Ja go zabiję! Zaduszę go! Już dawno bym go złożył w ofierze Panu Jashinowi, ale z drugiej strony Pan Jashin mógłby się obrazić za taką ofiarę…losu. No i Pain byłby niebezpieczny, myślał Hidan, patrząc na skaczącego i tańczącego po pokoju Tobiego.
Od kiedy Lider oficjalnie jest z Tobim, stara się robić za dobrego seme i bronić swojego ukesia, toteż tażdy, kto choćby wykałaczką tknie jego chłoptasia, ma w morde. Kisame na jego nieszczęście kiedyś ręka się powinęła i „niechcący” wylądowała na pomarańczowym obliczu Tobiego, więc od tej pory Kisame odwala najgorsze roboty.
Ale to już jest przesada!, darł się w myślach Jashinista, ja tu się próbuję modlić!
- Allahu, Allahu, nie rozwal nam dachuuu! – Tobi padł na kolana obok siwowłosego i udawał, że się modli. Od kiedy jest pod ochroną Lidera, posiada immunitet, więc z niego kożysta.
- Jashinie, Jashinie…wypasaj nam świniee ! – skłonił się przed prywatnym ołtarzem Hidana.
-Ty gnoju! – wrzasnął fioletwooki i wziął zamach, ale jego pięść zatrzymała się tuż przed pomarańczową maską, gdy napotkał chłodne spojrzenie rinnegana.
- Licz się ze słowami, Hidan. – warknął. – Chodź, Tobi. – dodał już znacznie milszym i cieplejszym tonem.
Wściekły Hidan pozbierał wszystkie pałętające po pokoju czarne zwierzęta ofiarne i ustawił na ołtarzu. Tobi przylatywał tu głównie ze względu na słodkie kociaki, z którymi mógł się bawić.
W koncu siwowłosy wziął zamach kosą i ołtarz boga Jashina spłynął krwią. Hidan po ukończeniu modlitwy (i wbiciu kija w cycek – dop.aut.), stał, myśląc co by tu zrobić z trupami zwierząt. Mógłby je spalić, ale postanowił zwyczajnie spuścić w kiblu.
~~~
- HIDAN, CO TO MA ZNACZYĆ?! – darł w salonie zakorczykowaną mordę Pain, wymachując zdechłym i nieco podgniłym kotem z wyprutymi flakami. – Ja się pytam co to do kurwy nędzy jest?!
- A nie widać?Kot. – burknął Hidan. – Ofiara dla Pana Jashina.
- Super. ALE CO ON ROBI W MOIM KIBLU?! – rudy aż dostał piany na ustach.
- Nie chciało mi się wyrzucac ani palić zwierzaków, to spuściłem je wczoraj w kiblach. – wyjaśnił uprzejmie niewinnym głosem szarowłosy.
- Brawo geniuszu! Normalnie zenit intelektualny! Przez ciebie wszystkie kible w siedzibie nam zatkało! Rano myślałem, że szambo wybiło, ale po tobie można się było czegoś takiego spodziewać. – wściekał się Lider.
- Kisame, won poprzetykac kible! – zarządził z groźną miną Pain.
- Ale dlaczego ja? – jęknął śledź.
- Bo cię nie lubię. – uciął rudy i zniknął w obłoku białego dymu.
Kisame westchnął i powlókł się w stronę najbliższej łazienki. Od wejścia powitał go jakże cudowny i przemiły dla nozdrzy aromat zgniłych wnętrzności i produktów przemiany materii.
Chwycił przepychacz do toalet i zaczął udrażniać po kolei wszystkie ubikacje w Akatsuki. Po czterech godzinach toalety lśniły, a on sam również lśnił od potu. Została tylko ostatnia łazienka, obok jego pokoju dzielonego z Itachim. Zakasał rękawy i wziął się do roboty. Okazało się, że jakiś duży futrzak utknął w kolanku, więc czyszczenie może troche potrwać. Sapnął z irytacją, naciągnął gumową rękawicę po samą pachę i zaczął grzebac łapą w muszli, usiłując wyciągnąć tego przerośniętego szczura.
- Co ty robisz? – spytał Itachi.
- Słucham szumu fal! – warknął już na serio zirytowany Hoshigaki.
- Dobra, dobra, nie unoś się tak, bo jeszcze ci się łapka zaklinuje. – zachichotał Uchiha, chwycił szczotkę, usiadł przed toaletką i zaczął oddawac się ukochanemu hobby, czyli szczotkowaniu swoich lśniących, czarnych włosów.
- Kurwa! Wykrakałeś to! – krzyknął przerażony Kisame. Szczur, który okazał się być szopem praczem, w końcu wyszedł z kolanka, ale za to ręka niebieskiego utknęła w toalecie. Itachi wybuch śmiechem, aż zleciał z krzesełka.
- Ejj…nie śmiej się, tylko mi pomóż! No prosze, łasiczko.- zajęczał Kisame.
Ita nadal chichocząc odłożył szczotkę i podszedł do uwięzionego rybaka. Chwycił jego ręke i pociągnął.
- Ciągnij…mocniej! – krzyknął rekin.
- Phi..jakie wymagania. – prychnął rozbawiony Itachi i szarpnął mocniej, tak że uwolniony Kisa wylądował centralnie między jego nogami.
- Fuj…śmierdzisz. – podsumował. Kisame krzywiąc się z obrzydzenia zdjął rękawicę, rzucając ją w kąt i zabrał się za czyszczenie toalety. Uchiha miłosiernie stwierdził, że skoro i tak jest już ufajdany, to mu pomoże. Zdjął swoją ulubioną czarną bluzkę z Homerem Simpsonem, ukazując światu seksowną, umięśnioną, ale delikatną klatę. Ribbentrop aż się oblizał. Łasica tylko uśmiechnął się drwiąco i wziął do pracy. Po chwili toaleta lśniła czystością, a Kisame czyścił przepychacz do toalet.
- Hmm…Kisame? Skoro już jesteśmy w łazience, to może się wykąpiemy? – zaproponował Ita, uśmiechając się kusząco do towarzysza.
- Mam lepszy pomysł .- wyszczerzył rekinie zębiska i nieoczekiwanie pchnął Itasia na podłoge, zrywając z niego spodnie.
- Ałaa..Kisame ty..! – zaczął, ale nie skończył, gdyż jedna z zapasowych podpasek Konan, która nie wiadomo co robiła w ich łazience, wypełniła szczelnie aparat mowy Uchihy.
Kisame przygwoździł go do podłoża i szepnął do ucha.
- Będziesz grzecznym chłopcem? – Itachi pokiwał głową, a Kisame wsadził łapy pod jego stringi, drażniąc przyjemnie męskość długowłosego. Szarpnął bieliznę w dół, uwalniając nabrzmiałego penisa i zaczął robić mu loda. Itachi zaręczał i mocniej wgryzł się w podpaskę, ale zaraz ją wypluł, gdy zauważył rdzawoczerwone plamy na środkowej części.
- Kisame, zabije cię ! Ona była użyta ! – wrzasnął.
- Nie moja wina, pretensje do Konan, nie do mnie, to ona ma okres. – wzruszył ramionami Hoshigaki. – To co, będziesz grzeczny czy niegrzeczny?
- Niegrzeczny. – uśmiechnął się zawadiacko Ita.
- W takim razie dostaniesz karę. – powiedział niebieski i obrócił go na brzuch, każąc wypiąć pośladki, co Uchiha z chęcią uczynił. Wepchnął dwa palce do dziurki czarnookiego i chwilę nimi poruszał, a gdy uznał, że młody jest wystarczajaco przygotowany, wsadził do jego wnętrza coś większego, twardego…chłodnego, gładkiego i zielonego? Uchiha spojrzał do tyłu, czarne oczy rozszerzyły się z szoku i oburzenia, a w oczach błysnął Sharingan.
Kisame się tym nie przejął i dalej dopychał rączkę od przepychacza do toalet, po samą końcówkę. Łasic zajęczał z bólu, a chwilę potem z przyjemności, gdy długi przedmiot dotknął jego wrażliwego punktu.
Ten moment wybrał sobie Pain i Tobi, aby wejść do toalety, a zaraz po nich blond łepetynę wetknął Deidara. Każdemu szczęki opadły, ale Uchiha, jak to Uchiha, dumny w każdej sytuacji, posłał im mrożące krew w żyłach spojrzenie. Efekt popsuło nieco jęknięcie, które wyrwało się z ust bruneta i różowy rumieniec, pojawiający się na jego twarzy.
- Eee…to my, un…to ja już pójde..- bąknął zmieszany Dei i uciekł, zapewne do Sasoriego. Pain nadal gapił się w szoku, ale zaraz potem ocknął się i zasłonił oko w masce Tobiego, by uchronić swojego uke przed tym widokiem.
- Pain, a czy my też będziemy się tak bawić? – zapiszczał dzieciak.
- Wykluczone. – wycedził rudy, obejmując bruneta w pasie i wyciągając siłą z łazienki.
- Ale Tobi też chce się tak bawić! – usłyszeli krzyk z korytarza.
- Eee..to na czym skończyliśmy? – Kisame podrapał się po głowie, ale przypomniało mu się, kiedy Itachi poruszył biodrami, nabijając się na przepychacz. – Ach, tak tak.
Zaczął energicznie ruszać przepychaczem, aż w końcu długowłosy laluś doszedł, głośno jęcząc.
- Nienawidzę cię. – warknął.
- Wiem. – uśmiechnął się Kisa, wziął go na ręcę i władował razem z sobą do wanny. – Teraz możemy wziąć kąpiel, o którą prosiłeś.
A teraz prezencik od Issskierki, piękny, cudowny, wspaniały, śliczny, uroczy Hidanek. Ten obrazek jest boski…eee..Jashinowaty. No po prostu cudo. Miodzio.
boskie xD nie dam rady czytac, tak z tego leje XD
OdpowiedzUsuń