wtorek, 4 grudnia 2012
Oneshot – Opłatek (SasuNeji)
Konoha wiosną i latem wygląda cudownie, ze swoją słynną zielenią i przyjemnie grzejącym słońcem, ale również zimą jest piękna. Nie ma osoby, która nie zachwycałaby się wioską, przystrojoną w czapy puszystego śniegu, różnobarwne lampki choinkowe oraz ozdoby świąteczne. Witryny sklepów już od kilku tygodni pełne były dzwoneczków, gwiazdek i choinek, a dosłownie na każdym kroku można było natknąć się na świętego Mikołaja.
Ludzie w radosnym, świątecznym nastroju biegali od sklepu do sklepu, piekąc ciasta i przyrządzając rozmaite potrawy, które 24 grudnia uroczyście wylądują na stole, a potem w brzuchach shinobi z Wioski Ukrytego Liścia. Każdy miał na ustach szczery uśmiech i pozdrawiał znajomych okrzykiem „Wesołych Świąt!”
A jednak nie każdy. Jedna istota snuła się smętnie po chodnikach w bocznych uliczkach daleko od centrum, aby nie psuć swoim widokiem humoru ludzi, spędzających święta wraz z rodziną. Na głowę miał naciągnięty kaptur, aby ukryć łzy, które spływały po jego twarzy i zamarzały, zanim zdążyły opaść na ziemię. Na dźwięk słów „wesołych świąt” dostawał skurczów żołądka. Jego święta już od kilku lat nie były wesołe, wręcz przeciwnie. Nie dzielił się z nikim opłatkiem, nikt nie życzył mu durnego „zdrowia, szczęścia i pomyślności”. Nie obchodził już nawet świąt, bo nie miał z kim. Co prawda Naruto, Kakashi i Iruka zaprosili go na ich wigilię, ale to przecież nie to samo. Nie będzie im się narzucał.
To wszystko przez Itachiego, pomyślał, zaciskając pięści. Gdyby nie on, nadal miałby rodzinę. Nie idealną, nie taką jak w reklamie płatków śniadaniowych, ale NORMALNĄ. Ojca, który zawsze wywyższał starszego syna, mamę, która troszczyła się o obydwóch i brata, który kiedyś był dla niego wzorem. Kiedyś, gdy jeszcze żyli, narzekał na nich, ale kiedy ich stracił, zrozumiał, że kochał ich mimo wszystko. Teraz nie ma już nic.
Nawet nie zauważył, kiedy stanął. Ostry podmuch wiatru zerwał mu z głowy kaptur, boleśnie szczypiąc w mokre od łez policzki. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że buty ma całkowicie przemoczone i cały trzęsie się z zimna. Postanowił wracać do domu. Odwrócił się i naciągnął na głowę kaptur, zaczynając mozolną wędrówkę w kierunku rezydencji rodu Uchiha. A raczej tego, co z niego pozostało. Mlecznobiałe oczy wyglądające zza firanki patrzyły ze współczuciem, jak chłopak się oddala.
~~~
No i w końcu nastał ten dzień. 24 grudnia, zwany również Wigilią Bożego Narodzenia. 24 godziny, przesycone miłością, pokojem i przebaczeniem. Zastanawiał się, czy gdyby stanął dzisiaj przed nim Itachi, wybaczyłby mu? Chyba nie. Przecież on już nie obchodził świąt, więc dla niego był to dzień jak każdy inny.
Rano poczłapał na przemówienie Tsunade, gdzie przez godzinę słuchał tekstów w stylu „Dzisiejszy dzień jest wyjątkowy, więc cieszmy się i radujmy w Panu”. Jakby za rok nie było wigili…Usiadł w kącie i starał się zwracać swoją osobą jak najmniej uwagi, co jak zwykle mu nie wyszło przez obecność przedstawicielek płci pięknej. Niemal wszystkie kunoichi, z Sakurą na czele rzuciły się na niego, zasypując opłatkami, życzeniami i zaproszeniami na kolację wigilijną. Uchiha miał ochotę je wszystkie podusić, ale maniery nie pozwoliły mu na to. Zacisnął tylko zęby i czekał, aż te harpie się od niego odwalą.
Zauważył, że Neji Hyuuga gapi się na tą scenę z dziwnym wyrazem twarzy.
Zazdrosny jest?, pomyślał Sasuke. Niech sobie weźmie je w cholerę, ja ich nie chcę.
Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że trafił. Długowłosy w tym momencie był zazdrosny, ale nie o dziewczyny, tylko o niego. Juz od kilku lat wodził za sharinganowcem tęsknym wzrokiem, oczywiście tylko wtedy, gdy tamten nie patrzył. On również, podobnie jak Uchiha miał dumę rodową, która nie pozwoliła mu ani razu zagadać do chłopaka. Teraz jednak przede wszystkim było mu przykro, zwłaszcza wtedy gdy widział, jak w kącikach czarnych oczu lśnią łzy, siłą woli powstrzymywane przed wydostaniem się na zewnątrz. Bardzo chciałby spędzić te święta z Sasuke, ale oczywiście nie był aż tak głupi jak dziewczęta konohańskie, aby mu to proponować.
Po zakończeniu przemówienia Uchiha zerwał się z krzesła i pierwszy opuścił salę, licząc na to, że nikt go nie zaczepi. Pomylił się, bo w istocie blondwłosy NIKT go zaczepił.
- Sasuke ! – wrzasnął, usiłując dogonić bruneta. Czarnooki przyspieszył.
- Sasuke, no! Temee! Zaczekaj. – niebeskooki włączył 6 bieg i dopadł do czarnowłosego, czepiając się kurczowo jego kurtki.
- Odwal się, dobe. – syknął Uchiha, starając się wyrwać z uścisku.
- Chciałem się tylko zapytać, czy na pewno nie wpadniesz na Wigilię do nas? Kakashi już smaży karpie, a Iruka zawsze piecze pyszne ciasta, więc jak chcesz to…
- Nie! – krzyknął wściekły brunet.
- Dlaczego? – miauknął płaczliwie Naruto, puszczając go.
- Ostatnia rzecz, czego pragnę, to święta w twoim towarzystwie, młotku. – warknął, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Chyba potraktowałem go trochę za ostro, myślał 5 minut później, kiedy już się uspokoił. Ale należało mu się.
Wszedł do domu, rozcierając zmarznięte ręce. Jak zwykle panował cholerny ziąb, bo nie było nikogo, kto mógłby napalić w kominku pod jego nieobecność. A on przecież tak nienawidził zimna. Poukładał trochę drewna w kominku i złożył szybko pieczęcie.
-
Goukakyuu no Jutsu! – zebrał chakrę w płucach i wypluł niewielką kulę ognia prosto w środek paleniska. Drewno od razu zaczęło wesoło trzaskać ogniem, chociaż w tym ponurym, zimnym, wielkim domu o tragicznej historii brzmiało to raczej złowrogo. Sasu zrobił sobie kakao na rozgrzanie i skulił się w fotelu, wpatrując się ponuro w ogień. Pozwolił, aby łzy znowu spłynęły po jego twarzy. Wiedział, że ninja powinien być twardy i ukrywać swoje emocje, ale dzisiaj jakoś nie mógł. Nie był w stanie udawać, widząc radość innych ludzi. Dzieci, które mogły jeszcze trochę pozostać dziećmi, bo opiekuńczy rodzice czuwali nad ich bezpieczeństwem. Wypił torchę kakao i poparzył sobie usta. Odłożył kubek na stolik i ponownie skulił się, przymykając oczy. Dlaczego było mu tak zimno? To raczej nie było związane z temperaturą. Podejrzewał, że mógłby nawet spłonąć, ale i tak byłoby mu zimno. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął.
~~~
Neji ze smutkiem zauważył, jak Uchiha niemal wybiega z sali. Naruto pobiegł za nim, ale czarnowłosy chyba powiedział mu coś niemiłego, bo zostawił go w spokoju, a gdyby miał uszy i ogon, te na pewno by oklapły albo się podkuliły. Hinata delikatnie położyła mu dłoń na ramieniu.
- Chodźmy, Neji-kun. Rodzice już pewnie czekają. – powiedziała nieśmiało.
- Racja. – uśmiechnął się do kuzynki i poprawił jej szalik, aby się nie przeziębiła. Uważał, że powinien opiekować się swoją kuzynką, nie zależnie od tego, czy należy do gałęzi czy nie. Nadal czuł poczucie winy za to, jak potraktował ją podczas egzaminu na chuunina i starał się to wynagrodzić.
Wyszli na zewnątrz, a podmuch chłodnego wiaru uderzył ich w twarze. Hinata niemal od razu poślizgnęła się na lodzie i upadłaby, gdyby jej nie złapał w porę.
- Gomen, Neji-kun. – wyjąkała. Chłopak nie zwracając uwagi na nieśmiałe protesty wziął ją za rękę i pociągnął w stronę domu. Wszyscy w wiosce wiedzieli, że są ze sobą blisko spokrewnieni i przecież nikt nie podejrzewałby Neji’ego oraz Hinatę o kazirodztwo, więc nie było w tym nic nienormalnego, ale dziewczyna czerwieniła się jak piwonia. Pewnie było to spowodowane tym, że nie miała doświadczenia z chłopakami, lub tym prostym faktem, że Naruto stał 5 metrów od nich.
Już bez większych wypadków doszli do domu i zdjęli przemoczone buty oraz kurtki. Z kuchni dobiegał już miły zapach świątecznego jedzenia.
- Pomóc w czymś, ciociu? – spytał brunet, wchodząc do kuchni. Kobieta uśmiechnęła się.
- Ależ oczywiscie, przecież czekamy na twojego makowca. – powiedziała. Neji, jak przystało na prawdziwego geniusza, był mistrzem w wielu dziedzinach, w tym również w gotowaniu i pieczeniu ciast. Jego makowiec był słynny w całym klanie i zawsze musiał piec hurtowe ilości, bo jakaś odległa ciotka albo wujek zazwyczaj wpadali i wyżerali go.
Włożył fartuszek i poprawił włosy, aby nie wpadały mu do ciasta. Umył ręce i przygotował składniki, a po chwili zaczął czarować. Uwinął się nadspodziewanie szybko i już po pół godzinie cztery blachy czekały spokojnie na swoją kolejkę do piekarnika. Hinata zaczęła nakrywać stół i znosić na niego rozmaite potrawy, a w końcu Hiashi zaszczycił ich swoją obecnością.
- Neji, Hinata, pospieszcie się. Już widać pierwszą gwiazdkę. – powiedziała ciocia, niosąc ostrożnie barszcz do jadalni.
- Gdzie? – spytała Hinata, wyglądając przez okno.
- Użyj byakugana. – podpowiedział jej długowłosy, a dziewczyna posłusznie uruchomiła swoje doujutsu. Zauważyła samotną, świecącą na niebie gwiazdkę, która dla zwykłych ninja pozostawała jeszcze niewidoczna.
Cała rodzina zeszła się do jadalni i wzięli opłatki, leżące na stole. Zaczęli składać sobie życzenia.
- Neji, życzę ci, abyś rozwijał swoje umiejętności i zawsze był dumą naszego klanu. – powiedział wuj, łamiąc z nim opłatek. Neji wymamrotał jakieś życzenia, które widocznie zadowoliły głowe rodu, bo dał mu spokój.
- Neji-kun, bądź zawsze radosny i zadowolony z życia. Miej własne cele i marzenia i staraj się je spełniać, a przede wszystkim postaraj się odnaleźć miłość. – ciotka wyściskała go, zostawiając mu na policzkach delikatne ślady szminki.
- Dziękuję, ciociu. Ja życzę mniej zmartwień, dużo zdrowia i wielu sukcesów. – odpowiedział. O ile wuja mógł olać, ciocie zawsze szanował.
- Hinata-chan. Życzę szybkich efektów twojej ciężkiej pracy na treningach. – powiedział i nieco pochylił się. – I mam nadzieję, że ruszy coś między tobą a Naruto. – dodał ciszej, aby jej rodzice nie usłyszeli i przełamał opłatek. Dziewczyna zaczerwieniła się.
- Neji-kun, niech twoje marzenia się spełniają. – powiedziała cicho. – I życzę, aby Sasuke-kun zwrócił na ciebie uwagę.
Chłopak zaskoczony rozejrzał się, ale czarnowłosa mówiła za cicho, aby ktokolwiek poza nim to usłyszał.
- Skąd wiesz? – spytał.
- To widać. – odpowiedziała z uśmiechem i wsunęła mu coś do kieszeni bluzy. – Powinieneś iść do niego, pewnie siedzi teraz sam.
Wsadził rękę do kieszeni i wyciagnął z niej kopertę z opłatkiem. Kiwnął tylko głową i usiadł do stołu.
Karp cioci jak zwykle był wyśmienity, ale Neji nie zwracał uwagi na smak, myśląc o swojej planowanej wizycie u Sasuke. Czy Uchiha nie wywali go za drzwi, jeśli przyjdzie złożyć mu życzenia? Szybko dokończył kolację i wstał.
- Wuju, jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym pójść złożyć życzenia pewnej osobie. – powiedział i wstrzymał oddech. Hiashi spojrzał na niego zdziwiony i właśnie miał udzielić mu kategorycznej odmowy, ale spotkał spojrzenie żony mówiące „Powiesz_Nie_I_Celibat”, więc dał spokój.
- Idź, jeśli chcesz. – machnął ręką, zabierając się za pałaszowanie popisowego ciasta swojego bratanka.
Neji szybko włożył buty, kurtkę i wybiegł z domu. Było ciemno, więc użył byakugana, aby się nie potknąć. Skacząc z drzewa na drzewo szybko znalazł się przed rezydencją Uchiha. W żadnym z okien nie paliło się światło, wyglądało tak, jakby nikogo w środku nie było. Może jednak poszedł na tą Wigilię u Kakashiego?, pomyślał Neji i zapukał. Odpowiedziała mu cisza. Zapukał jeszcze raz i nacisnął klamkę. Drzwi były otwarte, więc wszedł do środka.
Rozglądał się po wnętrzu, podziwiając stare meble i dzieła sztuki, świadczące o potędze tego klanu. Wszedł do salonu i zobaczył, że na jednym z foteli leży skulony Sasuke. W pierwszej chwili przestraszył się, że chłopak nie żyje, ale zaraz potem uspokoił się, widząc przepływ jego chakry. W domu było bardzo zimno, więc podszedł do kominka i rozpalił ogień. Zajęło mu to znacznie dłużej niż sharinganowcowi, bo nie posługiwał się technikami Katon, ale i tak dał radę. W pomieszczeniu powoli robiło się coraz zimniej. Sasu nadal spał, chociaż powinien wyczuć obecność intruza i zaatakować go. A może tak przyzwyczaił się do chakry Hyuugi, że przestał podświadomie uważać go za zagrożenie?
Neji zauważył zimne już kakao, którego czarnowłosy prawie w ogóle nie ruszył. Wziął je, poszedł do kuchni i wylał do zlewu, robiąc nowe. Wrócił z parującym kubkiem do salonu i położył dłoń na policzku śpiącego chłopaka. Uchiha otworzył oczy i spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Co ty tutaj robisz, Neji? – spytał.
- Chciałem tylko podzielić się z tobą opłatkiem. – powiedział białooki, wyciągając go z koperty.
- Po co? – warknął Sasukei chciał wstać, ale długowłosy mu nie pozwolił.
- Po to, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu! – wypalił i zatkał usta dłonią, spoglądając z przerażeniem w czarne oczy. Owszem, chciał mu to dzisiaj powiedzieć, ale cholera nie w ten sposób!
- Dlatego chciałbym ci życzyć spełnienia marzeń, uśmiechu na twarzy i pogody ducha. – dokończył, wtykając mu do ręki opłatek i odwrócił się w stronę wyjścia. Nie zauważył, jak Uchiha wkłada go do ust, a potem podchodzi do niego i łapie za nadgarstek.
- Neji…nie wiem czego mam ci życzyć, bo dawno tego nie robiłem. – szepnął mu do ucha. – Ale chciałbym, żebyś ty też został najważniejszą osobą w moim życiu.
Zszokowany Hyuuga odwrócił się powoli i zbliżył swoją twarz do bladego oblicza Sasuke. Przez chwilę patrzyli sobie tylko w oczy, parząc sobie usta oddechami, aż w końcu Neji przymknął lekko swoje krystaliczne oczy i pocałował go. Spragniony dotyku krótkowłosy oplótł go ramionami w talii i przyciągnął do siebie, pogłębiając pocałunek. Zahaczał językiem o wilgotny język byakuganowca, wsuwając dłonie pod jego koszulkę. Neji zadrżał i pociągnął go za sobą na dywan.
- Nie wolisz iść do sypialni? – spytał szeptem czarnooki.
- Nie. – odpowiedział Hyuuga, zdemując z niego koszulkę. Zaczął delikatnie głaskać umięśniony tors chłopaka, a ten zaczął lizać jego ucho. Neji zachichotał i przesunął dłonią po nagich plecach Sasuke, z zadowoleniem stwierdzając, że jego skóra jest dokładnie tak miękka, jak sobie to wyobrażał. Sasu rozpiął jego rozporek, a długowłosy zamruczał cicho. Beżowa bluza wylądowała gdzieś w zakamarku salonu, a krótkowłosy zaczął z zapamiętaniem ssać i przygryzać stojące sutki. Lizał każdy centymetr bladego, szczupłego ciała, zostawiając mokre ślady i niewielkie, czerwone punkciki. Neji delikatnie przeczesywał palcami jego kruczoczarne włosy, zaciskając je lekko, gdy gorący język chłopaka zagłębił się w jego pępku. Uchiha dotarł do zsuniętych nieco spodni i polizał jego skórę tuż nad krawędzią bokserek, wsłuchując się w przyspieszony oddech i coraz głośniejsze jęknięcia. Rozebrał mlecznookiego i siebie do końca, pozwalając Hyuudze przyzwyczaić się do widoku jego nagiego ciała. Neji podniósł się na kolana i przytulił do onyksowookiego, popychając go lekko. Oparli się o bok fotela, a byakuganowiec usiadł na chłopaku okrakiem, przytulając się do niego. Ich męskości ocierały się o siebie. Uśmiechnęli się lekko, a Sasuke objął jasnookiego w talii, jeszcze mocniej przyciągając go do siebie. Po chwili ostrożnie zagłebił w nim dwa palce, a chłopak spiął się.
- Nie, kontynuuj. – szepnął Neji, widząc, że Uchiha chce się wycofać. Krótkowłosy zaczął ostrożnie poruszać palcami, a mlecznooki przygryzł wargę i odchylił głowę do tyłu, mrucząc. Sasu przyssał się do jego szyji, robiąc na niej malinki. W końcu Hyuuga poczuł, że jest już gotowy i odsunął rękę chłopaka, nabijając się na jego męskość.
- Neji…jeszcze nigdy tego nie robiłem. – wyznał Sasuke.
- Ja też nie. – posiadacz byakugana uśmiechnął się i poruszył lekko biodrami, zagryzając wargę z bólu. Poruszył się jeszcze raz, a czarnooki jęknął i oparł się wygodniej o fotel, odchylając głowę do tyłu. Neji zaczął poruszać się szybciej, widząc, że to daje chłopakowi przyjemność, aż sam w końcu poczuł nieziemską rozkosz. Zaczął jęczeć i poruszać biodrami szybciej, a Sasuke również zaczął odpowiadać na jego ruchy. Przytulił go mocniej do siebie, tak, że uwięziona między ich spoconymi ciałami męskość długowłosego ocierała sie o ich torsy, potęgując doznania. W końcu jasnooki poczuł, jak chłopak nie wytrzymuje i rozlewa się w jego wnętrzu. W tej samej chwili zobaczył błysk przed oczami, a z ego penisa wytrysnęła prosto na twarz krótkowłosego gęsta smuga spermy.
- Przepraszam. – mruknął i zaczął ją zlizywać. Gdy oczyścił już cała twarz Sasuke, połozył się obok niego i przytulił do rozgrzanego ciała.
- Wesołych świąt. – szepnął.
- Wesołych świąt. – odpowiedział również szeptem Uchiha, całując go w czoło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hm, jakoś nie mogę wyobraźić sobie płaczliwego Uchihy. Albo tak "otwartego" Nejiego. Podobało mi się do połowy, gomene.
OdpowiedzUsuń