sobota, 1 grudnia 2012

Oneshot – Nie odchodź (SasuNaru)





      To miała być prosta misja rangi B. Nic specjalnego, jak stwierdził Kakashi. Musieli eskortować jakiegoś cieślę do Kraju Fal.

       Uzumaki jak zwykle wyrywny poleciał do przodu, nie czekając na resztę. Na jego widok krzaczaste brwi Tazuny niemal schowały się pod siwą czupryną, a potem opadły bardzo nisko w wyrazie zamyślenia. Kakashi uśmiechnął się przepraszająco i właśnie miał zacząc robić mężczyźnie wodę z mózgu tekstami „Naruto to bardzo wykwalifikowany i uzdolniony shinobi”, kiedy blondas sam postanowił to udowodnić. Przyszedł z niezwykle głupim uśmiechem przyklejonym do twarzy i oświadczył, że nie wie którędy iść. Budowniczy mostu wybuchnął śmiechem, a „uzdolniony ninja” prychnął, śmiesznie wydął policzki i ruszył przed siebie.

- Dobe*. – mruknął Sasuke, patrząc w pomarańczowe plecy młotka.

- Odwal się, teme**. – krzyknął Naruto, zakładając ręce za głowę i nadal posuwał się ruchem jednostajnie prostoliniowym w bliżej nieokreślonym kierunku.

- Mamy iść tędy. – stwierdził znudzonym głosem czarnowłosy, a Sakura popatrzyła na niego z tępym uwielbieniem wymalowanym na facjacie.

Niebieskooki sporzał na niego z wściekłością, ale posłusznie ruszył we właściwym kierunku.

- Drużyno 7, naszą misją jest eskortowanie Tazuny-senpai do Kraju Fal. W drogę! – zakomedował wesoło Hatake i ruszyli.

~~~

        Podróż minęła im spokojnie, nie licząc incydentu z napaścią shinobi z innej wioski. Dotarli do Kraju Fal, niewielkiego, dotychczas spokojnego państewka na wyspie. Od kiedy jednak Gato przejął nad nim kontrolę, ludzie coraz rzadziej zaczęli wychodzić z domów, obawiając się napaści jego najemników. Zapanowały bieda, głód i bezrobocie, więc Tazuna za wszelką cenę chciał zbudować most, który umożliwiłby handel z innymi państwami.

        Zatrzymali się w jego domu. Był to niewielki, jednorodzinny budyneczek z tarasem i małym ogródeczkiem. Sakura z westchnieniem ulgi od razu popędziła do łazienki. Reszta poszła w jej ślady.

         Gdy w końcu odświeżyli się, zeszli na kolację podaną przez panią domu. Blondyn od razu zabrał się za pałaszowanie, a kiedy tylko zauważył pomiędzy potrawami swoje ukochane ramen, zaczął niemal skakać z radości.

- Co za młotek. – westchnął Sasuke, biorąc do ręki pałeczki. – Sakura, możesz mi podać sól?

         Dziewczyna najpierw była w ciężkim szoku, że brunet w ogóle się do niej odezwał, potem zaczęła się rumienić i piszczeć, a skonczyło się tym, że osobiście wysypała na jego sól. Pech chciał, że trafiła w oko czarnowłosego.

- Dzięki, Sakura. – stęknął i poleciał do łazienki. Po kilku minutach wrócił, rzucając wściekłe spojrzenie w stronę turlającego się ze śmiechu.

        Kakashi polecił im iść spać, a sam został i do późnej nocy pił sakę z Tazuną.

~~~

         Rano siwowłosy zwołał zbiórkę na szóstą, a sam przyczołgał się pare minut po ósmej.

- SPÓŹNIŁEŚ SIĘ! – krzyknęli Naruto i Sakura, wymachując w jego stronę pięściami. Hatake zaśmiał się nerwowo i podrapał po głowie.

- Eee…no tak, ale po drodze spotkałem staruszkę i…

-…i pomogłeś jej nieść zakupy na drugi koniec miasta. Znamy to. – powiedziała cierpko dziewczyna. – Mógłbyś wymyślić coś bardziej oryginalnego, sensei.

- Dobra, drużyno 7! Dzisiaj poddacie się śmiertelnie niebezpiecznemu treningowi, który wykształci w was umiejętność kontroli chakry. – oświadczył Kakashi. Blondynowi aż zaświeciły się oczy na dźwięk słów „śmiertelnie niebezpieczny”.

- Co będziemy robić? Powiedz, proooszę sensei! Powiedz, co to za trening? – skakał wokół siwowłosego.

- Spokojnie, Naruto. Zaraz wszystkiego się dowiesz. Idziemy do lasu. – powiedział Kakashi i ruszyli, skacząc po drzewach.

        Dotarli na niewielką polanę, wokół której rosły wielkie, rozłożyste drzewa. Szarowłosy polecił im się zatrzymać i wybrać sobie po jednym.

- Ale po co sensei? – Uzumakiemu jak zwykle trzeba było wszystko tłumaczyć w nieskomplikowanych słowach.

- Będziecie na nie wchodzić bez użycia rąk. – wyjaśnił zamaskowany ninja.

- Ale przecież tak się nie da! – zaprotestował Naruto, machając rękami.

- Owszem, da się. Musicie zmagazynować chakrę w stopach i przyczepić się za jej pomocą do drzewa. – powiedział jounin i bez problemów zaczął spacerować po najbliższym drzewie. – Kumasz?

- No niby kumam… – mruknął blondyn.

- Narazie zaczniecie wchodzić z rozbiegu. Kunaiami zaznaczcie punkt, do którego uda wam się dojść.

        Wzięli się ostro do roboty. O dziwo, tym razem szło najlepiej nie czarnowłosemu geniuszowi, tylko Sakurze.

- Jesteś świetna, Sakura-chaan! – darł się Uzumaki, po raz kolejny klepiąc tyłkiem podłoże. Dziewczyna siedziała już swobodnie na gałęzi, wściekła, że to niebieskooki ją komplementuje, zamiast jej ukochanego Sasuke, który nawiasem mówiąc też był wściekły, bo szedł łeb w łeb z młotkiem. Kakashi dawno temu się ulotnił, ściskając w łapie „Icha Icha Paradise”.

- Sakura-chan. – Naruto podszedł do różowowłosej. – Świetnie ci idzie…dałabyś mi może jakieś wskazówki?

- To proste – dziewczyna zachichotała.- Musisz się odpreżyć i skoncentrować na drzewie.

       Ćwiczyli jeszcze pare godzin, aż w końcu Sakura stwierdziła, że wraca do domu. Chłopcy zostali jeszcze, trenując i starając się udowodnić temu drugiemu, kto jest lepszy. Jednak nadal wychodziło im tak samo.

- Yyy…Naruto? – zaczął cicho Sasuke, jakby walcząc ze sobą.

- Co chcesz? – warknął wściekły blondyn, właśnie miał zamiar wejść na drzewo.

- Bo…no…pytałeś się Sakury o wskazówki, prawda? Co ci powiedziała? – czarnowłosemu aż drgała powieka. Niebieskie oczy przybrały rozmiar talerzy obiadowych, a ja jego usta wpełzł szeroki, złośliwy uśmiech. Czyżby drań chciał go prosić o pomoc?

- Nie powiem ci! – wystawił mu język. Sasuke aż spiął się z wściekłości, ale szybko opanował się i ćwiczyli dalej. Słońce już powoli zachodziło, a oni nadal stali na czubkach najwyzszych w lesie drzew, czekając, aż rywal zmięknie.

- Wracajmy do domu. – zaproponował w końcu Uzumaki.

       Piekielnie zmęczeni, z ulgą poszli w kierunku domu Tazuny.

~~~

- Dokładkę proszę! – krzyknęli równocześnie chłopcy, a zaraz po tym zwymiotowali.

- Jak dzieci…- westchnęła Sakura, obserwując Sasuke i Naruto, którzy starali się zjeść więcej. Kakashi tylko zachichotał.

- Jeśli już skończyliście, zmiatajcie spać. Jutro będziemy ochraniać budowniczych mostu.

        Drużyna siódma niechetnie powlokła się do swoich pokoi. Sakura, jako że należała do płci żeńskiej, dostała osobny pokój, Kakashi, jako sensei również miał widzimisię, aby spać samemu, a Sasuke i Naruto dzielili razem pokój.

- Jestem wykonczony. – ziewnął blondyn i rzucił się na łóżko. Sasuke wziął piżamę i poszedł wziąć prysznic.

        Ciepła woda koiła zmęczone treningiem mięśnie. Przymknął oczy, delektując się tym uczuciem, gdy nagle nieoczekiwanie pojawiła mu się przed poczami postać Naruto. Jego niebieskie oczy, usmiech i doskonałe, lekko opalone ciało, które miał okazję podziwiać, gdy razem z drużyną 7 wybrali się nad jezioro. Musnął palcami swoje podbrzusze, z zawstydzeniem czując, jak jego męskość zaczyna się unosić. Już dawno zauważył, że ten niezdarny blondyn go pociąga. Niedawno zdał sobie sprawę z tego, że najbardziej na świecie chciałby budzić się przy nim rano, zasypiać w nocy i stale widzieć jego uśmiech. Wiedział, że to uczucie jest nienormalne, ale jak to już z uczuciami bywa, zagnieździło się w jego podświadomości i za cholere nie chciało stamtąd wyjść.

         Ścisnął palcami sutek, drugą ręką głaszcząc swoje uda i podbrzusze, omijając najwrażliwsze miejsce na jego ciele. Wyobraził sobie, jak Naruto klęka przed nim i bierze jego członka w usta. W tym samym czasie przesunał ręką po całym trzonie, jęcząc cicho. Poruszał dłonią coraz szybciej, krzycząc coraz głośniej imię blondyna, aż w końcu spiął wszystkie mięśnie i doszedł, obficie brudząc kabinę prysznicową. Dokończył kąpiel, przebrał się w piżamę i wrócił do pokoju, spotykając zmieszane spojrzenie lazurowych tęczówek.

         Blondyn siedział na łóżku, z podkulonymi nogami, bardzo czerwony na twarzy. W jednej chwili uchiha przypomniał sobie, że ściany są cienkie i pewnie cały dom, a już napewno bedący za ścianą Naruto słyszał, jak szczytując krzyczy imię Uzumakiego. Jego blade policzki pokryły się szkarłatem.

- Dr..draniu, c-co to miało..znaczyć? – wyjąkał Naruto. Sasuke westchnął i usiadł obok niego. Niebieskooki nieznacznie odsunął się, widząc jak wyciąga rękę. Uchiha bez namysłu pogłaskał jego policzek, obrysowując palcem lisie wąsy.

- Kocham cię, lisku. – szepnął, całując go w rozchylone wargi. W pierwszej chwili chłopak nie zareagował, ale zaraz potem odepchnął go.

- Nie dotykaj mnie! – wrzasnął i wybiegł z pokoju, trzaskając drzwiami. Czarnooki westchnął i położył się na łóżku, wciąż wspominając ten niepowtarzalny smak jego ust.

~~~

        Teoretycznie misja miała być banalnie prosta. Ale kto spodziewał się, że na drodze stanie mu jeden z Shinobi Miecza, Zabuza, w dodatku z jakimś slicznym chłopakiem o imieniu Haku, który posługiwał się swoim specjalnym lodowym jutsu. Nikt się tego nie spodziewał, zatem teraz Sasuke dyszał ciężko, stojąc pomiedzy otaczającymi go ze wszystkich stron lodowymi lustrami. Usiłował uniknąć sypiących się ze wszystkich stron senbon. Nagle zauważył coś pomarańczowego.

         Ten idiota Naruto z własnej, nieprzymuszonej woli wpakował się między lustra, uśmiechając się od ucha do ucha. Patrzył wyzywająco na Haku, który właśnie prawił im kazanie na temat swoich marzeń względem Zabuzy. Nie różniły się one zbytnio od jego planów co do młotka. Chciał, aby usuratonkachi był szczęśliwy i bezpieczny, zawsze przy nim. Dlatego był w stanie zrobić dla niego wszystko. Własnie dlatego bez namysłu rzucił się pod deszcz ostrych igieł, osłaniając własnym ciałem blondyna.

- Sas..Sasuke, ty mnie…?

- Mówiłem, że cię kocham, młotku. – z trudem powiedział czarnowłosy i osunął się na kolana.

          Nad Uzumakim zapanowała wściekłość i moc Lisa. Błyskawicznie stopił lustra, a pokonany Haku poleciał kilkanaście metrów dalej, lądując nieprzytomny pod stopami Zabuzy. Zamaskowany shinobi nie zdążył nawet nic powiedzieć, gdy moc lisiego demona odebrała im życie. Sakura patrzyła przerażona na leżące bezwładnie ciało bruneta. Chciała do niego podbiec, ale zatrzymał ją Kakashi, równie poruszony. Zebrał się tłumek robotników, obserwujacy, jak blondwłosy chłopak klęka przyciele przyjaciela, obejmując je ramionami i łkając w jego przesiakniętą krwią koszulkę.

- Sasuke, nie odchodź…ja..ja też cię kocham! SASUKE! – zawył.

- Naruto, wystarczy. On już nie żyje. – siwowłosy objął go i siłą zmusił do puszczenia czarnowłosego. Niebieskooki nie wytrzymał tylu emocji i zemdlał, bezwładnie osuwając się w ramiona senseia.

~~~

        Drużyna 7 sprowadziła ciało Uchihy do Konohy, gdzie pochowano go z wielkimi honorami. Naruto najdłużej stał przy trumnie, a potem nie zważając na padający deszcz klęczał przy grobie. Budowę mostu już zakonczono, a delegacja, na czele z Tazuną, przybyła na pogrzeb.

- Mieliśmy zamiar nazwać go Mostem Wielkiego Naruto…- zaczął Tazuna.

- Sasuke. Nazwijcie go Mostem Wielkiego Sasuke. – poprosił chłopak, kładąc krwistoczerwoną różę na nagrobku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz