sobota, 1 grudnia 2012

Oneshot – Prostytucja (HidaKaku)


- ZETSU!! ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ, ŻEBYŚ NIE JADŁ JINCHUURIKI??!! – od samego rana darł się Pain, wyrywając garściami te rude kłaki. Zetsu siedział spokojnie, nie zwracając uwagi na Lidera miotającego się po salonie. Był zbyt zajęty kłóceniem i biciem się ze swoją drugą połową.

- Chyba ocipiałeś! Nie przeproszę go! – warknęła ciemna połowa.

- Ale musimy go przeprosić, bo zrobiliśmy źle…

- Nie przeproszę! Wystarczy, że musiałem tą laske wyrzygać!

- Ale Zetsu, tak nie wolno.

- Mam to w dupie.

- Ale ja nie mam!

- Masz, bo jeśli ja mam to ty automatycznie też masz. Wybacz, ale odbyt mamy ten sam.

- Co nie zmienia faktu, że musimy go przeprosić.

- Nie przeproszę!

- To ja go przeproszę!

- Nie! Usta też mamy te same!

- No to w takim wypadku co mamy oddzielnie?- dopytywała się smętnie biała połowa.

- Oczy, ręce, nogi, uszy…i jądra. Moje jest to większe.

- Co? Moje jądro jest większe!

- A chcesz się bić?

- CISZA! – ryknął Pain. Zetsu przestał ze sobą rozmawiać i rozejrzał się po salonie. Biała połowa uśmiechnęła się przepraszająco, widząc spojrzenia członków Akatsuki mówiące „Znam dobrego psychiatrę, dać ci numer?”. Natomiast czarna połowa pokazała „Fuck You” oraz gest Kozakiewicza.

Na szczęście Kakuzu od razu po fakcie podał roślince środek na wymioty, więc Jinchuuriki był cały i czekał, aż łaskawie zbiorą dupy i pójdą go pieczętować. Ale im się nie spieszyło, tak więc zapowiadał się kolejny z serii nudnych wieczorów w Akatsuki. Pain zamknął się z Tobim w swoim gabinecie i zagroził, że każda próba przeszkodzenia im zakończy się natychmiastową śmiercią delikwenta. Jakoś nikt nie kwapił się, aby sprawdzić, czy Lider żartował, czy też nie.

Deidara wyciągnął Sasoriego na zakupy. Członkowie Świtu obili szczęki o podłogi widząc uśmiechniętego blondyna, obejmowanego przez rudzielca potulnie drepczącego z boku. Cóż, miłość zmienia ludzi…a perspektywa spania na podłodze jeszcze bardziej.

Hidan urzedował w kuchni, z nudów wyczarowując coraz to bardziej wymyślne potrawy, które wsuwał Kakuzu. Brunet był przygnębiony, ostatnio skończyły mu się pomysły na łatwy biznes.

- Wiem! – krzyknął w końcu Jashinista. – Zostań prostytutką!

- Co? – mruknął Kakuzu.

- No prostytutką. Seks za pieniądze, łatwy zarobek i satysfakcja. Kapiszi?- wyjaśnił uradowany Hidan.

- No dobra, a co z klientami? – spytał smętnie chytrus.

- Coś się znajdzie. Ja na przykład. – powiedział szarowłosy, uśmiechając się uwodzicielsko.

- Serio? – spytał Kuziu, odrywając wzrok od naleśnika i przenosząc go na drugiego naleśnika (czyt. Hidana- dop.aut.) Czyżby nieistniejący bóg biznesmenów właśnie zaczął spełniać jego marzenia? Hidan chce z nim spać?

- Hidan, chcesz ze mną spać? – spytał bezgranicznie zdziwiony zamaskowany.

- Mhm..- mruknął fioletowooki i zarumienił się lekko. Na ten widok Kakuzu poderwał się jak oparzony i zerwał z ust maskę, ukazując pociagające oblicze. W ułamku sekundy znalazł się przy Hidanie i skradł mu namiętny pocałunek. Szarowłosy był niższy od niego, więc dla wygody posadził go na blacie stołu, zajmując się znaczeniem malinkami jego szyji i całowaniem odsłoniętej klaty.Szybkim ruchem pozbawił go ubrań, zachwycając się widokiem nagiego i lekko speszonego Jashinisty. Sięgnął do szuflady i wyciągnął pokaźny kawał sznurka, którym skrępował szarowłosemu ręce za plecami. Zaczął lizać i ssać jego męskość, lekko przygryzając delikatną skórę, a Hidan cicho jęczał z rozkoszy. Pare lat wzajemnej współpracy z tym psychopatą nauczyło Kakuzu, że ten mały masochista uwielbia ból, a jako że jest nieśmiertelny, nie ma tzw. „limitu obrażeń”. Uśmiechnął się z satysfakcją i wyciągnął krótki, ale ostry nóż. Fioletowe oczy zalśniły z podniecenia. Brunet ściągnął Hidana ze stołu i obrócił do siebie tyłem, przyciskając jego tors do blatu i sprzedając solidnego klapsa w wypięty, seksowny tyłek.

- Chcesz być moją suką? – wysyczał mu do ucha, przesuwając zimnym ostrzem noża po rozpalonym policzku jasnowłosego.

- Chcę..- wyjęczął Hidan, ocierając się pośladkami o nabrzmiałą męskość „biznesmena”

- Co mam zrobić, Hidanku? – prowokował go dalej Kakuzu, trzymając w żelaznym uścisku i liżąc czubkiem języka jego dziurkę.

- Pieprz mnie. – szepnął fioletowooki. Ostrze przebiegło po delikatnej skórze, zostawiając na niej krwawiący ślad. Jashinista jęknął z rozkoszy.

- Głośniej. – warknął Kaku.

- Pieprz mnie!!! – krzyknął Hidan na całą organizację. Zaintrygowany Itachi przystanął, dociskając szklankę do drzwi i nasłuchując. Nawet Zetsu przestał rozmawiać ze sobą.

Kakuzu wszedł w niego głęboko, nie zawracając sobie głowy odpowiednim przygotowaniem szarowłosego. Wraz z każdym pchnięciem ostrze błyskało, zostawiając czerwone znaki wyryte na skórze Hidanka. Gdy w końcu doszli kuchnia była zachlapana krwią i spermą, a Itachi warujący pod drzwiami bardzo czerwony.

- Ile płacę? – spytał wyznawca Jashina, gdy tylko udało mu się złapać oddech.

- Dla ciebie gratis, złotko. – mruknął Kakuzu.

1 komentarz: