wtorek, 4 grudnia 2012

Oneshot – Zwierzęcy magnetyzm (GaaraKiba)


Pogoda była wyjątkowo piękna, więc Kiba jak zwykle trenował ze swoim pupilem. Delikatny wiatr rozwiewał mu włosy i mierzwił białą sierść Akamaru. Pachniał radością i wolnością, oraz jakimś słabym, dziwnym, ale przyemnym zapachem. Inuzuka czuł go już od kilku dni, ale nadal nie mógł zgadnąć, skąd pochodzi ta woń. Słodka, nieco odurzająca, wywołująca dreszcze podniecenia.

       Nagle Akamaru zaszczekał.

- Ty również czujesz ten zapach, co? – spytał Kiba. Piesek pokiwał głową. Chłopak wzruszył tylko ramionami i dale popędzili lasem, ćwicząc Dynamiczne Znaczenie (oczywiście, Kiba nie sikał, jakby ktoś nie wiedział^^-dop.aut).

       Tymczasem Gaara nadal stał samotnie w cieniu wielkiego drzewa, obserwując przystojnego, brązowowłosego chłopaka z tatuażami na twarzy. Widział, jak bawi się ze swoim psem i ku jego zdziwieniu zauważył, że na wargach błąka mu się uśmiech. Czuł się dziwnie. Nie uśmiechał się, choćby kącikiem ust od dobrych kilku lat. Jego twarz zawsze, przez całe czternastoletnie życie była chłodna i obojętna, jakiekolwiek przebłyski radości można było policzyć na palcach jednej dłoni. Kiedyś, gdy jeszcze opiekował nim się Yashamaru, zdarzało mu się śmiać. Potem jednak nawet jego własny wuj usiłował go zabić i w pewnym sensie nawet mu się to udało. Zabił jego duszę. Nie było już w nim nic z człowieka, który kocha i pragnie miłości. Był tylko maszyną do zabijania.

        Chłopak z psem zniknął mu z oczu, więc westchnął, odwrócił się i odszedł w stronę Wioski.

~~~

         Skończyli trening i pobiegli do domu, na obiad. W domostwie państwa Inuzuka było właściwie więcej zwierząt niż ludzi, zwłaszcza psów. Jego rodzina od zawsze korzystała z naturalnych talentów tych czworonogów, a jej członkowie również posiadali psie zmysły oraz instynkt. Kiba miał doskonały, psi węch, słuch, a czasami zdawało mu się gryźć kości. Lubił też psie chrupki Akamaru, które często potajemnie wyżerał swojemu pupilowi, ale „Czerwony” kochał swojego pana i wybaczał mu jego łakomstwo.

- Jak tam trening? – spytała Hana, nakładając swoim braciom obiad. Psy były uznawane w rodzie Inuzuka za członków rodziny, więc małwgo szczeniaczka z łatkami na uszach też nazywano „bratem”.

- Świetnie! Jestem głodny…

-…jak wilk. – dokończyła ze śmiechem starsza siostra, czochrając brązowa grzywe Kiby. Aka zapiszczał potakująco.

- Umyj ręce. – poleciła kobieta i trzepnęła chłopaka po łapach, bo już zabierał się do jedzenia.

- Ale Akamaru nie musi. – zaprotestował Kiba, ale posłusznie poszedł do łazienki.

- Bo Akamaru to PIES. – wyjaśniła dobitnie dziewczyna.

        Wierny psiak poszedł za nim i dotrzymał mu towarzystwa, patrząc na niego wielkimi, czarnymi, rozumnymi ślepiami. Szatyn uśmiechnął się do niego.

- Masz ładniejsze oczy nawet niż Sasuke, wiesz? – stwierdził. Zwierzątko zamachało ogonem. – No pewnie, że są ładniejsze. Ten nadęty Uchiha może się schować z tymi swoimi gałami.

        Hana uśmiechnęła się, słysząc ten dialog, a właściwie monolog swojego brata. Widać było, że Kiba naprawde kocha swojego psa. Z całego klanu to on był najbardziej zżyty ze swoim zwierzęciem.

- Chodźcie na obiad! – krzyknęła. Chłopak wpadł jak torpeda do kuchni i rzucił się na kotlety mielone z tłuczonymi ziemniakami, pochłaniając je w tempie ekspresowym. Szczeniak wesoło merdając ogonem wszedł za panem i zanurkował pyskiem w swojej misce, zjadając entuzjastycznie gulasz. Ki skończył pierwszy i włóżył naczynia do zlewu. Chciał wyjść z kuchni, ale zatrzymała go silna ręka siostry.

- A ty dokąd? Dzisiaj twoja kolej, zmywasz gary. – powiedziała, rzucając w jego stronę ścierkę. Chłopak popatrzył na Hanę prosząco.

- Ale ja się umówiłem z chłopakami na miasto. – jęknął nieszczęśliwie. – Haniu, proooszę, umyj je za mnie. Młodszy braciszek cię prosi! – złożył ręce jak do modlitwy.

- Dobra, leć. Tylko nie wracaj za późno. – skapitulowała. Temu psiemu spojrzeniu ciężko się oprzeć.

        Uradowany chłopak wyleciał na dwór, wkładając sobie na głowę kaptur i psa. Pognał w stronę rynku, gdzie umówił się z przyjaciółmi. Byli na miejscu wszyscy, Naruto, Hinata, Neji, Shino, Sakura, Ino, Shikamaru i Chouji. Naru było słychać już z daleka, opowiadał o czymś z przejęciem, żywo gestykulując.

- Siemka wszystkim! – przywitał się psiarz. – O czym gadacie?

- Własnie mówiłem, że przyjechała delegacja z Suny! – powiedział blondyn, szeroko otwierając oczy.

- Jaka delegacja?- zainteresował się Kiba. On jeszcze nigdy nie miał do czynienia z rodzeństwem no Sabaku.

- Drużyna z Wiosku Piasku. – wyjaśniła Sakura, czerwona na twarzy.

- Trójka rodzeństwa, Temari, Kankuro i Gaara no Sabaku. – dodała Ino, równie zarumieniona. O dziwo Shika takze spłonął szkarłatem, tylko że na dźwięk słowa „Temari”.

- Ładna ta cała Temari? – spytał Inuzuka, za co zarobił w łeb od Sakur(w)y.

- Kiba, ty padalcu! – wrzasnęła.

- Ale Gaara jest taki przystojnyy…- zaczęła się rozpływać Yamanaka. Natychmiast do niej dołączyła Haruno i razem zaczęły układać hymny pochwalne na temat urody owego osobnika.

- Ten Gaara to nadęty dupek i palant. – prychnął zazdrosny Uzumaki.

- Tak myślisz? – usłyszeli zimny, głeboki głos. Rozejrzeli się i zauważyli jego źródło, wiszące spokojnie na drzewie, z założonymi rękami obserwując towarzystwo. Wycelował nagle długi, blady palec w Uzumakiego.

- Nie mów więcej takich rzeczy o osobach, które są od ciebie znacznie silniejsze. Zwłaszcza w ich obecności. – ostrzegł Gaara. Nagle ze zdziwieniem zauważył w towarzystwie na dole tego szatyna z psem, który ćwiczył rano w lesie. Kompletnie zignorował dwie dziewczyny, które wpatrywały się w niego z podziwem. Zeskoczył lekko na ziemię, wywołując niewielki obłoczek kurzu.

- To ty draniu nie bądź taki arogancki wobec innych! – krzyknął wściekły Naruto, zaciskając pięści.

- Mamy przewagę liczebną. – prychnął Kiba i błyskawicznie doskoczył do stojącego nieruchomo rudzielca z zamiarem obicia mu tej pięknej mordy, ale nagle zawiał wiatr, a on znieruchomiał. Rude włosy poruszyły się, czesane palcami ruszającego się powietrza, a ich odurzający aromat dobiegł do wrażliwych, niemal psich nozdrzy Kiby. Od razu rozpoznał ten cudowny zapach, chociaz teraz był on intensywny i czysty. Patrzył się z szeroko otwartymi oczami na rudego i a przerażeniem stwierdził, że jego męskość unosi się, wybrzuszając materiał spodni.

Cholera, nie!! Nie teraz! Siad! Siad mówię!

       Wściekły i zażenowany odwrócił się i pobiegł przed siebie. Nie do domu, tam siostra od razu odkryłaby jego stan i zażądała zwierzeń, a przecież nie mógł przyznać się, że podniecił się, czując zapach chłopaka. Musiał też przyznać, że widok również był niczego sobie.

        Pobiegł na swoją ulubioną polanę, daleko za wioską, gdzie lubił spędzać czas. Odkrył to miejsce z Akamaru, kiedy raz pobiegli za daleko podczas treningu. Polana miała nierówny kształt elipsy, a na środku, na małym wzniesieniu, rosło wielkie, rozłożyste drzewo o grubych konarach. Latem, podczas upały dawało solidny, wysokiej jakości cień. Można było z tamtego miejsca obserwować teren, na którym niemal codziennie trenował wraz z psem.

        Usiadł pod drzewem, usiłując uspokoić oddech i swoje buzujące hormony. Erekcja pulsowała mu boleśnie w odwecie za ten szaleńczy maraton. Kiba skrzywił się. Trzeba przyznać, że nie za wygodnie biega się ze stojącym penisem. Czekał, aż jego ciało uspokoi się po przeżytym szoku. Zastanawiał się nawet nad możliwością ulżenia sobie, ale szybko wyrzucił z głowy ten pomysł.

- Przecież nie będę sobie trzepać przez jakiegoś chłopaka! – prychnął zirytowany.

- Dlaczego nie? – usłyszał ten sam głęboki, ironiczny głos, od którego zjeżyły mu się włoski na karku.

- Co ty tu robisz? – spytał szatyn. Gaara jak gdyby nigdy nic podszedł i usiadł obok niego, opierając się plecami o pień drzewa. W cieniu jego oczy przybrały niesamowitą barwę intensywnego szmaragdu.

- Domyślałem się, że będziesz tutaj. – odpowiedział leniwie rudy. – Ładne miejsce. – stwierdził, przymykając oczy. Czuł się dobrze w towarzystwie tego chłopaka.

- Obserwowałem stąd twoje treningi. – wyznał nagle zielonooki. Kiba spojrzał na niego w szoku.

- Co takiego?

- To co słyszałeś. – odparł czerwonowłosy, a jego dłoń niby od niechcenia spoczęła na ciepłym udzie Inuzuki.

- Skoro nie chcesz sam sobie ulżyć…może ci pomogę? – zaproponował no Sabaku, przygryzając wargę. Musnął opuszkami palców „namiocik”, a brązowowłosy zadrżał. Akamaru dyskretnie uciekł do domu.

- Chcesz mi…? – nie dokończył, bo miękkie, czerwone wargi gwałtownie wpiły się w jego własne, całując zachłannie. Gaara rozpiął szarą, wiecznie upapraną białą sierścią bluzę psiarza i zdjął znajdującą się pod spodem czarną koszulkę, ukazując umięśniony tors. Białe, drobne ząbki chłopaka chwyciły twardy, ciemny sutek i zaczęły go ostrożnie podgryzać, a jego język jeździł wokół brodawki. Jednocześnie blade dłonie błądziły po udach i podbrzuszu szatyna. KIba jęknął i przyciągnął do siebie rudowłosą głowę, ponownie kosztując słodkich ust.

- Lubisz mój zapach? – spytał Gaara, widząc, jak Inuzuka wącha jego szyję i włosy.

- Uwielbiam

- Zwierzęcy magnetyzm. – zachichotał no Sabaku i zdjął z siebie ubrania. Jego blada skóra lśniła w promieniach słońca. Dłonie Kiby zaczęły badać kształt jego ciała, rozkoszując się miękkością tej materii. Zielonooki rozpiął jego spodnie i wziął w usta napęczniałą męskość, przymykając lekko przymglone porządaniem oczy. Kiba musiał mocno powstrzymywać się, aby nie dojść na sam widok te bladej, teraz zarumienionej twarzyczki z zaangażowaniem ssącej jego członka. Jego jęki roznosiły się po całe polanie, a ostatni krzyk pewnie było słychać w całej Konoha. Gaara wypluł trochę jego sperny na dłoń i zaczął rozcierać ją wokół swojej różowej dziurki, rozciągając się powoli palcami. Drugą dłonią pobudzał penisa szatyna, aż w końcu usiadł na nim okrakiem, obejmując mocno udami. Powoli opuścił się na stojącego członka Kiby, a przez jego twarz przebiegł grymas.

- Zwolnij. – powiedział troche przestraszony Inuzuka, łapiąc go za biodra.

- Nie, uż dobrze. – odpowiedział rudy, nabijając się do końca. Zaczął szybko poruszać swoim zgrabnym tyłkiem, a Kiba odchylił głowę do tyłu, czując wokół siebie to idealnie ciasne wnętrze. Wrażenia potęgowały jęki, które wydawał z siebie zielonoki.

        Gaara opadł na jego tors, jęcząc mu prosto do ucha i liżąc je. Kiba zaczął szybko dopychać biodra, sprawiając, że członek chłopaka uwięziony między ich brzuchami niemal eksplodował, wyrzucając z siebie białą ciecz. Kiba jeszcze wykonał kilka pchnięć i szybko wysunął się, spryskując trawę swoim nasieniem. Wyczerpany rudy położył się obok, oddychając niespokojnie. Dopiero teraz szatyn zauważył, że jego blada szyja jest pokąsana jego własnymi, psimi zębami.

- Przepraszam. – powiedział

- Nie szkodzi. – uśmiechnął się delikatnie Gaara. Ubrał się szybko i zniknął, zostawiając pod drzewem zmęczonego chłopaka z natłokiem myśli i wielkim uśmiechem na ustach.

1 komentarz: