wtorek, 4 grudnia 2012
Oneshot – Pijacka pięść (LeeNeji)
Dlaczego życie jest takie do dupy? Zawsze wierzyłem w przeznaczenie, a tu nagle koleś, którego uważałem za śmiecia rozwalił mnie, ponoć GENIUSZA z największym Limitem Krwi, w drobny mak! Mało tego, jeszcze doszczętnie zrujnował wszystkie podstawy, na jakich przez 13 lat mojego życia żyłem i to trzema słowami. To trzeba mieć dopiero talent!
- Przeznaczenie można zmienić!
Akurat. Ciekawe niby w jaki sposób? Jak ktoś taki jak ja, z marginesu, z gałęzi rodu może cokolwiek zmienić w swoim przeznaczeniu? Odpowiedź jest prosta: nie może.
Siedzę sobie w lesie, na polu treningowym i poruszam te ważkie rozważania natury egzystencjalnej, a butelka sake bardzo mi w tym pomaga. Wuj zabronił mi kategorycznie pić, ale chwilowo mało mnie to obchodzi. Co mi może zrobić? Przecież mnie nie zabije, jestem dla naszego klanu na wagę złota. Jedyną moją skazą jest ten pieprzony tatuaż, który muszę cały czas ukrywać, żeby nie wystawiać się na pośmiewisko. Dlaczego mój ojciec nie urodził się pierwszy? Wtedy moje życie byłoby piękniejsze. JA byłbym dziedzicem rodu Hyuuga, a Hinata byłaby w gałęzi, tam gdzie jej miejsce.
No właśnie…Hinata. Następna, kurwa, bohaterka, wyznawczyni Wielkiego Uzumakiego! Przecież mogłem ją zabić, a ta idiotka się nie poddawała. Nie wykonałem ostatecznego ciosu tylko dlatego, że wściekły Hiashi mógłby użyć pieczęci. Cholera, też chciałbym mieć taką siłę ducha jak oni. Jestem beznadziejny. Jestem pieprzoną gałęzią, więc nie mam prawa, aby nie być beznadziejnym dupkiem szukającym szczęścia. Nie potrafiłem pokonać swojej własnej, żenująco słabej kuzynki, dałem się pobić idiocie, który nie potrafił nawet zdać na gennina przy pierwszym podejściu. Już nawet taki Rock jest lepszy ode mnie! Walczył przecież z Gaarą i udało mu się mocno mu przyłożyć! Ja nie dałbym rady…
- Nie jesteś beznadziejny, Neji-kun! – usłyszałem ten znajomy, pełen pasji głos. Wypowiedziałem ostatnie myśli na głos, czy ta żywa kopia mojego senseia dzięki ciężkiej pracy nauczyła się już sztuki czytania w myślach?
- Wiem o czym myślisz, nie, nie czytam w myślach. – zaśmiał się radośnie Rock, siadając obok mnie. Jeśli myśli, że uda mu się mnie pocieszyć i odebrać mi alkohol, to się grubo myli. Mam sake i nie zawaham się jej użyć!
- Widać teraz wszystkie twoje emocje jak na dłoni. – powiedział. – Można z ciebie czytać jak z otwartej księgi.
Super. Tylko co mnie to obchodzi? Daj mi się upić w spokoju!
- Spadaj stąd. – syknąłem, chociaż wiedziałem, że na niego i tak nie podziała. Jest jak Uzumaki, do nich trzeba stosować specjalny, prosty język wzbogacony o sugestie niewerbalne (dla ciężkokapujących – w mordę ^^ – dop. Necro)
- Dlaczego? Przecież widzę, że jesteś smutny, Neji-kun. Chcę ci pomóc! – krzyknął, otwierając jeszcze szerzej oczy.
- Zejdź mi z oczy, w ten sposób mi pomożesz. – odpowiedziałem mu, pociągając łyk z butelki. Wyrwał mi ją.
- Oddawaj! – warknąłem. Zniosę jego obecność, ale nie brak mojej sake!
- Nie! – zaprotestował, chowając ją za siebie. Bez namysłu rzuciłem się na niego, ale uskoczył w bok. Zaczął zwiewać z moją ukochaną buteleczką, a ja poleciałem za nim. Obraz trochę mi się chybotał, ale mimo to dogoniłem go i rzuciłem się na niego, przygważdżając go do ziemi.
- Oddawaj. – powtórzyłem. Nie odpowiedział. Odwróciłem go na plecy i zauważyłem, że ma mętny wzrok i butelkę w pysku. Pewnie przez przypadek napił się, upadając.
- O cholera. – powiedziałem. ON JEST UŻYTKOWNIKEM PIJACKIEJ PIĘŚCI!
Zerwałem się na równe nogi, ale żuk przylgnął do mnie całym ciałem, nie pozwalając ruszyć się z miejsca. Z łatwością rzucił mnie na ziemię i położył się na mnie. Cholera, ciężki jest.
- Nie uciekaj, Neji-kuun! – zawył. – Ja cię tak koocham!
Znieruchomiałem. Wiem, że alkohol rozwiązuje język, ale żeby AŻ TAK? Nie żeby podobało mi się to, co powiedział. Primo, nie jestem gejem. Secundo, nie lubię go. Tertio, jest paskudny. Quarto, jest pijany. Quinto, zaraz prawdopodobnie zostanę zgwałcony, jeśli czegoś nie zrobię. Z szoku aż wytrzeźwiałem.
Usiłowałem zrzucić go z siebie, ale widocznie mocno sobie łyknął, bo jego siła znacznie wzrosła. Złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do ziemi.
- Prosiłem, żebyś nie uciekał. – wybełkotał z wyrzutem i pocałował mnie. Bleee…całuję się z chłopakiem. Boże, żeby tylko nikt tego nie widział. Lee wsunął łapę pod moją bluzkę i zaczął mnie macać.
- Zabieraj to łapsko! – warknąłem, ale nie podziałało. Pozostaje tylko czekać, aż ten koszmar się skończy. Cholera, nie chcę być na dole…to będzie bolało! Zielona Bestia Konohy nadzwyczaj sprawnie, jak na zalanego w trupa, pozbył się moich ciuchów i teraz gapił się na mnie takim wzrokiem, że się aż zarumieniłem. Mówiłem, że jestem prawiczkiem? Nie mówiłem? To teraz mówię. To chyba było oczywiste, w końcu jestem z gałęzi. Która by mnie chciała? Lee zdjął swój nieśmiertelny kombinezon, a ja przełknąłem ze strachu ślinę.
Dlaczego każdy jest lepszy ode mnie? Zawsze myślałem, że moje przyrodzenie jest dosyć duże, ale w porównaniu z tym, co on nosi w spodniach, wypadam blado. Miał chyba z 30 centymetrów, gruby, porośnięty czarnymi, skręconymi włoskami. Na wierzchu miał pulsującą żyłę, a na czubku już zbierał się śluz. Normalnie aż się zacząłem się wstydzić ze swojej męskości.
Zaraz, zaraz, on chyba nie zamierza mi wsadzić tego pytona do tyłka?! Na razie włożył tylko palec, aby mnie rozciągnąć, ale ja i tak poczułem ból. Nie ma mowy, nie wepchnie tego we mnie! Nie ma takiej siły!
- Wszystko w porządku, Neji-kun.- powiedział uspokajająco i wszedł we mnie. NIE JEST W PORZĄDKU! Krzyknąłem z bólu, czułem, jakby rozrywał mnie od wewnątrz. Wsunął swojego penisa do końca, a ja miałem wrażenie, że sięga mi do żołądka i zaraz wyjdzie gardłem. Cholera, ciapa ze mnie. Zacząłem płakać. Otarł mi łzy ręka i zaczął się poruszać w moim nie ruszanym dotąd wnętrzu. Czułem każdy jego ruch, myślałem, że oszaleję z bólu. Właśnie zacząłem zastanawiać się, czy on przypadkiem nie uszkodzi mi tym swoim wielkim kutasem czegoś w środku, gdy poczułem przyjemność.
Z tego wszystkiego już nawet zapomniałem PO CO ludzie uprawiają seks, oczywiście poza rozmnażaniem, a teraz przypomniałem sobie z całą mocą. Zacząłem jęczeć, gdy trafił w mój czuły punkt, którego istnienia nawet nie podejrzewałem. Było tak cudownie…nawet ból zniknął. Oplotłem chłopaka nogami w pasie, aby poczuć go głębiej w sobie.
- Takk…Lee, mocniej…- Boże, jęczę jak tania dziwka, ale nic na to nie poradzę. Po raz pierwszy w życiu czułem coś takiego. Mój „przyjaciel” stał na baczność i ślinił się obficie, ale nawet nie pomyślałem o tym, aby zrobić sobie dobrze ręką. Nagle poczułem dłoń żuka, zaciskającą się na nim i wygiąłem się w łuk. Poruszałem biodrami coraz szybciej, starając się uchwycić jego rytm, aż nagle poczułem, że już dłużej nie mogę wytrzymać. Spuściłem się na jego dłoń, a on czując, jak moje mięśnie zaciskają się wokół niego, również zrobił to samo we wnętrzu mojego tyłka.
- Naprawdę cię kocham, Neji-kun. – powiedział Lee, przytulając mnie. Cholera, czemu jestem uke? Cholera, czemu mi się to podoba? Boże, nie potrafię być nawet porządną ciotą…
Zdziwił mnie jego ton. Był zbyt przytomny, jak na użytkownika Pijackiej Pięści.
- Lee, ty jesteś trzeźwy?! – wrzasnąłem. A to menda.
Chłopak uśmiechnął się tylko i pocałował mnie w nos. Westchnąłem i wtuliłem się w jego nagi, trochę owłosiony tors.
Bilans ostateczny : nie potrafiłem pokonać swojej niedorozwiniętej kuzynki, dostałem w dupe od czołowego kretyna Konohy, jestem z gałęzi, dałem się zdominować Rockowi i do tego nie mogę nawet się w spokoju upić. Porażka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz