sobota, 1 grudnia 2012
I.Blask zachodzącego słońca – cz.1 Żar (Gaa-Naru)
Żar. Palący żar otaczał i wypełniał czerwonowłosego Kazekage Wioski Ukrytego Piasku. Tym zewnętrznym się nie przejmował, spędził przecież całe życie na pustyni, więc do upału i gorąca się przyzwyczaił. Bardziej niepokojący był żar wewnątrz niego, nasilający się z każdą sekundą, ogarniający ciało, rozum i zmysły…
Gaara potrząsnął rudą głową, odganiając niepokojące myśli. Siedział w swoim gabinecie, trzymając w ręku szklankę wody i patrząc w okno wychodzące na główny plac Suny. Przy placu stał niewielki hotel, w którym zatrzymali się goście z Konohy. Ściśle mówiąc, drużyna 7, obecnie zwana Drużyną Kakashiego : Sasuke, Sakura, Kakashi i Naruto…Naruto….Boże, tak bardzo się zmienił! Kiedy ten narwany blondyn stanął przed nim dobre pół roku temu, oddając mu ważny zwój od Tsunade, wprost nie mógł uwierzyć. Już nie przypominał tego rozwrzeszczanego, małego dzieciaka z symptomami ADHD i wygórowanymi ambicjami. To był Naruto, w którym cała Wioska Liścia pokładała nadzieje. Który kiedyś w końcu zostanie Hokage. „Naruto, w którym się zakochałem…”
Nie było co ukrywać. Nosiciel Shukaku, jakkolwiek by się przed tym bronił, był w nim nieodwołalnie i absolutnie zakochany. W każdym razie tak mu się zdawało…Bo niby skąd osoba, która w swoim krótkim życiu doznała aż tyle bólu i nienawiści ma wiedzieć, jak to jest kochać i być kochanym? Naruto już wiedział, bo miał przyjaciół, na których może liczyć. Gaara był sam. Miał co prawda Kankuro i Temari, ale oni cały czas się go bali. Nie potrafili ukryć, że się nim brzydzili, choć bardzo chcieli.
Ponure rozmyślania przerwało mu pukanie do drzwi.
-Prosze. – powiedział chłodnym tonem i zwrócił swoje piękne turkusowe oczy otoczone czarnymi obwódkami na wchodzącego shinobi. Gaara westchnął i ze znużeniem zaczął wysłuchiwać raportu.
~ ~ ~
Zachodzące, letnie słońce nad Wioską Piasku jest piękne. Zwłaszcza dla tych, którzy nie mają tego widoku na codzień. Ma w sobie jakiś dziwny urok i nieuchwytny czar, sprawia, że każdemu, nawet najzimniejszemu draniowi na tym globie serce mięknie, a złowrogie i okrutne myśli zbaczają nieco z wytyczonej przez życie drogi i zaglądają wgłąb uczuć. Naruto stał na balkonie w swoim pokoju i podziwiał ten jakże nieczesty dla jego błękitnych oczu widok . Niebo, zwykle równie niebieskie co oczy Uzumakiego, teraz przypominało różowo-złote, jedwabne kimono, przetykane nićmi szkarłatu i seledynu. Lazurowe tęczówki pochłaniały tą feerię barw. Każda z nich o kimś mu przypominała. Złoty jak jego własne, niesforne kosmyki przytrzymywane opaską z liściem. Różowy jak włosy Sakury. Szkarłat i seledyn….szkarłat i seledyn…te barwy kojarzyły mu się tylko i wyłącznie z Gaarą. Uśmiechną się do siebie. Od kilku lat byli przyjaciółmi, bo przecież tylko Jinchuuriki może zrozumieć drugiego Jinchuuriki. Jednak Kazekage Piasku nadal nie wie jak ważny stał się dla Naruto.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz