sobota, 1 grudnia 2012

Oneshot – Płaszcz (HidanKaku)


      – TOBI, DO CHUJA PANA JASHINA GDZIE JEST MÓJ PŁASZCZ?! – od samego rana wrzeszczał Hidan, latając po całej organizacji i wymachując kosą na wszystkie strony.

- Tobi nic nie wie na temat chuja pana Jashina! Tobi to grzeczny chłopiec! – piszczał zamaskowany osobnik, uciekając przed gniewem (i kosą) Jashinisty.

- Zabije cię!!!! – mały młóżdżek Hidana właśnie cudem zlokalizował źródło krzyku Tobiego, który zabarykadował się właśnie w łazience Itachiego i Kisame.

- Co się tu do kurwy nędzy dzieje?! – do salonu wbiegł wnerwiony Pain, zderzając się po drodze z wychodzącym jasnowłosym.

- Ten debil Tobi ukradł mi płaszcz i nie chce oddać! A teraz zamknął się w łazience Itachiego i Kisame! – poskarżył się.

- Gówno mnie to obchodzi. Ma być tu cisza, nie mogę się wkupić na pracy! – ryknął wściekły zakolczykowany.

- A co, hałas sprawia, że jesteś impotentem? – spytał niewinnym głosem Sasori, odrywając na chwilę wzrok od telewizora. Dzisiaj uparł się, aby wszyscy oglądali z nim po raz siódmy z rzedu jego ulubiony film – Śmiertelną Ciszę*, dlatego był wniebowziety. Zwłaszcza przez to, że cały czas obejmował tulącego się do niego Deidare.

- CO?! OSZALAŁEŚ?! Ja…Jaa…JA DOKUMENTY WYPEŁNIAM! – wyjąkał czerwony na twarzy Lider.

- Mhm…te dokumenty, co ci je Konan podsuwa, tak? – spytał Saso.

- Ee..Co?

- No wiesz, akt ślubu, zdjęcia z USG, akt narodzin dziecka i takie tam…

- SASORI! SPRZĄTASZ CAŁY PARTER! – ryknął Pain i zaczerwienił się jeszcze bardziej, bo do salonu wkroczyła zdenerwowana i zirytowana Konan. Warto dodać, że na jej oszałamiający strój składały się li i jedynie czarne, koronkowe stringi, koronkowe pończochy i dwie czerwone podwiązki oraz buty na szpilkach. W dłoni dzierżyła czarne puchate kajdanki. Całe Akatsuki chórem zagwizdało, ale zaraz przestało pod jej okrutnym spojrzeniem.

- Skończyłeś już drzeć morde?- spytała, chwyciła swojego kochanka za rękę i nie czekając na odpowiedź wyciagnęła z salonu.

- Z tego będą dzieci, mówie wam… – westchnął teatralnie Kisame. – Rodzinka nam się rozrasta. Musimy już szukać płaszczy weselnych i takich w rozmiarze mini mini dla dziecka. – zachochotał.

- Taa…dzieci. To jest genetycznie nie możliwe, żeby ta potworzyca miała dzieci. Żadnego dziecka nie można pokrzywdzić taką matką. – zarechotał Deidara.

- Beware the stare of Mary Shawn,

She had no children, only dolls.

And if you see her in your dreams,

Be sure you never, ever scream**. – wyrecytował Sasori, gapiąc się w ekran.

- Dobra, Tobi, wyłaź z kibla. – powiedział Kisame pukając w drzwi łazienki.

- Nie, bo Hidan-kun zabije Tobiego! – rozległ się pisk.

- Ale ja chce pić! – jęknął rybak.

- To pij z innej łazienki.

- Ale mi smakuje tutaj!

- Zaraz, ty pijesz wodę z kibla? – spytał milczący dotąd Itachi.

- No. Ale tylko z naszego, tam gdzie ty siusiasz. Zwłaszcza lubie, jak zapomnisz spuścić wody. – oświadczył niebieski, dobijając się do łazienki.

Itachi zrobił się zielony na twarzy i złapał się za usta.

- Boże, ja się z tobą całowałem ! – krzyknał i pobiegł do wolnego kibla. Po chwili dało się stamtąd słyszeć jakże przyjemny chlupot wymiocin czarnowłosego.

- Dobrze się czujesz, Łasiczko? – spytał z troską Kisame.

- Idź stąd! Wynoś się bo mnie znowu zemdli! – jęknął zdruzgotany Uchiha.

~~~


Tymczasem zrezygnowany Hidan wszedł do pokoju, rozwalając przy okazji kosą drzwi od szafy.

- Mógłbyś nie dewastować sprzętu? – spytał leżący na łóżku Kakuzu. – Nowy drogo kosztuje.

- Daj mi spokój. Znalazłem płaszczyk. – krzyknął Hidan, klapnął na łóżko i rozpłakał się jak dzieciak.

- Hidanku, to chyba dobrze?- zaczął ostrożnie Kakuzu.

- NIE! POPATRZ! – wyciągnął czarny kawał szmaty z czerwonymi chmurkami. Zdecydowanie nie przypominał już płaszcza.

- Nie płacz, kupimy nowy. – mruknął uspokajająco Kaku, tuląc go i głaszcząc po nagich plecach. Hidan nadal płakał. Czasami naprawde był jak dziecko.

- Nie! Ja chcę ten! – rozbeczał się jeszcze mocniej.

- To ci go zaraz pozszywam i będzie jak nowy. – obiecał sknera i wziął się do roboty. Po 15 minutach płaszcz znowu był w jednym kawałku, wymagał tylko prania.

- Wydzisz? Obiecałem, że zrobiem. – powiedział zamaskowany ocierając Jashiniście łzy z twarzy i głaszcząc po włosach.

- Dziękuje, Kuziu! – wykrzyknął uradowany już szarowłosy i nieoczekiwanie pocałował swojego wybawiciela prosto w usta. Kakuzu nieco zdezorientowany przez chwilę nie wykonywał najmniejszego ruchu, ale po chwili sam zaczał oddawać pocałunku, błądząc dłońmi po odsłoniętym, umięśnionym torsie Hidana. Ten w odpowiedzi zaczął pozbawiać ich odzieży, aż oboje leżeli nadzy na łóżku, całując się nawzajem. Hidan zjechał niżej i wziął męskość Kakuzu do ust, na to ten uformował ze swoich nitek palca i wsadził go do dziurki fioletowookiego. Ten jęknął z bólu.

- Cii,zaraz przestanie. – obiecał czarnowłosy, a Jashinista coraz szybciej zaczął ruszać głową. Po chwili Kaku spuścił się do jego ust.

Hidan uklęknął do niego tyłem, wypinając zgrabne pośladki. Kakuzu wszedł w niego powoli, starając się zadać mu jak najmniej bólu. Gdy wszedł cały, chwycił męskość jasnowłosego i zaczął poruszać po niej ręką, czekając aż ten się przyzwyczai. W końcu sam zaczął zaczęcająco poruszać biodrami, na co Kaku przyspieszył swoje ruchy. ich oddechy stały się chrapliwe i urywane. Po kilku minutach doszli, głośno krzycząc swoje imiona.

- Dziękuje za płąszczyk, Kuziu. – powiedział Hidan i przytulił się do torsu kochanka.

- Nie ma za co. – pocałował siwowłosego w czubek głowy i obydwaj zasnęli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz