sobota, 15 grudnia 2012

Oneshot – Lepszy model (SasuSai)


   W gabinecie Hokage zapanowała niezręczna cisza, ciężka jak ciężarówka ołowiu i przytłaczająca jak tajemnica państwowa. Dwaj czarnowłosy młodzi mężczyźni mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami.

- To by było na tyle, możecie iść. – mruknęła Tsunade, widząc, że zanosi się na poważną awanturę. Jeszcze nigdy nie widziała, aby Uchiha był aż tak wściekły. Zawsze chłodny i opanowany, teraz wręcz kipiał ze złości, a pięści zaciskał tak mocno, że paznokcie wbijały mu się w dłonie do krwi, która powoli skapywała na jasne panele. Wystarczyło tylko czekać, aż Sai powie coś głupiego, co zdarza mu się nad wyraz często i można już zamawiać pogrzeb.

         Do biura właśnie wkroczyła Shizune z zamiarem spuszczenia Czcigodnej Hokage solidnego manta za nie wypisanie dokumentów, ale zamarła, widząc rozgrywającą się tam, milczącą scenę grozy.

- Możecie już iść. – powtórzyła nieco głośniej blondynka, tym razem ostrzejszym tonem. Naruto nerwowo przełknął ślinę i niepewnie złapał krótkowłosego bruneta za rękę, ciągnąc w stronę wyjścia.

- Sai, chodźmy już…- mruknął niepewnie, rzucając lękliwe spojrzenie w stronę Sasuke. Ostatni z rodu Uchiha wyglądał groźnie, pięknie i strasznie.

          Zmienił się, odkąd pięć lat temu opuścił Konohę, swoją rodzinną wioskę i udał się do Orochimaru w poszukiwaniu mocy, która pozwoliłaby mu pokonać swojego starszego brata. Udało się, a teraz jak gdyby nigdy nic wraca i pokornie prosi o pozwolenie na powrót, zachowując się w dodatku jak arogancki dupek.

- Sai? – prychnął czarnooki, mierząc spojrzeniem nowego członka drużyny 7. W jego oczach błysnęła przez chwilę czerwień, a stojąca z boku Sakura gwałtownie wciągnęła powietrze.

- Sensei, zrób coś! – syknęła do stojącego pod ścianą szarowłosego, który obserwował swoich uczniów z rozbawieniem.

- Po co? Ewentualnie się tylko pozabijają. Będzie zabawnie. – zachichotał Kakashi, puszczając do niej oczko. – A propos różnych zabawnych i przyjemnych rzeczy…masz ochotę na wspólną kolację?

           Dziewczyna zarumieniła się lekko, ale kiwnęła głową. Wiele zmieniło się od czasu, gdy byli jeszcze dziećmi, usiłującymi samodzielnie zabrać mu dzwoneczki. Różowowłosa wydoroślała, ścięła przy karku włosy i ukończyła naukę u Tsunade, a teraz była drugą, zaraz po Księżniczce Ślimaków, najlepszą i najładniejszą medyczną kunoichi w całym Kraju Ognia. Po odejściu Sasuke była w depresji i nawet wiecznie roześmiany Uzumaki nie mógł jej zarazić swoim optymizmem, ponieważ sam go stracił, pogrążony w rozpaczy po utracie przyjaciela i swojej niespełnionej miłości w jednym. Z pomocą przybył mu Sai, z którym blondyn był już od dwóch lat, nastomiast Sakura również znalazła pocieszenie…w ramionach swojego nauczyciela. Cóż, Kakashi w końcu wcale nie był taki stary, miał niecałe 34 lata, a poza tym doskonale rozumiał zielonooką i był świetny w łóżku.

- Tak więc ta żałosna kopia mnie nazywa się Sai? – syknął Uchiha, patrząc na chłopaka swoim firmowym, bazyliszkowym wzrokiem. Włożył w to tyle jadu, że uśmierciłoby stado słoni. Rysownik jednak był albo bardzo odważny, albo bardzo głupi, albo bardzo naćpany, bo się tym nie przejął.

- Nikt tutaj ciebie nie kopiuje. – wzruszył ramionami. – Sam zwiałeś, więc zastąpiłem cię w drużynie. Jak to się mawia…wymienili cię na „lepszy model”.

Wszyscy wstrzymali oddechy, czekając na wybuch słusznego gniewu u dziedzica rodu Uchiha. Ten jednak nie nastąpił.

- A poza tym, nie musisz być dla mnie taki niemiły tylko dlatego, że Naru-chan woli mnie, bo mam większego penisa. – dodał krótkowłosy, obejmując zażenowanego i przerażonego blondyna ramieniem.

- Wynocha mi stąd wszyscy! – wrzasnęła Tsunade, w obawie o wyposażenie swojego gabinetu, które mogło ulec zniszczeniu, a także o swoje ukochane buteleczki wypełnione sake, zakamuflowane przed Shizune w szufladzie biurka.

Drużyna siódma wraz ze swoim byłym członkiem opuściła pomieszczenie, a blondynka odetchnęła z ulgą.

- To będzie masakra. – stwierdziła.

- Co masz zamiar zrobić z Sasuke? – spytała brunetka, siadając na kolanach swojej mistrzyni, nauczycielki i ukochanej w jednym wydaniu.

- Nie mam pojęcia. Chyba pozwolę mu wrócić do Wioski, będzie dla nas przydatny. – odpowiedziała w końcu orzechowooka, obejmując szczupłą talię dziewczyny.

- Może by założyć mu taką pieczęć, jakiej stosuje ród Hyuuga? – zaproponowała nieśmiało Shizune.

- Uważasz, że Uchiha pozwoli na zrobienie sobie czegoś takiego? – prychnęła jasnowłosa, uśmiechając się krzywo.

- Więc co…?

- Dajmy im się po prostu pogodzić. A potem się zobaczy.

~~~

        Cała grupa wyszła przed budynek, a Hatake, kierując się odwiecznym instynktem, nakazującym wiać z miejsca katastrofy, oświadczył, że ma mnóstwo roboty i musi spadać. Sakura z ciężkim sercem poszła za nim.

- A nie mówiłem, że ta dziwka przyssie się do każdego, kto ma sharingan? – prychnął pogardliwie Sasuke, mierząc odchodzącą parę spojrzeniem. Niebieskooki zmarszczył brwi i zaczerwienił się.

- Nie mów tak o Sakurze! – krzyknął, robiąc zaciętą, młotkowatą minę.

- Nadal się w niej podkochujesz? – zachichotał Uchiha, mrużąc czarne oczy.

- Nie. – oświadczył z godnością Naruto i chwycił Sai’a za rękę. – Od dwóch lat jestem z Sai’em i jestem szczęśliwy. Kochamy się. – oświadczył i demonstrancyjnie pocałował bruneta prosto w usta.

Sasuke zamarł, a w jego oczach błysnął Mangekyo Sharingan.

- Ty…- warknął, patrząc z nienawiścią na swojego rywala. Zbladł ze złości i oburzenia i właśnie przygotowywał się do spopielenia wroga swoim Amaterasu, ale nagle przed nim stanął Naruto.

- Nawet nie waż się go dotknąć. – odpowiedział nie swoim, zimnym i władczym tonem. Jego oczy również stały się czerwone, z pionową, czarną źrenicą, a wydostająca się z jego ciała chakra przybrała kształt lisch uszu i ogona – Bo inaczej będę musiał cię zabić. Nic nas już nie łączy, Sasuke. Zostaw nas w spokoju.

         Odwrócił się i odszedł, ciągnąc swojego chłopaka za sobą i zostawiając oszołomionego Uchihę na środku ulicy.

Zemszczę sie, Sai, pomyślał Sasuke, idąc w stronę swojej rezydencji.

~~~

           Zmierzch zapadał już nad Wioską Ukrytą w Liściach, gdy w pewnym domu położonym na obrzeżach osady rozległo się ciche, grzeczne pukanie do drzwi. Sasuke uniósł głowę znad czytanego właśnie zwoju i zmarszczył brwi. Wyczuwał czująś chakrę, która była w jakiś sposób znajoma, ale nie potrafił jej dokładnie zidentyfikować.

- Kto tam? – zawołał, idąc w stronę drzwi. Otworzył je i stanął oko w oko z Sai’em.

- Dobry wieczór, Sasuke-kun. – przywitał sie chłopak, kłaniając się. Zdziwiony brunet również odpowiedział ukłonem i niechętnie wpuścił go do środka.

- Czego chcesz? – warknął nieuprzejmie.

- Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie i zaproponować przyjaźń. – wyrecytował rysownik, rozglądając się po wnętrzu. – Masz ładny dom.

- Naruto cię przysłał? – zapytał Uchiha, zaciskając szczęki z wściekłości. Brunet pokręcił głową.

- Nie. Naru-chan o niczym nie wie.

- Nie mów na niego Naru-chan! – wrzasnął Sasuke, a framuga drzwi, którą złapał, pękła z trzaskiem. Ostre drzazgi wbiły się w jego dłoń, sprawiając, że po raz kolejny w tym dniu z jego ręki popłynęła krew.

- Och, jesteś masochistą. To ciekawe. – stwierdził Sai, uśmiechając się fałszywie i przymilnie. – Usiądź, opatrzę ci dłoń.

Ruszył do kuchni, gdzie wyciągnął z szafki bandaże i buteleczkę wody utlenionej. Sasu ze zdziwieniem zauważył, że chłopak orientuje się całkiem nieźle w jego domu.

- Odkąd odszedłeś, sprzątałem tutaj z Naruto raz na jakiś czas. Nie chciał, żebyś po powrocie zastał zamiast domu ruinę. Bardzo się przejął twoim odejściem i cały czas wierzył, że wrócisz.

- I wróciłem. A on tymczasem…- nie wiedział jak dokończyć to zdanie. Sai delikatnie chwycił jego dłoń.

- …on spotyka się z kimś innym. – zakończył za niego chłopak. – Winisz o to jego, czy siebie?

Sasuke nie odpowiedział. Czarnooki zręcznie opatrzył mu dłoń.

- Gotowe. – powiedział, wstając i nieoczekiwanie pocałował go w usta.

- Co ty kurwa robisz?! – krzyknął sharinganowiec, odpychając go.

- Naruto właśnie w ten sposób mi dziękuje. Ty też byś mógł. – oświadczył i zaczął się rozbierać. Uchiha jak sparaliżowany obserwował blade fragmenty jego ciała, wyłaniające się z ciemnych ubrań. Po chwili stał już przed nim nagi.

- Mam ci pomóc? – spytał i nie czekając na odpowiedź opadł na kolana i szybkim ruchem zerwał z niego spodnie razem z bokserkami. – Pomyliłem się.

- Co?

- Pomyliłem się. Nie mam większego od ciebie. – mruknął Sai, biorąc do ust jego dumę i zaczął intensywnie ssać, mrucząc z przyjemności. Sasuke wsunął palce w jego krótkie włosy i również zaczął cicho jęczeć, czując, jak orgazm zbliża się wielkimi krokami. Nie zaprzątał sobie głowy ostrzeganiem chłopaka, że zaraz wytryśnie mu prosto do ust, ale Sai nie wydawał się być z tego powodu niezadowolony. Wręcz przeciwnie. Wypluł trochę spermy na dłoń i zaczął ją rozcierać wokół swojego wejścia. Usiadł chłopakowi okrakiem na kolanach, obejmując go mocno nogami w pasie i nabił się na jego męskość.

- Lubię ostro. – westchnął i zaczął od razu szybko poruszać biodrami, krzycząc, gdy twardy penis bruneta natrafił na jego czuły punkt. Wił sie jak węgorz elektryczny, wyjęty z wody, a Sasuke miał wrażenie, jakby właśnie otworzyły mu się bramy raju.

- Aahh…- Sai jęknął, mocno wygiął się w łuk i doszedł, spryskując spermą tors Uchihy. Chwilę po nim skończył Sasuke, ciężko oddychając.

Krótkowłosy szybko wstał i włożył na siebie ubranie. Nie miał z tym zbytnich kłopotów, bo nie nosił bielizny, tylko wąskie spodnie, obciągnięte w dół i bluzę zapinaną na suwak, ledwo zakrywającą górną połowę klatki piersiowej. Umiechnął się fałszywie.

- Skoro już między nami jest zgoda, to teraz pójdę. – powiedział. – Naru-chan będzie się o mnie martwił.

Wyszedł oknem, zostawiając wyczerpanego sharinganowca z mętlikiem w głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz