sobota, 1 grudnia 2012
Oneshot – Randka (TobiPain)
Dochodziła właśnie piętnasta. No tak, dochodziła, nie gapcie się tak na mnie. W siedzibie Akatsuki wszystko, nawet godzina ma podteksty erotyczne.
Pain od rana siedział w swojej lodówce, obgryzając ze zdenerwowania paznokcie. O 19 był umówiony zTobim na ich pierwszą randkę, a on ciągle nie wiedział jakie ciało miał wybrać?
Może to długowłose? Jego ulubione nawiasem mówiąc, ale nie wiedział, czy Tobi lubi długie włosy…więc może to „zwykłe” Yahiko? Niee, nie nadaje się na taką okazje. Nie mam pojęcia, myślał, a czas nieubłaganie leciał. A ja nawet nie wiem w co się potem mam ubrać?
Kiedy obgryzł już wszystkie paznokcie do krwii, a zegar wybił siedemnastą, z westchnieniem wybrał swoje ulubione ciało o pięknej burzy długich, gęstych włosów. Wrócił do pokoju i powtórzył ten sam dylemat tym razem na ubraniach.
Podszedł do szafy i zaczął wywalać wszystko na podłogę. To nie. To też nie. Nie. To za małe. Fuuj. To brudne. A to śmierdzi. Pedalskie. Hmm…ale chyba w końcu jestem pedałem. Nie, to też nie. Z rezygnacją patrzył się na stertę ubrań stanowiącą aktualnie wątpliwą ozdobę jego pokoju.
- KONAN! POMOCY! – ryknął. Niebieskowłosa zjawiła się wśród chmury papierowych motylków.
- Pierwsza randka? – uśmiechnęła się. – Nie martw się, zaraz coś wybierzemy. – powiedziała i zaczęła szperać w jego ciuchach. Po chwili z triumfalnym „TADAM” wydobyła z dna szafy czarne skórzane spodnie z mnóstwem łańcuchów oraz czarny T-shirt z pomarańczowym nadrukiem i siateczkowymi rękawkami.
- Czyś ty oszalała kobieto?! – wrzasnął Pain, cały czerwony, patrząc na ten strój. Dziewczyna z niewinną miną wydobyła spod jego łóżka czarne glany z pomarańczowymi sznorówkami, o których istnieniu nawet nie miał pojęcia, jakiś pasek z ćwiekami oraz pare skórzanych bzdetów na ręce. No i oczywiście jego ukochane kolczyki.
- Wkładaj to. – poleciła.
- Może byś się tak odwróciła. – warknął na nią. Wywróciła oczami, ale posłusznie stanęła tyłem.
- Od kiedy ty taki wstydliwy jesteś, Pain?- prychnęła.
- Od kiedy były w dupie Szwedy. – udzielił uprzejmego wyjaśnienia koleżance i zajął się wkładaniem ubrań. Po chwili przed lustrem stało niezłe, rude ciacho, rumieniąc się z zażenowania.
- Wyglądam jak dziwka z kiepskiego burdelu. – stwierdził.
- Nie. Wyglądasz jak dziwka z luksusowego burdelu. – podsumowała uśmiechnięta Konan.
- Dzięki, bardzo miła jesteś. – prychnął i spojrzał na zegarek. Do umówionego spotkania zostało pół godziny, więc z nudów zaczął dreptać w kółko po dywanie.
- Gdzie zamierzasz go zabrać?- spytała niebieskowłosa.
- Do kina, albo do restauracji…gdzie zechce.
- Zestresowany jesteś. – ze zdziwieniem stwierdziła. – Osz ty kurde balans! ide komuś wygadać! – rzuciła i wyleciała z pokoju.
- Nie ma to jak mieć wiernych przyjaciół – westchnął Nagato, po raz tysiąc pierwszy poprawiając włosy. W końcu wyszedł i udał się w kierunku pokoju Tobiego. Zapukał i cisza.
- Tobi?Jesteś?
- Eee..co?A tak, tak, jestem. Ee..Pain, możesz poczekać sekundkę? – krzyknął Tobi.
- Dlaczego? – spytał rudy.
- Eee…jestem w stroju Adama. – wyjąkał zza drzwi brunet.
- A co własnego nie masz? Zaraz, zaraz jakiego Adama? Ja nie znam żadnego Adama! I co ty do cholery Tobi robisz w jego ciuchach?! Kto to jest Adam?!- wrzeszczał wściekły i zazdrosny lider.
- Chodzi o to, że jestem GOŁY! – wrzasnął Tobi, chociaż nie musiał, gdyż dokładnie w tym samym momencie rudy przekonał się o tym naocznie.
Stał, gapiąc się z wytrzeszczem na idealne ciało swojego chłopaka i rumieniąc się potężnie.
-Ach, no tak..e…wybacz, to ja może…eee…to ja poczekam na zewnątrz…- wyjąkał i odwrócił się, aby wyjść, ale zatrzymały go silne ramiona Tobiego.
- Nie ma potrzeby. Może po prostu zrezygnujemy i dzisiaj zostaniemy tutaj? Też będzie miło. – powiedział tym razem głosem Madary, wsuwając dłonie pod koszulkę rudzielca.
- Madara…- jęknął Nagato, gdy Sharinganowiec delikatnie uszczypnął go w sutek.
- Tobi. Nie mów tak na mnie, nie lubię swojego imienia. Po prostu Tobi. – wyszeptał, uchylił lekko maskę i zatkał mu usta słodkim pocałunkiem.
Zaczęli zrywać z siebie ubrania, po omacku idąc do łóżka, aż wylądowali na nim nadzy, splecieni w uścisku. Madara zerwał pomaranczową maskę, w pełni ukazując swojemu kochankowi piękną, bladą twarz otoczoną burzą czarnych kosmyków, sterczących niesfornie na boki. Lider natychmiast wsunął w nie palce, rozkoszując się ich miękkością i zapachem.
- Kocham cię..Tobi…- wyjęczał, gdy jezyk bruneta przejechał po jego jądrach.
- Ja ciebie też, Nagato. – odpowiedział szeptem czerwonooki, znacząc językiem wilgotne ścieżki miłości na rozgrzanym ciele rudowłosego. Zaraz też powinien przestać, po to by odwrócić na brzuch ukochanego i wejść w niego, dając jemu i sobie spełnienie. Powinien, ale tego nie zrobił. Dlaczego? Są trzy opcje:
a) Wpadł Deidara z misją, aby ocieplić na zimę Mur Chiński.
b) Madara jest impotentem.
c) Nie chciało im się.
Wyślij teraz SMS o treści a, b lub c pod numer 6666. Pierwsze trzy osoby, które podadzą prawidłową odpowiedź otrzymają oryginalne i luksusowe nagrody takie jak :
- Pogłaskanie Itachiego.
- Seans spirytusowy z Hidanem.
- Wyjazd na weekend do SPA z Kisame.
Prawidłowa jest oczywiście odpowiedź d, czyli : Orochimaru wpadł z aparatem. Laureaci konkursu zostaną poinformowani o wygranej z dniu 31.02.2010.
- Siemano chłopaki. Konan się ze mną założyła o moją pensję, że nie pójdę i nie sprawdze czy się bzykacie. Mam przynieść dowody tak więc panowie „SEEEEEKS” – pstryknął im fotkę. – O tak, świetnie.
- Orochimaru!Nie żyjesz! – ryknął czerwony na twrazy Pain.
- O jacie, chujemuje dzikie węże! Wy sie naprawde bzykacie?! KONAN WYGRAŁEM ONI NAPRAWDE SIĘ BZYKAJA ! – ryknął na całą organizację. Po chwili wszyscy jej członkowie zaciekawieni wsuwali głowy przez drzwi, lustrując pomieszczenie i dwie postacie na łóżku. Po chwili dostojnie wparował uradowany Kakuzu.
- Ludzie obstawiamy! Który był uke?!
- Pain! Stówa na Paina! – wrzasnęla niebieskowłosa, wręczając banknot brunetowi. Reszta poszła za jej przykładem. Kakuzu postawił na Tobiego.
- Kóry był uke? – dopytywał się Sasori trzymając kciuki.
- Ja…- wyjąkał biedny Sharinganowiec. Sasori z parosci podskoczył do góry, wybijając głowa dziurę w suficie.
- Ała…zdejmijcie mnie stąd, zaklinowałem się. – jęknął. Deidara pospieszył na ratunek ukochanemu.
- Trzeba było jednak iść do kina…westchnął Pain, ubierając się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz