sobota, 1 grudnia 2012

Oneshot – Karta Kredytowa (PainTobi)


- Ratunku! Pomocy! Lider oszalał! Lider chce się zabić! – oszalały ze strachu Tobi biegał w kółko po organizacji, rycząc. Zaciekawiony Itachi wystawił głowę przez drzwi, ale po chwili namysłu dołączył do mini tłumu, gromadzącego się przed drzwiami gabinetu Paina. Stała już tam Konan, robiąc z bibułki skręta, jak zwykle obojętny Sasori, zasmucony Kisame i rozbeczany Tobi.

- Pain-sama niech się nie zabija. Tobi kocha pana Paina. Tobi będzie grzecznym chłopcem, tylko niech Lider się nie zabija! – zawył biedny chłopiec, padając na kolana i łapiąc za nogi Lidera. Ten wciąż jak oszołomiony wpatrywał się w coś, co bezwstydnie leżało przed nim na biurku, obnażając swoje wdzięki. Tym czymś był rachunek sklepowy, ściśle mówiąc – jego koniec (tam gdzie jest wydrukowana cena-dop.aut.). Natomiast początek gdzieś się walał po podłodze…w kącie pokoju. Przed Liderem stał niczym nieskrępowany, uradowany Deidara, a w kącie, żując końcówkę rachunku siedział wygłodniały Zetsu, czekając aż Pain podetnie sobie żyły kartą kredytową.

- Ja nie mogę! Ja już nie mogę z wami wytrzymać! Debile, idioci, imbecyle, świry, wariaci, pedały!!!

- O przepraszam bardzo, świrem, wariatem i pedałem też jesteś, Liderze.- upomniał go Deidara, wznoszac do góry pracy palec wskazujący. Pain zawył z wściekłości, a Tobi zadygotał, jeszcze bardziej czepiając się jego nóg.

- Przepraszam, ale co tutaj się dzieje? – zapytał nie wtajemniczony w sytuację Itachi.

- Deidara poszedł na zakupy z kartą kredytową Paina i kupił sobie ciuchów i kosmetyków na jego kosz, następnie powrócił do bazy i oddał kartę właścicielowi, który zobaczywszy rachunek chce się pociąć tą kartą. – uprzejmie zrelacjonował Kisame.

- JA NIĄ POPEŁNIĘ HARAKIRI !!! – zaryczał rudowłosy. Tobi zaczął płakać jeszcze bardziej.

- Ojj tam boziu, przecież nie mógł wytrzaskać całej karty. – powiedział Kakuzu i chwycił rachunek.

- Mógł. – mruknął cicho Sasori, ale nikt go nie usłyszał przez nagły atak kaszlu Kaku. Gdy spojrzał na cyfrę, z racji swojego skąpstwa i umiłowania pieniędzy, dostał zawału serc. Wszystkich pięciu. Konan rzuciła się na pomoc chłopakowi, a Hidan krytycznym okiem zerknął na nieszczęsny rachunek.

-Eee…a jak taką liczbę się czyta?- spytał po chwili.

- Milion sześćset sześćdziesiąt sześć tysięcy sto osiemdziesiąt dwa dolary i pięćdziesiąt cztery centy. – wycharczał z pianą na ustach Pain, drżąc i kołysząc się do przodu i do tyłu jakby miał chorobę sierocą.

- Szefie, a skąd ty miałeś tyle hajsu?- spytał jak zwykle ciekawski Kisame.

- Pozowałem do reklam męskiej bielizny erotycznej. – Lider widocznie nadal był tak oszołomiony, że nie wiedział, co gada. Cały czas mamrotał na przemian : kasa, karta, Deidara, zabije, ciuchy, milion. I tak w kółko. W końcu tak jak obiecał, począł ciąć się kartą.

- Nieee !! – ryknął Tobi i rzucił się, aby odebrać mu niebezpieczny przedmiot, ale ten zaprzysiągł sobie, że już nikt więcej nie dotknie jego ukochanej karty.

- Ale Tobi naprawde kocha Pain-sama. Tobi zrobi wszystko. Lider może nawet Tobiego znowu ukarać (patrz–>Zbrodnia i Kara-dop.aut.), ale niech Lider nie umiera. Tobi kocha!! – zapłakał chłopiec i przytulił się do ukochanego.

- Ej, on tak serio? – spytał Hidan.

- A bo to wiesz jak nie wiesz. – odparł Kakuzu, przyglądając się scenie. (tak, już zmartwychwstał)

- Wyjdźcie stąd. – zapiszczał zapłakany Tobi.

- Nie. – chórem odpowiedziało Akatsuki.

- Wypieprzać stąd, ale już. – ponowił swoją jakże uprzejmą prośbę. Jednak tym razem jego głos był bardziej męski, już nie tak piskliwy, ale nadal miękki i bardzo seksowny. W jego oczu zabłysnął Sharingan.

- To ja pójdę się pomalować. – oświadczył Dei i uciekł.

- Eee…Pinokio mnie woła! – krzyknął Sasori i ulotnił się.

- Trupy mi stygnął. – wyjaśnił Zetsu, odwrócił się i z powagą zwiał prawie gubiąc nogi.

- To ja jade do Wietnamu zbierać papier na plantacji. – powiedziała Konan i równie powoli co koledzy wyszła.

- Dostałem powołanie od Jashina.- wrzasnął Hidan i uciekł, bo mogło się nagle okazać, że jednak nie jest nieśmiertelny.

- Spadam do banku. – mruknął Kakuzu i już go nie było.

- ŁASICE TO GATUNEK ZAGROŻONY WYMARCIEM !! – ryknął rozpaczliwie Itachi i ucie..eee….dokonał taktycznego odwrotu do pokoju.

Gabinet opustoszał.

- Tobi naprawde cię kocha, Pain. – wyszeptał i przytulił się do rudowłosego.

- Ma…Madara Uchiha… – wyjąkał rinneganowiec.

- Tak. Czy Pain-sama kocha Tobiego? – spytał, patrząc mu Sharinganem prosto w oczy?

- Tak. – odparł rudy, zdjął maskę i pocałował Tobiego-Madarę w usta.

- To niech Lider-sama się więcej kartą nie tnie. – zapiszczał Tobi swoim starym głosem i włożył maskę, tuląc się do ukochanego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz