wtorek, 4 grudnia 2012

Oneshot – Mikołajki (SasoDei)


      Miesiące zimowe są zdecydowanie najgorszą porą w Akatsuki. Nie chodzi tu o koszty ogrzewania (wbrew temu co głosi Kakuzu), czy też zamarzające szambo, ale natłok świąt w tym właśnie okresie. W dniu 6 grudnia o godzinie 4 rano minut 27 Pain odstawił kolejny z serii swoich „genialnych pomysłów”, mianowicie kazał im wszystkim wstawać i śpiewać po niemiecku kolędy oraz ubrać specjalnie zamówione w Carreuforze czerwone płaszcze z białymi chmurkami i białym foterkiem na brzegach. Sam już był przebrany w strój świętego Mikołaja i latał po całej organizacji z wielkim worem na plecach. Obecnie Itachi pomagał mu wyjść z komina, w którym utknął.

- Do dawaj. Raz..dwa…trzy…ciagnij! – darł się, a Ita, purpurowy na twarzy z wysiłku usiłował go wyciągnąć. Kisame i Kakuzu dołączyli się do pomocy, ale nawet we trzech nic nie wskórali. Lider nie przesunął się ani o milimetr, a Konan wściekła zrzędziła, że jej zimno, bo zatkali kominek i nie można w nim rozpalić. W końcu Deidara wpadł z pomysłem, aby nasmarować Paina olejem, może wtedy ruszy. Nasączyli całą jego postać olejem…….silnikowym, ale ku zdziwieniu wszystkich, w końcu udało się go wyciągnąć. Wściekły rudy zmierzył ich wrogim spojrzeniem rinnegana i kazał ozdabiać choinkę, którą wczoraj wieczorem Hidan przytargał z lasu. Nie pomogły argumenty, że święta dopiero 24, jak Pain na coś się uprze, to nie ma zmiłuj. Niechętnie postawili drzewko na środku salonu w doniczce, ofiarowanej przez Zetsu i zaczęli nakładać na nie bombki. Tobi oczywiscie pierwszy wyrwał się do pomocy, co skończyło się wytłuczeniem absolutnie wszystkich ozdób choinkowych w organizacji. Na dodatek chłopak klapnął na potłuczone szkło, wbijając je sobie w tyłek. Zaczął płakać, a Zetsu z westchnieniem zabrał się za zabawę w sanitariusza, wyciągając brunetowi pensetą szkło z zadka. Itachi, jako że zawsze był odosobnionym dziwolągiem, nigdy jeszcze nie ubierał choinki, więc teraz zaplątał się w lampki, łańcuchy i inne pierdoły, nie zniszczone jeszcze przez Tobiego. Wyglądał jak żałosna, czarnowłosa, mhroczna wersja Lady Gagi, zwłaszcza, gdy Hidan włączył lampki do kontaktu. Deidara zaczął produkcje figurek aniołków na choinkę, ale nie wytrzymał i wszystkie wysadził.

        Kakuzu wszedł do salonu i oszacował straty materialne, po czym dostał padaczki i zawału jednocześnie. Pain wszedł drąc mordę na wszystkich i każdego z osobna, tak, że spadł żyrandol i tapeta, co daje kolejne wydatki, więc Kaku doznał zawału kolejnej pikawki. Kiedy w końcu się uspokoił, pojechał z Zetsu do Castoramy kupić bombki i wszystko co było potrzebne do remontu. W gruncie rzeczy nie potrzebował do tego celu rosiczki, ale on chciał sobie popatrzyć na roślinki w dziale ogrodniczym. Nadal liczył na to, że spotka kogoś tak wspaniałego, jak świętej pamięci Pamela. Hidan wziął kosę i poszedł do lasu po choinkę. Przyniósł wierzbę płaczącą.

- To jest twoim zdaniem choinka. TO?! – Pain była aż czerwony ze złości. Szarowłosy wzruszył ramionami.

- Kazaliście iść po drzewko to macie drzewko…- mruknął.

- Mówiąc DRZEWKO miałem na myśli CHOINKĘ! I gdzie my to teraz postawimy? – wściekał się Nagato.

- Szefie, ale do świąt jeszcze mamy 18 dni, skołujemy nowe drzewko. – powiedział Kisame, ale nikt go nie słuchał. Wszyscy wiedzieli, że i tak się nie wyrobią. Trzeba jeszcze kupić prezenty, posprzątać chatę, zrobić zakupy, roboty od groma! W dodatku Kisame miał dożywotni zakaz sprzątania, od kiedy stwierdził, że będzie cwany i mył podłogi na piętrze używając technik suiton. Zalało im cały dom, a ryba za karę spał na dworze.

        Teraz jednak jakoś opłukali wierzbę, postawili ją w salonie i usiłowali zawiesić na niej bombki. Deidara miał zakaz dotykania drzewka, więc tylko smętnie oglądał ich poczynania i śpiewał „O Tannenbaum”. Pain wyciagnięty z komina poszedł się umyć, założył nowy kostium Mikołaja i usiadł w fotelu na środku salonu. Reszta Akatsuki ustawiła się i czekała, aż ten szurnięty szajbus kaze im usiąść na swoich kolanach, poklepie po dupie, da prezent i każe spierdalać.

- Deidara! – wyczytał z listy. Blondyn niechętnie powlókł się i klapnął na jego nogach, czując na tyłku łapsko Paina. Zaraz jego mina rozpromieniła się, gdy otrzymał nowy zestaw dynamitów i zapasik gliny. Ucieszony pobiegł do swojego pokoju, aby wypróbować prezenty.

- Sasori! – lalkarz dostojnym krokiem podszedł do rudego i ostrożnie usiadł mu na kolana.

- Byłeś grzeczny? – spytał Nagato, szczypiąc go w policzek. Orzechowooki zmierzył go wściekłym spojrzeniem, Dostał w prezencie lalkę Barbie z akcesoriami i bilet do Wrocławskiego Teatru Lalek. Pognał do swojego pokoju, aby się pobawić.

- Hidan! – krzyknął Pain, a siwowłosy sam ochoczo usiadł mu na kolanach, z tym, że okrakiem.

- Byłem bardzo, bardzo, bardzo niegrzeczny. – powiedział i uśmiechnął się lubieżnie. Pain wręczył mu nową kosę, rózgę i skórzany pejcz. Uradowany Hidan zaczął szukać ofiary, na której mógłby wypróbować nowe cacka.

- Itachi! – powiedział rinneganowiec, a czarnowłosy zasiadł na kolanach Mikołaja. Otrzymał za to w prezencie klatkę ze śliczną, czarno-szarą łasicą oraz zmycz i obróżkę w prezencie. Był zachwycony i nazwał ją „Paris”.

- Zetsu! – zawołał rudy, a rosiczka usiadł na jego kolankach. Dostał elegancką doniczkę i nabłyszczacz do liści.

- Tobi! – pomarańczowolicy nie usiadł na kolanach lidera, bo miał cały tyłek w bandażach. Otrzymał od Paina mnóstwo zabawek i nową, pomarańczową maskę.

- Orochimaru! – czarnowłosy natychmiast wskoczył mu na kolana, liżąc go za uchem. Pain dał mu torebkę ze skóry węża i zrzucił go ze swoich nóg.

- Kakuzu! – skąpiec usiadł swoim ciężkim dupskiem na Painie i dostał za to nowiutką karte kredytową.

- No i na koniec Konan! – krzyknął zakolczykowany rudzielec.

- Chyba sobie śnisz, że na tobie usiadę, Pain. – prychnęła i odebrała paczkę super miękkiego, niebieskiego papieru Velvet.

       Kazdy zniknął w tylko sobie znanym zakątku siedziby, ciesząc się prezentem, tylko Sasori przygotowywał się, aby wręczyć własny.

~~~

       Deidara właśnie w najlepsze bawił się swoją nową gliną od Paina. Był cały zaciapkany, od góry do dołu, a do twarzy miał przyklejony szeroki uśmiech. Wyglądał uroczo, jak słodkie dziecko, które coś zbroiło, ale wie, że nie poniesie konsekwencji.

- Deidara. -powiedział Sasori, zamykając drzwi. Blondyn odwrócił się, patrząc na swojego Dannę. Tylko kilka razy w życiu widział go w swojej normalnej postaci, bez tej ochydnej lalki, więc chłonął ten cudny obrazek przed sobą. Zwłaszcza, ze Akasuna przedstawiał sobą ciekawy widok.

       Pożyczył od Konan czerwone pończochy i włożył je na swoje zgrabne, blade nóżki. Na udach miał białe, puszyste podwiązki, idealnie widoczne przez kusą, czerwono-białą sukienkę Mikołajowej. Jego włosy zlewały się z kolorem czapki. Stał przy drzwiach i uśmiechał się uwodzicielsko w stronę oszołomionego chłopaka. Błękitne oczy Deidary rozszerzyły się w szoku, a na twarz wpłynął zdradliwy rumieniec.

- Tak sobie pomyślałem. – zaczął rudy, podchodząc do „artysty”. – Że ja też chciałbym ci dać prezent na Mikołajki. – szepnął, całując go w usta. Muskał wargami jego wargi, ale nie zagłębiał języka do środka. Od dawna go pragnął, a kiedy w końcu dostał to czego chciał, miał ochotę się z nim troszkę podroczyć.

- Danna, co ty robisz? – spytał zawstydzony blondyn.

- Myślałem, że mnie lubisz. – powiedział Sasori z udawanym zawodem. – Chciałem ci tylko zrobić dobrze. Mogę? – spytał, kładąc dłoń na „namiociku” w jego spodniach. Niebieskooki chwycił go za czerwone włosy i przyciągnął jego twarz do swojej, całując zachłannie.

       Czyżby jednak nie był prawiczkiem?, przemknęło przez myśl rudemu. Deidara wziął go na ręce i położył na łóżku, zdejmując mu z głowy tą idiotyczną czapkę. Czerwone włosy rozsypały się po poduszce, a usta długowłosego przyssały się do bladej szyji lalkarza. Błękitnooki zdjął z siebie płaszcz i rzucił go na podłogę, a następnie pozbawił swojego mistrza tego słodkiego wdzianka.

-Ahh…- westchnął orzechowooki gdy dłonie na rękach złotowłosego zaczęły ssać i lizać cały jego tors. „Standardowy” otwór gebowy natomiast zbliżał się w kierunku wzwiedzionej męskości, aby zaraz ją pochłonąć w całości. Rudy wygiął się w łuk, jęcząc. Deidara z wprawą pieścił jego członka, doprowadzajac go do orgazmu. Sasori wystrzelił prosto miedzy jego wargi, a chłopak uśmiechnął się i połknął wszystko. Jedna z dłoni delikatnie lizała różową dziurkę, zagłebiając co chwilę w niej język.

- Już…już nie wytrzymam…- jęknął marionetkarz i krzyknął, gdy penis blondyna wtargnął w jego sferę intymną. Nie był jednak laikiem w sprawach seksu, więc szybko się przyzwyczaił i poruszał kuperkiem w rytm pchnięć speca od wybuchów. Krzyczał i wił się z rozkoszy, aż wreszcie doszli razem. Zmęczony Dei wysunął się z niego i położył obok.

- To było…- zaczął Sasori.

- …wybuchowe. – zakończył z uśmiechem niebieskooki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz