wtorek, 4 grudnia 2012
Oneshot – Grzech (KibaNeji)
Czarnowłosy młodzieniec w habicie szedł szybko przez las, nasłuchując uważnie. Zostawanie na dworze po zmroku nie było rozsądnym wyjściem, zwłaszcza, że teraz we wsi mówili, że w okolicy krąży demon. Neji nie wierzył w te bzdury, ale dla własnego bezpieczeństwa wolał znaleźć się już w swojej celi w klasztorze.
Był szesnastoletnim zakonnikiem w klasztorze pod wezwaniem św. Kyuubiego w Wiosce Liścia. Nie był jednak zwykłym braciszkiem, jego zakon charakteryzował się tym, że szkolił znakomitych wojowników oraz medyków. Dzięki treningom i medytacji opanowali oni do perfekcji manipulację chakrą, czyli ich mocą wewnętrzną. Nie zdradzali nikomu swoich sekretów, ale w okolicznych wsiach i miastach krążyły już legendy o pozaziemskich zdolnościach braciszków shinobi. Podobno umieli oni chodzić po drzewach bez pomocy rąk, stać na wodzie i manipulować mocą żywiołów. Niektórzy nawet potrafili zaklinać magiczne zwierzęta oraz posiadali różne inne zdolności.
Neji Hyuuga należał do właśnie tych zakonników. Został oddany pod opiekę klasztoru przez swój ród, w którym od wieków występował przekazywany z pokolenia na pokolenie byakugan. Były to cudowne oczy, które pozwalały widzieć wszystko dookoła, służyły jako rentgen i widziały przepływ chakry,, nawet w ciemnościach. Poza tym znał wiele rodzajów walki, więc nie musiał obawiać się żadnych demonów, jednak wrodzony lęk przed tym co nieznane kazał mu czym prędzej iść do klasztoru.
Wracał właśnie z wizyty u innych braciszków zakonnych w Sunie. Wielki Mistrz Gai kazał mu zanieść przesyłkę z rzadkimi, leczniczymi ziołami do braciszków z Piasku oraz zabrać stamtąd korespondencję dla Liścia. Kazekage wręczył mu list i polecił natychmiast wracać do swojego klasztoru.
Usłyszał ciche westchnienie i zamarł, nasłuchując. Dźwięk powtórzył się jeszcze kilkakrotnie, aż w końcu doszedł do niego cichy jęk. Ktoś może być ranny! Złota zasada zakonu kazała udzielić pomocy każdemu, kto mógłby jej potrzebować, więc bez namysłu pobiegł w kierunku, z którego dochodził odgłos.
Zamarł, widząc przystojnego chłopaka w wieku około 20 lat, ze strzałą wbitą w brzuch. Wszędzie wokół niego było pełno krwi. Nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego, gdyby nie fakt, że chłopak miał pionowe źrenice, szpiczaste, wilcze uszy i długie, ostre zęby.
- Demon! – krzyknął i już przygotowywał się do złożenia błyskawicznie pieczęci, ale ranny zapiszczał jak zraniony szczeniak i spojrzał na niego błagalnie. Zmieszany Neji opuścił ręce i zastanawiał się intensywnie, co zrobić? Jako zakonnik powinien walczyć ze wszystkim, co złe, a demony zdecydowanie stanowiły emanacje zła. Z drugiej strony sumienie nie pozwalało mu na nie udzielenie pomocy.
- Proszę, pomóż mi…- szepnął demon, usiłując wyrwać strzałę, ale był na to zbyt słaby. Neji uznał, że w tym stanie i tak nie da rady zrobić mu krzywdy, więc postanowił go opatrzyć.
- Nie dotykaj, bo jeszcze uszkodzisz sobie narządy wewnętrzne. – powiedział, podchodząc do leżącego na trawie chłopaka. Szczerze mówiąc, nie wiedział, czy on je w ogóle jako demon posiada, a tym bardziej nie wiedział, jak zająć się jego raną, więc postanowił postąpić z nim tak, jak z normalnym człowiekiem. Wyciągnął z plecaka apteczkę i klęknął obok niego.
- Spokojnie, muszę ją jakoś wyjąć. – powiedział i chwycił za strzałę. Szybko szarpnął, wydobywając zakrwawione drewienko z jego ciała. Na czoło chłopaka wystąpiły krople potu, pobladł, ale nie krzyknął. – Już po wszystkim. Teraz ci opatrzę ranę. – mówił Hyuuga, ostrożnie, powoli wykonując każdy ruch. Nie chciał wystraszyć demona, bo ten mógłby zrobić się niebezpieczny.
- Dziękuję. – wyszeptał przez zaciśnięte zęby ranny, obserwując, jak zakonnik zawija mu na boku bandaż.
- Nie ma za co. – odparł łagodnie shinobi, podając mu butelkę wody i własnoręcznie zrobione tabletki przeciwbólowe. Chłopak posłusznie połknął, z ulgą przymykając oczy.
- Jesteś głodny? – spytał Neji. Nie wiadomo dlaczego martwił się o tego demona. Chłopak kiwnął głową, a on podał mu trochę chleba i sera. Nakarmił go i siedział chwilę, obserwując, jak obandażowana klatka piersiowa rannego unosi się i opada.
- Jestem Inuzuka. Kiba Inuzuka – przedstawił się demon. (Bond, James Bond^^-dop.Necro, już będę cichutko)
- Miło mi cię poznać. Mam na imię Neji. – odparł braciszek zakonny, smarując specjalną maścią drobniejsze zadrapania na ciele Kiby. Chłopak przymknął oczy i uśmiechnął się lekko, widocznie ten dotyk sprawiał mu przyjemność.
- Jesteś z rodu Hyuuga? – zapytał demon, patrząc na niego uważnie pionowymi źrenicami, z lękliwym wyrazem twarzy. Białooki kiwnął głową.
- Więc jesteś shinobi? – spytał i zbladł lekko.
- Tak, ale nie musisz się bać. Nie zrobię ci krzywdy. – odparł zakonnik, a demon odprężył się.
- Pójdę już. Poradzisz sobie?
Kiba kiwnął głową, obserwując spod półprzymkniętych powiek, jak chłopak prostuje się i poprawia skromny, bury habit. Nagle zerwał się silniejszy wiatr i strącił mu z głowy kaptur. Podmuch zimnego powietrza rozburzył długie, lśniące, ciemne włosy. Kiba natychmiast poderwał się, chwytając między palce aksamitne pasmo i powąchał je. Speszony Neji szybko zebrał włosy i schował po kapturem, rumieniąc się. Żaden obcy wcześniej ich nie widział, bo zgodnie ze zwyczajem zakonników starannie je chował, aby nie wystawiać innych braciszków na niepotrzebne pokusy. Dobrze wiedział, że jego włosy mogą urodą przewyższyć niejeden damski warkocz. Pewnego razu nawet księżniczka Kraju Trawy chciała za majątek namówić go do ścięcia ich i ofiarowania jej, aby mogła zrobić z nich perukę, ale nie zgodził. Za bardzo je sobie cenił.
Spojrzał zawstydzony na demona, który z głodem w oczach mierzył go wzrokiem.
- Masz bardzo ładne włosy. – powiedział Kiba zmysłowym szeptem, odgarniając niesforne pasmo, które uciekło spod kaptura. Krótkowłosy musnął dłonią jego policzek, a Neji zadrżał, chociaż nie miało to wiele wspólnego z temperaturą. Poczuł nieznane dotąd gorąco, a jego szesnastoletnie, trwające dotąd w absolutnym celibacie ciało zaczęło domagać się uwagi. Przerażony chłopak zerwał się jak oparzony i uciekł, nie zwracając uwagi na to, aby zrobić to cicho.
Był już niedaleko klasztoru, ale nadal biegł, dopóki nie dopadł do bramy. Nie udzielając żadnych wyjaśnień wszedł do środka, zjadł skromną kolację i poszedł spać. Położył się na pryczy i przykrył szorstkim kocem, a jego serce nadal biło w nierównym rytmie i za nic nie chciało się uspokoić. Wziął głęboki oddech. Przed oczami stanął mu obraz Kiby, z tym, że teraz nie miał na sobie już ani koszuli, ani spodni. Przerażony wizją nagiego ciała młodego mężczyzny potrząsnął głową, starając się wyrzucić tą myśl z głowy, ale ta jak na złość przywarła do jego świadomości i nie chciała się oderwać. Ze wstydem i strachem odkrył, że pewnej części jego ciała, tej, której jako zakonnik nigdy nie będzie mógł użyć do niczego innego niż załatwiania potrzeb fizjologicznych, bardzo podoba się ten obraz. Jęknął i zakrył twarz poduszką, starając się uspokoić. Wiedział, że w tym stanie nie zaśnie, dopóki nie poskromi lub zaspokoi swoich żądz. Z palącym wstydem i poczuciem grzechu podwinął lekko lnianą, długą koszulę nocną i dotknął swojego podbrzusza, wywołuąc tym samym przyjemne dreszcze. Mruknął i zaczął dotykać się bardziej intensywnie, aż w końcu z wahaniem chwycił dłonią swoją męskość, przesuwając nią po trzonie. Wgryzł zęby w poduszkę, modląc się, aby nikt nie usłyszał jego westchnień i jęków. W końcu, zachowując się najciszej, jak tylko umiał, doszedł, brudząc spermą prześcieradło. Nadal drżąc, zwinął się w kłębek i zakrył głowę poduszką, powstrzymując szloch. A co, jeśli demon rzucił na niego urok? Zmęczony podróżą i ostatnimi wydarzeniami zasnął.
~~~
Obudziło go natarczywe pukanie do drzwi.
- Wstawaj, Neji-kun. Zaraz będzie śniadanie. – zawołał braciszek Lee i odszedł.
Już?, pomyślał niewyspany Hyuuga, niemrawo wstając z łóżka. Sądząc po pozycji słońca, była dopiero szósta, ale zakonnicy shinobi właśnie o tej porze jadają śniadania. Potem modlitwa, sprzątanie, prace na polu lub w warsztatach, obiad i treningi. Tak wyglądało ich skromne, pracowite życie.
Umył się dokładnie i rozczesał włosy, które natychmiast schował pod kapturem burego habitu. Zarumienił się na wspomnienie wczorajszego dnia, kiedy niechcący pokazał demonowi swoją największą dumę, czyli sięgające niemal pośladków, czarne, gładkie pasma. Zmienił pościel, która poplamiona była białymi, tłustymi śladami świadczącymi o jego wczorajszym wybryku. Oczy momentalnie go zapiekły, trzeba iść do spowiedzi.
Zszedł do reffektarza, gdzie bracia zakonni schodzili na posiłki i zajął swoje miejsce w rogu stołu. W końcu przyszedł Wielki Mistrz Sarutobi i można było zacząć jeść. Głodny Neji pochłonął trzy miski owsianki i pewnie zjadłby czwartą, ale przypomniał sobie, że jako braciszek zakonny powinien żyć ubogo, w czystości i pościć. Jak narazie zgadzało się tylko ubogie życie, bo nie można mówić o czystości, kiedy jest się splamionym grzechem, nawet jeśli popełnionym ze sobą. Po śniadaniu poszedł do spowiedzi. Uklęknął przed konfesjonałem w którym siedział ojciec Asuma i przeżegnał się.
- Co cię trapi, dziecko drogie? – spytał.
- Zgrzeszyłem, ojcze. – wyznał chłopak, czerwieniąc się. Zakonnik cierpliwie go wysłuchał, pochwalił sumienie, które kazało mu wyspowiadać się i zadał pokutę. Polecił Hyuudze, aby wieczorem odmówił litanię.
Resztę dnia Neji spędził najpierw w warsztacie garncarskim, gdzie lepił z gliny piękne przedmioty, które bardzo podobały się wszystkim. Tej sztuki nauczył go braciszek Sasori i teraz razem z nim wytwarzał dzbany, kubki i talerze, które potem sprzedawano na targu w Konoha. Potem trenował na dworze swoje techniki, aż w końcu zaczęło zmierzchać. Wrócił do swojej celi i klęknął na podłodze, zaczynając litanię. W pewnym momencie przerwało mu stukanie do okna. Odwrócił twarz w tamtą stronę i az odskoczył do tyłu, widząc siedzącego na parapecie Kibę. Chłopak uśmiechał się do niego przyjaźnie, szczerząc długie kły.
- Wpuścisz mnie? – spytał.
- Idź precz, demonie! – zawołał czarnowłosy i zaczął grzebać w swoich rzeczach, szukając katechizmu. Gdzieś tam był egzorcyzm, służący do wypędzania demonów, albo jakaś technika, którą mógłby wygonić intruza. Zabijać nie chciał, chociaz powinien.
- Daj spokój, Neji. Nie zrobię ci krzywdy. – wymruczał mu Inuzuka do ucha, owiewając je ciepłym oddechem. W jakiś niepojęty, znany tylko demonom spodób otworzył okno i wskoczył bezszelestnie do środka, a teraz stał, obemując przerażonego bruneta w pasie i chuchając mu w kark.
- Czego chcesz? – wyszeptał Hyuuga.
- Podziękować za pomoc. – odparł demon, odwracając go błyskawicznie twarzą do siebie. Zanim Neji zdążył zareagować, przyłożył swoje wargi do jego czerwonych ust, rozkoszując się słodkim smakiem. Ostrożnie rozchylił językiem wargi chłopaka i pogłębił pocałunek, uważając, aby nie pokaleczyć go swoimi długimi i piekielnie ostrymi zębami. Białooki natychmiast zmiękł, poddając się jego woli i zarzucił intruzowi ręce za szyje, przyciągając go do siebie. Kiba zamruczał z aprobatą i objął go w pasie, przyciągając szczupłe, blade ciało. Całował delikatnie, stopniowo przełamując opór czarnowłosego.Oderwał się od ego wilgotnych ust i przeniósł na szyję. Neji momentalnie się spiął.
- Spokojnie, przecież nie ugryzę cię. – szepnął demon, składając na jego bladej szyi lekki pocałunek. Chłopak westchnął. – Zobaczysz, będzie ci dobrze.
Wziął go ostrożnie na ręce, tak, jakby był bezcennym, kruchym skarbem, który w każdym momencie może się rozpaść w proch i położył go na łóżku. Obserwował, jak czarne włosy rozsypują się po bawełnianej poduszce i zrozumiał, jak bardzo chłopak nie pasuje do tego miejsca. Był śliczny jak książątko, powinien spać na atłasach i jedwabiach, a nie na twardej pryczy w klasztornej celi. Podwinął bury habit, a Neji zarumienił się uroczo. Jego blada skóra w świetle księżyca wyglądała na jeszcze bledszą. Kiba położył mu palec na ustach, aby milczał i zdjął z niego ubrania, dotykając satynowo gładkiego ciała. Gładził ego tors i uda, trącając co chwilę palcami stwardniałe sutki, a męskość chłopaka budziła się do życia. Ponownie zaczął lizać go po szyi, zdejmując własne ciuchy, a językiem wędrował coraz niżej. Chwilę zatrzymał się przy sutkach, ssąc je, a rumieńce na twarzy bruneta pociemniały. Wgryzł się w poduszkę, by nie jęknął, gdy usta Inuzuki zamknęły się na jego penisie, otaczając go ciepłą, miękką wilgocią, od której aż kręciło się w głowie.
- Musimy być cicho. – ostrzegł go szeptem mężczyzna i zaczął ssać. Neji wygiął się w łuk, ale nie wydał z siebie najmniejszego dźwięku, nawet wtedy, gdy sperma buchnęła z jego męskości prosto w usta kochanka. Kiba długim, psim językiem polizał jego dziurkę i zaczął wprowadzać w niego palce. Chłopak chętnie rozstawił szeroko nogi, nie dbając już o nic. Nie obchodziły go zakazy, klasztor, celibat ani cały świat. Chciał tylko poczuć Kibę w sobie.
W końcu Inuzuka wniósł lekko jego uda i wsunął w jego ciasną dziurkę swoą męskość. Hyuuga jęknął cicho, ale demon zatkał mu usta pocałunkiem i zaczął się szybko poruszać. Neji jęczał, nie dbając o to, czy ktoś go usłyszy, czy nie. Obął kochanka nogami w pasie, wbiając paznokcie w jego plecy. W kilku miejscach z zadrapań popłynęła ciemnoczerwona krew, która zmieszała się z nasieniem, gdy pare minut później doszli. Chłopak opadł zmęczony na łóżko, a Kiba ubrał jego i siebie. Przykrył długowłosego kołdrą i złożył na jego czole delikatny pocałunek.
- Chcesz, żebym przyszedł jeszcze raz? – spytał.
- Tak. – szepnąłNeji, obejmując go w pasie. Mężczyzna z łatwością, ale delikatnie uwolnił się z uścisku.
- Wrócę. – obiecał. – Czekaj na mnie.
Wyskoczył przez okno i opadł na dole bez szwanku. Hyuuga długo obserwował, jak wielki, brązowy pies, w którego się zmienił, znika w lesie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz