wtorek, 4 grudnia 2012
Oneshot – Shōgi (ShikaGaa)
Konohańskie słońce, choć nie tak palące jak to w Sunie, przyemnie ogrzewało, ślizgaąc się po lekko opalonych skórach. Tylko jedna istota opierała się rozkosznym promieniom głównej gwiazdy Układu Słonecznego, ukrywając swoją idealną, nieskazitelnie białą skórę pod warstwami odzieży. Słońce, nie dając za wygraną ślizgało się po jego włosach, sprawiając, że wyglądały, jakby płonęły.
Na Gaarze wciąż rosnąca temperatura nie robiła najmniejszego wrażenia. Jemu i tak zawsze było zimno, niezależnie od tego, co twierdziły termometry. To zimno promieniowało z jego serca, zamrażając go od środka, począwszy od uczuć. Sprawiało, że wkładał na swoją twarz lodową maskę, której nie zdejmował nigdy. Wobec tego zimna żadna inna temperatura nie miała znaczenia.
Rada Suny zdecydowała, że przyjedzie wraz z rodzeństwem do Konohy na pół roku w ramach szkolenia, więc dlatego teraz szedł przez centrum obcego, wrogo nastawionego do niego miasta. Wiedział, że Wioska Piasku tak naprawde chciała się go pozbyć, był tylko zawadą. Cholernie niebezpieczną zawadą, która rozpaczliwie chwyta się życia i podstaw własnej egzystencji, nie da się zlikwidować.
Wracał właśnie z treningu z drużyną 7. Kakashi dostawał niemal palpitacji na myśl o tym, co by się stało, gdyby Sabaku zaczął walczyć ze zdolnym Sasuke na poważnie. Tsunade jednak bardzie bała się konfrontaci rudego z Naruto, w koncu walka dwóch Jinchuuriki mogłaby zrównać z ziemią Wioskę Liścia wraz z okolicą.
Tak pogrążył się w swoich depresyno-ponurych rozmyślaniach, że nie zauważył, kiedy przyłączył się do niego długowłosy, wysoki, wiecznie znudzony szatyn z wysoką kitką. Szedł z rękami w kieszeniach i tlącym się papierosem w zębach. Gaara przystanął i sporzał na niego morderczym wzrokiem, co nawiasem mówiąc nieco mu nie wyszło, bo musiał mocno zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć chłopakowi w oczy. Odpowiedziało mu tylko westchnienie godne etatowego męczennika i kłąb gryzącego w oczy dymu, który wyleciał z ust chłopaka prosto w twarz no Sabaku.
- Chciałem się przywitać, ale uznałem, że to zbyt kłopotliwe. – wyjaśnił, wzruszając ramionami i mocno zaciągnął się.
- Mam to gdzieś. Idź sobie. -warknął zimno zielonooki i ruszył przed siebie. Ku ego irytacji niechciany towarzysz nie zostawił go wspokoju, tylko powłócząc nogami poszedł za nim.
- Jestem Shikamaru Nara. – przedstawił się, wypuszczając spomiędzy nawiasem mówiąc kuszących warg koleny obłoczek dymu. Przydeptał znoszonym buciorem peta i wyciągnął kolejnego papierosa. Szmaragdowe tęczówki spojrzały na niego wściekle, a analityczny, genialny umysł jelenia błyskawicznie zarejestrował kilka faktów. Między innymi to, że owe oczęta są najpiękniejszymi, jakie kiedykolwiek widział, a ich właściciel jest niemal o głowę od niego niższy i cholelrnie seksowny. Przyjżał się uważnie drobne, kruchej sylwetce chłopaka, dźwigającego dwa razy cięższy i większy od siebie dzbanek.
- Nie za ciężka ta karafka? – spytał, pukając paznokciem w swój obiekt zainteresowania.
- Nie dotykaj! – prychnął Gaara, a niewielka smuga piasku zawirowała i trzasnęła go po łapie.
- A ja myślałem, że bicze z piasku to domena Mefistofelesa…- mruknął szatyn, doganiając oddalającego się szybko rudego. – Damy ci ksywę, Mefistofeles. Co ty na to? Mefisto? – zaproponował, z łatwością idąc obok truchtającego chłopaka. Miał znacznie dłuższe nogi od niego.
- Spierdalaj! – wrzasnął no Sabaku i zaczął biec.
- No nie, bieganie jest takie kłopotliwe.- jęknął Shika i pobiegł za nim.
Znalazł go, ciężko dyszącego pod wielkim drzewem. Usiadł obok niego i zapalił kolejnego papierosa, bo poprzedni wypadł mu z pyska przy tej gonitwie. Gaara niemal wypluwał płuca, widać było, że nigdy nie był szkolony do walki w starciu. Nie było takiej potrzeby, skoro jego piasek potrafił zarówno zabijać jak i chronić.
- Co, kondycha siada, diabełku? – zachichotał brązowooki. – Siadaj. – powiedział i pociągnął go za kołnież płaszcza na trawę obok siebie, obemując przyjacielsko ramieniem. Nikt by się na to nie odważył, wszyscy wiedzieli, do czego zdolny jest Pustynny, ale umysł Nary obemował znacznie szersze horyzonty.
Zgodnie z jego przewidywaniami, kiedy tylko chłopak poczuł jego rękę obemującą go, znieruchomiał i poddał się. Całe jego ciało drżało, nie tylko od biegu, ale przede wszystkim z powodu bliskości chłopaka. Nikt nigdy go tak nie dotykał, nareszcie poczuł…ciepło. Przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele, a w podbrzuszu nabardziej. Podciągnął kolana pod brodę i nieudolnie próbował ukryć pojawiającą się w spodniach wypukłość, ale i tak ten drobny szczegół nie umknął geniuszowi z Konohy. Shikamaru jednak nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się lekko, paląc papierosa i lustruąc całą sylwetkę Gaary.
Chłopak był bardzo drobny i kruchy, wyglądał bardziej jak dziewczyna. Nieco przydługie, intensywnie rude włosy opadały na delikatne, blade policzki, oczy miał pomalowane na czarno, pewnie jako wyraz buntu, ale także aby ukryć sińce spowodowane wieczną bezsennością. Jednak zielone oczy iskrzyły przytomne, gotowe same z siebie zabiać jednym spojrzeniem, teraz jednak były przesłonięte lekką, trudną do zdefiniowania mgiełką. Białymi, równymi ząbkami przygryzł dolną, czerwoną wargę, a Shikamaru również poczuł, jak w spodniach robi mu się namiocik. Bogata wyobraźnia szatyna zaczęła pracować na wysokich obrotach, ukazując mu wizję nagiego, chętnego, podnieconego chłopaka, przeciągającego lubieżnie swoje boskie ciało. Gaara pod wpływem jego spojrzenia zarumienił się lekko, a jeleniowi odebrało mowę. Wyglądał uroczo, taki zakłopotany i niewinny. Do głowy przyszedł mu szatański wręcz pomysł.
- Umiesz grać w
Shōgi*? – spytał, odragniając mu z policzka niesforny kosmyk czerwonych włosów i zakręcając go na palec. Sabaku tylko kiwnął głową. Kiedyś Kankuro w przypływie łaski go nauczył, aby nie siedział wiecznie sam i gapił się w okno. Z braku innych zajęć doszlifował swoją grę do perfekcji, więc nie miał czego się wstydzić. Nagle w jego oczach błysnęły łzy. Tak dawno nie płakał…przypomniało mu się, jak inne dzieci bawiły się na dworze, a on grał w szachy, przesuwając je za pomocą piasku.
- Zechciałbyś zagrać ze mną dzisiaj wieczorem? – zaproponował Shikamaru, ocierając kciukiem samotnął łzę. Zielonooki spojrzał na niego ponownie i znowu kiwnął głową.
- Spotkajmy się tutaj o siódme. – powiedział, wstając. Wskoczył na najbliższe drzewo i zniknął, a Gaara został, siedząc nadal pod drzewem.
~~~
Szatyn ruszył w stronę domu, ale bynamniej nie swojego, tylko Asumy. Sarutobi wyjechał na długoterminową misę i dał mu klucz, aby podlewał kwiatki, inaczej Kurenai go zabije. Wszedł do środka i ogarnął wzrokiem mieszkanie – czysto. Była dopiero trzecia, więc miał kupę czasu na przygotowanie czegoś smacznego, odkurzenie i podlanie tych nieszczęsnych chwastów. Wszystkie te czynności uważał za cholernie kłopotliwe, ale wziął się do roboty. W końcu mieszkanie lśniło, a w lodówce leżało sobie sashimi**. Wyszedł i pobiegł na miejsce spotkania.
Gaara już tam był, albo JESZCZE był. Siedział w dokładnie tej samej pozycji, w której go zostawił, więc prawdopodobnie nie ruszył się przez te 4 h z miejsca. Dobrze, że zrobił coś do jedzenia, pewnie jest głodny.
- Przyszedłeś. – ni to stwierdził, ni zapytał rudy, mierząc go jadowicie zielonym spojrzeniem. Wstał i poszedł za Shikamaru, który uznał, że odzywanie się jest kłopotliwe. W milczeniu doszli do mieszkania Asumy.
- Tutaj mieszkasz? – spytał rudowłosy, rozglądając się po przytulnym pomieszczeniu.
- Nie. To dom mojego senseia. – powiedział Shika, wprowadzając swojego gościa do salonu. Na środku, na niskim stoliku stała już plansza do gry z rozłożonymi szachami. Chłopak poszedł do kuchni i wrócił z dwoma talerzami apetycznie wyglądającej potrawy.
- Częstuj się, pewnie jesteś głodny. – mruknął i podał mu talerz. Skubał swoje danie, obserwując błyskawicznie pochłaniającego jedzenie rudzielca. Nie podejrzewał nawet, że taka prozaiczna czynność jak odżywianie, może wychodzić komuś aż tak seksownie. Gaara nieświadomy swojego uroku dziabał widelcem rybę, wkładając niewielkie kawałki do swoich kształtnych usteczek. W pewnym momencie oblizał się, a Narę przeszedł dreszcz.
- Zaczynamy? – zapytał no Sabaku. Czuł się w towarzystwie szatyna coraz swobodniej, choć nadal był nieśmiały. Zazwyczaj maskował ten fakt agresją wobec innych, ale na lenia to nie działało, więc został zupełnie bezbronny. Tak mu się przynamniej wydawało. W rzeczywistości jego urok osobisty zwalał geniusza z nóg.
- Ale będziemy grać na nieco innych zasadach. Jeśli któryś z nas zbije cudzego pionka, zdejmuje z siebie jakąś część ubrania. W przypadku matu zdemuje wszystko. – poinformował brązowowłosy. – Chyba się nie boisz. – zakpił, widząc przerażenie w zielonych oczach.
Jinchuuriki nie wiedział co ma robić. Czy uciec i się zbłaźnić, czy zachować honor, zostając i też się błaźniąc. Wybrał drugą opcę i zaczęli grać. Shika przewidywał kolejne posunięcia przeciwnika, ale i tak musiał przyznać, że Gaara jest świetny. Lepszy, niż podejrzewał, ale to i tak nie wystarczy, aby pokonać Narę. Powoli, systematycznie pozbywali się ubrań, ale rudy był i tak w większym stopniu rozebrany. Zaciął się, gdy doszedł do spodni i w przypływie olśnienia zdjął but. A potem następny. I skarpetki. W koińcu spodnie opuściły swój obszar występowania, ukazując gładkie, zgrabne nogi oraz opięte czarnymi bokserkami seksowne pośladki. Zielonooki rumienił się i starał zasłonić to, co ma najcenniejszego, nieświadomie pobudzając Shikamaru. On też pozostał tylko w dolnych częściach garderoby, a teraz marzył o tym, by je z siebie zerwać i zakosztować trochę tej słodkiej niewinności. Gaara wykonał ruch, a na wiecznie znudzone twarzy szatyna pojawił się szczery, szeroki uśmiech.
- Mat. – wygłosił i przesunął pionek, umożliwiając chłopakowi jakikolwiek ruch. Spojrzał wyczekująco na rudego, który rumienił się pod kolor włosów. Niepewnie chwycił gumkę bokserek i chciał je z siebie zdjąć, ale powstrzymały go silne dłonie.
- Ja to zrobię. – szepnął mu do ucha Nara, klękając bardzo blisko niego. Czerwonowłosy czuł jego gorący oddech na swojej szyji. Shika wsunął palce pod gumkę jego bielizny, rozkoszując się dotykiem miękkiej, idealnie gładkiej skóry. Powoli zsunął materiał, uwalniając stojącą męskość chłopaka, otoczoną wianuszkiem czerwonawych włosków. Chwycił ją w dłoń i zaczął pocierać, drugą ręką głaszcząc jego pośladki. Długie palce geniusza zabłądziły do jego wejścia i krążyły delikatnie wokół niego, sprawiając, że te kształtne, koralowe usta wydały na świat jęk przyjemności. Pocałował go, zatapiając swój język w gorącym, słodkim wnętrzu. Smakował białą czekoladą z domieszką mango. Gdy zabrakło im powietrza, oderwał się od niego, wsadzając mu trzy palce do buzi. Chłopak zrozumiał intencje starszego i zaczał je ssać, rozpinając jego spodnie. Szybko pozbyli się zbędnych części garderoby Shikamaru, a Gaara zaczął dłońmi pieścić jego podbrzusze. Szatyn jęczał i wzdychał, cały czas pocierając ręką jego członka. W końcu rudy z głośnym krzykiem doszedł. Starszy położył go na plecach, z szeroko rozłożonymi nogami i nabrał na palce troche jego nasienia, smarując nim dziurkę. Zagłębił w nim palce, rozciągając ciasne, gorące wnętrze. Wszedł w niego, zlizując łzy cieknące po bladych, lekko zaróżowionych policzkach chłopca.
- Nie płacz. Zaraz przestanie…cii…- głaskał go uspokajająco, nie śmiąc zrobić namniejszego ruchu. – Rozluźnij się.
Rudy posłusznie przestał napinać mięśnie, a Shika zaczął poruszać powoli biodrami. Po chwili Gaara, głośno jęcząc zaczął domagać się więcej. Shikamaru mocno dopychał swoje biodra, wchodząc w niego niemal do końca. Patrzył z góry na rozsypane w nieładzie włosy, przymglone pożądaniem zielone oczy i zarumienione policzki. Siłą woli powstrzymywał się od wytrysku na sam widok tego cuda pod sobą. Gaara ponownie głośnym krzykiem oznajmił światu, że właśnie doszedł, w tym samym momencie, kiedy Nara zrobił to samo w jego tyłku. Położyli się na dywanie, a Shika obserwował przez chwilę, jak spomiedzy drżących ud wypływa strumyk jego spermy. Pochylił się i zlizał ją, a potem podniósł się i pocałował chłopaka.
- Uwielbiam cię, wiesz? – spytał, pocierając nosem jego śliczny nosek. Nie powiedział „kocham cie”, bo kocham to za duże słowo. A duże słowa są kłopotliwe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz