które poczynił Hidan na temat jego osoby.

- Wstawaj! – syknął szarowłosy, przygotowując pędzelki i farbki.

          Partner mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, ale się nie obudził.

- Nie chcesz wstać? – Hidan uniósł brwi. – Jak nie po dobroci, to siłą.

         Cicho zbiegł na dół do kuchni, a po chwili wrócił, wyposażony w dwie metalowe pokrywki do garnków. Spiął bicepsy, wziął mocny zamach i..

- JUŻ NIE ŚPIĘ! – ryknął Kakuzu, zakrywając dla bezpieczeństwa uszy i ujawniając tym samym znak, że jego kamienny sen był jedynie piekielnie dobrą grą aktorską. Nic w tym dziwnego, śpią tylko sprawiedliwi podatnicy. A Kaku było szkoda pieniędzy na podatki.

- No. – uśmiechnął się zadowolony Hidan. – To teraz będziemy malować jajka.

- Jakie do cholery jajka? – ziewnął brunet przez maskę, a szarowłosy błyskawicznie zerwał z niego spodnie od piżamy.

         Bokserki były zbytecznym wydatkiem, zatem K. takowych nie nosił. Aż cud, że sprawił sobie spodnie. Pewnie znaczący wkład w tą inwestycję miała Konan, która oświadczyła, że nie ma ochoty na oglądanie dyndających fragmentów ciała po godzinach pracy*.

         Fioletowy jak gdyby nigdy nic zamoczył pędzelek w czerwonej farbie i zaczął nim muskać jądra Kakuzu, chichocząc przy tym jak wariat. Każde z serc bruneta przyspieszyło swoją pracę, a on sam wkrótce dyszał jak parowóz, zagryzając wargę niemal do krwi.

- Ahh…łaskocze…- westchnął w końcu, gdy cienki pędzelek zaczął rozprowadzać białą farbę po jego klejnotach rodowych.

- Jak ci się podoba? – zapytał dumny ze swojej pracy Hidan.

         Lewe jądro Kakuzu chwilowo było czarne, pokryte czerwonymi chmurkami z białymi otoczkami.

- Mało oryginalne. – burknął, a szarowłosy zrobił płaczliwą minę.

- Nie mogę przegrać z Deidarą! – jęknął i z zawziętością wpakował pędzelek do pojemniczka z wściekle różową farbką. Zaraz też drugie jądro Kakuzu można było określić tylko jednym słowem. Ciapciajowo.

- Ojj. – syknął Hidan, gdy pędzelek omsknął mu się i przejechał po całym trzonie męskości bruneta.

         Uśmiechnął się niewinnie i zlizał błękitną pręgę, a zaraz później wziął czubek do ust, ssąc lekko.

- Co ty…? – westchnął mężczyzna, ale urwał, bo język jasnowłosego zaczął kreślić kółka.

- Źle? – fioletowooki udał zmartwioną minę i mocniej possał. – Teraz dobrze?

- Ty..

- Jaaa?

- Hidan!

- Oj dobrze, już dobrze! – zachichotał szarowłosy i szybkim ruchem zsunął z siebie spodnie, po czym nabił się na jego męskość.

        On również nie nosił bielizny, ale bynajmniej nie z przyczyn ekonomicznych.

        Zaczął od razu szybko się poruszać, jęcząc przy tym dziko. Jego ciasne wnętrze doprowadzało zielonookiego do szału, więc nie trzeba było długo czekać, aż spuścił się prosto w jego wnętrze, rozmazując przy tym misterny malunek na swoich jądrach.

- Wesołych świąt, Kuziu! – wyszczerzył się Hidan, naciągnął szybko spodnie i wypadł z pokoju, kierując się do lokum Zetsu z zamiarem wykonania mu wielkanocnych pisanek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz