poniedziałek, 24 grudnia 2012

Sex telefon 11


     Pierwsze, co zauważyłem po obudzeniu się, to zapach kawy. Gorącej, świeżo parzonej kawy z ekspresu, z odrobiną smietanki i cukru. Tak, jak lubię. W drugiej kolejności mój oporny mózg zarejestrował fakt, że nie leżę na podłodze w kuchni, tylko w miękkim, ciepłym, wielkim łóżku z pościelą w…jelonki.
     Eee…?
- No, co się tak gapisz? – burknął Shika z urażoną miną, wchodząc do pomieszczenia, które, jak trafnie odgadłem, było sypialnią.
    Hurra, jestem genialny. Nikt poza mną nie wpadłby na to, że normalni ludzie trzymają łóżka w sypialniach, a nie, na przykład, w łazience. Cóż, może i Nary nie da się do końca nazwać normalnym…ale przynajmniej ma łóżko w stosownym miejscu.
- Ładna pościel. – parsknąłem śmiechem, unosząc się do siadu. Tak szczerze mówiąc, podobała mi się. Zielona w brązowe jelonki, z czego każdy miał zblazowaną minę, a niektóre nawet zeza.
     Wykapany Shikamaru. Nie, żeby miał zeza. Mówiłem o tej zblazowanej minie.
- Leleń to herb mojej rodziny. – wygłosił pełnym godności tonem, ale zaraz potem uśmiechnął się lekko i rzucił na łóżko obok mnie. – A tak poza tym, uwielbiam tą pościel…
     Przybrałem sztucznie urażoną minę i zatrzepotałem rzęsami jak obrażona panienka.
- Już myślałem, że uwielbiasz mnie…
- Tobą ciężko byłoby się przykryć w nocy. – zachichotał i bezceremonialnie zepchnął mnie nogą z łóżka.
     No wiecie co! Chamstwo w biały dzień!
- Spadaj pod prysznic, jesteś cały tłusty. – powiedział, a ja odruchowo zacząłem oglądać swój brzuch w poszukiwaniu wałków tłuszczu, chociaż przecież wiem, że jestem szczupły. I nagle spłynęło na mnie olśnienie. Już wiem, o co mu chodziło.
     Zarumieniłem się lekko. Och, ten olej wczoraj naprawdę się przydał.
     Przypomiałem sobie, co w „chwili uniesienia” mu powiedziałem i poczułem się jakoś niezręcznie. Chyba jednak pójdę pod ten prysznic… w bardzo szybkim tempie. 
- Przywiozłem ci rano z twojego mieszkania ciuchy, leżą na pralce. – powiedział, machając mi ręką w kierunku drzwi z mleczną szybką. Nadal w najlepsze leżał na łóżku i nic nie wskazywało na to, by miał prędko wstać, choć miał już na sobie ubrania. Jeansy i czarną bluzkę z rękawami do łokci. Seksownie. 
     Hmm…nie będę wnikać, jak on w ogóle dotarł do mojego domu. Coś mi się wydaje, że chyba dorobił sobie u ślusarza drugą parę moich kluczy.  
      Zniknąłem czym prędzej za drzwiami łazienki, zastanawiając się, jak wyplątać się z tej dziwnej sytuacji. Bo owszem, była dziwna. A jeszcze dziwniejsze jest to, że sam nie potrafiłem na chwilę obecną stwierdzić, czy to, co powiedziałem, było prawdą, czy kłamstwem. Po protu BYŁO. Wtedy. A teraz już myślę trzeźwo…i nie wiem, co o tym myśleć.
      Ha, brawa dla mnie za mój tok rozumowania. Chyba rzucę aktorstwo i zostanę filozofem. Za parę lat wydam zbiór moich myśli, zatytułowany „Filozofia spod latarnii, czyli ciężki żywot męskiej ulicznicy”, za który otrzymam pokojową Nagrodę Nobla i uścisk dłoni od prezydenta USA. Książka rozejdzie się w milionach egzemplaży, a ja będę miał kupę forsy i kupię sobie domek na klifie w Costa Brava, żeby zamieszkać tam z Shikamaru i kochać się z nim do końca życia. Bosko.  
      Problem w tym, że mój zajebisty plan ma jedną lukę. Nie wiadomo, czy Nara w ogóle chce jakiegokolwiek stałego związku ze mną. Poznał mnie w dosyć specyficznych warunkach, a to raczej nie zwiastuje życia usłanego różami.
      No, chyba, że stanie się cud i facet zechce się związać z byłą dziwką.
      Westchnąłem ciężko i wszedłem pod prysznic, po czym odkręciłem chłodną wodę. Muszę się jakoś docucić po wczorajszym wieczorze. Chwyciłem żel do mycia i wycisnąłem trochę substancji na rękę, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
      Tak samo pachniał Shika. Boże, kupię sobie taki sam. Jak tylko znajdę.
      Delikatnie zacząłem się myć, a temat długowłosego uparcie krążył mi w głowie i nie chciał zniknąć. Przecież gdyby się tak głębiej nad tym zastanowić, on nie robiłby tyle dla mnie, gdyby naprawdę nie chciał, prawda? Załatwił mi pracę. Chciał nawet, żebym z nim mieszkał…
      …A może chciał mieć tylko całodobową dziwkę? No, ale w takim wypadku zrobiłby to ze mną od razu, kiedy chciał i jak chciał. 
      Jak nie wiecie, w jaki sposób tanio zafundować sobie mętlik w głowie, to wam chętnie poradzę. Po prostu myślcie o facecie swojego życia i usiłujcie za wszelką cenę zrozumieć, jaki on ma interes w kontaktowaniu się ze mną.
      Może on jednak jest bezinteresowny…?
      I wracamy do punktu wyjścia. Kurwa.
- Utopiłeś się tam? – zawołał Shikamaru, pukając do drzwi łazienki.
      Tak, w odmętach swojej psychiki.
- Nie! – odkrzyknąłem i szybko się spłukałem, po czym zakręciłem wodę. 
- Mogę wejść? – zapytał. W jego głosie pobrzmiewało rozbawieniem.
- Drzwi są zamknięte.
      Usłyszałem głośniejszy chichot i ciche kliknięcie, a drzwi uchyliły się. Przed nimi stał Shika…z wsuwką do włosów.
 - Jak to zrobiłeś? – spytałem i gwizdnąłem cicho, unosząc brwi. Nie znałem wcześniej nikogo, komu udałby się ten numer ze wsuwkami.
     Już nie będę wnikał, skąd Nara w ogóle ma wsuwki. I to autentycznie kobiece, bo w kolorze bladego różu.
- Jestem policjantem. – wyjaśnił krótko. – Ubieraj się, zrobiłem śniadanie. 
- Dzięki… – wymamrotałem, nadal zaskoczony.
     Mężczyzna wyszedł z łazienki, a ja przejrzałem rzeczy, które mi przywiózł. Okazało się, że Nara dysponuje choć odrobiną gustu, bo z panującej w mojej sypialni Ciucholandii wybrał akurat to, co mi się podoba. Co za ulga.
     Gdy wynurzyłem się z pomieszczenia, do moich nozdrzy dotarł zapach świeżych grzanek, wcześniej wspomnianej kawy i pomarańczy. Ruszyłem w kierunku, z którego dobiegał ten cudowny zapach i po chwili dotarłem do kuchni. Shikamaru już siedział przy stole i w najlepsze wcinał grzankę z drzemem.
- Jakie mamy plany na dzisiaj? – rzucił, gdy tylko usiadłem przy stole.
     Och, ach, mam grzeszne myśli, ilekroć tylko patrzę na podłogę. Swoją drogą, pani, która tutaj sprząta, musiała wcześnie rano wpaść, bo zielone kafelki lśniły, bez ani śladu po tym, że jeszcze wczoraj wieczorem były tłuste od oleju. Ależ się musiała z nimi napracować…
     Cóż, mam nadzieję, że jej nie spotkam. Niech pozostanie chociaż przy myśli, że jej pracodawca sprowadził sobie na noc jakąś miłą dziewczynę.
- A, właśnie, pani Emiko kazała cię pozdrowić. – dodał, zauważając moje spojrzenie skierowane ku posadzce.
- Co? – niemal oplułem się kawą.
     Uśmiechnął się jedynie szelmowsko.
- Widziała cię w sypialni, gdy rano zamiatała i wycierała kurze. – zachichotał. – Masz pozdrowienia.
- Aha, dzięki… – wymamrotałem.
     Pięknie. Tym bardziej mam nadzieję, że jej nigdy nie spotkam. Chyba bym się spalił ze wstydu.
     Tak, mówi to osoba, która ledwie wczoraj rzuciła pracę w burdelu!
- Co do planów…wyskoczymy do kina? – zaproponował Shika, a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
- A nie powinieneś być w pracy? – zapytałem. Pokręcił tylko głową.
- Dzisiaj nie. To znaczy…w związku z obecną sytuacją mogą mnie ściągnąć do roboty w każdym momencie, więc wolę korzystać z wolnego i się wybrać z tobą do kina.
      Byłem zdziwiony podwójnie. Po pierwsze, dlatego, że on ma ochotę zmarnować na mnie swój czas wolny. A po drugie, tym, że wypowiedział zdanie wielokrotnie złożone i chyba mu się nawet chciało.
- To jak? 
- No…chętnie. – mruknąłem, uśmiechając się lekko znad kubka z kawą. – O której?
- Jakoś wieczorem, okey?
      Kiwnąłem tylko głową, a Shikamaru zaczął znowu wcinać grzanki, mamrocząc coś o psie swojego wujka, który wpadł pod samochód.
      Cóż… zapowiada się przyjemny wieczór.
                                                           ~~~ 
      O dziewiętnastej czekałem już wymalowany, wypachniony i wystrojony pod moim blokiem, na Narę, który miał po mnie przyjechać za piętnaście minut. Tak, wiem, że mogłem jeszcze w tym czasie wypić kawę i dopiero wtedy zbiec na dół, a i tak bym się nie spóźnił, ale wolałem sobie posiedzieć na murku. Tak na wszelki wypadek.
      W końcu zauważyłem srebrne auto, które podjechało pod blok. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Shiiika! – zawołałem, a on zdążył wysiąść, zanim rzuciłem się na niego. Przycisnąłem meżczyznę swoim ciężarem do auta i namiętnie pocałowałem w usta, a on tylko zaśmiał się cicho i objął mnie w pasie.
      Cholera, zdążyłem się za nim stęsknić przez te pół dnia. Deprymujące. Co będzie, jak gdzieś wyjedzie z powodu pracy, czy też na cholerny urlop…? Chyba pojadę za nim. Jak fanka, jeżdżąca za ukochanym zespołem podczas całej trasy koncertowej.
      Kątem oka zauważyłem, jak sąsiadka z parteru wygląda przez okno i pokazuje nam uniesiony kciuk. Pomachałem jej.
- A ja myślałem, że yaoistki to zazwyczaj gówniary… – westchnął Shika, kiwając lekko głową kobiecie.
      Dostałem ataku śmiechu. Chichrałem się nawet wówczas, gdy wyjechaliśmy z blokowiska na bardziej ucywilizowane tereny, gdzie można było uświadczyć kogoś w garniturze, lub garsonce, z teczką pod pachą. Szczerze mówiąc, z dnia na dzień mam dosyć uroczych, bezwłosych panów w dresach.
      Już wolę wiecznie pijanych punków.
      Głównie dlatego, że sam się czasami zamieniam w jednego z nich.
- Na co jedziemy? – zapytałem.
- Na cokolwiek. Byle nie kryminał.
- Hm? – zdziwiłem się, marszcząc brwi. – Dlaczego? Nie lubisz kryminałów.
      A szkoda, podobno teraz grają jakiś dobry…
- Mam go na codzień w pracy. Nie muszę oglądać go w kinie. – westchnął długowłosy. 
- Mhm…
     Szczerze mówiąc, mam ochotę na głupią komedię romantyczną. Tak dla relaksu. Albo jakiś horror, żeby przytulać się do niego w strasznych momentach.
- Grają „Zakochaną złośnicę”. Sprawdzałem. – mruknął zblazowanym tonem Shika.
     Bingo.
- Super! – zawołałem entuzjastycznie, a on akurat zaparkował pod kinem.
     Przeciskanie się przez korki w mieście nawet sprawnie mu poszło. Wysiedliśmy i rozdzieliliśmy się już we wnętrzu budynku – ja przepchnąłem się w kolejce, korzystając ze swojego czaru i uroku osobistego, w celu zakupienia coli i popcornu, a Nara w tym samym czasie kupił bilety. 
     W końcu jakoś dotarliśmy do sali i zajęliśmy swoje miejsca. Akurat zdążyliśmy, bo na ekranie leciały już reklamy. Poczulem, jak ramię mężczyzny obejmuje mnie lekko, a zaraz potem jego usta znalazły się przy moim uchu.
- Wiesz…w kinie można robić różne rzeczy. A my siedzimy właściwie na uboczu.
      Och, zrozumiałem, o co mu chodziło. Dyskretnie ześlizgnąłem się na ziemię, lądując na kolanach, a Shikamaru rozsunął nogi, robiąc mi między nimi miejsce. Och, zawsze zastanawiałem się, jak to jest obciągnąć komuś w kinie. 
      Zaczyna się bardzo ekscytująco.
      Wszyscy ludzie wlepili zaciekawione spojrzenia w ekran, a ja zręcznie rozpiąłem spodnie ciemnookiego i podciągnąłem się nieco do góry, nosem muskając wypukłość, która już zdążyła się tam utworzyć. Oblizałem się dyskretnie. Znowu chcę poczuć jego smak. 
      Mężczyzna zadrżał lekko, a w półmroku zauważyłem na jego twarzy lekki uśmiech. Wsunął palce w moje włosy.
- Bądź cicho. – szepnąłem i zsunąłem mu zębami bokserki, uwalniając męskość.
       I tu nadeszła chwila zdziwienia. Chyba zauważył wczoraj, że nie przepadam za włosami łonowymi, bo się ogolił. Z przyjemnością polizałem trzon, na którym nie było ani jednego włoska i wsunąłem sobie najpierw w usta samą główkę. Patrzyłem mu uważnie w oczy, mrużąc niewinnie własne ślepia i wsuwając go stopniowo coraz głębiej, aż po same jądra, któe delikatnie zacząłem masować dłońmi.
       Trzy, czy cztery miejsca obok nas były wolne, więc nikt nie zauważył, co robiliśmy, ale dreszczyk podniecenia nadal pozostawał. Shikamaru nagle schylił się nade mną.
- Wiesz, że musisz wszystko połknąć? – szepnął, a ja niemal jęknąłem, słysząc jego słowa.
      Uwielbiam, po prostu uwielbiam, kiedy facet mówi mi takie rzeczy podczas seksu.
      Pokiwałem grzecznie główką, jak uczennica, robiąca profesorowi loda w zamian za ocenę, po czym znowu wróciłem do ssania. Gwałtownie poruszałem głową, wsuwając sobie całego penisa do ust, po czym wysuwałem, zaciskając mocno wargi przy czubku. W pewnym momencie przestałem i zacząłem pieścić go samym koniuszkiem języka po całym trzonie, dodatkowo przesuwając po nim ręką. 
      Shika w tym czasie mocno ugryzł się w rękę, by nie wydawać z siebie żadnych odgłosów, ale jego biodra i tak poruszały się w szybkim rytmie. Ponownie wziąłem go do ust i posłusznie ssałem, aż w końcu spuścił się, wyginając lekko z głuchym stęknięciem. 
      Poczułem, jak moje gardło zalewa fala spermy, ale byłem na to przygotowany. Cóż.. to mój nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz. Starałem się połknąć wszystko, ale i tak cienka strużka popłynęła mi po brodzie. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę chusteczek i szybko otarłem się, po czym językiem oczyściłem jego penisa z resztek spermy i wstałem, uśmiechając się szelmowsko.
      Nara w tym czasie poprawiał swoje spodnie. Na twarzy miał lekki rumieniec i oddychał ciężko.
- Nie mam pojęcia, jak ty to robisz… Jesteś po prostu niesamowity. – szepnął, całując mnie w policzek. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i zacząłem oglądać film, chociaż kompletnie nie wiedziałem, o co w nim chodzi. 
                                                                             ~~~
     Szczerze mówiąc, miałem ochotę na kolejną oleistą zabawę na podgrzewanej podłodze, ale gdy wychodziliśmy z kina, komórka Shikamaru rozdzwoniła się. Wyciągnął ją z ciężkim westchnieniem z kieszeni.
- Halo? – mruknął i zatrzymał się na chodniku, słuchając. Z każdą chwilą jego brwi marszczyły się coraz bardziej, a minę miał ponurą. – Co?! Dobra, dobra, rozumiem…Jasne. Będę za… – tu zerknął na zegarek. – Za jakieś pół godziny. Czekajcie na mnie. 
     Rozłączył się i spojrzał na mnie z lekkim wahaniem.
- Kto to? – zapytałem.
- Z pracy. Muszę…muszę jechać. – mruknął.
    Zaniepokoiłem się nieco. Musiało się coś stać, skoro wyciągano go na komisariat o dziesiątej, zwłaszcza wtedy, gdy miał wolne!
- To coś poważnego?
     Tylko kiwnął głową i pocałował mnie szybko w policzek.
- Spotkamy się jutro, dobrze? Zadzwonię jeszcze do ciebie. I…och, trzymaj. – mruknął, wciskając mi w dłoń pokaźny plik pieniędzy. – Wróć do domu taksówką, okey? Wybacz, ale nie mam czasu cię odwieźć.
     Chciałem zaprotestować i oddać mu pieniądze, bo przecież mam własne, ale on jeszcze raz pocałował mnie, tym razem w usta i pobiegł w kierunku samochodu. 
                                                                          ~~~
     W sporym pokoju, urządzonym w jasnych, kremowych barwach z dodatkiem czerni i ciemnego brązu, pachniało kawą i zdenerwowaniem. Shikamaru siedział niedbale za szklanym stołem na metalowych nóżkach i przeglądał po raz kolejny papiery, starając się znaleźć związek. Gdzieś w kątach, na biurkach, szumiały komputery, a na jednej ścianie wisiała wielka tablica korkowa, na której było poprzyczepiane mnóstwo zdjęć, jakieś zapiski, mapy i tak dalej. Obok wisiała kolejna tablica, taka, na której można pisać markerami, a jeden z detektywów coś bazgrał, mrucząc do siebie. 
- Pierwszego chłopca podobno porwano tu. – mruknął, przyczepiając czerwoną pineskę w jakiś punkt na mapie. – Następnie świadek twierdzi, że drugi został wciągnięty do czarnego samochodu bez blach tutaj. 
     Kolejną pineskę przypiął odrobinę dalej, a Nara spojrzał na niego badawczo, marszcząc brwi.
- Sugerujesz coś?
- Sugeruję, że ktoś porywa mężczyzn w przedziale wiekowym 16-20 i coś musimy z tym zrobić. – powiedział detektyw Aburame. poprawiając swoje okulary. Wszystkim już udzielała się nerwowa atmosfera, ale on jak zwykle był spokojny i opanowany
   . Porwano osiem osób, a teraz właśnie dostali zawiadomienie o zaginięciu kolejnej, która pasowała do charakterystyki pozostałych ofiar.
     Młody. Ładny. Bez pracy, w dosyć kiepskiej sytuacji materialnej.
- Ej, a dlaczego w ogóle zakładamy, że ten chłopak został porwany? Matka nie może się do niego dodzwonić, owszem. Nie widziała go też od kilku dni. Może po prostu gdzieś wyjechał, albo nie chce się kontaktować z rodziną?
     W tym momencie do pokoju wpadł zaaferowany policjant i jakimś papierem. Shikamaru przeczytał go szybko i aż wciągnął szybko powietrze.
- Matka dodzwoniła się na komórkę syna. Odebrał jakiś nieznany mężczyzna, powiedział, że może zrobić sobie już nowe dziecko i rozłączył się. – mruknął. Tak w skrócie brzmiały zeznania roztrzęsionej kobiety.
     Miny wszystkich w środku były coraz bardziej ponure.
- Czego porywacz może od nich chcieć? – zastanowił się na głos Shino, siadając na biurku. – Wybiera ich losowo?
- Wydaje mi się, że nie. – odparł cichym głosem Nara, upijając łyk swojej kawy, którą postawiła przed nim sekretarka.
     Była już druga w nocy, ale oni nadal siedzieli na miejscu, usiłując znaleźć jakiś trop, który by go zaprowadził do porywacza. Nic nie wskazywało na to, by mieli go znaleźć w najbliższym czasie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz