sobota, 15 grudnia 2012

Oneshot – Horror (FugaItaSasu)


      Zazwyczaj, gdy któreś z rodziców wyjedzie w delegacje lub po prostu do babci na weekend, wtedy można mówić o szczęściu. Jednak dla chłopców z rodziny Uchiha dni, kiedy matki nie ma w domu, są koszmarem, z którego nie można się wybudzić.

       Przygnębiony Itachi siedział przy stole kuchennym, popijając kakao i patrząc, jak Mikoto krząta się po domu, pakując swoje ubrania i kosmetyki.

- Rozchmurz się, Itachi. – powiedziała i pocałowała go w policzek, mierzwiąc mu na głowie długie, czarne włosy. – Przecież wyjeżdżam tylko na dwa dni.

Właśnie, prychnął brunet w myślach, zaciskając pięści. Dwa pieprzone dni sam na sam z tym potworem.

- Mamo, dlaczego nie możemy jechać z tobą? – zapytał po raz kolejny Sasuke, wchodząc bez kapci do kuchni.

- Bo Itachi ma misje, a ty musisz chodzić do szkoły. – wyjaśniła z uśmiechem kobieta, wracając do pakowania walizki. Nie zauważyła, jak podbródek młodszego syna drży, a jego wielki, czarne oczy są przerażone. Długowłosemu ścisnęło się serce na widok brata.

- Sasu-chan, nie chodź na boso, bo się przeziębisz. – powiedział i wziął go na ręce, niosąc do jego pokoju na piętrze.

- Nie mów do mnie Sasu-chan! – chłopiec zrobił naburmuszoną minę, ale zaraz potem ufnie przylgnął do umięśnionego torsu Łasica. Uwielbiał, kiedy brat go przytulał, w przeciwieństwie do ojca. Nienawidził, kiedy Fugaku go dotykał, zwłaszcza w ten sposób.

        Itachi wniósł go do pokoju i położył na łóżku, dokładnie przykrywając kołdrą, tak, że jedynie kudłaty, czarnowłosy łebek chłopca wystawał na zewnątrz.

- Aniki, dlaczego tatuś to robi? – spytał smutno, a po jego policzku spłynęła łza. Starszy z braci starł ją wierzchem dłoni

- Nie wiem, Sasuke. – odpowiedział ponuro, głaszcząc go po kruczoczarnych, aksamitnych włoskach. – Nie wiem.

- Ale ja nie chcę dzisiaj. – zapiszczał chłopiec, wyginając usta w podkówkę. – Jeszcze mnie po zeszłym tygodniu boli.

        Itachi zacisnął zęby z wściekłości. Tydzień temu mama poszła na całonocną imprezę urodzinową do koleżanki, a lekko wstawiony ojciec urządził małemu niezły seans. Sasuke nie był w stanie się ruszać, to długowłosy potem zaniósł go do pokoju i opatrzył rany. Mamie powiedzieli, że Sasu złamał nogę. Fugaku zagroził, że jeśli pisną choć słówko matce, to zrobi małemu coś gorszego, a Itachi wiedział, że jego ojciec nie puszcza słów na wiatr. Wolał nie myśleć o tym, co wkurzony senior Uchiha mógłby zrobić jemu malutkiemu, kruchutkiemu braciszkowi. Kochał Sasuke najbardziej na świecie i dbał o niego bardziej niż o swoje życie, więc serce mu pękało na małe, diabelnie ostre kawałeczki kiedy widział, jak chłopak cierpi. Kruczowłosy miał osiem lat i był dosyć niski i malutki jak na swój wiek, łatwo było go zranić lub skrzywdzić. Itachi nie rozumiał, jak można chcieć krzywdy tak słodkiej, bezbronnej istotki.

- Nie pozwolę mu więcej ciebie skrzywdzić. – obiecał, zaciskając pięści, aż zbielały mu kostki. Sasuke spojrzał na brata szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Starszy pocałował chłopca w czoło i poprawił kołdrę, aby nie było mu zimno.

- Śpij jeszcze, jest wcześnie. – szepnął. Była za piętnaście szósta rano i to jeszcze sobota, a młodszy z braci całą noc nie zmrużył oka, przerażony perspektywą zostania przez dwa dni z ojcem-tyranem. Itachi pogłaskał go jeszcze raz po lśniącej głowce, a chłopiec ziewnął szeroko, posłusznie zamykając oczy. Długowłosy wyszedł z jego pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Zszedł na dół, obserwując przez okno, jak matka ładuje do bagażnika walizkę. Ojciec bardzo entuzjastycznie jej w tym pomagał. Itachi zmierzył go pełnym nienawiści spojrzeniem, a ten tylko uśmiechnął się do niego bezczelnie i pocałował żonę na pożegnanie w policzek. Starszy z braci Uchiha zacisnął pięści.

Nie dostaniesz go, bydlaku, myślał. Nie dostaniesz.

Samochód mamy wytoczył się z podjazdu i zniknął, a uradowany jak nigdy Fugaku wrócił niemal w podskokach do domu.

- Idź spać, synu, jest jeszcze wcześnie. – powiedział, siląc się na poważny ton, chociaż szalała w nim radość. Radość z tego, że znowu spełni swoje chore, obrzydliwe zachcianki.

- Nie waż się go dotykać. – syknął Ita, stojąc w miejscu jak szubienica. Fugaku prychnął.

- Bo co mi zrobisz? – spytał. – Jeśli powiesz matce, to go załatwię tak, że nie wstanie.

         Łasica zacisnął szczęki w zimnej furii. Nie mógł wytrzymać tego, że jego własny ojciec chce znowu zranić to słodkie maleństwo, jakim był Sasuke. Wrócił do swojego pokoju i huknął drzwiami, aż niemal wypadły z zawiasów. Zaczął krążyć po pomieszczeniu jak tygrys w klatce, obmyślając sposób, w jaki mógłby uratować brata. Jak na złość nic nie wpadało do jego genialnego, kreatywnego umysłu.

- Myśl, cholera! – syknął do siebie, podchodząc do szafki, a której trzymał broń. Wyjął kunai i przyjrzał mu się z zamyśleniem, przesuwając palcem po ostrzu. Na jego czubku pojawiła się szkarłatna kropelka krwi, która zgodnie z prawem grawitacji spłynęła w dół, roztrzaskując się o podłogę. Postanowił, że jeśli będzie musiał, zabije ojca. Nie pozwoli mu więcej skrzywdzić Sasuke.

        Nagle stanął jak wryty, uświadamiając sobie swoją głupotę. Palnął się w czoło i wybiegł z pokoju, biorąc ze sobą nóż. Sasuke spał w pokoju, sam, a matki nie było w domu. To mogło oznaczać tylko jedno. Wpadł z hukiem do pokoju malca i warknął na widok ojca, schylającego się nad synem i głaszczącego go po policzku.

- Łapy precz od niego! – wrzasnął, wyciągając przed siebie nóż. Głowa rodu Uchiha zaśmiała się kpiąco.

- Chcesz mnie zabić, synu? – prychnął. – I to jednym nożem?

         Błyskawicznie złożył pieczęcie i wykonał technikę, która rzuciła starszym z synów o ścianę. Ita zjechał po niej na podłogę, gdzie pod nim zaczynała zbierać się mała kałuża jego własnej krwi. Syknął, łapiąc się za ramię, któe sterczało pod dziwnym kątem. Prawdopodobnie było zwichnięte.

- Zostaw go. – syknął w desperacji, mierząc ojca nienawistnym spojrzeniem. – Weź mnie, ale jego zostaw.

         Mężczyzna roześmiał się i przypiął Sasu przyniesionymi przez siebie kajdankami do łóżka, tak by nie mógł uciec. Chłopiec musiał patrzyć na ten upiorny spektakl, który miał zaraz się przed nim rozegrać. Fugaku podszedł do Itachiego i uderzył go z otwartej dłoni w twarz. Mocno. Z ust chłopaka popłynęła strużka krwi.

- Będziesz grzeczny? – zapytał, łapiąc go za włosy.

- Tak. – szepnął Ita.

To dla Sasuke, myślał gorączkowo, patrząc, jak ochydna gęba ojca przybliża się. Robię to tylko dla Sasuke.

          Fugaku wpił się mocno w jego wargi, zlizując krew z jego ust. Starszy z synów nie uciekł, ale i nie przyłączył się do tej „zabawy”. Po prostu siedział, pozwalając potworowi na wszystko. Ojciec rzucił go mocno na ziemię, umyślnie celując tak, aby naruszyć zwichnięte ramie. Kończyna zapulsowała bólem, ale chłopak nie wydał z siebie najmniejszego dźwięku. Mężczyzna zdarł z niego ubrania i odwrócił przodem do płaczącego braciszka.

- Itachi, nie! – krzyczał malec.

Nie płacz, kochanie, myślał starszy, zaciskajac zęby, gdy penis ojca zagłebił się brutalnie w jego wnętrzu. Przecież robię to dla ciebie.

           Sasuke przestał szlochać i tylko obserwował hipnotycznie, jak smukłe, piękne ciało brata drzy z bólu, zadawanego mu przez ojca. Pełen podziwu patrzył, jak chłopak nie wydaje z siebie nawet najmniejszego dźwięku, gdy mężczyzna przyśpiesza, dochodząc w jego wnętrzu. Fugaku ulżył sobie i wyszedł z syna, wpychając mu męskosć do ust. W pierwszym odruchu Ita chciał go zwyczajnie ugryźć, ale przypomniał sobie, że robi to dla swojego ototo. Z niechęcią zaczął ssać, powstrzymując wymioty, ale ojciec widocznie był zadowolony, bo po raz kolejny się spuścił prosto do jego ust. Przytrzymał go za szczękę i zmusił, aby chłopak wszystko połknął. W końcu wyszedł z wielkim uśmiechem na ustach.

         Itachi leżał skulony na podłodze, nie zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Bolało go całe ciało, a blada skóra w niektórych miejscach była zadrapana i zakrwawona. Czerwona strużka ściekała mu po udach.

- Itachi, jak się czujesz? – zapytał ktoś nagle cichutko. Otworzył oczy i zobaczył twarz pochylajacego się nad nim braciszka. W łapce trzymał kajdanki.

- Jak się uwolniłeś? – spytał słabo. Chłopiec uśmiechnął się lekko.

- Były za duże. – wyjaśnił, delikatnie odgarniając mu włosy z twarzy. – Dlaczego to zrobiłeś, aniki?

- W innym wypadku on skrzywdziłby ciebie. – szepnął Itachi, delikatnie muskając dłonią twarz brata. Był osłabiony, a jego ręka bezwładnie runęła na podłogę. Chłopiec chwycił ją w swoje drobne rączki i pocałował.

- Dziękuję. – chlipnął.

- Nie płacz, nic mi nie będzie. – mruknął Ita, przytulając szlochającego braciszka.

Ewentualnie się wykrwawię, pomyślał. Ale nawet zza grobu dopadnę tego skurwysyna, jeśli choć raz cię dotknie.

- Kocham cię. – szepnął małemu na uszko i pocałował go w czoło. Sasuke szybko poderwał głowę do góry i złączył ich usta w pocałunku.

- Co ty robisz? – zdziwił się długowłosy.

- Ja też cię kocham. – odpowiedział z uśmiechem chłopiec i pomógł mu położyć się na łóżku. Pobiegł do łazienki po maść, bandaż, wodę utlenioną i zaczął delikatnie przemywać rany brata. Strasznie piekło, ale dotyk tych małych rączek działał jak balsam. Ita leżał nieruchomo na plecach, a Sasuke klęczał między jego kolanami, zakładając mu opatrunki. Nagle pochylił się i pocałował główkę penisa starszego brata.

- Sasuke, przestań…- jęknął Itachi.

- To boli?

- Nie, ale nie chcę, żebyś był do tego zmuszany.

- Przecież mnie nie zmuszasz, aniki. Ja chcę, żeby ci było dobrze. – powiedział Sasuke i zaczął lizać jego męskość. Smakowała inaczej niż członek ojca, nie mdliło go ani nie krzywił się. Wręcz przeciwnie, miał ochotę zasmakować więcej jego ciała, więc wziął penisa brata w usta, ssąc delikatnie. Włożył mu paluszek w odbyt, tak jak mu zawsze robił ojciec, ale chłopak spiął się i syknął. Z otarć popłynęła świeża krew.

- Przepraszam. – powiedział z przejęciem Sasu, zakładając nowy opatrunek i powracając do pieszczot jego członka oraz jąder.

- Nie szkodzi. – szepnął. Zaczął oddychać szybciej, gdy kruczowłosy przyspieszył, aż w końcu doszedł prosto w jego usta. Sasuke przełknął wszystko, przekrzywiając główkę i oblizując usta.

- Dobre. – stwierdził. – Taty jest słone i mdłe. Twoje jest słodkie.

- Ty jesteś słodki. – zaśmiał się cicho Itachi, przyciągając go do siebie. Chłopiec położył się obok niego, kładąc głowę na torsie brata.

- Nie pozwolę cię więcej skrzywdzić. – szepnął, głaszcząc jego aksamitne włoski. Mały Uchiha zasnął, uspokojony dotykiem i obecnością swojego ukochanego aniki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz