wtorek, 4 grudnia 2012

Oneshot – Stringi (ItaPain)


  Słonko świeciło, ptaszki śpiewały, a baterie w budziku szlag trafił (niech spoczywają w pokoju – dop.Hidan/ A czemu nie w łazience? – dop.Kisame). Po prostu żyć nie umierać. Dzień zapowiadał się wprost cudownie, przynajmniej dopóki Itachi nie wstał. Jak zwykle otworzył swoje czarne ślepia, nowy dzień witając absolutnym brakiem humoru. Jego łóżko leżało po lewej stronie, więc specjalnie wykręcał się i robił akrobacje, żeby wstać lewą nogą. Potem zaczął grzebać w szufladzie i z przerażeniem stwierdził, że nie ma jego ukochanych, oczojebnie różowych stringów z czarnym puszkiem i króliczym ogonkiem.

- Kisame! – wrzasnął i zaczął szukać rybaka. Nie trudno było go znaleźć, bo właśnie z samego rana upili się z Hidanem w salonie i śpiewali „Barkę”, każdy z innych pobudek. Wbrew pozorom poszukiwanie Śledzia miało swoje uzasadnienie. Zawsze kiedy Uchiha odczuwał deficyt bielizny, to właśnie Kisame był za to odpowiedzialny. Cóż poradzić, chłopak ma fetysz na punkcie jego bielizny. Brudnej w dodatku.

       Niestety tym razem złodziejem męskich gaci nie był Hoshigaki. Zatem drogą eliminacji, koleny pojderzany!

- Orochimaru! – krzyknął wściekły Łasic i w samym szlafroku poleciał do pokoju Sannina. Oro właśnie przeżywał wylinkę jak mrówka okres i odmawiał jakiegokolwiek funkcjonowania w społeczeństwie. Leżał całymi dniami w łóżku i żywił się kaszkami Bebiko, które Konan łaskawie gotowała mu z użyciem swojego papieru.

- Czego? – jęknął brunet, zakopując się pod kołdrą z wyrazem męki na gadziej mordzie.

- Oddawaj moje stringi! – warknął Uchiha.

- Jakie stringi? – zainteresował się Oro.

- Te czarno – różowe z futerkiem! – wściekły Ita tupnął w podłogę jak dzieciak na placu zabaw, który stanowczo odmawia pożyczenia koledze łopatki.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. – mruknął zaspany złotooki i ziewnął potężnie, ukazując rząd ostrych kłów. Tą okazję wykorzystał brunet, wskakując na łóżko i wsadzając mu łapę do mordy i zaczął w niej grzebać.

- Możesz mi powiedzieć, co ty robisz? – spytał notabene zirytowany Orochimaru.

- Szukam swoich gaci. – odparł sharinganowiec i wydobył z czeluści jego osoby klucz francuski. Patrzył chwilę z wysoko uniesionymi brwiami na narzędzie, po czym wyrzucił je i znowu zanurkował ręką do gardła gada.

- No wiesz! Ja ci w tak barbarzyński sposób nie naruszam sfery intymnej. – prychnął sannin, nacinając przy okazji ostrymi zębami delikatną skórę na ramieniu chłopaka.

- Ałł…- syknął Łasicowaty. – Mama cię nie uczyła, że nie mówi się z pełnymi ustami?

      Następnie wyciągnął z pojemnego żołądka mężczyzny szczoteczkę do zębów, dwie pary skarpetek męskich, rękawice ogrodowe, sękator, wiertarkę udarową, telefon komórkowy marki Nokia, nie do końca strawionego szczura, nożyczki do paznokci, płytę kompaktową zespołu KISS, troche pognieciony plakat Edwarda ze zmierzchu oraz butelkę samogonu domowej roboty Paina. Ani śladu majtek.

Zdegustowany Orochimaru zamknął paszczę z cichym sykiem.

- Gdybyś zechciał mnie wysłuchać, już 5 minut temu wiedziałbyś o tym, że twoje majtasy zarekwirował wielce szanowny lider, niech mu ziemia pod stopami kwieciem wiosennym rozkwita! – prychnął, zakopując się w pościel. – A teraz zostaw mnie, mam stan depresyjno-wylinkowy i mogę być niebezpieczny. Nie ruszać, nie dotykać, w razie pożaru wynieść z łóżkiem!

        Uchiha zadowolony z faktu, że w końcu gdzieś znalazł trop kleptomana, poszedł do gabinetu Szefa. Zapukał-cisza. Zapukał jeszcze raz. Znowu nikt nie odpowiada. Załomotał tak, że drzwi z cichym zgrzytem zaprotestowały i nieco obluzowały się z nawiasów. Teraz Pain z rykiem powinien wytoczyć się ze swojej pieczary i spuścić mu manto za dewastację mienia prywatnego. Zacisnął powieki, czekając na ogłuszającą terapię decybelową, ale w korytarzu nadal było cicho. To mogło świadczyć tylko o jednym – lidera aktualnie w swoim apartamencie nie było.

         Nie zrażony tym faktem ruszył, przebierając bosymi stópkami w rozmiarze 43 do salonu. Jeśli rudego nie było w gabinecie, na 99% był w salonie albo w kuchni. Bingo! Już z daleka słychać było jego wokal, tłumaczący coś Konan. Powoli do wrażliwych, Uchihowskich uszek zaczęły docierać poszczególne słowa, takie jak „ciąża”, „seks”, „aborcja”, „dziecko”, „gumki”, „seks”. I tak w kółko. Widocznie Nagato serwował właśnie niebieskowłosej wykład na temat zachowań seksualnych. Uważał, że w organizacji, gdzie roi się od zboczeńców, gwałcicieli, erotomanów i dewiantów, dziewczyna powinna mieć obszerną wiedzę na temat szeroko pojętej miłości.

- Konan, słuchasz mnie? Na co trzeba uważać podczas seksu grupowego? – odpytywał ją rudzielec. Anielica już otworzyła usta, aby udzielić dokładnej, wykutej na pamięć odpowiedzi, która zadowoliłaby lidera, ale w tym momencie wpadł do salonu Hidan.

- Trzeba uważać, żeby nie zostać pominiętym! – wrzasnął, obejmując dziewczynę w pasie. Pain zaczerwienił się ze złości, widząc, jak Kisame dławi się ze śmiechu właśnie przełykanym tuńczykiem, a rechoczący Sasori litościwie wali go po plecach. Dei klęczał na dywanie, łapiąc spazmatycznie powietrze. Zetsu niemal popuścił ze śmiechu, nawet czarna połowa chichotała.

- A wiecie czemu włosy łonowe są kręcone? – kontynuował w najlepsze szarowłosy, sadowiąc się na kanapie.

- Czemu? – spytał Deidara.

- Żeby nie kuły w oczy!

- A kto to jest mąż? – zapytała nagle Konan. Reszta Akatsuki zamieniła się w słuch. – Zastępca kochanka do spraw finansowo-gospodarczych.

         Kolejna salwa śmiechu odbiła się od ścian pomieszczenia, sprawiając, że żyrandol ostrzegawczo zagrzechotał.

- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. – prychnął Pain, stojąc z założonymi rękami na środku pokoju. Mierzył rozbawione towarzystwo wściekłym spojrzeniem rinnegana.

- Co nie? – zarechotał jashinista. – Nawet Lucjanowi się podoba. – dodał , wskazując palcem na żyrandol.

        Jakiś czas temu uparł się, aby nazwać go tak na cześć Lucyfera*. Pain uważał, że to głupie, ale reszcie się podobało. Nagato prychnął tylko, demostrancyjnie odwrócił się i odszedł w kierunku swojego gabinetu. Ita poszedł za nim.

- Kto do kurwy nędzy rozwalił mi drzwi? – wrzasnął lider.

- Ja. – odpowiedział ze spokojem brunet. – Miałem do ciebie małą sprawę.

- Słucham? – zapytał zakolczykowany, wpuszczając chłopaka do swojego gabinetu.

- Szukam moich różowych stringów, nie wiesz gdzie mogą być? – spytał Itachi, uśmiechając się uroczo.

        Pain zmieszał się. Prawda była taka, że pożyczył gacie Itasia bez jego wiedzy na randkę z Tobim, ale chłopaka poniosły emocje i majtasy uległy destrukcji. Rudy miał nadzieję, że da się jakoś zwalić ten przykry fakt na Oro albo Kisame, ale widocznie Uchiha już ich sprawdził.

- Hmm…no..ee…rozpadły się. – wyjąkał cicho.

- Tak same z siebie?

- Rozwaliliśmy je z Tobim. – dał za wygraną. Spodziewał się wybuchu sharinganowca, ale ten tylko uśmiechnął się wrednie.

- Nie ma sprawy. W takim wypadku wezmę twoje. – powiedział i podszedł do siedzącego w fotelu lidera. Błyskawicznie podszedł i zdarł z niego spodnie. Jego oczom ukazały się śliczne stringi, fioletowe z motylkiem z cekinów i sznureczkami z koralików po bokach. Nie podejrzewał nawet rudzielca o taką finezję w doborze bielizny.

- Ładne. Rekwiruję. – zdecydował brunet, szybkim ruchem zdejmując z niego majtki. Zobaczył średniej wielkości męskość, za to otoczoną intensywnie czerwonymi włosami. Interesujący był fakt, że włoski były starannie wyczesane i przystrzyżone, wygolone wokół trzonu, a na górze układające się w kształt czerwonej chmurki.

- To ja już wiem skąd mamy logo. – prychnął śmiechem. – Ja pierdole, nosze na płaszczu twoje łoniaki! – zaczął tarzać się ze śmiechu po podłodze. Po chwili jednak uspokoił się i rozebrał do końca zarumienionego lidera. Sam na sobie miał tylko granatowe kimono, które zsunął, ukazując alabastrową skórę. Jego członek był większy od klejnotów rodowych Paina, ale za to nie miał żadnego ekstrawaganckiego fryzu. Jego penis był otoczony tylko czarnym laskiem włosów. Przyrzał mu się z zastanowieniem.

- Może też powinienem sobie coś takiego sprawić? – zamyślił się na głos. – Co byś powiedział na łasicę? – spytał o opinię Paina.

- Moim zdaniem bomba. – stwierdził lider. – Dei odpłatnie ci zrobi.

        Zadowolony Uchiha postanowił sprawić sobie czarną łasicę, ale najpierw musiał przejść do właściwego powodu swoej wizyty. Wziął rudego na ręce i rzucił brutalnie na biurko, rozszerzając jego nogi. Wszedł w ciasne wnętrze rudzielca i zaczął się poruszać.

- I-itachi…nie, żebym miał coś przeciwko, ale…zszywacz mi się wbija w tyłek. – jęknął. Ita szybkim ruchem ręki zgarnął z blatu wszystkie klamoty i papiery.

- Ty swinio! Segregowałem to dwa dni! – krzyknął Pain, ale dalszy potok wymowy został zakłócony głosnym jękiem, gdy męskość bruneta trafiła na jego prostatę. Itachi ignorując go nadal poruszał się, aż w końcu doszedł. Wyszedł z jego wnętrza i nałożył fioletowe stringi chłopaka. Włożył swoje granatowe kimono i już miał wyjść, ale zatrzymał go pełen pretensi wrzask zakolczykowanego.

- Ejj! Sobie ulżyłeś i chcesz sobie isć?! Ty padalcu, wracaj tutaj! – krzyczał Pain.

        Ita westchnął i zawrócił, podchodząc do biurka. Chwycił jego męskość w usta i zaczął ssać, co chwila tarmosząc za liczne kolczyki. Wkrótce poczuł na języku smak lidera. Połknął wszystko, oblizał się i wyszedł z uśmiechem na obliczu.

2 komentarze:

  1. Hahahahahaha , najlepsze z ty żyrandolem XDDD

    Karin35

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocze... chociaż przyzwyczaiłam się, że przy liderze to Ita jest pase.

    OdpowiedzUsuń