sobota, 1 grudnia 2012
Oneshot – Kto pierwszy ten lepszy (PainIta)
Ite, ite, ite! Ałaaa…No co się tak gapicie? Tyłek mnie boli. Każdego ma prawo boleć tyłek, ciebie nigdy nie bolał? No właśnie. Więc pozbieraj te gałki oczne walające się po podłodze i podaj mi coś do picia. Ja bardzo ładnie, kurwa, proszę.
Dobra. Perspektywa nie faluje, wszystko gra. Teraz orientacja w terenie. Jestem w swoim własnym łóżku, w pokoju, w siedzibie Akatsuki, w Kraju Deszczu, w Japonii, w Azji, na świecie. Bardziej dokładnie już chyba nie umiem. Podałbym nawet długość i szerokość geograficzną, ale akurat na tej lekcji zamiast uważać, rysowałem yaoice.
Hmmm…może wypadałoby się przedstawić? Niee..głowa mnie boli, a z resztą ty i tak mnie znasz. W koncu to ja Uchiha Itachi, niepokonany bóg seksu. Zostaw tego Parandowskiego, w mitologii mnie nie znajdziesz. No co najwyżej japońskiej…Ejj, ale nie mów nikomu, że bóg seksu po upojnej nocy wygląda jak strach na wróble, ok? To zniszczy moją reputację.
Uwaga, wstaję. Trzyy…dwaa…jedeeen..i…ałaaaa! Boli! Tylko pytanie, kto mnie tak załatwił? Ostatnie co pamiętam to kieliszek sake, wciśnięty mi przez Hidana…czyżby wykorzystał moją cnotę? Ależ skąd. Jak mógłby wykorzystać coś czego nie ma?
Ale to wcale nie tak, że ja nie lubię być uke. Lubię…ale góra dwa razy w tygodniu…z tego co pamiętam, wczoraj był ósmy. Czy to może świadczyć o tym, że jestem puszczalski?
Owszem, jesteś, ale to akurat mnie nie interesuje. Chcę cię widzieć w moim gabinecie.
Ach, tak, lider jak zwykle czarująco uprzejmy i rozmowny….
Nie przeginaj pały, Uchiha.
Dobra, już dobra. Nie podsłuchuj. Idę.
Stanąłem przed szafą, zastanawiając się, czego ode mnie chce lider. Jeśli ma dla mnie jakąś misję, wypada włożyć płaszczyk, ale jeśli chce mnie tylko przelecieć, wystarczy sam szlafrok.
Możesz nawet goły przyjść, byle szybko.
Hmm…czyżby lider jednak chciał skorzystać z moich wdzięków?
UCHIHA!
Dobra, nie stresuj się, bo Ci serduszko trzaśnie.
Narzuciłem na siebie spodnie, koszulkę, trampki i wyszedłem na spotkanie z bestią…eee, to znaczy z Painem. Pytasz się, czy założyłem majtki? Pff, co za pytanie. Oczywiscie, że nie. Duma rodowa oraz wewnętrzne poczucie własnego seksapilu mi na to nie pozwala.
Ruszyłem korytarzem w stronę gabinetu naszego prześlicznego Lidera. A propos, wiesz, że on ma kolczyki nawet na tyłku? Ciekawe jak on siada…
Normalnie, a jeśli w ciągu trzydziestu sekund nie zobaczę cię w moim gabinecie, tak ci dupsko skopię, że to ty nie usiadziesz.
Też mi groźba. Już i tak przez Hidana muszę ograniczyć ruchy do minimum, że o siadaniu już ne wspomnę.
Użyłem Techniki Teleportacji i znalazłem się bezpośrednio przed drzwiami do gabinetu Paina. Mógłbym ze złośliwości pojawić się dokładnie na jego kolanach, ale podoba mi się dotychczasowy układ mojej twarzy, więc wolę nie ryzykować. Lider niekiedy bywa porywczy. Nie mogłem jednak się powstrzymać i stałem jak głupi pod tymi drzwiami, patrząc na zegarek i czekając, aż minie te przeklęte trzydzieści sekundy.
25…26…27…28…29…wchodzę! Elo laski, tipsy w górę! Król wkracza na scenę!
Otworzyłem drzwi i spotkałem się oko w oko z moim bratem! Tak, dla mnie to też był szok, ale jak zwykle nie dałem tego po sobie poznać. Zauważyłem, że on również miał na sobie, nawiasem mówiąc zaprojektowany przeze mnie, płaszczyk w chmurki i, kurka wodna, prezentował się w nim całkiem nieźle!
- Nareszcie jesteś, Itachi. Jak widzisz, od dzisiaj twój brat również należy do Akatsuki. Masz obowiązek go ze wszystkimi zapoznać i oprowadzić. Zamieszka w dziewiątce. – wyjaśnił oschłym głosem Pain, rzucając we mnie kluczami. Co za zniewaga! Czekaj, następnym razem sam sobie loda będziesz robił, ty ryży padalcu.
- Chodź. – mruknąłem zimno w stronę mojego braciszka. Sasuke kocim ruchem wstał z krzesła, przedefilował odcinek między siedziskiem, a drzwiami, oczywiście kręcąc zmysłowo tyłkiem, a wychodząc rzucił jeszcze uwodzicielski uśmiech Painowi. Rudemu aż ślina pociekła po brodzie. To ja już kurka wiem co mój przeuroczy ototo tutaj robi…niedoczekanie twoje, Sasuke! Nikt nie opanował sztuki uwodzenia lepiej ode mnie.
Wyszliśmy z gabinetu uśmiechniętego od ucha do ucha liderka i poszliśmy do kuchni. W końcu miałem smarkacza zapoznać z tymi idiotami.
- Dawno się nie widzieliśmy, Itachi. Wyprzystojniałeś. – powiedział nieoczekiwanie mój młodszy brat, szczerząc ząbki. – Nawiasem mówiąc ten Pain też jest niezły. Aż chciałoby się takiego schrupać. – oblizał usta, a mi z wściekłości oczy wyszły niemal na wierzch. Doszliśmy do kuchni, a moje samopoczucie sięgneło poziomu grubo poniżej morza. Zauważyłem siwą czuprynę, starannie wyżelowaną i ulizaną. Oto moje wybawienie!
- Hidan! – rzuciłem się jashiniście na szyję i pocałowałem go namiętnie. – Jak ci się podobało wczoraj wieczorem? – spytałem przesadnie głośno, dbając, aby Saskacz usłyszał.
- Jak zwykle było niezwykle. – uśmiechnął się Hidan, klepiąc mnie po tyłku. Wiedziałem, że mogę na niego liczyć
- Cześć, jestem Sasuke, młodszy brat Itachiego. – kruczowłosy bezczelnie się wpakował między mnie a siwowłosego, wyciągając łapę w jego kierunku. Moje oczy przybrały rozmiar XXL, gdy zobaczyłem, jak Hidanek, mój wierny, napalony Hiduś puszcza mój tyłek i wita się z tą małą kanalią. I jeszcze się tak obleśnie do niego uśmiecha. Hidan, ty zdrajco! Zemszczę się…
Po chwili Sasuke rozmawiał już z wszystkimi członkami Akatsuki, którzy słuchali każdego jego słowa, jakby conajmniej prorokiem był i patrzyli na tą żmiję z uwielbieniem wypisanym na mordach. Wszyscy, co do jednego, nawet Pain i Konan przytuptali. Ba, w jego przypadku nawet dwie połowy Zetsu, zwykle o diametralnie róznych zdaniach, tym razem zgadzały się w tym, że Sasuke Uchiha jest cudowny. Tobi wypalił, że gdyby Sasu został prostytutką, już dawno byłby milionerem. Mój brat zaśmiał się i spytał, ile by za niego dali, a wszyscy nagle zaczęli przetrzepywać kieszenie. Kakuzu z triumfem wypisanym na twarzy wyciagnął książeczkę czekową i bez mrugnięcia okiem zaczął wypisywać jakąś siedmiocyfrową liczbę. Aż mi się rzygać zachciało.
- Chodź, miałem ci pokazać reszte siedziby i twój pokój. – syknąłem, łapiąc brutalnie tą gnidę za ramię i wyciągając z kuchni.
- Hmm…czyżbyś był zazdrosny? – spytał Sasu.
- Chyba śnisz. – syknąłem. – Ja tutaj byłem, jestem i będe bogiem seksu, czy ci się to podoba, czy nie. – rzuciłem w niego kluczem. Młody zaśmiał się i zniknął za drzwiami.
Jeśli mam działać, to natychmiast! Pobiegłem pod gabinet Paina i otworzyłem z hukiem drzwi. Tak jak się spodziewałem, siedział w środku, przeglądając ukochane papiery. Zamknąłem drzwi na klucz, który schowałem pod spodniami. Podniósł na mnie pytające spojrzenie.
Usiadłem w fotelu, założyłem nogę na nogę i od niechcenia sięgnąłem do miseczki leżącej na biurku. Wydobyłem z niej dorodną, ciemnoczerwoną czereśnię, odchyliłem głowę do tyłu i obizałem delikatnie owoc, po czym zapakowałem go w całości do ust, oblizując palce. Dwa rinnegany rozszerzyły się z szokui podniecenia. Sukces!
- Cóż, zauważyłem, że podoba ci się mój braciszek…- zacząłem, wypluwając pestkę na dłoń i rzucając ją w stronę rudego. Z wrażenia nawet mnie za to nie opieprzył.
- Ekhm..do czego zmierzasz? – starał się mówić chłodnym tonem, ale jak zwykle w mojej obecności mu to nie wyszło. Wstałem i obszedłem dookoła biurko, stając za nim.
- Zaraz ci powiem, do czego zmierzam. – syknąłem mu na ucho, liżąc je. – Czuję się, jakby mnie…pominięto. Czy jestem gorszy od mojego brata? – spytałem, łapiąc go za kołnież płaszcza i gwałtownie całując. Nie od dziś wiem, że Lider lubi ostro.
Zdjąłem z niego płaszcz, bluzkę i przyssałem się go nagiej, pachnącej szyji. Chłopak cicho jęknął.
- Co, mój braciszek tak nie potrafi, prawda? – spytałem, trącając palcem jego sutek.
- Itachi…- wyszeptał i jęknął ponownie, gdy moje zęby zacisnęły się na jego sutku. Wyjąłem z kieszeni dwie pary kajdanek i przypiąłem go do krzesła.
- No wyduś to z siebie, słońce. – rozerwałem zębami jego rozporek. – Powiedz, kto jest najlepszy? – droczyłem się z nim dalej, lekko zachaczając językiem o koniuszek jego męskości. Jego erekcja pulsowała, oddychał szybko.
- No śmiało.
- Ty jesteś najlepszy!
- Głośniej!
- JESTEŚ NAJLEPSZY, ITACHI! – krzyknął i sapnął, gdy moje zdolne usta wzięły jego członka do ust. Szczerze mówiąc, lubie jego smak, więc ssałem go z przyjemnością. Czułem, jak pego penis pęcznieje mi w ustach i zaczyna z niego wypływać słonawa ciecz. Pain jęczął coraz głośniej, wypychając biodra w moją stronę. Wyrwał się z kajdanek i podniósł mnie, rzucając na biurko. Jednym machnięciem ręki oczyścił blat ze spinaczy, papierów i innych nieprzydatnych do niczego bzdetów. Zerwał ze mnie bluzkę, spodnie i zaczął lizać po całym torsie, dotykając najwrażliwszych miejsc na moim ciele. Zamruczałem i odchyliłem głowę do tyłu, gdy podgryzł moje podbrzusze. Wplótł mi palce we włosy i przyciagnął do brutalnego, elektryzującego pocałunku. Lubię ostro, a trzeba przyznać, że lider zna się na rzeczy. Jęknąłem mu w usta, gdy nasze stojące męskości otarły się o siebie. Położył mnie na blacie, a ja chętnie rozchyliłem nogi. Usłyszałem leciutkie skrzypienie drzwi i spojrzałem w tym kierunku – nieoczekiwanym gościem był oczywiście Sasuke, z lekko wilgotnymi włosami i płaszczem zarzuconym na niemal nagie ciało. Miał na sobie koronkowe stringi. Uśmiechnąłem się kpiąco i puściłem mu oczko, jęcząc głośno, gdy rudy we mnie wszedł. Moja młodsza i mniej doskonała kopia aż sapnęła z wściekłości, gdy widziała, jak Pain ostro i bez skrępowania mnie posuwa, pieszcząc dłonią moją męskość. Krzyczałem coraz głośniej, patrząc się w oczy Sasuke.
Haa! I kto jest mistrzem?
Pierwszy doszedł Pain, a ja chwilę po nim, zalewając całe biurko białą spermą. Pochyliłem się i zlizałem ją z blatu, patrząc wyzywająco na mojego brata. Rudzielec ciężko dyszał, siedząc bezwładnie na krześle, chyba jeszcze nie kontaktował do końca. Zarzuciłem płaszcz i wychodząc, pociągnąłem małemu z bara, niech nie myśli, że będzie łatwo. W końcu jestem Itachi Uchiha, zawsze dopnę swego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz