wtorek, 4 grudnia 2012
Oneshot – Delfinek (KakaIru)
Chłodny, wiosenny wiaterek wpadał przez okno, muskając brązowe włosy siedzącego przy biurku mężczyzny. Szatyn zadrżał i zamknął okno, rzucając przelotne spojrzenie na pogrążoną w mroku ulicę. Zbliżała już się dziewiąta, ale on nadal siedział w Akademii i sprawdzał klasówki uczniów. Przeciągnął się i z westchnieniem sięgnął po kolejną kartkę.
Dzieki Bogu, jutro sobota, pomyślał. Sprawdził kilka ostatnich kartkówek, zamknął klasę i poszedł do domu. po drodze zachaczył o spożywczak i kupił coś do jedzenia, nadal nie podejrzewając, że ktoś go śledzi.
Szarowłosy jounin siedział na drzewie, z lekkim uśmiechem obserwując jak Iruka wraca do domu. Był jednym z najlepszych ninja w Wiosce Liścia, więc nic dziwnego, że Umino go nie wykrył.
Szatyn wyszedł ze sklepu, a Hatake cicho pobiegł za nim, skacząc z gałęzi na gałąź. Kompletnie nieświadomy niczego Iruka wszedł do domu, poupychał zakupy w lodówce i poszedł pod prysznic. Kakashi siedział na drzewie, nie mogąc oderwać wzroku od idealnego, delikatnie umięśnionego ciała chłopaka. Obserwował, jak krystalicznie czysta woda spływa kaskadami po opalonej skórze, która pod wpływem gorąca się rumieni. Jednak nic nie trwa wiecznie, a Umino wyszedł spod prysznica, wytarł się, założył piżamę w pieski i poszedł spać. Siwowłosy z rozmarzonym wyrazem ukrytej pod maską gęby obserwował, jak klatka piersiowa śpiącego szatyna unosi się i opada. W końcu zeskoczył z drzewa i poszedł do domu.
Kolejny dzień minął mu tak samo. Rano śniadanie, trening, potem ćwiczenia z drużyną 7, obiad, ewentualnie jakieś misje, trening, podglądanie Iruki, paciorek i spać. Co za monotonia. Wszedł do kuchni i przekonał się o tym, że w lodówce krążą wiry.Trudno, rano wyskoczy do sklepu, teraz może się chwilę poodchudzać.
Wziął szybki prysznic i przebrał się w piżamę. W delfinki. Założył kapciuchy-delfinki i wszedł do sypialni. Ściany były niebieskie, z wymalowanymi przez Saia falami i NIE ZGADNIECIE! – oczywiście ze skaczącymi delfinami. Jeden z nich, wyjątkowo piękny miał nawet szramę w poprzek nosa, a drugi czerwone oko i ciemniejszy pysk. Skakały splecione czule, zderzając się noskami. Czyżby to była obsesja?
Nie, to po prostu zwykła, beznadziejna miłość do przystojnego nauczyciela Akademii. Kakashi z rezygnacją położył się na łóżku, otulając błękitną kołdrą. Przytulił się do wielkiej poduchy w kształcie delfina, wyobrażając sobie, że trzyma w objęciach Irukę. Dobrze wiedział, że nie ma szans. Nawet jeśli jakimś cudem Umino byłby homo, to na pewno nie zainteresuje się kimś takim jak on. Hatake był nieodpowiedzialnym, szalonył bałaganiarzem, a z tego co widział, wokół szatyna zawsze panował ład i porządek. Nie ma szans, aby Delfin zwrócił uwagę na nałogowo spóźniającego się szarowłosego. I tak miał szczęście, że brązowowłosy rozmawiał z nim raz na jakiś czas, głównie na temat postępów Naruto. Czasami miał ochotę postawić a to blondynowi ramen.
W końcu jego senna wyobraźnia przeniosła go na plażę, gdzie w kryształowej wodzie taplały się wesoło delfiny, a Iruka opalał się nago na złocistym piasku.
Obudził się rano, a jego piżama była przemoczona w kroku białą substancją. Pięknie. A myślał, że nastoletnie lata i mokre sny ma już za sobą. Z westchnieniem wziął szybki prysznic i przypomniał sobie o zawartości lodówki, a właściwie jej braku. Ubrał się, wziął portfel i poszedł na zakupy (no pewnie, że do Carreufoura^^-dop.aut). Naładował wózek potrzebnymi produktami, gdy nagle zobaczył na półce w dziale z książkami najnowszą część Icha Icha Paradise. Bez namysłu pognał w tamtym kierunku, ale nie zdążył wyhamować i zderzył się z pewnym bardzo seksownym, brązowowłosym obiektem w spodniach koloru khaki. Umino właśnie szedł sobie spokojnie, trzymając w ręku kartonik jajek, gdy wtem szalony wielbiciel twórczosci Jiraiyi uderzył w niego z całym impetem wózkiem, trafiając prosto w krocze. Jajka popędziły na ekspresową randkę z podłogą, a chłopak wylądował z jękiem na podłodze dwa metry dalej.
- Iruka przepraszam, nic ci nie jest? – spytał przerażony Kakashi.
- Niee, chyba nic..- mruknął szatyn, oblewając się rumieńcem. Najprzystojniejszy, najsilniejszy shinobi w Konoha właśnie klęczy obok niego i z troską wypytuje go o samopoczucie. Za ten widok dałby się nawet walnąć jeszcze raz, tylko że tym razem TIR-em.
- Przepraszam, naprawde powinienem ograniczyć Icha Icha Paradise. – mruknął siwowłosy, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie. – Potłukłem ci jajka.
Nadal trzymający się za krocze Umino poczerwieniał, a Hatake zdał sobie sprawę z tego, jak dwuznacznie to zabrzmiało i zachichotał.
- Dałbyś się w ramach odszkodowania zaprosić na obiad? – wypalił nagle siwowłosy i czekał na kategoryczną odmowę.
- Chętnie. O trzeciej? – spytał nieśmiało brązowooki, gramoląc się z podłoża.
- Zgoda. Spotkajmy się u Ichiraku- odpowiedział zdziwiony Hatake, nie wierząc w ogrom swojego szczęścia. Pognał do kasy, zapłacił za zakupy i z braku chęci do spacerowania postanowił użyć Techniki Teleportacji. Wylądował w swoim salonie i pognał do kuchni w celu zrobienia śniadania. Była dopiero dziesiąta, więc mógł w spokoju pożreć talerz kanapek, wypić kawę i pójść do Hokage. Tsunade jak zwykle zmieszała go z błotem za spóźnienie się z raportem, potem pokrzyczała na niego bez celu, ot tak dla kondycji i pozwoliła wyjść. Drużyna siódma nie miała teraz żadnych misji, więc miał kilka dni wolnego.
Poczytał trochę swoją nowo nabytą książeczkę i w końcu zdał sobie sprawę z tego oczywistego faktu, że jest już pół do czwartej. Kuso, znowu się spóźniłem, pomyślał. Mam nadzieję, że Delfinek poczeka.
Pierwotnie miał zamiar troche się uczesać, ale doszedł do wniosku, że i tak mu to nic nie pomoże, więc wyskoczył przez okno i pobiegł w kierunku Ichiraku. Zgodnie z jego obawami, szatyna już tam nie było. Zrezygnowany klapnął na stołku i zamówił sake. Nie zdążył nawet podnieść kieliszka do ust, gdy wyczuł tak znajomą chakrę.
- Iruka? – spytał, mrugając jedynym widocznym okiem. Chłopak szedł, trzymając ręce w kieszeniach a włosy miał związane w odwieczną kitkę. Kilka pasm uciekło spod despotycznej władzy frotki i teraz z wdziekiem opadały na jego piękną twarz.
- Wiedziałem, że się spóźnisz, więc przyszedłem dopiero teraz.- wyjaśnił, siadając obok Kakashiego, który błogosławił maskę, wskrywającą jego głupi, rozmarzony uśmiech.
Zjedli ramen, a potem Hatake zaproponował sake, którą wcześniej miał się upić z rozpaczy. Opróżnili butelkę i zamówili kolejną. I jeszcze jedną….w sumie było ich 4 i pół. Reszty nie dali rady wypić, ale i tak czuli się świetnie, pogrążeni w pasjonującej rozmowie o plantacji słoni w Kraju herbaty. Umino prawde mówiąc jeszcze nigdy nie miał styczności z alkoholem, więc praktycznie usnął w ramionach szarowłosego, usiłujacego go zaprowadzić do domu. Nieco mniej pijany Kakashi wziął go na ręce i chwiejnie zaniósł do domu, oczywiście oknem. Nie umiał go otworzyć, więc zwyczajnie je rozbił, kalecząc sobie przy tym ręce, ale nie zwrócił na to uwagi. Położył śpiącego Irukę do łóżka i zdjął z niego ubrania, podziwiając gładkość nagiej skóry. Bóg, gdy go tworzył musiał być w cholernie dobrym humorze (a jego rodzice w jeszcze lepszym^^ chyba rozumiecie co mam na myśli-dop.aut).
- Jesteś piękny. – szepnął na ucho śpiącemu szatynowi, podgryzając ten wrażliwy organ słuchu. Położył się obok niego i zasnął.
~~~
Irukę obudziło ostre światło bezlitosnego słońca, potęgujące ból spowodowany przez kaca. W dodatku jakiś ciężar bezwstydnie spoczywający mu na klatce piersiowej utrudniał oddychanie. Przemógł się i otworzył powieki. Pierwszym, co napotkały jego oczy był jakiś stary, zniszczony mop do zmywania podłogi, który po bliższych oględzinach okazał się być szarym łbem Kakashiego! Szatynowi zrobiło się jednocześnie zimno i gorąco. Zauważył, że był nagi. Kuso!
- Auaa.- miałknął Hatake, rozcierając czerep w który otrzymał cios. Umino natychmiast owinał się w kołdrę i zaczął zbierać swoje ciuchy.
- Zgwałcileś mnie! Jak mogłeś?! Byłem pijany, nic nie pamietam, a ty tak po prostu…- łzy popłynęły mu ciurkiem po twarzy. Siwowłosy chciał wyjaśnić mu, że w nocy do niczego nie doszło, ale nie zdążył, bo wściekły Delfin uciekł.
Szatyn biegł, przez środek Konohy płacząc. Ludzie aż przystawali, zadziwieni jego widokiem. Po raz pierwszy miał publicznie rozpuszczone włosy, wygladał wręcz zjawiskowo. Lśniące pasma w barwie dojrzałych kasztanów spływały mu na łopatki, lekko zakręcając się na końcach.
Posiadacz tego cudnego włosia wpadł do własnego mieszkania, zamykając wszystkie rolety i barykadując drzwi. Nie chciał widzieć nikogo, a już zwłaszcza swojej szarowłosej miłości. Kochał Kakashiego od dawna, ale był pewien, że do konca swoich dni będzie za nim wodził spojrzeniem, a tu prosze, umówił się z nim na obiad, upił go i zerżnął jak zwykłą dziwkę. I jak tu się nie załamać?
Oczywiscie, w pewien sposób nawet cieszył się. Przecież oznaczało to, że podoba się jouninowi. Już od dawna chciał z nim spać, ale fajnie by było, gdyby coś jeszcze z tego faktu pamiętał…Wściekły z braku innych zajęć zaczął sprzątać. Do południa dom lśnił czystością, a on wyczerpany usiadł na kanapie i podkulił nogi pod siebie. W tym momencie coś zaczęło żałośnie skamleć pod drzwiami i drapać. Pewnie jakiś pies. Iruka miał wielką słabość do psów i fakt, że Kakashi własnie tymi zwierzętami się posługuje, wywołał w nim falę radości. Pobiegł do drzwi z zamiarem wpuszczenia i nakarmienia psiaka, ale mocno się zdziwił.
Nie da się ukryć, na pewno był to pies. Psi pies bardzo pieski w całej swej psowatości, psia kość. Problem w tym, że był to Pakkun z bardzo nietęgą miną i czerwoną różą w pysku.
- Ohayo, Iruka. Kakashi mnie przysłał. – powiedział, wskazując łapą na kwiat.
- Nic od niego nie chcę. – warknął szatyn, cofając się o krok.
- No weź, człowieku! Dziąsła mi krwawią! – zawył cierpiętniczo pies, wypluwając róże. Iruka niechętnie ją podniósł i wstawił do wazonu. W koncu to kwiatek od Hatake.
- O co wam poszło? Kłótnia małżeńska? – spytał Pakkun, pijąc wodę z podstawionej mu przez chłopaka miseczki.
- On mnie zgwałcił! – wybuchnął brązowowłosy, nawadniając się. Nadal leczył kaca.
- Nie wygladasz na zgwałconego, tylko skacowanego. – podsumowało zwierze, mierząc go fachowym okiem.
- Więc jak wytłumaczysz mi fakt, że znalazłem się rano nago w jego łóżku razem z nim? – spytał z przekąsem brązowooki.
- A on też był goły? – spytał Pakkun.
- Noo….właściwie to nie. – przyznał zakłopotany długowłosy. Faktycznie, Kakashi nadal miał na sobie ubranie. Co więcej, teraz przepomniał mu się wystrój sypialni szarowłosego. Pełno Delfinów…
- Boli cię tyłek? – zapytał nieoczekwanie Pak.
- Że co?! – wrzasnął purpurowy na twarzy Iruka
- Gdyby Kaka cię zgwałcił, to by cię teraz bolał tyłek. – wyjaśnił spokojnie pies. – Wiesz, że on cię podglada co wieczór i mówi o tobie per „Delfinku”? – zachichotał.
- Skąd wiesz? – wyjąkał.
- Zwierzał mi się. – zwierze wzruszyło ramionami, beztrosko wsuwając szynkę. – Dobre to, wiesz?
- Co mnie mówił?
- Mówił, że cie kocha, że chce spędzić z tobą reszte życia i inne takie brednie rodem z brazylijskiej telenoweli…Ej, słuchasz mnie?
Umino nie słuchał, bo właśnie pędził w stronę domu Hatake. Szyba nadal była wybita, a właściciela w domu nie było. No tak! Trening! Pobiegł na pole treningowe drużyny 7 i już z oddali zobaczył siedzącego pod drzewem, smutnego siwowłosego. Na pewno jest załamany, pomyślał. Nawet nie czyta tej swojej książki.
Kakashi wyczuł jego chakrę, ale nie zdążył zareagować, gdy szatyn z siłą torpedy rzucił się na niego, przygniatając do drzewa i namietnie całując przez maskę.
-Delfinku, co ty..? – nie skończył, gdy zgrabny, smukły palec wylądował na jego wargach.
- Nic nie mów. Kocham cię. – szepnął Iruka, zdejmując maskę szarowłosego. Po raz kolejny uderzyła go niezwykła uroda skrywanej pod nią twarzy. Blada cera, prosty nos i pełne, bladoróżowe usta, w które zachłannie się wpił, obejmując jounina w pasie. Kopiujący najpierw nie wiedział co się dzieje, ale zaraz potem pociagnął szatyna na swoje kolana, rozpuszczając mu włosy.
- Ja przepraszam, że przeszkadzam, ale demoralizujecie młodzież, sensei! – warknęła obserwująca scenę różowowłosa.
- Zamknij się, Sakura. – mruknął Sasuke, przyciagając do pocałunku młotka. Chłopak na początku opierał się, ale potem dał sobie spokój i wtulił się w bruneta.
- Delfinku, ja cię nie zgwałciłem. – powiedział Kakashi z tak żałosnym wyrazem twarzy, że aż Umino się uśmiechnął.
- Wiem. Dzisiaj to zrobimy. – szepnął mu szatyn na ucho. – Ale NA TRZEŹWO.
- Zgoda. – zaśmiał się Hatake.
- Co powiesz na ramen? – spytał brązowowłosy, a Kaszalot tylko się uśmiechnął i chwycił go na ręce. Razem zniknęli w obłczku białego dymu, zostawiając zszokowaną Sakurę i całujacych się na trawie chłopaków.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hahahahahah xD To było genialne! Nieźle się uśmiałem :D Świetny szocik. /Sterek Drarry
OdpowiedzUsuń