sobota, 15 grudnia 2012

Oneshot – „Co się z tobą stało, Danzo?” (DanSaru)


       Nagły podmuch wiatru rozrzucił papiery zalegające na dużym, dębowym biurku.

- Nadal nie umiesz wchodzić drzwiami? – spytał Hokage, nie odrywając wzroku od dokumentów. Danzo przemilczał tą uwagę, tylko zgrabnie, jak na swój wiek, zeskoczył z parapetu i podszedł do Sarutobiego.

- Przyszedłem porozmawiać. – powiedział w końcu po chwili ciszy. Kage Wioski Liścia zaśmiał się.

- Domyślam się. Już minęły te młodzieńcze lata, kiedy przylatywałeś na szybki numerek. – powiedział z uśmiechem, mierząc go spojrzeniem czarnych oczu. Meżczyzna nic nie powiedział, tylko zacisnął usta, które tworzyły teraz wąską kreskę w jego surowej, poznaczonej zmarszczkami i bliznami twarzy. Nie cierpiał, gdy Trzeci przypominał mu o tym, jakie kiedyś łączyły ich relacje.

- Zatem słucham cię jak radia. – ponaglił go Hokage, splatając palce i kładąc na nich podbródek. Przyglądał się uważnie twarzy swojego byłego ukochanego, a aktualnie śmiertelnego wroga.

„Co się z tobą stało, Danzo?” – zadawał sobie wielokrotnie to pytanie i nigdy nie umiał sobie na nie odpowiedzieć.

- Uważasz, ze organizacja egzaminu na chuunina właśnie teraz to dobry pomysł? – zapytał mężczyzna, patrząc mu prosto w oczy. Sarutobi uniósł brwi.

- Nie widzę żadnych przeciwskazań. – odparł.

- A ja natomiast tak. – syknął Danzo, zaciskając zęby. Nie cierpiał również, gdy Sarutobi bagatelizował to, co miał mu do powiedzenia. – Suna prowadzi jakieś dziwne przygotowania, a ich dzieciaki też mają wziąć udział w egzaminie.

- Uważasz, że powinniśmy im zabronić wzięcia w nim udziału? – prychnął Trzeci Hokage. – To dopiero wywołałoby zamieszanie.

- Uważam, że powinniśmy odwołać egzamin. – powiedział szatyn, siląc się na spokojny ton. Pięści miał zaciśnięte, tak, jakby miał zamiar zaraz wstać i uderzyć Hiruzena.

- Wykluczone. Nie dopuszczę do wywiązania się konfliktu między wioskami tylko i wyłącznie z powodu twojego widzimisię. – uciął Sarutobi, dając mu tym samym jednoznacznie do zrozumienia, że spotkanie dobiegło końca. Mężczyzna wstał i zmierzył go nienawistnym spojrzeniem.

- Pamiętaj, że cię ostrzegałem…Hiru-chan. – syknął i wyszedł, tym razem drzwiami.

        Trzeci Hokage poczerwieniał, słysząc to zdrobnienie jego imienia w ustach swojego byłego przyjaciela. Danzo ostatni raz nazwał go tak jakieś 45 lat temu. Potem coś się między nimi zepsuło. Hiruzen został Kage Konohy, a zazdrosny chłopak założył wewnątrz ANBU swój „Korzeń”. Od tej pory dbał tylko o swoje interesy i chciał, aby to jego Sarutobi mianował Czwartym. Miał obsesję na punkcie władzy i niemal dostał szału, kiedy Trzeci mianował tego gówniarza Namikaze. Próbował groźbami, prośbami i perswazjami namówić go do zmiany tej decyzji, ale mężczyzna był nieugięty. Od tej pory jest jego śmiertelnym wrogiem.

         Mężczyzna odchylił się na oparcie fotela, splatając ręce za głową i wpatrzył się w okno, na ciemniejące powoli niebo. Westchnął ciężko i po raz kolejny zadał sobie to samo pytanie, które dręczyło go od kilkudziesięciu lat.

„Co się z tobą stało, Danzo?”

„Co się z nami stało?”

          Przymknął oczy, wspominając jedną z najszczęśliwszych sytuacji w jego życiu, która miała miejsce, gdy miał 10 lat.

~~~

          Gorące, letnie powietrze przerwał czyiś krzyk.

- Danzo! Danzo!

          Czarnowłosy chłopiec zwolnił trochę bieg, pozwalając, aby przyjaciel dogonił go. Po chwili zasapany Sarutobi zrównał się z nim, a po jego karku spływały krople potu, wsiąkając w jego białą, bawełnianą koszulkę. Miał ogromną ilość chakry, ale nadal brakowało mu kondycji, którą starał się wyrobić, ćwicząc codziennie z brunetem.

- Zaczekaj….- wysapał, przystając. Oparł ręce o kolana i wbił ponure spojrzenie w ziemię. – Nie dam rady.

- Daj spokój, Hiru-chan. Zostało nam jeszcze jedno kółko. – powiedział Danzo, patrząc z troską na przyjaciela. Oddychał równomiernie i w ogóle nie wyglądał na zmęczonego, w przeciwieństwie do szatyna, który dosłownie padał z nóg.

- Nie dobiegnę. – stwierdził ponuro Hiruzen, siadając na ziemi. Zaczął palcem kreślić esy-floresy na rozgrzanym od konohańskiego słońca piasku.

- Nie prawda. Dobiegniesz, bo ja w ciebie wierzę. – oświadczył z powagą czarnowłosy i wyciągnął w stronę przyjaciela dłoń. Chłopiec przyjął ją i z trudem wstał. Nogi nadal trzęsły mu się od wysiłku. Danzo chwycił jego dłoń i pobiegł, ciągnąc go za sobą.

          Pierwszy i Drugi w ramach treningu kazali im biegać po kilka razy dookoła wioski, aby przyszły Trzeci Hokage mógł wyrobić sobie kondycję. Chłopcy właśnie kończyli czwarte kółko, nadal trzymając się za ręce, gdy nagle szatyn potknął się i upadł, boleśnie zdzierając sobie kolana.

- Hiru-chan, nic ci nie jest? – spytał zaniepokojony brunet, klękając obok chłopca. W oczach Sarutobiego pojawiły się małe łezki, które po chwili zaczęły spływać po jego zarumienionych od biegu policzkach i wsiąkać w ziemię. .

- Boli? – zapytał Danzo, ocierając policzki chłopca z łez. Ten pokręcił smutno głową.

- Nie o to chodzi. – mruknął, bez entuzjazmu oglądając swoje kolana. – To na nic.

- O czym ty mówisz?

- Naprawde myślisz, że zostanę kiedyś Hokage? – Hiruzen spojrzał na niego ponuro.

- Oczywiście, przecież tego uczą cię Pierwszy i Drugi! – żachnął się brunet, oglądając zadrapania, z których płynęła krew.

- Ale czy ja się do tego nadaję? – jęknął Sarutobi. – Jestem beznadziejny.

- Nie prawda. – odparł z przekonaniem Danzo. – Jesteś wspaniałym przyjacielem i zostaniesz doskonałym Hokage!

Brązowe oczy przyszłego Trzeciego spojrzały na niego z wdzięcznością. Chłopiec uśmiechnął się lekko przez łzy.

- Zawsze będziemy przyjaciółmi, prawda? – zapytał nieoczekiwanie.

- Oczywiście. – zapewnił go czarnowłosy. – Zawsze cię będę kochać. Obiecuję.

         Pochylił się i pocałował przyjaciela w czoło, a potem w lekko zadarty nosek, kończąc na ustach. Hiru zarumienił się słodko i zachichotał, uśmiechając się szeroko. Danzo pocałował obydwa zdarte kolana szatyna.

- Żeby nie bolało. – wyjaśnił, widząc jego zdumione spojrzenie. – Chodź, skończmy na dzisiaj.

Nie zwracając uwagi na protesty przyszłego Hokage, wziął go na ręce i ruszył w stronę wioski.

~~~

            Od tego czasu minęło sporo ponad 50 lat, a Danzo nie dotrzymał swojej obietnicy. Po policzkach starca, który kiedyś był zakochanym w swoim przyjacielu chłopcem, spłynęły łzy, wędrując szlakiem wyżłobionym przez zmarszczki starości, smutku i zmęczenia. Sarutobi spojrzał w okno, przez które wszedł Danzo i po raz kolejny w swoim życiu zadał sobie pytanie, na które pewnie i tak nie dostanie odpowiedzi.

             ”Co się z tobą stało, Danzo?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz