wtorek, 4 grudnia 2012
Oneshot – Referat (NejiGaa)
Słońce ostrożnie wepchnęło palce między zasłony, rozglądając się po pogrążonym w ciszy pokoju. Musnęło blady, delikatny policzek czarnowłosego chłopca, który mruknął z dezaprobatą i przewrócił się na drugi bok, szczelnie okrywając kołdrą. Jego podświadomość zaciekle targowała się ze wstającym dniem o ostatnie chwile snu, ale niestety przegrała w momencie, kiedy zadzwonił budzik.
Nei Hyuuga, bo tak zwał się ów młody osobnik nazywał, z westchnieniem godnym rasowego męczennika wstał i szybkim ruchem ręki uciszył natrętny przedmiot. Czasami jednak trzeba działać w myśl zasady „Jak nie trzaśniesz, to się nie wyłączy”.
- Neji-kun, śniadanie! – z dołu dobiegł miły, kobiecy głos.
- Już idę, ciociu! – krzyknął i poczłapał w stronę łazienki. Szybko włożył mundurek, umył zęby i rozczesał włosy, związując je na dole gumką. Zbiegł po schodach na dół, błyskawicznie zwalniając pod pełnym nagany spojrzeniem wuja.
- Neji, zachowuj się porządnie. Nie biegaj po schodach. Siedź prosto i łokcie ze stołu! – komendował Hiashi, a długowłosy chłopak kipiał w środku ze złości. Nie ma to jak wuj-generał, tolerujący go z najwyższą niechęcią.
Rodzice Nejiego zginęli w wypadku samochodowym, gdy ten miał 4 lata, więc państwo Hyuuga, jako najbliższa rodzina zobowiązali się wychować chłopca. Ojciec bruneta był młodszym bratem Hiashiego. Młodszym o pięć minut, bo byli bliźniakami, chociaż tak naprawdę nie było tego widać. Hiashi był zawsze oschły, władczy, pełen charyzmy i determinacji, wiecznie poważny i surowy. Natomiast Hizashi był wesoły, zawsze uśmiechnięty i skory do pomocy. Nie dążył do gromadzenia fortuny i większą część swojego spadku po ojcu radośnie przekazał bratu. Był z zawodu lekarzem i uważał ratowanie ludzkiego życia za swoje powołanie. Oddał nawet własnemu bratu nerkę, ale Hiashi nigdy nawet mu za to nie podziękował. W swoim mniemaniu był ważniejszy od „młodszego” brata i starał się wyprostować swojego bratanka według swoich zasad.
- Zawiozę cię dzisiaj do szkoły. – powiedział mężczyzna, składając gazetę i pijąc stygnącą już kawę.
- Nie trzeba, wuju. – odparł szybko chłopak. Ostatnie czego chciał to bycie odwiezionym przez aroganckiego wuja w sportowym aucie. Państwo Hyuuga byli bardzo bogaci, ale Neji nie obnosił się z tym. Nie chciał, by ktokolwiek patrzył na niego przez pryzmat pieniędzy.
- Powiedziałem, że cię zawiozę. – uciął szorstko Hiashi, kończąc w ten sposób wszelkie dyskusje. Długowłosy natychmiast umilkł, nie był aż taki głupi, aby sprzeciwiać się woli tego despoty. Jego wujek widocznie nie rozróżniał swojej pracy od życia codziennego, a w obliczu nieposłuszeństwa nie ograniczał się jedynie do szlabanu. Neji skrzywił się na samo wspomnienie swojej ostatniej kary. Hiashi, aby nauczyć go dyscypliny kazał mu całą sobotę spędzić na ćwiczeniach. Wściekły czarnowłosy, zamiast bawić się z przyjaciółmi na imprezie u Naruto, biegał jak durny po bieżni i wylewał siódme poty na siłowni.
Telefon wuja rozdzwonił się, a w tym momencie zeszła na dół ubrana w szkolny mundurek Hinata. Kuzyn przywitał się z nią kiwnięciem głowy i delikatnym uśmiechem, a dziewczyna lekko zarumieniła się i usiadła do stołu. Razem dokończyli śniadanie i akurat wtedy Hiashi wszedł do kuchni.
-Gotowi? – spytał.
-Tak jest! – odpowiedzieli chórem i wstali.
Włożyli buty, wzięli torby i grzecznie wyszli na dwór, czekając, aż pan i władca zechce wyprowadzić samochód z garażu. W końcu wuj wyjechał czarnym, błyszczącym mercedesem, na widok którego zaczęło skręcać białookiego w środku. Hinata wdrapała się na tylnie siedzenie, a on usiadł obok wuja i zapiął pasy. W milczeniu ruszyli. Dziewczyna pewnie była skrępowana tą ciszą, ale była zbyt nieśmiała, by coś powiedzieć. Zawsze wolała stać z boku i słuchać. Natomiast Neji nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę z wujem, bo każdy temat, jaki by zaczął, w końcu i tak samoistnie przekształciłby się w politykę, pieniądze, militaria i dyscyplinę.
- Macie dzisiaj jakiś sprawdzian? – spytał w końcu mężczyzna.
Zaczyna się, jęknął w myślach chłopak.
- Z biologii. – odpowiedział.
- Na jaki temat? – zapytał wuj.
- Rozmnażanie. – poinformował go z westchnieniem długowłosy. Hiashi przez niemal całą drogę do szkoły maglował jego oraz bardzo czerwoną na twarzy Hinatę z rozmnażania płciowego, wzbogacając swoje wypowiedzi ostrzeżeniami na temat ciąży, kierowanymi przede wszystkim do dziewczyny. Neji’emu było jej szkoda, siebie nawiasem również, gdy musiał szczegółowo opisać proces łączenia się gamet. Przerwał im dopiero rudowłosy chłopak, który ze słuchawkami w uszach wszedł na jezdnię prosto pod ich koła. Długowłosy poznał go. To był Gaara, chodził z nimi do klasy. Dziwny typ i etatowy wandal, kompletne zero. Przechodził do dalszych klas chyba tylko dlatego, że nauczyciele za bardzo się go bali, by go usadzić.
- Jak łazisz, młody człowieku? – zdenerwował się generał, mierząc rudzielca wzrokiem, przy którym nawet najtwardsi komandosi miękli i odchodzili ze służby. O dziwo, chłopak w ogóle nie zmieszał się, wręcz przeciwnie. Posłał mężczyźnie spojrzenie tak zimne, że ten aż zadrżał, pomimo, że nie było chłodu.
Hiashi wsiadł do auta i przez następne 5 minut raczył ich wykładem o młodocianych przestępcach o krzywym kręgosłupie moralnym. Neji z ulgą wysiadł i spojrzał prosto w zielone, zimne oczy.
- Fajna bryka. – prychnął rudzielec i minął go, uderzając w niego mocno barkiem. Brunet rozcierając ramię poszedł w kierunku klasy, w której mieli pierwsze w tym dniu zajęcia. Hinata podreptała za nim.
Pierwsza była chemia, co oznaczało, że musiał wdrapać się na sam szczyt szkoły. Usiadł pod ścianą i przymknął oczy, wsłuchując się w muzykę płynącą prosto do jego uszu ze słuchawek. Bach zawsze działał na niego uspokajająco. Ocknął się dopiero wtedy, gdy wiszący tuż nad nim dzwonek zaczął wyć, oznajmiając wszystkim niedoinformowanym, że właśnie zaczyna się pierwsza lekcja. Stanął obok Hinaty w rządku czekającym pod drzwiami na nauczyciela. Zazwyczaj wszystkie klasy miały daleko i głęboko zasadę, każącą czekać na wpuszczenie do klasy w ten określony sposób, ale nauczyciel chemii znany był ze swoich niekoniecznie humanitarnych metod uświadamiania młodzieży. Paradoksalnie, był on również najbardziej lubianym, nauczycielem w szkole.
- Yo, dzieciaki. – rzucił szarowłosy, młody mężczyzna z szalikiem na twarzy i dziennikiem pod pachą, wbiegając na korytarz. Pokonał biegiem wszystkie 4 piętra, ale wcale nie był zasapany. Kilka dziewcząt zaczęło patrzyć na niego maślanym wzrokiem. Kakashi Hatake był uważany również za najseksowniejszego członka grona pedagogicznego.
-Rekord, sensei. 17 minut i 43 sekundy spóźnienia. – prychnął sarkastycznie Sasuke, patrząc na zegarek. Siwowłosy zaśmiał się nerwowo i podrapał po głowie, robiąc na niej jeszcze większy nieład.
- Eee…spotkałem po drodze panią woźną i prosiła mnie, żebym eee…w czymś jej pomógł. – zakończył nieco kulawo, uśmiechając się przepraszająco.
- Jasne. – stwierdził Uchiha, wchodząc do sali.
Neji również wszedł do klasy i ze zdziwieniem stwierdził, że ławki są inaczej poukładane. Niektórzy uczniowie stali niezdecydowani na środku, nie wiedząc, gdzie usiąść.
- Dzisiaj będziecie pracować w parach nad doświadczeniami. – oświadczył Hatake. – A potem w ciągu 2 tygodni napiszecie również w parach referat na temat swojego doświadczenia.
Po klasie rozległ się zgodny jęk zawodu. Referaty, które zadawał Kakashi były bardzo skomplikowane i wymagały dużo pracy. Podobierali się w pary i okazało się, że Neji został sam.
- W porządku, sensei, mogę pracować samodzielnie. – powiedział szybko, zanim mężczyzna zdążył go dołączyć do jakiejś grupy. Lubił pracować solo, nikt mu wtedy nie przeszkadzał i mógł robić po swojemu. Nauczyciel wziął jakieś małe żółte karteczki i kazał losować zadania.
Neji usiadł przy stanowisku w rogu i zaczął przygotowywać odczynniki, uważając, aby niczego nie wylać. Pracował z kwasem solnym, co prawda nie była to nitrogliceryna, ale mogło zdrowo przepalić mu kończynę. Nagle drzwi trzasnęły i w klasie pojawił się czerwonowłosy osobnik w starych, pozdzieranych glanach.
- Jak miło, pan Sabaku zaszczycił nas swoją obecnością. – Kakashi aż uniósł brwi w zdziwieniu, przerywając czytanie swojej ukochanej, zboczonej książeczki. – Który to raz w tym miesiącu? Trzeci? Przechodzisz sam siebie. – zachichotał i zaklaskał. Chłopak zmierzył go tylko pogardliwym spojrzeniem.
- Zamknij się. – warknął.
- Usiądź z Hyuugą. – polecił chłopakowi z braku innych opcji. Jedynie brunet nie miał pary.
Żegnaj, piątko z doświadczenia, pomyślał z rezygnacją białooki. Żegnaj, referacie. Żegnaj spokojny weekendzie.
-Zajebiste masz auto. – szepnął mu chłopak do ucha. Neji postanowił przemilczeć ten wątpliwy komplement.
- Serio. Pieprzyłeś się kiedyś na tylnim siedzeniu? – spytał rudy prosto z mostu.
Długowłosego zatkało. Wiedział, że rudy to psychopata, ale nie podejrzewał, że aż taki. Z pomocą jednak przybył Kakashi.
- Omawianie życia erotycznego pana Hyuugi oraz ewentualnych zastosowań wozu jego wuja zostawcie sobie na przerwę, chłopcy. – upomniał go wesołym tonem. Gaara prychnął, ale posłusznie zamilkł. Każdemu innemu nauczycielowi już dawno zacząłby pyskować, ale Hatake dobrze wiedział, jak postępować z tym degeneratem.
- Co robimy? – spytał ze zrezygnowaniem zielonooki.
- O mój Boże. Pan Sabaku wykazał zainteresowanie tematem dzisiejszych zajęć? Co to, mamy cię? – zaśmiał się cicho Neji, mierząc chłopaka spojrzeniem swoich dziwnych, dużych oczu o niespotykanym kolorze. Gaara przypatrywał się nim ze zdziwieniem, a długowłosy lekko się uśmiechnął. Wiele osób, tych bardziej bezpośrednich, pytało się go, czy jest niewidomy. Musiał za każdym razem tłumaczyć, że widzi doskonale, że to tylko taki kolor, który odziedziczył po ojcu.
- Dziwne masz oczy. – stwierdził po chwili czerwonowłosty.
- Ty też. – odparł Hyuuga, stwierdzając, że tak naprawdę patrzałki rudzielca są bardzo piękne. Duże, migdałowe, o barwie czystej zieleni, ładnie podkreślone czarnym makijażem. Niejedna dziewczyna mogłaby mu ich pozazdrościć. Zmierzył spojrzeniem całą sylwetkę chłopaka, zatrzymując się dłużej przy wąskich biodrach, delikatnie zaokrąglonych pośladkach i smukłych nogach. Był wielbicielem piękna, a piękno nie zawsze przyjmuje kształty kobiece. Tym razem przyjęło formę dzikiego, drapieżnego nastolatka o dziwnym guście i skłonnościach psychopatyczno-masochistycznych.
- Moje są piękne. – powiedział Sabaku, a brunet nie mógł się nie zgodzić, więc postanowił przemilczeć ten fakt.
- Powiesz mi w końcu co mam robić, czy mam zgadywać? – spytał po chwili chłopak, obserwując jak Neji wkłada białe, lateksowe rękawiczki.
- Robimy roztwór kwasu siarkowego. – odpowiedział Hyuuga, rzucając mu rękawiczki. Gaara spojrzał na nie, unosząc brwi i odłożył je na bok.
- Włóż je. – powiedział czarnowłosy.
- Nie.
Białooki wzruszył ramionami. Nie miał najmniejszej ochoty na konwersację z tym trzepniętym świrem, a poza tym rudy i tak by się go nie posłuchał.
-To jest ten cały kwas? – spytał Sabaku, podnosząc buteleczkę z symbolem H2SO4.
- Tak, nie dotykaj. – odpowiedział Neji, ale głupota ludzka była szybsza. Czerwonowłosy zaciekawiony substancją odkręcił korek i powąchał. Skrzywił się, czując smród siarki i przechylił flakonik, wylewając nieco cieczy na palec. Długowłosy z przerażeniem obserwował, jak kilka kropel ucieka z buteleczki i szybuje w dół, opadając na bladą skórę, pokrywającą dłoń chłopaka. W tej chwili rozległ się po klasie okropny wrzask bólu. Gaara przyciskał rękę do piersi i gorączkowo starał się zetrzeć kwas, a nadal oszołomiony Neji starał się mu pomóc. Zaniepokojony Kakashi kazał mu zaprowadzić rudego do pielęgniarki.
- Umieram! Ratunku! Pomóżcie mi, ja nie chcę jeszcze umierać! – darł się rudowłosy.
- Zamknij się. – warknął wyprowadzony z równowagi Hyuuga. Głowa już mu zaczynała pękać. – To tylko trochę kwasu siarkowego.
- Wiedziałeś! – krzyknął oskarżająco seledynowooki. – Wiedziałeś, co się stanie i nie ostrzegłeś mnie.
- A posłuchałbyś się? – prychnął wkurzony czarnowłosy.
- Nie. – odparł po chwili namysłu punk i dał spokojnie zaprowadzić się do gabinetu pielęgniarki.
Zapukali do gabinetu i weszli. Pani Shizune, sympatyczna brunetka w wieku około 30 lat siedziała za biurkiem, trzymając nogi na blacie. Czytała nową książkę Jiraiyi, którą prawdopodobnie pożyczyła od Kakashiego.
- Co się stało, Neji?- spytała z miłym uśmiechem.
- Ten idiota wylał sobie na rękę kwas siarkowy. – westchnął, opadając na stojącą w rogu kozetkę. Położył się i przyłożył sobie chłodne dłonie do czoła. – A ja poproszę coś na ból głowy.
Kobieta pokręciła głową i zaaplikowała mu apap, który z wdzięcznością połknął. Opatrzyła rękę Gaary i zawinęła mu ją elegancko bandażem.
- Będziesz musiał mi pisać w zeszytach. – powiedział rudy, gdy wracali do klasy.
- Co takiego? – spytał z niedowierzaniem Neji.
- Nie mogę pisać. – Sabaku wskazał na swoją dłoń.
- No to co? Przecież ty i tak nie robisz nigdy notatek. – stwierdził Hyuuga.
- Ale powinienem robić. – odpowiedział czerwonowłosy i spojrzał na niego błagalnie tymi wielkimi, zielonymi ślepkami. – Proszę, Neji. Przecież i tak siedzisz sam.
Czarnowłosy zaczął rozważać wszystkie za i przeciw. Zgodzić się i pisać chłopakowi w zeszytach, narażając się na towarzystwo tego psychopaty i jak się okazało kompletnego półmózga i masochisty? Czy odmówić i narazić się na niełaskę tego świra, który radośnie zacząłby ciachać go piłą mechaniczną? Wizja jego zakrwawionego, rozczłonkowanego ciała i demonicznego uśmiechu na bladej twarzy chłopaka przesądziła o odpowiedzi.
- Zgoda.
~~~
Neji wracał na piechotę do domu z kompletnym mętlikiem w głowie. Nie potrafił zebrać żadnej sensownej myśli, głównie przez męczącą go od rana migrenę. Dodatkowo bolała go prawa dłoń, przez cały dzień musiał powielać notatki prowadzone na lekcji, ale za to wszystko pamiętał bardzo dokładnie. Przynajmniej jeden plus, nie musi się już uczyć dzisiejszych tematów. Gaara siedział z nim dzisiaj cały dzień i wydawał się być z tego powodu bardzo zadowolony. Non stop zaglądał mu przez ramię, podziwiając piękne, idealnie równe, lekko pochylone pismo czarnookiego. Neji czuł zapach jego mydła, szamponu, jakiegoś dezodorantu i balonowej gumy do żucia, którą rudy wbrew zakazom nauczycieli cały czas żuł. Ku swojemu przerażeniu odkrył, że w jakiś chory i pokrętny sposób ta mieszanka bardzo mu się podoba.
Było piątkowe, jesienne, ale słoneczne popołudnie, zwiastujące mieszkańcom Tokio udany weekend. Jednak młody Hyuuga dobrze wiedział, że te dwa magiczne, wolne od pracy dni nie miną mu w miłej atmosferze. Umówił się na sobotę z rudzielcem, aby zacząć prace nad referatem. Najbliższe dni zapowiadają się tragicznie.
Dotarł do domu, zrzucił buty i powlókł się w stronę swojego pokoju, darując sobie obiad. Nie miał ochoty na jedzenie, chciał tylko położyć się i zasnąć. Na szczęście w domu nie było jeszcze despotycznego wuja, który nawet w stanie agonalnym kazałby mu usiąść do stołu. Ciocia miała więcej miłosierdzia i powiedziała, że odgrzeje mu później.
Odrobił szybko lekcje, wykąpał się i mimo wybitnie wczesnej pory położył się do łóżka, faszerując się tabletkami przeciwbólowymi. Jego migreny zawsze trwały cały dzień. Zasłonił wcześniej rolety, aby nie raziło go słońce i powoli zasnął. Śniła mu się wielka, ruda, balonowa guma do żucia w glanach, pachnąca Rexoną, która usiłowała go zjeść. Obudził się zlany potem z nieprzyjemną świadomością, że już jest sobota, a zegarek pokazuje 15 po siódmej.
Nie widział sensu w dalszym usiłowaniu zapadnięcia w ramiona Morfeusza, więc wstał i wziął prysznic. Właśnie wychodził z łazienki, owinięty wokół bioder białym ręcznikiem, kiedy rozdzwonił się jego telefon.
- Halo? – odebrał, grzebiąc w szufladzie w poszukiwaniu bokserek.
- Siema. – odpowiedział zimny, drwiący głos, który prześladował go wczoraj cały dzień.
- Gaara? Skąd masz mój numer? – spytał Neji, zastanawiając się, jak rudy wszedł w posiadanie jego numeru telefonu. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek mu go dawał.
- Mam swoje kontakty. – zachichotał czerwonowłosy. Pięknie. Pewnie wyciągnął go od jakiegoś dealera.
- To co, spotykamy się dzisiaj o 10? – upewnił się Sabaku.
- Taa…pod szkołą. – mruknął Hyuuga, usiłując trzymać telefon przy uchu i jednocześnie wciągnąć na stopę skarpetkę.
- No to pa. – rzucił zielonooki i rozłączył się.
Idiota, pomyślał Neji wkładając swoje ulubione, szare spodnie. Wyłudzał mój numer tylko po to, żeby się upewnić, czy będę robił z nim ten chory referat? Czyżby go nagle przypiekła ambicja?
Zszedł na dół do kuchni, uważając na schodach, aby stąpać jak najciszej. Hiashi był bardzo uczulony na hałas, dlatego w domu zawsze było cicho jak w kostnicy. Wuj już pewnie wyszedł do pracy, bo uważał, że coś takiego jak weekend jest kompletnym marnotrawieniem czasu. Cioci też nie było nigdzie widać, ale brunet z ulgą zauważył jeszcze ciepły kubek herbaty i talerz kanapek, przykrytych folią, czekające na niego na stole. Wczorajsza głodówka właśnie dawała mu się we znaki głośnym burczeniem brzucha. Rzucił się na przygotowane przez ciocię śniadanie i pochłonął wszystko na raz. Kiedy skończył, było już po ósmej. Wrócił do pokoju i zapakował do torby plik kartek, podręczniki do chemii, zeszyt i piórnik. Jak zna życie, rudy pewnie nie przyniesie niczego, więc lepiej się przygotować.
Pokręcił się trochę po domu i w końcu wyszedł, zakładając na głowę kaptur. Zaczynał powoli siąpić lekki, ale bardzo nieprzyjemny kapuśniaczek, a on miał spory kawałek drogi do przejścia. Westchnął i powlókł się w kierunku szkoły. Kiedy dotarł na miejsce, było pare minut przed dziesiątą. Usiadł na murku i postanowił chwilę poczekać na tego psychopatę.
Zaczął się denerwować, kiedy pół godziny później nie było ani śladu Gaary. Zerknął na zegarek. Było 25 po dziesiątej.
- Spadam stąd. – mruknął i wstał, a w tym momencie usłyszał ryk. Odwrócił się i stanął oko w oko z jadącym na wielkim, czarnym motorze Gaarą. Nie miał zielonego pojęcia, z jaką prędkością chłopak jechał, ale był stuprocentowo pewny, że jest ona niedozwolona w terenie zabudowanym. W ostatniej chwili uskoczył pod płot, a zielonooki zatoczył koło i wyhamował.
- Pojebało cię? Chcesz mnie przejechać?- krzyknął wściekły czarnowłosy idąc w kierunku siedzącego na maszynie Sabaku. Punk zdjął kask i ukazał mu swoje śliczne, uśmiechnięte szeroko oblicze.
- Umiem na tym jeździć. – uspokoił go.
- Jasne. Właśnie widziałem. – mruknął Neji.
- Co robimy? – zmienił temat czerwonowłosy
- Referat. – prychnął Hyuuga, stwierdzając w myślach, że chłopak jest głupszy niż podejrzewał
- Na dworze w deszczu? – spytał ironicznie Gaara, unosząc kpiąco brwi. – Brawo geniuszu.
Bruneta zamurowało i niechętnie musiał przyznać, że zielonooki jednak jakiś iloraz inteligencji posiada. Albo przynajmniej jest spostrzegawczy.
- To gdzie idziemy? – spytał.
- Jedziemy. – poprawił go chłopak, głaszcząc skórzane siodełko motoru.
- ŻE CO TAKIEGO?! Nigdzie z tobą na tym nie jadę, psycholu. W przeciwieństwie do ciebie mam ambicje i plany na przyszłość i nie uśmiecha mi się zakończyć żywot jako krwawa papka rozpłaszczona na murze z jakimś szalonym świrem na jego harleyu.
Gaara westchnął i podjechał o oddalającego się w szybkim tempie chłopaka. Bez pytania wziął go na ręce i posadził za sobą.
- Trzymaj się mocno. – uprzedził go i przyspieszył. Przerażony białooki przytulił się do jego pleców, obejmując chłopaka mocno udami. Znowu poczuł ten specyficzny zapach bijący od rudego. Przysunął się jeszcze bliżej, zamykając oczy i wtulił nos w czerwone włosy. Gaara zachichotał i poruszył się, ocierając o niego całym ciałem, a Hyuuga zaczerwienił się, zdając sobie sprawę z tego, w jak dwuznacznej pozycji się znajdują.
- Jesteśmy na miejscu. – powiedział w końcu rudzielec. Neji z ulgą, ale i pewnym żalem odkleił się od jego pleców i zszedł na miękkich kolanach na stały grunt.
- Gdzie my jesteśmy? – spytał, zauważając nad pobliską knajpą jakiś szyld z krwawiącą głową psa.
- A w takim fajnym pubie. – odpowiedział zielonooki i pchnął drzwi, wchodząc do środka. Czarnowłosy poszedł za nim.
Od razu uderzył go w nozdrza zapach alkoholu, potu, skóry i znienawidzonych papierosów. Wnętrze lokalu było ciemne, duszne i zadymione, światło sączyło się tylko z kinkietów imitujących świece. W środku krążyli ubrani dziwacznie ludzie z butelkami piwa i drinkami w dłoniach, a na niedużej scenie darł się jakiś drugorzędny wokalista do rytmu wybijanego przez perkusistę. Gitarzysta o włosach dłuższych niż nawet jego własne grał jakąś skomplikowaną solówkę.
- Jak ci się podoba? – spytał Gaara, przepychając się z nim do baru, przy którym urzędowała młoda dziewczyna z dwoma czarnymi kucykami, ostrym makijażem i kolczykami w wardze.
- Koszmarnie. – mruknął Neji i skrzywił się, bo właśnie jakiś uroczo lekki bucik na koturnie, należący do wystrojonej w metalowe bzdety damy, zmiażdżył mu stopę. Jego zielona trampka nie mogła konkurować w wytrzymałości z tym cudem obuwnictwa, więc chłopak zaczął piszczeć i skakać na jednej nodze.
- Cześć, Shukaku. – przywitała się z rudzielcem barmanka. – Co podać?
- Piwo. – odpowiedział, kładąc pieniądze na ladę. Dziewczyna zmierzyła uwodzicielskim spojrzeniem Hyuugę i wypięła uwięzione w czarnym gorsecie piersi.
- A dla pana? – spytała, mrugając doczepianymi rzęsami.
- Colę. – mruknął coraz bardziej wściekły. Brunetka uniosła brwi, ale posłusznie nalała mu do szklanki coli, uśmiechając się. Gaara wziął swoje piwo i pociągnął go za rękę w stronę stolików w kącie. Umiejętnie radził sobie z podskakującym do muzyki tłumem, rozdzielając na prawo i lewo celne i bolesne ciosy łokciami. Dopchali się do stolika, a długowłosy opadł przytłoczony atmosferą na krzesło.
- Nie mów mi, że masz zamiar TUTAJ robić referat. – prychnął wściekły mlecznooki.
- Oczywiście, że nie. – odpowiedział spokojnie rudowłosy, wzruszając ramionami.
- Więc co tutaj robimy?
- Chciałem się napić z tobą piwa. – wyjaśnił prosto z mostu chłopak, pociągając łyk alkoholu ze szklanki.
- I masz zamiar potem wracać motorem? – upewnił się coraz bardziej przerażony Neji.
- Pewnie. Daj spokój, po jednym nic mi nie jest. – mruknął, widząc, jak brunet jeszcze bardziej blednie.
- To co, powiesz mi? – spytał Gaara.
- O czym?
- Bzykałeś się już na tylnim siedzeniu swojej fury? – puścił mu oczko, a czarnowłosy zarumienił się.
- To nie jest MOJE auto. – prychnął.
- No to bzykałeś się na tylnim siedzeniu nie swojej fury? – dopytywał się czerwonowłosy.
- Nie! – krzyknął Neji okropnie czerwony na twarzy i rozejrzał się dookoła, czy nikt nie zauważył jego wybuchu, ale występująca właśnie kapela skutecznie zagłuszała wszystkie dźwięki.
- Wychodzę stąd. – powiedział Hyuuga i wstał z zamiarem opuszczenia lokalu. Powinni robić referat, a tymczasem on siedzi w jakiejś podejrzanej knajpie z nie mniej podejrzanym typem, który uczepił się go jak przysłowiowy rzep i nie chciał puścić.
- Aż tak ci się spieszy? – rudy westchnął, ale posłusznie dopił do końca piwo i wziął kask.
- Powiedziałem, że JA wychodzę. – prychnął białooki, mierząc go nieprzychylnym spojrzeniem. – Ty możesz zostać.
- Ale przecież mieliśmy zrobić razem referat. – punk spojrzał na niego tymi pomalowanymi na czarno oczętami z całkowitym niezrozumieniem. Długowłosy z minuty na minutę był coraz bardziej wściekły.
- Ja go zrobię. – syknął. – A ty rób co chcesz, jedna pała z chemii w tę czy w tę ci różnicy nie zrobi.
Odwrócił się i zaczął przeciskać w stronę drzwi. Zlokalizował ich położenie tylko dzięki obecności kilku typów, którzy usiłowali sprzedać wchodzącym i wychodzącym prochy. Przepchnął się na zewnątrz i odetchnął w końcu świeżym powietrzem, a wtedy jakaś drobna, ciepła, miękka dłoń chwyciła go mocno za nadgarstek. Odwrócił się i wziął zamach, aby pozbyć się intruza, który pogwałcił jego sferę intymną, ale opuścił rękę, widząc zielone oczy Gaary wpatrujące się w niego z uporem.
- Neji, proszę. Pomóż mi, sam nie dam rady tego zrobić, a ty nie masz z nauką żadnych problemów. – poprosił, patrząc mu uparcie w oczy i nadal trzymając za rękę. – Będę grzeczny. – obiecał.
- Ale masz jechać WOLNO. – zażądał brunet. Chłopak kiwnął głową i nawet podał mu swój kask, który jasnooki chętnie włożył. W końcu jeśli ten idiota nie zna pojęcia „wolno” i rozwalą się na jakimś słupie, on będzie miał większe szanse na przeżycie. A poza tym nie będzie miał much między zębami.
- Dokąd jedziemy? – spytał, siadając za chłopakiem na motorze. Znowu korzystając z okazji przytulił się do jego ciepłego, smukłego ciała.
- Do mnie. – odparł rudzielec, ruszając. Faktycznie, jechał wolno i zgodnie z zasadami ruchu drogowego. Neji był w szoku, że Sabaku je w ogóle zna. Po 15 minutach jazdy dotarli na miejsce, o czym uprzejmie poinformował go zielonooki.
Hyuuga był nieco zdziwiony. Patrząc na Gaarę, a zwłaszcza jego podarty strój można było wywnioskować, że mieszka w jakiejś melinie bez ogrzewania i ubikacji, a tymczasem stali przed porządną kamienicą. Chłopak wprowadził motor do stojącego z tyłu garażu i machnął na bruneta ręką, aby się pospieszył. Weszli po schodach na 2 piętro, a rudy otworzył kluczem jakieś drzwi i znaleźli się w przytulnym, czystym mieszaniu. Było dosyć skromne, ale za to bardzo ładne i starannie wysprzątane. No, może poza jednym miejscem, do którego prowadziły pomalowane na czarno, oklejone plakatami drzwi. Neji domyślił się, że to pokój jego kolegi z klasy, widząc wypływające ze środka jak wnętrzności z konia, pogniecione ubrania, jakieś papiery i wszystko to, co ogólnie zyskuje miano chlewu.
- Chcesz coś do picia? – spytał czerwonowłosy, otwierając lodówkę. – Kawy, herbaty, soku, piwa?
- Soku. – powiedział brunet. Wylądowała przed nim wysoka szklanka pełna soku pomarańczowego. O dziwo, młody degenerat również zrezygnował z Witaminy P na rzecz soczku.
- Masz ze sobą jakieś materiały? – zapytał Gaara. Neji kiwnął głową i wyciągnął z torby potrzebne papiery. Wzięli się do pracy i już wkrótce okazało się, że rudy nie ma absolutnie żadnego pojęcia o chemii. Hyuuga westchnął, wyzywając się w myślach od naiwnych altruistów, ale zaczął cierpliwie tłumaczyć chłopakowi temat.
- Ty ze wszystkimi przedmiotami stoisz tak samo, czy to tylko chemia ci nie wchodzi? – spytał czarnowłosy. Punk zarumienił się lekko i spróbował zatuszować ten fakt zimnym, groźnym spojrzeniem, które niestety nie działało na białookiego. W końcu westchnął i kiwnął głową.
- Więc co ty robisz w klasie maturalnej? – zapytał Neji. Gaara posłał mu oburzone spojrzenie, ale nawet jeśli miał na końcu języka jakąś bezczelną ripostę, powstrzymał się od wygłoszenia jej.
- Mam do ciebie prośbę. – powiedział, zamiast tego, wpatrując się uporczywie w blat stołu.
- Jaką?
- Pomożesz mi się uczyć? Muszę zdać maturę. – poprosił Sabaku, nadal podziwiając stół.
W kuchni zaległa cisza. Zielonooki milczał, a Neji przetrawiał właśnie usłyszaną informację. „Muszę zdać maturę” w ustach Gaary brzmiało tak idiotycznie, że aż zaczął się śmiać. Rudowłosy patrzył z narastającą złością, jak długowłosy niemal zwija się ze śmiechu, trzymając się za brzuch.
- Co cię tak śmieszy? – spytał spokojnie punk, głosem tak zimnym, że Hyuuga momentalnie zamilkł i spojrzał na niego ze strachem. Blada, śliczna twarz chłopaka wyglądała jak zimna, lodowa maska bez uczuć. Wstał od stołu i podszedł do okna, opierając się o parapet. – No tak, w końcu jesteś bogatym gnojkiem, który ma za dużo w dupie. Co ty możesz wiedzieć o życiu? – wraz z każdym słowem mówił coraz głośniej, a ostatnie zdanie niemal wykrzyczał. Wziął głęboki oddech i kontynuował.
- Moi rodzice od dawna nie żyją, wychowywał mnie starszy brat. I szczerze mówiąc, nie dawał sobie za dobrze ze mną rady. – przez jego twarz przemknął gorzki uśmiech. – Starał się jak mógł aby zapewnić mi godne życie, chciał, żebym się uczył i zdobył wysokie wykształcenie, bo on sam musiał dla mnie zrezygnować ze studiów. Ale ja zawsze olewałem szkołę i wolałem włóczyć się z kumplami po parkach, pijąc i paląc. Teraz mojego brata wywalili z pracy i nareszcie zrozumiałem, jaki jestem głupi. Muszę mu jakoś pomóc. – wyznał. – Rozumiesz teraz, dlaczego tak bardzo mi zależy na tej maturze?
Neji siedział, słuchając opowieści chłopaka i z każdym słowem robiło mu się coraz bardziej głupio. Czuł się jak ostatnia świnia. Nie powinien traktować go z góry, jakby wiedział wszystko o jego przeszłości. W końcu on także stracił rodziców i był wychowywany przez krewnego, więc wiedział, co chłopak musiał czuć. On jednak mieszkał w pięknej willi, stać go było na wszystko i miał możliwości, a Gaara nie.
- Zgoda. – powiedział w końcu.
- Co?
- Pomogę ci. Ale mam kilka warunków. – uprzedził, obserwując jak na twarz rudego wpływa śliczny uśmiech. – Bierzesz się ostro do nauki, odrabiasz zadania, nie pijesz, nie palisz, nie spóźniasz się do szkoły i nie uciekasz z lekcji.
- Tak jest! – zawołał zielonooki i w przypływie szczęścia rzucił mu się na szyję. Neji objął go w pasie, wdychając słodki zapach chłopaka, od którego zdążył już się uzależnić.
~~~
Okazało się, że Gaara wcale głupi nie jest, a jego niewiedza wynikała raczej z braku chęci do przyswajania informacji, niż kłopotów z myśleniem. Wręcz przeciwnie, był bardzo pojętnym uczniem i szybko radził sobie z materiałem oraz morderczym tempem, które narzucił mu brunet. Wciąż mieli dużo czasu do egzaminów, które odbywały się dopiero w kwietniu, ale musieli nadrobić masę zaległości. Poradzili sobie dosyć szybko z referatem dla Kakashiego i cała klasa była w ciężkim szoku, gdy rudy niemal samodzielnie, z niewielką tylko pomocą Neji’ego, przeprowadzał doświadczenie, tłumacząc wszystko krok po kroku. Hatake wstawił mu do dziennika i zeszytu 5+, a uradowany wychowawca Gai-sensei aż zrobił zdjęcie kartce i obiecał powiesić je sobie nad łóżkiem i modlić się codziennie do tego anioła, który nawrócił chłopaka. Gaara uśmiechnął się tylko i stwierdził w myślach, że Neji zdecydowanie nadaje się, aby nazywać go aniołem. Z tymi swoimi niesamowitymi oczami, długimi, lśniącymi włosami i bladą cerą wyglądał zjawiskowo. Rudzielec lubił siadać blisko niego i wdychać aromat wanilii i kokosu, unoszący się z jego skóry i włosów. Nie przyznał się jednak chłopakowi do swojego „hobby” z obawy przed wyśmianiem albo czymś gorszym. Nie wstydził się swojej orientacji, ale zdecydowanie nie chciałby, aby cała szkoła wiedziała, że jest homo i dostał kosza od najlepszego ciasteczka, jakie chodzi po tej części globu.
W zamian za to uczył się jak szalony, wyciągając z tego podwójne korzyści. Z jednej strony, miał coraz lepsze stopnie i zdany egzamin maturalny powoli przestawał być jedynie w sferze jego marzeń, a stawał się celem. Z drugiej strony, mógł pełnoprawnie spotykać się z Nejim. Z dnia na dzień stawali się sobie coraz bliżsi, aż w końcu czarnowłosy zauważył, że denerwuje się, kiedy nie czuje koło siebie zapachu zielonookiego. Zaczął nawet żuć tą samą gumę, co on.
Nauczycielka matematyki niemal zachłysnęła się, gdy Gaara zjawił się punktualnie na lekcji, która była pierwsza w tym dniu i do tego sam zgłosił się do odpytywania. Kobieta niemal wyszła z siebie i stanęła obok, słysząc, jak chłopak udziela prawidłowych odpowiedzi wzbogaconych ponadprogramowymi informacjami. Pełna podziwu postawiła mu 6, a jego rubryka w dzienniku powoli zaczynała zapełniać się pozytywnymi ocenami z wszystkich przedmiotów. Sabaku, pomimo, że nie ćwiczył dotąd niemal nigdy, był bardzo wysportowany, co z radością zauważył trener, werbując go do drużyny siatkówki. Rudy był z tego powodu bardzo dumny, zwłaszcza dlatego, że Hyuuga nie grzeszył ponadprogramową sprawnością fizyczną. W końcu była chociaż jedna dziedzina, w której był od niego lepszy. Cieszył się, kiedy brunet za każdym razem przychodził na jego mecze i kibicował mu. Gaara dzięki niemu rzucił prawie całkowicie palenie i był od kilku miesięcy abstynentem. Radził sobie w szkole coraz lepiej, ale mimo to nadal spotykali się regularnie z Nejim i uczyli się razem.
Leżeli właśnie w zagraconej jaskini Rudego Punka (Ruda, ja przepraszam, ale się powstrzymać nie mogłam^^) na jego łóżku i odrabiali zadanie z matmy.
- Właściwie dlaczego ani razu nie poszliśmy do ciebie? – spytał zielonooki, bazgroląc coś w zeszycie. – Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale chciałbym wiedzieć, gdzie mieszkasz.
Długowłosy odłożył długopis i zeszyt na podłodze i położył się na plecach, kładąc nogi na zgrabny tyłek przyjaciela opięty ciasnymi, czerwonymi spodniami.
- Nigdy nie przyprowadzałem do domu przyjaciół. Wiesz, mój wuj czepia się wszystkiego, co ma związek ze mną i nawinie mu się przed oczy. Nigdy mnie nie tolerował…a poza tym ma doskonałą pamięć, więc na pewno poznałby, że to ty wlazłeś mu pod auto. A już zwłaszcza po tym, jak wytrzymałeś jego „bazyliszkowe oko”. – zaczął się śmiać. Po chwili dołączył do niego Gaara, a skończyło się na tym, że turlali się po ziemi, wyjąc ze śmiechu.
- Więc ten dziwny facet w tym zajebistym aucie to twój wuj? – upewnił się rudy, a brunet kiwnął głową.
- A rodzice? – spytał.
- Zginęli w wypadku jak miałem 4 lata. – powiedział Neji. Sabaku spuścił wzrok.
- Przepraszam. – mruknął.
- Daj spokój, przecież ty też nie masz rodziców. Wiesz jak jest. – odparł Hyuuga, niby od niechcenia odgarniając rudy kosmyk włosów z bladego czoła przyjaciela. Dopiero teraz zauważył, że Gaara ma na lewej skroni tatuaż, przedstawiający jakąś runę.
- Co to oznacza? – spytał, wodząc opuszkiem chłodnego palca po czerwonych liniach.
- Miłość. – wyjaśnił cicho rudzielec, spoglądając przyjacielowi prosto w oczy. Wpatrywali się w siebie kilka sekund, a potem na raz, bardzo czerwoni na policzkach spuścili wzrok, biorąc się z powrotem za matematykę.
~~~
Miesiące sielanki w końcu minęły i nastał kwiecień. Gaara przez cały czas był nerwowy i po sto razy dziennie przeglądał podręczniki i notatki. W końcu pod krawatem, na galowo wszyscy stawili się w szkole na egzaminie maturalnym.
Neji stał pod budynkiem, czekając na rudego. Zastanawiał się jak mu poszło. O siebie się nie bał, w końcu był jednym z najlepszych uczniów w szkole. Zdał śpiewająco. Natomiast z chłopakiem mógł być problem. Podczas ustnego mógłby się zestresować i napyskować ostro egzaminatorowi.
Zanim jednak zdążył obmyślić najczarniejsze scenariusze, coś chwyciło go w pasie i podniosło do góry, wywijając nim na wszystkie strony.
- Puść mnie, idioto! – krzyknął ze śmiechem do Gaary, który właśnie robił mu „karuzelę”. Był to niemały wyczyn, bo brunet był od niego wyższy niemal o głowę. W końcu postawił Hyuugę na ziemi, a ten udał, że klęka i całuje grunt. Dostał za to od przyjaciela po lśniącym łbie.
- Idziemy na piwo. – powiedział zielonooki z szerokim uśmiechem.
- A to z jakiej okazji? – białooki uniósł brwi.
- ZDAŁEM!!! – wrzasnął Sabaku i ponownie podniósł czarnowłosego, skacząc z nim.
- No to masz racje, trzeba to uczcić. – powiedział Neji. – Wyskoczymy gdzieś wieczorem? – spytał, starając się, aby nie wyszło tak, jakby mu na tym bardzo zależało.
- Zapraszasz mnie na randkę? – zapytał uwodzicielskim głosem Gaara, uśmiechając się zalotnie. Długowłosy zarumienił się i walnął go w rudy czerep.
- Idiota. – mruknął i zaczął iść w stronę domu. Punk szybko dogonił go, wieszając się na jego ramieniu.
- Ojj żartowałem. – miauknął. – To co, o siódmej? – spytał. Mlecznooki kiwnął głową, a rudzielec podskoczył i pocałował go w policzek. Zaraz potem już nie było widać żadnych śladów jego egzystencji poza opadającym na chodnik kurzem.
Biegł szybko, potrącając ludzi, a zatrzymał się dopiero wtedy, gdy miał stuprocentową pewność, że Neji go nie widzi, nie słyszy, nie czuje ani nie odbiera jego obecności żadnym ze zmysłów. Oparł się o ścianę pobliskiego budynku, dysząc ciężko. Jego serce waliło tak, jakby było bezpodstawnie skazane na dożywocie w jego klatce piersiowej i zechciało pobawić się w „Skazanego na Shawshank” (dla mniej bystrych – uciec). Jego policzki płonęły dosłownie pod kolor włosów, ale nie było to spowodowane tą szaleńczą ucieczką. Zwiał dlatego, aby nie narazić się na cios w oblicze za ten pocałunek. Niby tylko musnął wargami policzek chłopaka, ale wszystkie jego zmysły zaczęły pracować na pełnych obrotach. Poczuł znowu ten cudowny zapach jego skóry, jej idealną miękkość i gładkość oraz ciepło, bijące od jego ciała. Miał ochotę odwrócić jego twarz w swoją stronę i zawisnąć na jego szyi, namiętnie całując na oczach wszystkich.
Gdyby nie zwiał, zauważyłby, że Neji najpierw stoi oszołomiony, trzymając się za płonący policzek, a potem idzie nadal na miękkich nogach do domu z szerokim uśmiechem na swojej zwykle poważnej twarzy. On już od dawna zdawał sobie sprawę z uczuć do rudzielca, a teraz pojawiła się mała szansa na to, że chłopak je odwzajemnia.
Dotarł do domu i zatrzymał się przed garażem, marszcząc brwi. Pewien pomysł przyszedł mu do głowy, odnośnie dzisiejszego wieczora. Zdał 2 miesiące temu prawko i wuj pozwolił mu korzystać ze swoich aut, pod warunkiem, że się nigdzie nie rozbije, ale chłopak ani razu nie wyprowadził żadnego z garażu. Postanowił dzisiaj to zmienić.
Wuj był już w domu, co oznaczało, że zostanie zmuszony do złożenia szczegółowego raportu na temat egzaminu.
- Witaj Neji. – przywitał się Hiashi.
Boże, zaczyna się, pomyślał chłopak, ale posłusznie wszedł do kuchni, gdzie generał czytał gazetę.
- Witaj, wuju. – odpowiedział. Grunt to maniery i dobre wychowanie.
- Jak ci poszło na egzaminach?
- Zdałem. – odparł znudzony długowłosy.
- Doskonale. Tak jak spodziewałem się po członku rodziny Hyuuga. – powiedział wuj, wstając i klepiąc go po plecach. Umyślnie nie powiedział „po swoim bratanku”, bo uważał Hizashiego za zakałę rodziny.
- Wuju, mógłbym dzisiaj pożyczyć wieczorem auto? Mamy zamiar uczcić z przyjaciółmi egzaminy. – powiedział i wstrzymał oddech, czekając na decyzję.
- Z jakimi przyjaciółmi? – dopytywał się mężczyzna. Neji westchnął i zaczął podawać dane personalne swojej paczki, z wyjątkiem Gaary. Trudno, ewentualnie zadzwoni do nich i poprosi o krycie. Wuj widocznie był w dobrym humorze, bo w końcu podał mu kluczyki do swojego najlepszego mercedesa. Chłopak podziękował i poszedł do siebie.
Zaczął przeglądać całą zawartość swojej szafy, wybierając w końcu czarne jeansy, czerwone, wysokie trampki i białą koszulę w cienkie, czerwone prążki. Wygrzebał z dolnej szuflady dawno nie używane srebrne bransoletki i pasek z małymi ćwiekami, którego nigdy nie pokazał wujowi z obawy przed kolejną „lekcją dyscypliny”. Sprawdził stan swojego portfela, nie jest źle. Umówił się z Gaarą na siódmą, ale postanowił pojechać po niego wcześniej. Spróbował poczytać książkę, ale nie mógł na niczym się skupić. Literki skakały mu przed oczami, zmuszając go do zamknięcia ich, a kiedy to zrobił, widział wyraźnie twarz rudego. Ze wszystkimi szczegółami, wliczając w to kuszące, wąskie wargi, boskie, jasnozielone oczy, długie rzęsy i alabastrowo bladą skórę. Wystarczy dodać do tego filigranową, niewysoką sylwetkę, cudowne włosy, szokujący styl, cięty dowcip, inteligencję i nieprzeciętny charakterek, a mamy pełen opis chłopaka jego marzeń.
Wstał i odłożył książę na stolik. Włączył komputer i zaczął bez entuzjazmu skakać po sieci w nadziei, że jakoś zabije w ten sposób czas. Nagle znalazł link, który przyciągnął jego uwagę.
- Tokijskie Kino Samochodowe. – przeczytał i przewinął trochę stronę. Dzisiaj grali „Nagi instynkt”, więc może być ciekawie. Zaintrygowany zapisał sobie na karteczce adres.
Pobuszował trochę po internecie i z zadowoleniem zauważył, że jest już po piątej. Wziął prysznic, wylewając na siebie hojnie swój ulubiony, waniliowy żel do mycia. Zauważył, że Gaara lubi ten zapach. Starannie umył włosy i nałożył na nie odżywkę, żeby były jeszcze bardziej miękkie i puszyste. Wyszedł spod prysznica i wytarł się, po czym włożył przygotowane wcześniej ciuchy i przejrzał się w lustrze. Wyglądał świetnie.
Boże, zachowuje się jak tępa laska przed pierwszą randką ze szkolnym przystojniakiem, pomyślał. Wziął szczotkę i zaczął dokładnie rozczesywać swoją dumę, czyli włosy. Kiedyś stoczył o nie prawdziwą batalię z wujem. Znalazł stare zdjęcie swojego ojca, na którym miał on długie niemal do pasa włosy, więc on również zaczął zapuszczać własne, wbrew woli wuja. Kosztowało go to pół roku bez telewizji i hektolitry potu wylewane na siłowni, ale nie odpuścił. W końcu Hiashi dał spokój, ale nadal patrzył na piękną taflę hebanowych włosów siostrzeńca z dezaprobatą. On najchętniej opitoliłby go po wojskowemu, na łyso.
Neji uśmiechnął się do swojego odbicia i sięgnął po jedną z frotek, leżących pod lustrem, z zamiarem związania włosów na dole, jak to miał w zwyczaju. Zatrzymał się jednak i przyjrzał jeszcze raz z zainteresowaniem. Dopiero teraz zauważył, że w rozpuszczonych włosach wygląda dużo ładniej. Nie skrępowane gumką padały mu aż do pośladków i delikatnie falowały przy każdym jego ruchu.
Nałożył bransoletki na nadgarstki, chwycił portfel, kluczyki i karteczkę z zapisanym adresem kina samochodowego i wyszedł z domu. Otworzył garaż i stanął oko w oko z czarnym, sportowym mercem wuja. Wsiadł do maszyny, zapiął pas i włożył kluczyk do stacyjki, przekręcając go. Auto ożyło i zamruczało przyjaźnie.
Spokojnie, Neji. Przecież umiesz jeździć, myślał, wycofując powoli z garażu. Wyjechał przez podjazd i ruszył w siną dal, a konkretnie w kierunku domu Gaary. Był już tam tak częstym gościem, że mógłby trafić z zamkniętymi oczami i na jednej nodze. Poznał nawet brata rudzielca, Kankuro. Byli zupełnie niepodobni do siebie, pomimo oczywistego faktu, że byli spokrewnieni. Starszy Sabaku miał talent plastyczny i smykałkę do różnych dekoracji, a przede wszystkim kochał marionetki. W domu mieli całkiem dużą kolekcję lalek wykonanych przez Kankuro, którymi Neji zachwycał się przy każdej wizycie.
Po drodze minął stację benzynową i chwilę bił się z własnymi myślami, ale zawrócił. Zatankował i wszedł do sklepu. Znudzona dziewczyna za kasą na jego widok od razu wyprostowała się, uśmiechnęła i obciągnęła nieco służbową bluzeczkę, tak aby odsłaniała kawałek pełnych piersi. Hyuuga nie zwracając na niego uwagi wziął dużą colę, jakieś chipsy, popcorn, słodycze i przełamując własną nieśmiałość, dwie paczki prezerwatyw. Z całej siły starał się zachować poważny wyraz twarzy i nie rumienić się. Owszem, robił to kilka razy z dziewczynami i nawet raz z chłopakiem, ale to nie oznaczało, że wyzbył się nieśmiałości. Dziewczyna widząc gumki zerknęła przez okno w kierunku samochodu, zastanawiając się, która laska jest tą podwójną szczęściarą. Podwójną, bo będzie spać z takim przystojniakiem, który w dodatku posiada fantastyczne auto. Ku jej rozczarowaniu w aucie nie było na razie nikogo.
- Musi być bardzo ładna. – zagaiła, machając mu przed nosem jedną z waniliowych paczuszek.
- Owszem, jest bardzo ładny. – powiedział, dobitnie zaznaczając fakt, że jego przyszły partner jest rodzaju męskiego.
Dziewczyna spojrzała na niego w totalnym szoku, a potem zawyła coś w rodzaju „Dlaczego wszyscy przystojni faceci muszą być gejami” i zaczęła ryczeć. Neji z obawy o własne bezpieczeństwo wykonał taktyczny odwrót do samochodu, kątek oka zauważając, że dziewczyna próbuje pociąć się kartą dla stałych klientów stacji. Wsiadł do auta i ruszył dalej, chowając prezerwatywy do schowka.
Dojechał w końcu pod dom rudzielca i wysiadł. Wbiegł na 2 piętro i zapukał, nasłuchując.
- Chwila, już otwieram! – usłyszał krzyk Gaary i rudy otworzył drzwi, jedynie w ręczniku na biodrach, z mokrymi włosami.
- Neji? Miałeś być za godzinę! – fuknął. Faktycznie, była szósta. Brunet stał w szoku, obserwując, jak strużka wody ścieka z ogniście rudych włosów, spływając po łabędziej szyi na obojczyki i mknie dalej, spływając po smukłym, bladym torsie, na którym odznaczały się tylko różowe sutki, teraz stwardniałe od zimna. Jak zahipnotyzowany patrzył, jak woda spływa coraz niżej, aż w końcu zniknęła za granicą wyznaczoną przez ręcznik, niedbale zarzucony na biodra. Rudzielec podążył za wzrokiem czarnowłosego i zaczął skakać w duchu z radości. Widać było jak na dłoni, że Hyuuga jest zainteresowany jego wdziękami.
- Wchodzisz, czy nie? Zimno mi. – ponaglił chłopaka, otwierając szerzej drzwi. Białooki wszedł do środka, a Gaara poleciał do łazienki, żeby się ubrać. Wyszedł po pół godzinie, wystrojony w obcisłe, szare spodnie, swoje ukochane glany i jakąś koszulkę. Oczy miał jak zwykle pomalowane na czarno, jakby chciał za wszelką cenę upodobnić się do pewnego słodkiego, australijskiego torbacza.
- Już jestem gotowy. – powiedział, biorąc kurtkę i wychodząc na zewnątrz. – Gdzie idziemy?
- Jedziemy. – poprawił go z uśmiechem długowłosy i pomachał mu przed nosem kluczykami. Gaara wybiegł na dwór i gwizdnął z podziwem na widok czekającego na nich auta.
- Nie mówiłeś, że umiesz jeździć. – burknął oskarżycielsko.
- Zdałem 2 miesiące temu. – jasnooki wzruszył ramionami i wsiadł za kierownice. Rudy posadził swoje zgrabne 4 litery na siedzeniu pasażera.
- No to gdzie jedziemy? – dopytywał się zielonooki.
- Do kina. – odparł Neji, ruszając. Po drodze rozmawiali o tym co zwykle, czyli o pierdołach, ale nie przeszkadzało to im. W końcu dojechali na miejsce, którym było wielkie COŚ na kształt parkingu z wieloma autami, ustawionymi w stronę wielkiego ekranu.
- Kino samochodowe? – rudy uniósł brwi. – Fajnie.
Podszedł do nich facet z obsługi i skasował za bilety. Wjechali i ustawili się w wolnym miejscu, między nieco odrapanym, czerwonym chevroletem, a srebrnym fordem Galaxy. Rozpakowali chipsy i przyssali się do coli, obserwując ekran, po którym na razie latały same napisy. Chwilę później obraz zmienił się, ukazując nagą Sharon Stone, baraszkującą ze swoim ekranowym partnerem.
- Oglądałem już, ale chętnie powtórzę. – mruknął punk, wkładając sobie do paszczy garść popcornu. Neji też oglądał już ten film 5 razy i szczerze mówiąc wybrał go przeważnie ze względu na tematykę, która powoli zaczęła udzielać się wszystkim widzom. Czerwony chevrolet, w którym siedział jakiś napakowany facet, obejmując blond panienkę, zaczął się kołysać na boki. Chłopcy spojrzeli na siebie i parsknęli śmiechem.
Zaraz potem zaczęli bitwę o popcorn, który dotychczas spoczywał na kolanach Neji’ego. Rudy chciał go zagarnąć do siebie, żeby się nie wychylać, ale brunet nie miał zamiaru oddać go bez walki. Zaczęli się łaskotać i szarpać.
- Mam lepszy pomysł. – powiedział Gaara i wysiadł. Okrążył samochód i otworzył drzwiczki od strony kierowcy, bezceremonialnie ładując się na kolana Hyuugi. Objął go ramieniem i położył sobie popcorn na kolanach. Znowu wrócili do filmu, ale chwilowo trwało tzw. „masło maślane”, więc zielonooki zaczął grzebać w radio, szukając jakiejś w miarę zdatnej do spożycia stacji. W końcu wnętrze auta wypełniła muzyka ( wiecie, kto poleca – http://www.youtube.com/watch?v=uKqskglm_dM)
- Touch me, touch me, I wanna feel your body… – zaczął śpiewać rudzielec, przy każdym “me” ocierając się pośladkami o uda białookiego. Neji wstrzymał oddech, co nie uszło jego uwadze.
- Podoba ci się, jak tak robię? – szepnął mu do ucha. Brunet kiwnął głową, czując, jak w spodniach zaczyna mu się wy
- A spodoba ci się, jak zrobię tak? – spytał Sabaku i przywarł wargami do jego ust. Długowłosy uchylił zapraszająco wargi, pozwalając, aby zwinny języczek przyjaciela pieścił jego podniebienie. Objął go w pasie, przyciągając do siebie i przejął inicjatywę. Chwilę walczyli językami o dominację, ale rudzielec w końcu uległ. Neji wplótł palce w jego czerwone włosy, drugą dłoń wsadzając mu pod koszulkę. Gaara zamruczał i obrócił się, tak, że teraz siedział na nim okrakiem. Zaczął powoli rozpinać koszulę czarnowłosego, liżąc jednocześnie jego szyję.
- Z tyłu masz przyciemniane szyby. – zachichotał i przeskoczył między fotelami na tylnie siedzenie. Neji wyciągnął ze schowka prezerwatywy i poszedł w jego ślady. Ponownie pocałował chłopaka, przewracając go delikatnie na plecy i zaczął zdejmować z niego ciuchy, liżąc każdy fragment skóry. Rudzielec cicho jęczał i drapał paznokciami jego plecy, a Hyuuge przechodziły dreszcze podniecenia.
- Połóż się. – poprosił Gaara i zaczął zdejmować z bruneta ubrania. Szyby już powoli parowały, ale nie zwracali na to uwagi. Zielonooki szybko zdjął bokserki chłopaka i zaczął lizać jego męskość, wsłuchując się w zduszone jęki. W końcu przestał i na chybił-trafił otworzył paczuszkę waniliowych gumek. Po samochodzie rozniósł się przyjemny, słodki zapach, który kojarzył się rudemu tylko z Nejim. Naciągnął prezerwatywę na jego męskość i usiadł na nim okrakiem, obejmując mocno udami. Długowłosy chciał już rozciągnąć go palcami, ale punk powstrzymał jego dłoń i uśmiechnął się lekko.
- Nie musisz. Jestem już nieźle wydupczony. – zaśmiał się i oblizał wargi, nabijając się na stojącego penisa mlecznookiego. Neji chwycił jego członka w dłoń i zaczął go pieścić, aby szybko pozbyć się dyskomfortu, jaki chłopak odczuwał. W końcu Gaara poruszył biodrami w górę i w dół, sprawiając, że Hyuuga wszedł w niego do końca. Położył się na nim, a brunet zaczął szybko poruszać się w jego wnętrzu. Rudy jęczał, zgryzając się w ramię chłopaka, ale jasnooki tego nie czuł. Obydwoje byli nastawieni teraz na odczuwanie rozkoszy i nikt ani nic nie mogłoby im przerwać. Wreszcie Sabaku wygiął się w łuk, dochodząc, a zaraz po nim spuścił się Neji. Ciężko dysząc rudy opadł na spocony tors swojego kochanka, a sperma chłopaka lała się po jego bladych udach. Długowłosy chciał się wysunąć z jego gorącego wnętrza, ale chłopak go powstrzymał.
- Nie wychodź jeszcze. Chcę cię czuć w sobie. – szepnął, delikatnie całując czarnowłosego. Oderwał się od niego i spojrzeli sobie głęboko w oczy. Neji chciał mu powiedzieć, że go kocha, ale nie zdążył, bo blady palec wylądował na jego wargach, które zaraz potem zostały nakryte przez czerwone usta. Gaara miał rację, nie trzeba było mówić nic. Słowa są zbędne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mrrau , świetne
OdpowiedzUsuń/Temi
Cudowne *O*
OdpowiedzUsuńme gusta nejigaaaaa w koncu jakies dobre
OdpowiedzUsuń