poniedziałek, 24 grudnia 2012

Chemia 10


     Każdy, kto choć raz jechał na wycieczkę szkolną, wiedział, że sen w autokarze wypchanym po brzegi wrzeszczącymi, piszczącymi, śmiejącymi się i wydurniającymi dzieciakami jest wręcz niemożliwy. Tym bardziej należa się wyrazu szacunku dla Shikamaru, który zasnął niemal od razu, gdy tylko pojazd ruszył. Ten chłopak miał niesamowitą zdolność do zasypiania zawsze i wszędzie, w każdych warunkach. 
     Kiba prychnął pod nosem i szturchnął chłopaka łokciem. Zero odzewu. Nara mruknął coś niewyraźnie przez sen, przekręcił się lekko na bok i nadal trwał w słodkich ramionach Morfeusza. 
     Lepiej, żeby pozostawał w jego objęciach, niż, na przykład, Naruto, stwierdził ironicznie Kiba, odwracając się od niego. W sumie, to nawet dobrze, że spał. Przynajmniej nie musi się z tym debilem teraz użerać.
- Ej, Kiba! Grasz z nami w makao? – zapytał Choji, machając mu wesoło przed twarzą talią kart. Szatyn tylko uśmiechnął się i pokiwał głową, dyskretnie upijając łyk piwa, przemyconego przez któregoś z kumpli. Jak się bawić, to się bawić. 
                                             ~~~
     Sasuke w życiu by nie powiedział, że będzie się czuł tak dobrze na wycieczce, podczas której jest opiekunem. Teraz jednak wyjazd zapowiadał się całkiem pozytywnie, przynajmniej na razie. Z resztą, ciężko nie bawić się w towarzystwie Naruto, który, ku jego zdziwieniu, okazał się być naprawdę ciekawym kompanem do rozmowy. Nigdy jakoś nie mieli okazji zamienić ze sobą więcej, niż kilka zdań, więc Uchiha trwał w przeświadczeniu, że blondyn to po prostu słodki idiota o całkiem niezłym ciele.
     Jakież więc było jego zdziwienie, gdy dowiedział się, że chłopak kiedyś chciał być prezydentem, interesuje się weterynarią i orientuje w wielu tematach, niekoniecznie związanych ze szkołą. I w dodatku, lubi czytać, na co oczy bruneta momentalnie rozbłysły.
     Książki były jedną z jego osobistych manii, podobnie jak mangi, które Naruto namiętnie pochłaniał. 
     Bite cztery godziny przegadali, przerabiając po kolei różne dzieła, które obaj czytali, a Sasuke z zadowoleniem stwierdził, że jest tego naprawdę dużo. Skończyli dopiero wtedy, gdy część autobusu jakoś tak ucichła, a Uzumaki ziewał co dwa słowa.
- Chyba powinieneś się przespać, na miejsce dojedziemy dopiero rano. – mruknął Uchiha. Sześć paczek jego Haribo było już opróżnionych, więc zanotował w myślach, by zaraz po przyjeździe do kurortu uzupełnić zapasy.
- Nie chce mi się spać! – burknął buntowniczo niebieskooki, chociaż powieki mu same opadały. 
     Brunet zachichotał pod nosem. Ten chłopak czasami był tak słodki, że aż rozczulający. Szczerze mówiąc, wcale się nie dziwił, dlaczego Inuzuka i Nara tak się do niego kleją.
     Co nie oznacza, naturalnie, że zamierzał im na to pozwolić.
- Dobranoc. – szepnął po dłuższej chwili, gdy oddech chłopca wyrównał się. Wbrew swoim zaprzeczeniom, zasnął bardzo szybko. Prawdopodobnie dlatego, że ostatnio coraz częściej nie mógł spać, przewracając się w łóżku z boku, na bok i myśląc cały czas o swoim nauczycielu. 
      Mężczyzna niemal bezwiednie wyciągnął dłoń i delikatnie odgarnął kosmyk jasnych, połyskujących złoto włosów z jego policzka, zauważając przy tym, że brzoskwiniowa skóra blondyna jest bardzo gładka i miękka w dotyku. Jak pupcia niemowlaka.
     Prychnął pod nosem, rozbawiony, nadal nie odsuwając dłoni. Uzumaki wymruczał coś niewyraźnie pod nosem, po czym po prostu położył głowę na ramieniu czarnowłosego, zdrową ręką bezwiednie obejmując go w pasie.
     Sasuke przełknął ślinę, ale nie ruszał się. Tylko jego oddech przyspieszył, podobnie jak serce, które gwałtownie zaczęło urządzać sobie maraton w jego klatce piersiowej. Powoli, bardzo ostrożnie odsunął dłoń od jego twarzy i przeniósł ją na talię Naruto, przysuwając go bliżej do siebie.
     Rozejrzał się gorączkowo, w obawie, że ktoś go zauważy, ale wyglądało na to, że wszyscy już zasnęli.
     Wszyscy, z wyjątkiem właściciela pięknych, ciemnoniebieskich oczu, których tęczówki wyglądały tak, jakby coraz jaśniejsze warstwy koloru nakładały się na siebie i rozchodziły od czarnej źrenicy. Ten wbijał swoje cudne oczęta w plecy bruneta, łagodnie unosząc brwi w geście zdziwienia, ale o tym chemik już nie wiedział.
     Uchiha przeciągnął delikatnie Naruto na swoje kolana, tak, by mógł się na nim wygodnie położyć, z czego chłopak chętnie skorzystał, przez sen przytulając się do jego nogi. Sasuke zachichotał, czując przyjemne ciepło na kolana i niemal bezwiednie zaczął głaskać go po jedwabistych włosach, zastanawiając się, dlaczego życie musi być aż takie popierdolone.
     Jakby nie mógł wybrać się w któryś weekend do jakiegoś gay clubu i poznać miłego, ładnego, a co najważniejsze – PEŁNOLETNIEGO chłopaka.
     Ale nie. Akurat jego uczeń musiał zawrócić mu w głowie. Beznadzieja do kwadratu.
             
                                                 ~~~
      Na miejsce, zgodnie ze słowami Sasuke, zajechali rano, a konkretnie kilka minut po dziewiątej. Wszyscy wytoczyli się półprzytomnie z autobusu, ziewając szeroko i przecierając oczy…no, może nie wszyscy. Naruto był względnie wypoczęty, bo spędził całą noc na kolanach swojego nauczyciela. A Uchiha z kolei czuł, że zesztywniałe mięśnie jego karku protestują przy każdym ruchu.
      No cóż. Za chwile przyjemności trzeba w końcu płacić.
- Jestem głodny. – poskarżył się Choji, przeszukując raz jeszcze swój plecak, w którym nie było już kompletnie NIC do jedzenia. Jiraiya zaśmiał się głośno i poczochrał go po włosach.
- Ty zawsze jesteś głodny. – powiedział, puszczając mu oko. – Zbierajcie się szybciej, akurat zdążyliśmy na śniadanie.
     Akimichi, słysząc to cudowne słowo, z błyskiem w oczach porwał swoją walizkę i pędem ruszył jako pierwszy w kierunku wejścia do pensjonatu. Reszta poszła w jego ślady, chociaż z mniejszym entuzjazmem. Sakura i Ino naturalnie, wyszły z autobusu ostatnie, bo musiały najpierw poprawić włosy i makijaż.
     Przecież nie pokażą się Sasuke-sensei’owi w takim stanie!
- Jak ci minęła podróż? – mruknął Kiba, zazdrośnie obejmując „swojego” blondyna w talii i rzucając Shikamaru wyzywające spojrzenie. – Mam nadzieję, że Żyleta cię nie zanudziła na śmierć.
     Naruto zarumienił się pod wpływem spojrzenia Sasuke, który zmierzył ich wzrokiem i bez słowa ruszył za tłumkiem, w kierunku drzwi. Inuzuka siedział za daleko, więc nie mógł wiedzieć, że Uzumaki w towarzystwie nauczyciela bawił się bardzo dobrze.
     I wręcz wymiotować mu się chce od żelek Haribo. Ale ten trywialny szczegół można pominąć.
- Nie, było w porządku. – mruknął cicho. Przyłapał się na myśli, że chyba bardziej wolałby kogoś innego na miejscu Kiby.
     Kogoś wyższego, bledszego, przystojniejszego, starszego, ciekawszego…krótko mówiąc – Sasuke. Cholera. Coś będzie musiał zrobić ze swoim podupadającym związkiem, a taka wycieczka szkolna, jest najlepszą do tego okazją.
     Przecież ma psiarza, z którym jest mu bardzo dobrze. Bezpiecznie, w pewnym sensie. Powinien zająć się nim, zamiast roić sobie w blond łbie, że seksowny nauczyciel kiedykolwiek na niego poleci. Ot, martwił się po prostu, przez ten wypadek. I nic więcej.
     Nie ma prawa być w tym nic więcej. To wręcz nielegalne.
     Mimowolnie zaczął zastanawiać się, co by się stało, gdyby ktoś dowiedział się, że uwiódł swojego nauczyciela. Oczywiście, GDYBY go uwiódł, co było równie prawdopodobne, jak zobaczenie UFO. Sasuke pewnie wylądowałby w pudle, miałby mnóstwo kłopotów, a na koniec pewnie by go ze szczerego serca znienawidził. Chłopak westchnął cicho i chwycił rączkę swojej walizki.
- Daj, pomogę ci! – rzucił natychmiast Inuzuka, ciągnąc i jego, i swój bagaż. Blondynowi nawet nie chciało się z nim kłócić na ten temat, więc tylko kiwnął głową, idąc za nim.
     W nocy obudził się, gdzieś tak koło czwartej i zauważył, że leży w najlepsze na kolanach Sasuke. A ten go nie zrzucił. Ba, trzymał dłoń na jego głowie i uśmiechał się lekko przez sen. Ten widok nim po prostu…wstrząsnął. Nigdy nie widział takiego uśmiechu na twarzy Uchihy i dałby wiele, by ujrzeć go raz jeszcze.
      Potrząsnął głową, by odgonić od siebie te myśli. Stop! Nie będzie sobie robił wiecej nadziei. Żadnych. Podjął już decyzję – dzisiaj ratuje swój związek.
                                                ~~~ 
      Jiraiya stał przed recepcją z kluczami w ręce i listą w drugiej, przebiegając po niej szybko spojrzeniem.
- No, kochani, pokoje są podwójne, z wyjątkiem kilku jedynek, więc się podobierajcie w pary. – zakomunikował, potrząsając ręką. Metal zadźwięczał cicho. – Żeby było jasne, nie ma żadnych pokoi mieszanych. Jak chcecie spać ze swoimi chłopakami, czy też dziewczynami, to tak, żebyśmy o niczym nie wiedzieli. 
      Kilka osób zachichotało, a Anko kopnęła mężczyznę z całej siły w kostkę, tak, że aż się skrzywił.
- Au…- jęknął.
- Zachowuj się! – syknęła. – Zaczniemy najpierw od jedynek. 
      Wyrwała mu z ręki klucze i, zgodnie z listą, wybrała te, które pasowały do drzwi w pokojach pojedynczych. Pięć z nich było dla opiekunów, a pozostałe trzy dla chętnych outsiderów i samotników. 
- Kto chce mieszkać sam?
      Natychmiast zgłosił się rudowłosy chłopak z trzeciej klasy, który ma na imię Nagato, ale i tak wszyscy, nawet nauczyciele, mówią na niego Pain. Ksywa wzięła się prawdopodobnie stąd, że miał w uszach i na twarzy naprawdę dużo kolczyków oraz sztangi, których „zaaplikowanie” musiało być bolesne. Poza tym, podobno potrafił spuścić niektórym całkiem niezłe manto, gdy się wkurzył. Na co dzień jednak nie był agresywny, wręcz przeciwnie. Cichy, wiecznie milczący, z miną wyrażającą absolutne 100% niczego. Mimo wszystko, na szkolnym korytarzu oglądało się za nim dużo dziewcząt (i chłopców), bo był niezaprzeczalnie ładny, z tymi swoimi błyszczącymi, marchewkowymi włosami, niesamowitymi oczami o kolorze ciemnego kobaltu i bladą, gładką cerą. On jednak wydawał się ich nie zauważać, zwykle zbyt pochłonięty swoimi myślami.
      Dwie pozostałe jedynki zajęły jakieś dziewczyny z pierwszych klas, a Anko przystąpiła do rozdawania kluczy do dwójek. Tutaj już poszło sprawnie. Gaara niemal rzucił się jako pierwszy po ten kawałek metalu, ściskając Neji’ego za rękę. On też miał już swoje plany na ten wyjazd, dotyczące swojego chłopaka. 
- Jesteśmy razem? – zapytał cicho Kiba, z taką niepewnością w głosie, że Naruto aż zrobiło się głupio. Pokiwał szybko głową i uśmiechnął się szeroko.
- Jasne!
      Nie zauważył, że usta stojącego z tyłu Sasuke zacisnęły się, tworząc wąską, bladą kreskę w ściągniętej z gniewu twarzy.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz