sobota, 1 grudnia 2012

Oneshot – „Ordnung machen” (PainHidan)


   Uszczęśliwiony Tobi opuścił gabinet Lidera, a rudy z miną zatytuowaną „Nie-moja-wina-że-jestem-głupi” siedział jeszcze chwilę w fotelu. Wstał, doprowadził swój wygląd jako tako do porządku i wyruszył na poszukiwane Hidana, który ostatnio etatowo robił za sprzątaczke (Powinniście mu fartuszek kupić – dop.aut.). Znalazł go, ku rozpaczy swoich zszarganych nerwów, tarzającego się po ubabranej jajkami podłodze w kuchni. Już przeszło godzine temu polecił jemu i Deidarze posprzątać,więc dostał niemal kurwicy wchodząc do pomieszczenia. Kuchnia w dalszym ciągu była uświniona i to nawet bardziej od momentu, w którym Dei wpadł na jakże inteligentny i twórczy plan rozpoczęcia „III-ciej Wojny Żarciowej”. Tak więc w lodówce i spiżarni wiały wiry, a Lider doszedł do wniosku, że ze szczętem traci autorytet. Zazgrzytał zębami ze złości, a następnie to samo zrobił Kakuzu, który dopiero co wrócił z nową zastawą i właśnie dowiedział się, że musi jeszcze raz jechać na zakupy, inaczej całe Akatsuki przejdzie na dietę tlenowo-bezpokarmową.

     Te ich psychozy nas coraz więcej kosztują, pomyślał Pain, wręczając Kaku zwitek banknotów, który oblizał się lubieżnie i ucałował każdy papierek z osobna, mrucząc przy tym :”Ohh jak ty ślicznie pachniesz…Jaki ty jesteś cudownie zielony i świeżutki…kocham cię mój skarbie…”. Pain wywrócił oczami i wrócił z powrotem do kuchni, która przedstawiała sobą martwą naturę pod tytułem „Obraz nędzy i rozpaczy”, w centrum której skakali jeszcze nie martwi (ale to się zmieni ! -dop.Pain) Deidara i Hidan.

- Spokój !! – ryknął Lider.

- Oo, szef przyszedł. Niech będzie pochwalony Jashin !! – wrzasnął Hidan, rozwalając Deiowi kubeczek jogurtu na twarzy.

- POWIEDZIAŁEM ZAMKNĄĆ RYJE, LUDZIE CHCĄ SPAĆ !!!

- Spać…?Jest dziesiąta rano.

- Co? Oh, no tak, faktycznie…- Pain na chwilę stracił wątek, ale jak zwykle w wielkim stylu go odzyskał.

- TO SIĘ ZAMKNIJCIE, BO LUDZIE CHCĄ ŻYĆ !

- Przecież ja ich nie zabijam, un. – naburmuszył się Deidara. Rudy w akcie rozpaczy i wściekłosci opadł na kolana i zaczął bić pięściami w podłogę. Niefortunnie, mając do wyboru jakieś 20 metrów kwadratowych podłoża, musiał jebnąć akurat tam, gdzie była rura.

- Hurraaa!! Lider zrobił fontanne, un !! – zapiszczał Deidara, rzucając się entuzjastycznie na wodę.

ZA CO? ZA CO MNIE TO SPOTYKA? -myślał rudy.

- Hidan ! Rusz dupę i posprzątaj w moim gabinecie, ale EFEKTYWNIE, nie tak jak tutaj. Potem weź Kisame, on się zna na wodzie i zróbcie z tym tutaj porządek. – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.

- Dlaczego wszystko ja muszę robić?- zajęczał Hidan.

- Bo masz pecha – uciął Pain i poszedł do Konan, która zawsze miała zapasowy asortyment jego pigułek na uspokojenie.

~~~

      Pół godziny później Pain doprowadzony do stanu używalności przez dwa pudełka Persenu i litr uspokajającej herbatki, otworzył drzwi do swojego gabinetu. Zaraz potem je zamknął, wrócił do Konan, wyłudził jeszcze jedno pudełko i dopiero wtedy wtargnął do piekła, w kóre zamienił się jego gabinet.

- CO TU SIĘ KURWA WYRABIA? – ryknął od progu. Hidan najwidoczniej go nie usłyszał, co nie było dziwne biorąc pod uwagę fakt że właśnie tańczył na biurku rudego z miotłą, śpiewając „I feel good”.

-I feel good !!! tararararraaa….I knew that I would, now…tarararara…So good…SO GOOD, I GOT YOUUU!!! – jasnowłosy zakończył swój solowy popis, malowniczo spadając z biurka na glebę na widok Paina, który nawiasem mówiąc przedstawiał sobą wielce ciekawe zjawisko.

     Jakiś trzepnięty artysta w stylu Deidary i Sasoriego określiłby go, uzywając zwrotów „Z włosem rozwianym i szałem w spojrzeniu, z ócz gorejące iskry ciskając stanął, niczym śmierci anioł, na granicy zmysłów, albowiem w mocy jego karać i tchnienie odbierać.” Ktoś lakoniczny stwierdziłby po prostu „Wkurwiony z wyraźnym zamiarem mordu”. Coś z prawdy w tym jednak było.

- Jeejuu…Pan Jashin wstąpił w Lidera…Lider jest uosobieniem zła i okrucieństwa Jashina…- Hidan, gramoląc się z ziemi, z tępym uwielbieniem gapił się na przełożonego.

- Co. To. Kurwa. Miało. Znaczyć? – wycedził Pain. Powietrze wokół niego aż zawirowało.

- No to znaczy mówiłem, Liderze, że wyglądasz teraz dokładnie jak…- zaczął Hidan tonem jakby wyjaśniał coś oczywistego jakiemuś cofniętemu w rozwoju dziecku.

- NIE O TYM MÓWIŁEM ! Pytam się, co te cyrki miały znaczyć?

- Aaa too…nie podoba ci się jak spiewam, Pain?

- Miałeś tu posprzątać! I nie mów do mnie po imieniu !

- Tak jest, Lider-seme…ee przepraszam, Lider-sama.- wargi Hidana rozciagnęły się w bezczelnym uśmiechu.

- Co ty chrzanisz? Jakie seme??!!- wściekł się Pain.

- A kto ciebie wie, może i uke..- westchnął Hidan.- Jak było z Tobim?

- Dosyć. Won po szmatę i posprzątaj to! – krzyknął czerwony ze złosci Pain. Piana aż ciekła mu z ust.

- Nie ma takiej potrzeby, Liderze. – odparł szarowłosy i zabrał się za zlizywanie zaschniętej spermy z biurka. (Zaraz, zaraz, czyżbym sugerowała, że Hidan jest szmatą?-dop.aut.)

    Peinowi na ten widok zrobiło się ciasno w spodniach, ale stwierdził, że przelecieć w ramach kary dwóch członków Akatsuki z samego ranka wykracza poza jego uprawnienia. Odetchnął więc głęboko i spytał.

- Co ty robisz?

- Sprzątam.- odparł z niewinną minką Hidan i ponownie zabrał się za lizanie blatu.

- Nie dobre, już wyschło. – stwierdził. – Chce świeżej.

      Painowi mowę odjęło, tymczasem Jashinista podczołgał się na kolanach do Lidera i zaczął majstrować przy jego rozporku.

- Zawsze chciałem obciagnąć Jashinowi. – oświadczył, czym skutecznie odebrał na kilka minut rudemu zdolność artykuowanej mowy. Rozpiął czarne jeansy Paina, zsunął je razem z czarnymi bokserkami w rózowe króliczki Playboya (ktoś tu jest małym zboczusiem – dop.aut.) i wziął w rękę jego skarb. Przeciągnął dłonią po całym członie, biorąc czubek w usta i zasysając się mocno. Po chwili wziął do buzi całego i zaczął szybko poruszać głową, masując dłońmi jądra Lidera, który doszedł, wytryskując w jego usta i odpadając na podłogę ze zmęczenia.

- Pycha. – oblizał się Hidan i począł szczerzyć pysk do wykończonego rudzielca.

- Super. A teraz do roboty. Cała siedziba ma lśnić ! – usiłował groźnie warknąć, ale mu się nie udało, więc aby podkreślić dobitność tych słów dobitnie trzasnął drzwiami, aż te dobitnie wyleciały z zawiasów i dobitnie jebnęły o podłoge. – I napraw drzwi!

- Ehh..niech cię Jashin ma w swej opiece, Pain. – mruknął urzeczony Hidan, wpatrując się w seksowny dolny odcinek pleców oddalającego się Lidera.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz