sobota, 27 października 2012

Na Falach


Delikatna, chłodna morska bryza rozwiewała jasnoróżowe włosy Sakury, stojącej na dziobie okrętu. Wysłana z kolejną misją wpatrywała się obojętnym wzrokiem w horyzont. Wszędzie była tylko woda. Przypominało jej to wyprawy do wioski Piasku. Różnica tylko w kolorze. Piasek był żółty, woda jest niebieska. Ale jedno i drugie jest tak samo niebezpieczne i niemożliwe do okiełznania. Oparta o drewnianą poręcz statku, Sakura trzymała się z dala od reszty załogi. Oni zresztą też. Bali się jej. Owszem, była ładną, młodą dziewczyną, która pewnie w innych okolicznościach wzbudziła by zainteresowanie. Ale opaska, jaką nosiła we włosach sprawiała, że inni trzymali się od niej na dystans. Wiedzieli, że jest kunoichi, że potrafi zabić w ciągu sekundy każdego przeciwnika. Mężczyźni boją się silnych kobiet. 

Zwykle Sakurze nie przeszkadzało to. Nie musiała przynajmniej znosić mało wybrednych żartów, końskich zalotów, erotycznych docinków i innych tego rodzaju przyjemności. Była jedyną kobietą na pokładzie tego statku i pewnie gdyby nie ta opaska, podróż by nie była taka sympatyczna.  Od początku odczuwała jednak ten dystans reszty załogi wobec niej. Nie zrobiła niczego, żeby on powstał, ale też nie robiła nic, żeby go zmniejszyć. Niech będzie co ma być, mówiła sobie, obracając w dłoniach kunaia. Dwa dni i powinni być na miejscu.

- Żagiel na horyzoncie, z lewej burty! – krzyk z bocianiego gniazda przerwał jej zamyślenie. Spojrzała w lewo. Rzeczywiście, w oddali coś majaczyło. Okręt? Nawet na tak wielkim morzu zdarzają się spotkania. Szybko dostrzegła, że jej statek robi zwrot w prawo, schodząc z obranego kursu.
- Co się stało? – spytała jednego z marynarzy – czemu schodzimy z kursu?
- Spotkania na morzu nie zawsze są bezpieczne, pani – odpowiedział – Ale proszę spytać kapitana.
Weszła na mostek, kiedy obok sternika stał kapitan i zadała jeszcze raz to samo pytanie.
- Ten rejony nie są bezpieczne – odpowiedział kapitan – Nie chcę ryzykować, nie jesteśmy statkiem wojennym. 
- Ale schodzimy z kursu. 
- Jeśli nie będą płynąć za nami, to niedługo na niego wrócimy.
- A jeśli będą?
- To lepiej proszę się modlić.
Sakura westchnęła i zeszła na pokład. Wiatr powiewał dolną częścią jej stroju. Nie chciała się spóźnić. Nie wiedziała, kto jest na tamtym okręcie, ale już go nie lubiła, bo groziło jej spóźnienie. Nie bała się. Była kunoichi, nawet jeśli na tamtym statku są jacyś piraci, to i tak była pewna, że sobie z nimi poradzi. Może nawet przydałoby się trochę rozrywki? Ten rejs był taki nudny.

Chociaż wzięli kurs na wschód, tamten okręt nie znikał z horyzontu, a nawet stawał się coraz większy. Widziała nerwowe spojrzenia marynarzy. Sprawdziła, czy kunie lekko wychodzą z uchwytów. W miarę upływu czasu mogła dostrzec coraz więcej, widziała już czarne, prostokątne żagle pokryte czerwonymi symbolami.
- To „Akatsuki” – powiedział przechodzący koło niej marynarz – Już po nas.
- „Akatsuki”? – spytała Sakura.
- Najgroźniejsza zbieranina szumowin na tych morzach, pani. Nie biorą jeńców, nawet żeby ich potem sprzedać. Wszystkich zabijają, a ich krwią malują ściany statku. Podobno ich kapitan robi sobie arrasy z ludzkich skór.
Sakurę przebiegł mimowolny dreszcz. 
- Jak się nazywa ten kapitan? – spytała.
- Sasuke Uchiha, pani – powiedział marynarz i odszedł, mrucząc po cichu modlitwę. Nie zauważył nawet szeroko otwartych ust Sakury. Teraz patrzyła na zbliżający się statek coraz mocniej. Starała się dostrzec na pokładzie jakieś sylwetki, może twarze. Na pokładzie jej statku panował nerwowy harmider, każdy marynarz szukał czegoś, czym mógłby się bronić. Okręt o czarnych żaglach zbliżał się nieuchronnie, jak śmierć. 
Sakura odbiegła od krawędzi, chowając się za jednym z masztów. Z „Akatsuki” przerzucono na pokład jej statku harpuny i po chwili oba statki były ciasno połączone burtami. Piraci zaatakowali. Słyszała krzyki, wrzaski, jęki umierających i rannych, przekleństwa i szczęk metalu. Stała schowana za masztem, nie ruszając się zza niego. Nie śmiała. Bała się, że pośród napastników dojrzy twarz, o której tak chciała zapomnieć a nie potrafiła. Nagle koło niej upadł pozbawiony głowy trup marynarza, spryskujące jej okryte sandałami stopy krwią. Cofnęła się odruchowo i niemal zderzyła z jednym z piratów. Miał na sobie czarny strój ozdobiony czerwonymi znakami, podobnymi do tych, które były na żaglach ich statku. W ręku trzymał kosę o trzech, zakrwawionych ostrzach. Patrzył chwilę zaskoczony na Sakurę. Ta nie czekała. Jej kunai wbił się między oczy napastnika. Chwyciła jego kosę i zaraz ścięła głowę następnemu z nich. Ku jej zaskoczeniu, nie krwawił, ale rozpadł się na kawałki, jak drewniana marionetka. 
- O, ktoś mi niszczy moje marionetki – odwróciła się. Przed nią stał ubrany w podobny strój jak inni młody chłopak o czerwonych włosach – Zastąpisz je, prawda?
Sakura patrzyła chwilę jak zahipnotyzowana na nici chakry płynące z dłoni chłopaka. Był młody, niewiele chyba starszy od niej. Skoczyła do góry, odbijając się od jednego z masztów. W jej stronę skoczyły trzy kolejne postaci, chwytając ją i zrzucając na ziemię, przygniatając swoimi ciałami do desek pokładu.
- Dobrze, a teraz… urghm! – jęknął władca marionetek, kiedy dostrzegł kunaia wychodzącego z jego serca. Sakura stała za nim, uśmiechnięta. Mogła mówić o Naruto różne rzeczy, ale posługiwanie się klonami to była jednak dobra rzecz. Porzuciła trupa i ruszyła naprzeciwko reszty piratów. I wtedy zatrzymała się.
- Ha ha ha! Kogo ja tu widzę? – przywitał ją donośny śmiech. Przed nią stał on. Miał na sobie ten sam co inni czarny płaszcz w czerwone chmury. Włosy miał trochę dłuższe niż wtedy, kiedy ostatni raz go widziała. Ale najgorszy był wzrok. Zawsze był ponury, ale teraz w jego oczach widziała coś, czego wcześniej tam nie było. Zło i chęć zabijania.
- Sasuke… - powiedziała cicho.
- Moja mała, głupiutka Sakurcia – uśmiechnął się, dając znać swoim ludziom, żeby zrobili im miejsce. Piraci utworzyli wokół nich krąg. Sakura trzymała w dłoni zakrwawionego kunaia, a Sasuke - szablę.
- Sasuke – powtórzyła – Proszę, nie rób…
- Jak zwykle, głupia i naiwna – powiedział – Naruto już cię zaliczył? Bo chyba nie czekałaś na mnie? Przecież wiesz, idiotko, że nigdy cię nie kochałem.
Zaatakowała. Wolała walczyć niż dalej tego słuchać. Ale zanim jej kunai dotknął jego gardła, w które mierzyła, kopnięcie podcięło jej nogi. Zaraz potem klęczała na pokładzie, a Sasuke stał za nią, trzymając ostrze szabli na jej szyi.
- Wolna, ślamazarna i głupia, jak zawsze – przesunął dłonią po jej włosach – Nie mam pojęcia, jakim cudem zostałaś kunoichi. Ale zadbam o to, żeby naprawić ten błąd. 
Pchnął ją do przodu. Sakura uderzyła twarzą o pokład. Zerwał z niej strój jednym, szybkim ruchem. Miała na sobie już tylko bieliznę. Śmiech piratów towarzyszył temu upokarzającemu wydarzeniu. Zasłoniła się dłońmi. Sasuke odłożył szablę, złapał Sakurę za włosy i przycisnął jej pokrytą łzami twarz do swojego krocza. Rozchylił czarny płaszcz.
- Rób mi loda, szmato – powiedział – niech wszyscy to zobaczą.
Sakura była w szoku. Jeszcze niedawno wystarczyłoby jedno jego słowo, a chętnie by mu to zrobiła. Ale teraz, kiedy nie był taki jak dawniej… Czuła strach i obrzydzenie. Wszyscy gapili się na nią. Ale jednak, to przecież ciągle był Sasuke. Rozpięła mu spodnie i wzięła w dłonie jego szybko twardniejącą męskość. Patrzyła na jego członka. Kiedyś o nim marzyła. Poruszała dłonią wzdłuż jego długości, aż był już całkiem sztywny. Pocałowała czubek, następnie zaczęła lizać jego powierzchnię, przygotowując go. Lizała go starannie i powoli, od czubka aż po jaja. Starała się zapomnieć o wszystkich okolicznościach, o tym, jak do tego doszło. Ważne było dla niej, że to był Sasuke. Otworzyła szerzej usta, nadając im kształt litery O, biorąc go całego do środka. Czuła, jak jej sutki twardnieją, a między nogami robi się wilgotna.
Nie mogła oszukać własnego ciała. Chociaż była pokonana i upokorzona, robiła nareszcie to z Sasuke. Jego okryte rękawicami dłonie spoczywały na jej głowie, przesuwając ją rytmicznie do przodu i do tyłu. Czuła, jak dotyka jej ciasnego gardła, starała się oddychać przez noc, mając całe usta pełne jego członka. Zamknęła oczy, nie chcąc na niego patrzeć. W tych oczach, które kiedyś kochała, widziała teraz tylko pogardę. Słyszała śmiech i ordynarne żarty reszty piratów. Nazywali ją „rurą”, „lachociągiem”, „szmatą” i „dziwką”. 
- Wypij wszystko – rozkazał Sasuke, prostując się i trzymając mocno dłońmi jej głowę, nie pozwalając się wycofać, gdy doszedł. Jego nasienie wypełniło jej usta, wypływając też kącikami. Sakura połykała, z trudem, ale jednak jakoś jej się udało. Podniosła wzrok i spojrzała na Sasuke, jakby liczyła na chociaż jedno słowo wdzięczności, jakiś mały ślad uśmiechu albo zadowolenia. W odpowiedzi pchnął ją na ziemię i rozsunął jej szeroko nogi. Zerwał jej majtki i podarł stanik.
- Ta dziwka zabiła Hidana i Sasori – powiedział, wskazując ją ręką – Moglibyśmy ją też zabić, ale co to da? W zapłacie za zabitych urodzi nam nowych na ich miejsce – po tych słowach klęknął nad nią.
- Sasuke… proszę,… nie rób tego! – krzyknęła. Ale było już za późno. Wszedł z nią mocno i brutalnie, odbierając jej dziewictwo jednym pchnięciem. 
- Aaaaaaaaa! – krzyknęła głośno, kiedy poczuła ból pękającej błony dziewiczej.
- Czyli jednak czekałaś na mnie? – szepnął Sasuke – Rozczulające i takie głupie. Tak bardzo pasujące do ciebie – mówił, biorąc ją szybkimi pchnięciami – Czyli ten głupek nigdy cię nie miał? Nigdy nie dotykał tego? – po tych słowach ręce Sasuke zacisnęły się boleśnie na jej piersiach, szarpiąc jej sutki i wywołując jeszcze głośniejsze krzyki Sakury. 
- Twoje dzieci będą moimi ludźmi – mówił – Nauczę ich zabijać i nienawidzić. Pewnego dnia najadę na Konohę i spalę ją, a głowę tego pajaca Naruto rzucę im do zabawy. 
Różowowłosa nienawidziła samej siebie. Chciała bardzo móc krzyczeć z rozkoszy, błagać Sasuke, żeby pieprzył ją mocniej, żeby robił z nią co chce, ale jednocześnie robiła wszystko, żeby się powstrzymać. Była przecież gwałcona na oczach kilkunastu ludzi. Trudniej było opanować się jej ciału. Twarde sutki, wilgotna piczka, mięśnie zaciskające się wokół jego członka, wszystko wyraźnie sygnalizowało jej podniecenie. A Sasuke tylko się z niej śmiał.
- Nigdy nie byłaś nawet specjalnie ładna – powiedział – Wolałbym, żeby była tutaj Ino, ona przynajmniej nie miała czoła jak deska do prasowania i cycki miała ładniejsze. Ty jesteś pokraką. 
- Sasuke… ohhh… Sasuke… - Sakura jęczała – To ty… Nie jesteś…
- Tak, nie jestem już taki jak dawniej. Bierz to, zdziro! – przyspieszył tempo, biorąc ją najmocniej jak potrafił. Sakura nie potrafiła już opanować jęków rozkoszy. Piraci śmiali się z niej, ale jej to nie obchodziło. Nic jej już nie obchodziło. Przynajmniej była wreszcie z Sasuke. Gdy doszedł w jej wnętrzu, wydała z siebie przeciągły jęk rozkoszy. Bez sił opadła na pokład. Sasuke wyszedł z niej i wstał. Spomiędzy nóg Sakury wpływała jego sperma zmieszana z jej soczkami. Widać też było ślady jej dziewiczej krwi.
- Zabierzcie ją na pokład – powiedział Sasuke – Od tej pory każdy, kto będzie chciał, będzie mógł się z nią zabawiać. Ale pamiętajcie, zawsze spuszczajcie się do środka. Musi nam szybko oddać tych, których zabiła. 
Ktoś złapał Sakurę za rękę i szarpnął, ciągnąc po zakrwawionym pokładzie. Różowowłosa kunoichi była cicha i spokojna, nie protestowała, kiedy związano jej z tyłu ręce a na szyję założono obrożę ze smyczą. Patrzyła na Sasuke, który kierował przeładunkiem towarów. Właściwie, była nawet szczęśliwa. Wiedziała, że przynajmniej do końca już będzie z nim. Do gorzkiego końca, ale jednak. Postanowiła płynąc razem z nim na falach śmierci, rozpaczy i upokorzenia. Wiedziała, co ją czeka, ale postanowiła, że mimo tego będzie przy nim. Może pewnego dnia zdoła go zmienić. Gdy Sasuke i jego załoga skończyli przeładunek, Sakura została zabrana na „Akatsuki” i przywiązana za smycz do masztu. Jej opaskę zsunięto jej na oczy, zasłaniając jej widok. Nawet nie widziała, kto ją bierze. Pozostawała cicha i obojętna, nieważne co się z nią działo. Tylko, kiedy nocami przychodził Sasuke, słychać było jej głośne jęki rozkoszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz