sobota, 1 grudnia 2012
Oneshot – Przestań kopcić te fajki (AsuKaka)
Lato tego roku było piękne. Wiosną słońce nie przygrzewało zbyt mocno, przez co spragnieni ciepła i opalenizny shinobi Konohy ostro na nie narzekali. Teraz widocznie nasza błogosławiona gwiazda strzeliła focha i zdawała się wszem i wobec mówić: „Nie będziesz miał solariów cudzych przede mną!”. Uradowani mieszkańcy Wioski Liścia urządzali masowe pielgrzymki nad jezioro i chętnie wystawiali blade kończyny na działanie promieni słonecznych. Panowała wszechobecna radość.
Kakashi szedł powoli przez główną ulicę, mając w pogardzie czas i nerwy Asumy, który zaprosił go do siebie na obiad o trzynastej. Dochodziło pół do trzeciej, ale bynajmniej nie motywowało to siwowłosego jounina do przyspieszenia tępa.
Lecz niestety ulica w końcu się skończyła, a Kakashi niespodziewanie znalazł się pod domem Sarutobiego.
- Kakashi! Znowu się spóźniłeś! – krzyknął brodacz. Siedział na parapecie, a ilość walających się wokół niego petów i paczek po papierosach utwierdzała w przekonaniu, że jest bardzo zdenerwowany.
- Tak, tak, wiem, ale..ee…po drodze spotkałem staruszkę i ..eee..- zaczął zmieszany szarowłosy, drapiąc się po głowie.
- Dobra, dobra, nie tłumacz się. I tak wiem, że czytałeś te pornosy Jiraiyi. – zaśmiał się Sarutobi.
- Eee…to o czym chciałeś ze mną pogadać?- Kakashi jak zwykle zgrabnie, z wdziękiem i bez zacięć zmienił temat.
- Ahh…wejdź. – teraz to Asuma się zmieszał, a jego brodate oblicze pokryło się szkarłatnym rumieńcem.
O. Czyżby jakieś nowiny?, pomyślał Kakashi, wchodząc do domu i ściskając rękę gospodarza.
- No wal. Widzę, ze coś cię trapi. – powiedział Kaszalot, uśmiechając się przyjaźnie przez maskę.
- Napijesz się czegoś? – młody Sarutobi zupełnie nie zwracał uwagi na siwowłosego i jego palącą ciekawość. Wycięgnął kolejnego papierosa, a jak zwykle bystry pół-Sharinganowiec zauważył, że jego dłonie lekko drżą.
- Hmm…wody poproszę. – odparł Kakashi.
- A nie chcesz czegoś mocniejszego? – zadał pytanie Asuma, nalewając sobie do sporej szklanki drinka i pijąc połowę na raz.
- Coś się stało, Asume? – zaniepokojony siwowłosy podszedł i położył rękę na ramieniu przyjaciela. Ten mimowolnie zadrżał pod jego dotykiem.
- Napij się. – brodaty podsunął mu szklankę, paląc jednocześnie dwa papierosy na raz. Jounin pociągnął łyk whisky i spojrzał pytająco.
Asuma z kolorytu cery przypominał rumianego, dojrzałego pomidora. Z ruchów ciała – galaretę. Był mocno czerwiony, cały się trząsł ze strachu i jąkał, zawstydzony.
- Powiedz, co się stało. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. – poprosił sensei Teamu 7.
- No właśnie o to chodzi. Widzisz K-kakashi..j-ja n-nie bardzo wiem jak ci to p-powiedzieć…- uciął i spłonął jeszcze żywszą czerwienią.
YES!YES!YES!ŁOOOOOO, MAKARENA!!! – wewnętrzne JA szarowłosego odstawiało właśnie taniec dzikiej radości. Kakashi podszedł do przyjaciela, szybko zsunął maskę i pocałował Asumę, wsuwając mu język do buzi. Chwilę walczyli o dominacje, ale wciąż zdezorientowany brodaty uległ, pozostawiając Hatake pole do popisu. NZJŚ (Najbardziej Zboczony Jounin Świata) natychmiast to wykorzystał, pieszcząc jego język i wnętrze policzków. W końcu zabrakło im powietrza.
- Ja ciebie też, Asuma. – wymruczał Kaka, zduszając na blacie stołu papierosy. Wdrapał się na kolana Sarutobiego i objął go nogami w pasie, ponownie zatapiając się w słodkim pocałunku. Zaczęli chaotycznie zdzierać z siebie ciuchy, lądując na puszystym dywanie w salonie Asumy. Właściciel lokalu tymczasem korzystał z nowo odkrytych zastosowań dywanu, liżąc i pieszcząc po całym ciele wijącego się siwowłosego. Maski już dawno się pozbyli, a z jego odsłonietych ust uciekały urocze i podniecające jęki.
- Już..A-asuma, wejdź we mnie…- jęknął, ocierając się biodrami o biodra bruneta, gdy jego męskość uwięziona w ustach palacza była na skraju spełnienia.
- Nie będzie cię bolało? – spytał z troską Sarutobi.
- Nie! – krzyknął Kakashi, dopominając się o penetrację. Asuma spełnił jego prośbę, wchodząc w jego ciepłe, ciasne wnętrze. Od razu zaczął się poruszać, nie wyczuwając oporu. Szarowłosy sensei jęczał z rozkoszy, a na jego twarzy odbijała się błogość. Po chwili doszli,wykrzykując swoje imiona i opadli dysząc na dywan. Asuma sięgnął po papierosa.
- Ja też cię kocham, Asu. – szepnął. – Ale przestań kopcić te fajki. – dodał z uśmiechem, całując swojego kochanka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To... jest... zajebiste!!!
OdpowiedzUsuńNZJŚ, nowo odkryte zastosowania dywanu, makarena, solarium i całe zachowanie Asumy po prostu mnie rozwaliły. Prawie spadłam z krzesła.
Znalazłam pare błędów, ale nic takiego, nadal się super czyta.
Życzę weny :-)