piątek, 12 października 2012

Zawsze mój... (HakuxZabuza)

Zawsze mój... (HakuxZabuza)


 Wygnaniec z wioski ukrytej we mgle szedł równym krokiem już kolejny kilometr bez odpoczynku. Nie bolały go nogi, a nawet przeciwnie, mógłby iść jeszcze długo. Jednakże czuł że chłopiec idący obok niego nie wytrzyma. Starał się ukrywać zmęczenie, ale z Zabuzą nie było tak łatwo.  On chłopaka wychował, wiedział więc kiedy potrzebuje on odpoczynku.
-Zatrzymajmy się tu.- wychrypiał i rzucił swój bagaż pod  najbliższe drzewo. Chłopiec w odpowiedzi jedynie kiwną głową i opadł na miękki mech. Ciężko dyszał ale po jego minie widać było że jest zadowolony z tego że nadąża za mistrzem, i że wytrzymuje bez odpoczynku dokładnie tyle co on. Nie wiedział że mężczyzna nie potrzebuje żadnego postoju. Spojrzał na młodzieńca i zastanowił się chwilę.
-Kilka kilometrów stąd jest mała chatka w lesie. Możemy tam zostać na noc.- oznajmił. Chłopiec zwrócił ku niemu dziecięcą twarzyczkę po czym wstał niechętnie.
            Kilka godzin później dotarli na miejsce. Wśród drzew stał mały, drewniany domek, wyglądał na wyjątkowo stary. Drewniane ściany pokryte były w większości jakimś zielskiem, dach prawie się sypał a dookoła rosło tyle kłujących krzewów że nie dało się przejść bez zadrapania. W ciszy weszli do chłodnego, pachnącego wilgocią i zgnilizną wnętrza.
-Idę po drzewo.- powiedział Zabuza i wyszedł. Kiedy wrócił z nałęczem chrustu w dłoniach, było już bardzo późno. Położył je na podłodze, obok kominka i zabrał się za rozpalanie ogniska. Szło mu topornie, jednak po kilku minutach z dumą spojrzał na prężące się płomyki. Dopiero kiedy miał pewność że jego trud nie poszedł na marne, spojrzał na towarzysza. Zaparło mu dech.
Chłopiec właśnie rozpuścił włosy, opadające kaskadą na nagie plecy. Potrząsnął delikatnie głową po czym rozebrał się do reszty i wszedł pod kołdrę, z zamiarem zaśnięcia. Mężczyzna starał się zapanować nad przyspieszonym biciem serca. Podszedł do wychowanka i spojrzał na niego z góry. Westchnął głośno i również się położył. Nie mógł jednak zasnąć, gdyż rozpalone dopiero co ognisko, nie dawało jeszcze ciepła, przez co chłopiec leżący obok trząsł się jak galareta. Krótkowłosy westchnął.
-Zimno ci?- spytał.
-T-tak…-wyjąkał chłopiec.
-To może się ubierz?- ofuknął go mężczyzna i obrócił się na bok.
            Znów rozpoczęła się kaskada westchnięć i stęknięć, kiedy to młody starał się nałożyć na siebie coś w czym można spać. Zdenerwowany ciemnooki odwrócił się wściekły i znów go wmurowało. Piękna, dziecięca twarzyczka chłopaka, uroczo i subtelnie wystawała zza włosów, a ręce wysoko podniesione starały się założyć bluzkę. Szamotał się chwilę jednak żadne jego działania nie potrafiły przynieść rezultatu. Zabuza podszedł do niego i pociągnął obcisłą bluzkę na tyle mocno, że w końcu trafiła na swoje miejsce. Zarumieniony chłopaczek spuścił wzrok. Tego już było dla krótkowłosego, a raczej dla jego spodni, za wiele. Delikatnie ujął młodego dwoma palcami za brodę i skierował jego twarz w swoją stronę. Zdziwiony Haku spojrzał na swojego mistrza ze strachem, lecz również z uległością. Mężczyzna zaczął rozwiązywać bandaże ze swojej twarzy.
-Mi-mistrzu, co ty robisz?- zapytał chłopiec ale odpowiedziała mu cisza.  Splątane kawałki materiału nie chciały zejść. Rozdrażniony krótkowłosy, pociągnął je więc tak by wisiały luźno na szyi i znów skierował dziecięcą twarzyczkę ku sobie. Wpił się w jej usta z brutalnością,  pośpiechem, jakby od wielu lat czekał na tę okazję. Drapieżnie przygryzanie warg młodzieńca, uwydatniło drobne usta, i dodało im koloru. Zabuza odsunął się nieco by spojrzeć na swojego podopiecznego. Miał on z lekka przymrużone oczy, zaróżowione policzki i usta, jego włosy potargały się odrobinę tworząc coś na kształt topielczej fryzury a jego pierś falowała gwałtownie.
            Mężczyzna zamknął oczy. Toczył ze sobą walkę bo pomimo że bardzo, ale to bardzo pożądał młodzieńca to nie chciał go skrzywdzić. Nigdy wprawdzie nie czuł tego ponoć przerażającego bólu ale Orochimaru często chwalił się jaki to z niego ogier, jeżeli chodzi o Kabuto. Kiedy był jeszcze jednym z Siedmiu Mistrzów Miecza musiał przeważnie znosić tego dość nieuprzejmego osobnika. Prawie co noc słychać było głośny płacz i jęki młodego białowłosego chłopca w okularach. Słysząc to, shinobi postanowił że on sam nigdy nie zada podopiecznemu tyle cierpienia. Jednakowoż kiedy raz jeszcze spojrzał na obdarzonego taką piękną twarzą człowieczka, poczuł przypływ pożądania. Znów wbił się w jego usta, tym razem dołączając ruchy rąk. Zakradł się nimi pod bluzkę kochanka by delikatnie pieścić jego ciałko opuszkami palców. Uke* jęczał głośno oraz drapał kompana w odsłonięte plecy. Starał się stłumić emocje, jednak kiedy spełniało się jego największe mażenie był po prostu bezradny.
            Seme** delikatnie obrócił chłopca na brzuch. Oprał dłonie na jego brzuchu, przyciągając do siebie i zaczął całować w szyję. Rękami schodził coraz niżej aż w kończy dotarł do materiału zasłaniającego niedużego członka. Prędko rozdarł tanie szmatki położył jedną z dużych dłoni na  małej męskości. Poruszał nią w górę i dół, przez co właściciel jęczał i wił się pod jego dotykiem. Drugą ręką zjechał jeszcze niżej, pieszcząc wewnętrzną stronę ud nieśmiałego długowłosego.  Kilka minut później dzieciak oznajmił orgazm głośnym krzykiem i  wylał soki na rękę mężczyzny. Uśmiechnięty krótkowłosy zlizał wszystko z nagiej dłoni, równocześnie wprawiając młodzieńca w zakłopotanie. Prędko się jednak otrząsnął. Uniósł się nieznacznie, co bardzo zadziwiło Zabuzę. Zrozumiał jednak, że chłopiec daje mu znak aby pogłębił pieszczotę.
            Popchnął go delikatnie, tak by znajdował się w pozycji pół leżącej. Oparty na kolanach i łokciach Haku dyszał ciężko, a podniecenie jakie właśnie w nim buzowało dawało o sobie znać poprzez dreszcze przeszywające całe jego drobne ciałko. Krótkowłosy szybko zdjął spodnie i ustawił się za dyszącym małolatem. Delikatnie włożył w niego dwa palce i pocałował w kark kiedy zobaczył grymas na jego dziecięcej twarzyczce. Poruszał palcami rozpychając drobny otwór, równocześnie bawiąc się płatkiem ucha swojego kochanka. Kiedy poczuł że długowłosy jest już gotowy, położył mu jedną dłoń na policzku, drugą oparł nad jego głową i wszedł w niego powoli. Usłyszał stłumiony wrzask, oraz poczuł krople spływające mu po dłoni.
-Nie martw się – wychrypiał cicho.- Zaraz przestanie boleć… wyobraź sobie że to część treningu…
-D-dobrze – wyjąkał młody przez łzy i mocno zacisnął piąstki. Widząc to Zabuza zaczął rytmicznie się poruszać. Już po kilku głębszyc ruchach chłopiec jęknął z rozkoszy. Dostosował się do tempa mistrza i zaciskał mięśnie w odpowiednich odstępach czasu, sprawiając obojgu nieopisaną rozkosz. W końcu Obaj głośno oznajmili spełnienie. Krótkowłosy wyszedł z ucznia i odwrócił go ku sobie.
-Nigdy nie rób tego z nikim innym… Zrozumiałeś?- rozkazał. Tak naprawdę chciał powiedzieć coś miłego, jak ‘kocham cię’. Chciał aby chłopiec zrozumiał jego uczucia, to, że jest dla niego kimś niezwykle ważnym.
-Tak, mistrzu- wysapał zawstydzony uke i odwrócił wzrok. Rozumiejąc błąd Zabuza pochylił się by namiętnie pocałować te zaróżowione usteczka. Skończył kiedy poczuł że chłopiec właściwie ziewa mu w twarz. Ułożył go przy sobie i przytulił mocno. Wdzięczny Haku oparł głowę na jego potężnej piersi i po chwili spał jak zabity.
-Jesteś mój. I już zawsze będziesz…- wyszeptał czule Zabuza i również zasnął.

                                   ***
            ‘Nie żyje?’ W jego głowie krążyła tylko ta jedna myśl. ‘Nie żyje’. Miał być jego na zawsze a tymczasem zmarł tak młodo. On sam prawdopodobnie również niedługo zginie.
Pół godziny później leżeli twarzami ku sobie. Zaćmiony umysł krótkowłosego nie odróżniał już jawy od snu. Wszystko się zlewało. Wiedział że trafi do piekła, miał tylko nadzieję że jego podopieczny nie będzie musiał cierpieć za to wszystko co musiał robić. To tylko niewinne dziecko
-Mistrzu…- usłyszał szept. Zdziwiony szerzej otworzył oczy. Nie wierzył w to co widział.
-Haku?- wychrypiał zdziwiony. Zauważył go nagle. Piękne włosy luźno okalające tą niewinną twarzyczkę, biała, czysta szata i blada twarz. Unosił się dwie stopy nad ziemią, a biła od niego jakaś dziwna jasność. 
-Jak to możliwe?- spytał zszokowany. Spojrzał na siebie. Również był czysty i jasny a z jego pleców nie wystawały żadne ostrza. U jego stóp leżały dwa zakrwawione ciała.
-My… nie żyjemy.- podsumował. Chłopiec przytaknął i podszedł do mistrza wyciągniętą dłonią.
-Chodźmy…- wyszeptał i spojrzał czule na ciemnookiego. W odpowiedzi nauczyciel złąpał wyciągniętą dłoń i ruszył z nim ku światłu…


*Uke – strona bierna, on pełni w związku damską rolę
**Seme – strona czynna, mężczyzna w związku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz