niedziela, 14 października 2012

6. Life Is Brutal


  Tayuya i Suigetsu odwrócili się. Mężczyzna nadal trzymał nieprzytomego już blondyna za włosy.
- Spierdalaj, młody! - Warknął białowłosy i zmierzył postać stojącą trzy metry przed nim. Wysoki, czarnowłosy chłopak o oczach w tym samym kolorze. Jego szyja obwiązana była ciemnozielonym szalikiem. Kiedy odgarnął przydługie włosy opadające mu na twarz dwójka prześladowców spostrzegła na jego palcu sygnet w ksztaucie dyni.
- Powiedziałem, że macie go zostawić. - Syknął robiąc krok do przodu.
- Aż tak bardzo chcesz dostać w morde szczylu?! - Wrzasnęła rudowłosa.
- Ostrzegam. - Czarnowłosy ze stoickim spokojem zrobił kolejny krok.
- Już ja ci, kurwa, pokaże twoje ostrzegam! - Suigetsu brutalnie puścił Deidarę i rzucił się na nieznajomego. Ten z łatwością odparł cios i w jednej krótkiej chwili unieruchomił napastnika boleśnie wykręcając mu obie ręce do tyłu, zmuszjąc tym samym by mężczyzna klęknął. - Argh! - Białowłosy prychał niczym rozwścieczony kocur jednak nie mógł się poruszyć. Tak bardzo bolało!
- Radzę wam odejść. - Stwierdził, jeszcze bardziej wykręcając ręcę mężczyzny. Ten krzyknął z bólu i spojrzał na Tayuye.
- Spadamy, kurwa! Leje na szefa! - Wrzasnął po czym został puszczony. Wraz z kobietą biegiem oddalili się w stronę swojego samochodu.

*

         W rezydencji Uchiha jej właściciel chodził od ściany do ściany w salonie ze zmartwioną miną.
- Gdzie on jest? - Zwrócił się do znudzonego Sasuke, który już pół godziny temu zrezygnował z oglądania telewizji i udawał, że słucha swojego brata. - Nie odbiera komórki! Jest już późno!
- Pewnie śpi gdzieś pod mostem, pijany. - Mruknął młodszy Uchiha.
- I ty to mówisz z takim spokojem?!
- A z czym mam to mówić? Deidara jest duży, poradzi sobie. Przecież mówił, że idzie do Gaary, pewnie się razem schlali. Nigdy nie byłeś młody? Nie pamiętasz już jak to jest świętować?
- Świętować?
- Wczoraj bodajże kręcił reklamę. Pewnie chciał uczcić swój nagły sukces.
- Ale...! - Itachi nie dokończył. W pokoju pojawiła się gosposia ze zmartwoną miną.
- Panie Itachi! Ten młody chłopak! On...! - Zaczęła roztrzęsiona.
- Deidara?! Co z nim?! - Mężczyzna dobiegł do kobiety i chwycił ją za ramiona. - Gdzie on jest?! Wrócił?!
- Tak. Wrócił. - W salonie rozbrzmiał spokojny głos. Bracia Uchiha spojrzeli na źródło dźwięku. W drzwiach stał czarnowłosy chłopak z blondynem na rękach.
- Madara? - Zapytał zdziwiony prezes firmy.
- Tobi? - Wyrwało się Sasuke w tym samym czasie.
- Hej. - Wyszczerzył się. - Zanim zaczniecie zadawać pytania to... gdzie mam go położyć? Może nie wygląda, ale jest ciężki.
- O ja! Deidara! - Itachi z rozpaczą w oczach podbiegł do gościa i wziął blondyna na ręce. - Co mu się stało?! - Położył chłopaka na kanapie. - Trzeba wezwać pogotowie!
- Nie ma takiej potrzeby. Jest tylko trochę obity. - Tobi rozsiadł się w fotelu i sięgnął po szlankę wody przyniesioną przez gosposię.
- Może powiesz co się stało? - Zapytał Sasuke starając się nie zwracać uwagi na swojego brata, który głaskał blondyna po głowie i wyglądał jakby się miał zaraz popłakać.
- Własnie chciałem was odwiedzić. I idę tą uliczką... no wiecie... - Wskazał palcem, w którą stronę prowadzi owa uliczka. Młodszy Uchiha kiwnął głową na znak, że zrozumiał. - No więc idę sobie spokojnie, nikomu nie zawadzając i słysze jakieś jęki, krzyki i wołanie o pomoc. Zaglądam za zakręt, a tam, na ziemi, leży ten wasz cały Deidara, a nad nim jakaś kobieta i facet, którzy go kopią i wyzywają od kurw. Sprałem ich i wziąlem go do was.
- Hmm... - Sasuke westchnął. - Kto mógłby chcieć zrobić coś Deidarze?
- Nie chciałbym nic sugerować... ale zanim stracił przytomnośc wyglądało na to, że zna tamtych ludzi.
- Zna? - Zdziwił się chłopak podnosząc wzrok na gościa.
- Dowiemy się jak się obudzi. - Stwierdził Madara i dziwnie spojrzał na Itachi'ego, który nie odrywał ręki od włosów blondyna. Rzucił młodemu pytające spojrzenie lecz ten tylko wzruszył ramionami.

*

        Nastał ranek. Niestety bardzo deszczowy i ponury. Z pewnością za niedługo spadnie śnieg i białym puchem pokryje wszystkie domostwa w Konoha.
W jednym z owych domostw, nie, to była bogata rezydencja. Tak więc, w bogatej rezydencji w jedyn z pokoi na wygodnym łóżku spokojnie spał Deidara. Jego rany, tak jak powiedział Tobi, nie były poważne jednak widoczne. Dobrze, że od ostatniej reklamy miał mieć chwilowy spokój. Akurat wszystkie siniaki mu zejdą.
        Obok łóżka siedział Itachi Uchiha ze zmartwioną miną i podkrążonymi oczami. Nie zasnął nawet na chwilę w oczekiwaniu na przebudzenie się blondyna. Wiedział, że nie powinien się o niego tak zamartwiać, przecież wszystko z nim w porządku, ale... Czuł. Czuł, że gdyby temu chłopakowi stało się cokolwiek poważnego to nie mógłby normalnie funkcjonować. O czym on myśli? Już nie może normalnie funkcjonować! Madara i Sasuke wciąż nalegali by się położył jednak on nie dał za wygraną. Chciał być pierwszą osobą, którą zobaczy Deidara kiedy tylko otworzy oczy.
       Jego marzenie spełniło się bardzo szybko.
Chłopak stęknął i otworzył oczy. Następnie zmrużył je od nadmiaru światła w pokoju i po chwili ponownie otworzył.
- Uch... - Westchnął czując duży ból brzucha. Po chwili ból nasilił się kiedy coś ciepłego do niego przylgnęło. - Boli... - Wystękał nie mając siły by odepchać to coś.
- Tak się cieszę, że się obudziłeś! - Usłyszał nad sobą. Spojrzał w górę i napotkał parę czarnych oczu wpatrujących się w niego z widoczną ulgą i radością.
- I... Itachi... - Szepnął, nie wiedząc co powiedzieć. Zarumienił się kiedy już zdał sobie sprawę jak blisko jego twarzy jest twarz Uchihy. Nagle otworzyły się drzwi.
- Nie no... jak chcieliście trochę prywatności to trzeba było powiedzieć. - Stwierdził z pretensją Sasuke i odwrócił się z zamiarem wyjścia.
- Eee... nie, nie! Braciszku, to nie tak! - Starszy Uchiha odsunął się gwałtownie.
- Jasssne... - Mruknął sarkastycznie szatyn. - Tobi! Obudził się! - Krzyknął w stronę otwartych drzwi.
- Co się własciwie dzieje? - Zapytał Deidara próbując usiaść jednak nie za bardzo mu to wyszło.
- To ty nic nie pamiętasz? - Zwrócił się do niego zdziwiony Itachi. Blondyn zamyślił się na chwilę i go olśniło. Producent wydał rozkaz... cholera.
- Uch, pamietam. - Mruknął niewyraźnie.
- Obudził się? I co? - W drzwiach pojawił się nagle czarnowłosy chłopak i spojrzał na rozbudzonego niebieskookiego.
- Kto to? - Deidarze znów coś zaświtało. - Aa! - Wskazał palcem na Madare. - To ty pracujesz w McDonaldzie! I to ty mnie uratowałeś? - Zdziwił się.
- Tak. Ja. - Warknął.
- Pracujesz w McDonaldzie? Czemu nic o tym nie wiem? - Zapytał Itachi.
- Bo nie chce żebyś wiedział. Nikt nie powinien o tym wiedzieć. - Rzucił mordercze spojrzenie blondynowi, który skulił się na łóżku. Ups... chyba zawalił sprawę. - To tylko chwilowe.
- To wy się znacie? - Kiedy Itachi miał zadać kolejne pytanie dotyczące pracy czarnowłosego, Deidara postanowił zmienić temat.
- Tak. To nasz kuzyn. - Wyjaśnił Sasuke i uśmiechnął się widząc czysty szok na twarzy przyjaciela. - Coś taki zdziwiony? Jesteśmy podobni.
- Eee... tak. Rzeczywiście. - To istnieje ktoś jeszcze z rodziny Uchiha?! I jak on pokonał tamtego gościa?! Nie wygląda na silnego.
- Co się stało po tym jak straciłem przytomność? - Zapytał po chwili krępującej ciszy.
- Madara ich załatwił i przyniósł tutaj. Jest mistrzem sztuk walki. - Stwierdził najstarszy Uchiha.
- Madara? - Więc tak się nazywał ten koleś?
- Tobi. - Powiedział stanowczo chłopak. - Wiesz dobrze, że nie lubię mojego imienia. - Zwrócil się z prenetsją do mężczyzny.
- Tak, tak... ale ja je lubię.
- Egoista. - Itachi tylko machnął na to ręką i skierował wzrok na Deidarę.
- To może powiesz nam kim byli tamci ludzie? - Blondyn zawachał się lecz po chwili zaczął mówić wszystko o czym wiedział.

*

        Pukanie do drzwi przerwało w jakże wciągającej czynności całowania szyi Sai'a. Hidan oderwał się od ciekawego zajęcia z zirytowaną miną. Oby mieli tego blondyna, bo jak przerywają mu bez powodu...
Jeszcze nie wiedział, że trafił w dziesiątke.

*

        Minął tydzień. Deidara wciąż siedział w domu i "lizał rany". Przez pierwsze dwa dni nie mógł wstać z łóżka ze względu na brzuch. Czuł się strasznie. Nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Wciąż się zastanawiał czego chce od niego producent. Przecież spłacił dług! Wszystko było na swój sposób legalne! I w dodatku obwiniał się o kolejne kłopoty jakie sprawił Itachi'emu. Mążczyzna kiedy tylko mógł kończył pracę i wciąż przesiadywał w pokoju blndyna. Kilka razy przyszedł też Sasori i zbeształ go strasznie omal nie demolując pokoju o to, że Deidara na siebie nie uważa i o to, że on sam ma jakiegoś pecha do podopiecznych, bo zawsze ich musi ktoś pobić.
         W końcu jednak nadszedł czas, w którym musiał wziąść się w garść i ruszyć do szkoły. Jego reklama została wyemitowana poprzedniego dnia, wieczorem, więc teraz pewnie będzie jeszcze sławniejszy. Musi się w niej pojawić!
A jednak bał się. Co jeśli pod szkołą będą czekać tamci ludzie? Albo ktoś inny od producenta? A co jeśli Gaara i reszta też będą mieli rozkazy od Hidana dotyczące jego? Czy go zdradzą? Co zrobią?
        Uch. To zbyt skomplikowane.
Kiedy miał już wychodzić usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je i, jak się spodziewał, ujrzał Itachi'ego. Jego serce zabiło mocniej. Ostatnio spędzał z nim tyle czasu... dużo rozmawiali i w dodatku Deidara często przypominał sobię tą niedokończona rozmowę z mężczyzną kiedy ten wrócił zalany do domu. Ech... O czym on myśli?
- Chciałbym ci kogoś przedstawić. - Rzucił Uchiha dość powaznie, jak na niego.
- Eee... jasne, nie ma sprawy. - Zeszli na dół, a w salonie Deidara zastał Sasuke z poważną miną i dwóch nieznajomych mężczyzn. Jeden wydawał się być dużo młodszy od drugiego.
- To Kakashi Hatake. - Uchiha wskazał na tego starszego i wyższego z szarymi włosami. A może były one srebrne? Niebieskookiemu rzuciła się w oczy spora blizna na całej długości twarzy po lewej stronie. On jeszcze widzi na to oko? - A to Naruto Uzumaki. - Chłopak przeniósł wzrok na niskiego blondyna o sympatycznym wyglądzie. Mimo wzrostu wyglądał na silnego. - No. A to właśnie jest Deidara. - Poczuł jak Itachi kładzie swoją dłoń na jego ramieniu.
- Miło mi. - Skłonił lekko głowę i spojrzał pytającym wzrokiem na Uchihę obok niego.
- To są twoi nowi ochroniarze. - Powiedział poważnym tonem zaciskając mocniej dłoń na ramieniu blondyna.
- ŻE CO?! - Krzyknął zszokowany Deidara.

*

         - Więc... mam rozumieć, że będziecie za mną chodzić krok w krok, pilnować wszystkiego i wszystkich, a sam mogę chodzić tylko po rezydencji? - Zapytał Deidara wciąż niedowierzając. Czy to działo się naprawdę?!
- Dokładnie. - Przytaknął Naruto i uśmiechnął się szeroko. - Rozumiemy, że to może być dla ciebie uciążliwe. Będziemy się starali być niewidzialni. - Rozparł się wygodniej na skurzanym siedzeniu w limuzynie. Chłopak przeniósł wzrok na Sasuke.
- Już ci mówiłem, że popieram ten pomysł. Nie będzie ryzyka, że znów cię ktoś napadnie. Chcesz być sławny? Są tego pewne minusy. - Westchnął i uśmiechnął się po chwili. - Jeśli to cię pocieszy to wiedz, że ja też miałem swoich ochroniarzy... wprawdzie było to jak chodziłem do podstawówki, nie do liceum, ale... Masz czym szpanować. - Pokazał mu język.
- A będziecie mi nosić plecak? - Zapytał rozbawiony blondyn. Został obdarowany morderczym spojrzeniem.
- Ani mi się śni. Jesteśmy ochroniarzami, a nie służącymi. - Stwierdził Kakashi rozdrażnionym tonem.
- Hah, ja ci mogę ponieść, jeśli chcesz. Wiem, jak to jest chcieć szpanować. - Zaśmiał się Uzumaki. - A tym sztywniakiem się nie przejmuj. Jak się przez całe życie czyta zboczone książki to się potem jest takim zgryźliwym.
- One nie są zboczone! To prawdziwa sztuka! - Bronił sie szarowłosy.
- Jasssne. - Przewrócił oczami. - Och, już dojeżdżamy.
- Mam jeszcze pytanie... - Zaczął Deidara.
- Tak?
- Nie będziecie mi robić wyrzutów jak będę chciał się napić alkoholu? - Sasuke zachichotał.
- Jeśli to nie będą ilości zagrażające życiu to róbta co chceta. - Hatake otworzył drzwi i wyszedł pierwszy rozglądając się czujnie. To w tej szkole pracuje Iruka, ciekaw był jego reakcji kiedy go zobaczy.
- Zawsze możesz się podzielić. - Usłyszał za sobą blondyn kiedy wygrzebywał się z auta.
- W pracy się nie pije. - Odwrócił się i pokazał Naruto język. Po chwili wyszedł też Sasuke i cała czwórka, w tym dwaj uczniowie ubrani w mundurek i dwaj dorośli faceci w czerni, jak ochrzcił ich Sasuke.
W okół nich ktoś ciągle szeptał i pokazywali ich sobie palcami. Kiedy szli korytarzem usłyszali za sobą głośny krzyk.
- Deidaaaara - senpai! - Tylko dzieciaki z młodszych klas tak go nazywały więc odwrócił się ze znudzoną miną gotów spławić każdego natrętnego bachora. Prosto na ich biegł ten chłopak ścięty na grzyba, który kiedyś prosił go o autograf. Jak on miał? Luu? Loo? Już chciał coś do niego powiedzieć jednak widok zasłoniły mu odziane w czarny golf plecy Kakashi'ego.
- Stój! I kim jesteś? - Zapytał groźnym głosem, który odstraszyłby nie jednego osiłka.
- Spokojnie Kakashi, jest niegroźny. - Blondyn wychylił się zza szarowłosego. Oczy czarnowłosego chłopaka aż się zaświeciły.
- Na pewno? - Upewnił się Naruto stojący za niebieskookim.
- Tak. - W okół pojawiło się już małe zbiorowisko. No w końcu nie na codzień jakis uczeń przychodzi w towarzystwie ochroniarzy! - Więc? Czego chcesz? - Zwrócił się do młodszego.
- Och! Widziałem tą reklamę! Jest wspaniała! Naprawdę! Jeszcze nie widziałem tak cudownej reklamy! Jesteś najlepszy, Deidara - senpai! - Niemal krzyczał. Wszyscy obecni uczniowie zaśmiali się.
- I to wszystko? - Zapytał znudzonym głosem. Doprawdy... upierdliwy był ten dzieciak, jednak pochlebiało mu to, że już ma takiego fana. Przecież nie jest aż tak sławny. Narazie nie.
- Eee... - Najwyraźniej wypowiedź blondyna zbiła go z tropu. - Chciałbym autograf. - Wpatrzył się szczenięcymi oczami w niebieskookiego.
- Znowu? - Zdziwił się chłopak. - No dobra... czekaj... masz gdzies na wierzchu długopis?
- Tak! Tak! Oczywiście, że mam! - Pisnął i podał mu wspomniane wcześniej urządzenie wraz z małym, zielonym notesikiem.
- Jezu, nie ekscytuj się tak. - Mruknął pisząc swoje imię na białym papierze.
         Po jakims czasie siedzieli już w klasie. Pierwsza lekcja była historią z Iruką - sensei. Trochę przed dzwonkiem wszedł Gaara w towarzystwie bliźniaków. Deidara trochę się skulił. Nie pisał do niech przez cały ten tydzień. Bał się... Miał nadzieję, że nie mają powiązania z tą napaścią. Rudowłosy spojrzał na niego i nie zwracając uwagi na stojących obok Kakshi'ego i Naruto ruszył w stronę blondyna z wkurzoną miną.
- Ty...! - Wskazał na niego palcem, ale zanim go chociaż dotknął dwójka ochroniarzy zagrodziła mu drogę. - A wy co? Spierdalać!
- Gaara, tylko spokojnie. - Mruknął blondyn próbując się wychylić zza stojących mężczyzn. - Odsuńcie się.
- Jesteś pewien? - Zaptał Naruto. - Nie wygląda na przyjąźnie nastawionego.
- Już ja ci dam, kurwa, przyjaźnie nastawionego. Deidara wyłaź! Kim oni w ogóle są?! - Rudzielec zmierzył ich niechętnym wzrokiem. Ci nie pozostali mu dłużni.
- Odsuńcie się, no! To mój przyjaciel! - Warknął zirytowany blondyn.
- Przyjaciel? - Zdziwili się.
- Lepiej się odsuńcie. - Wtrącił się Sasuke i odciągając ochroniarzy na bok uśmiechnał się do Deidary. Rzucił też ostrzegawcze spojrzenie Gaarze.
- Przejaciel... też mi coś. - Prychnął rudzielec kiedy tylko w jakimś stopniu zostali sami. Wciąż czuł na sobie czujne spojrzenia tych dziwnych gości. Kim oni byli, do cholery?!
- Gaara, przepraszam. Ale... no... miałem pewne problemy. - Zaczął się tłumaczyć. Nie chciał mówić Sabaku o pobiciu, nie przez ludzi producenta.
- Problemy tak? Tym bardziej powinieneś dać jakiś znak życia! A ty nic! I to jeszcze po naszym zajebistym wieczorze! - Kilka osób, które to usłyszały zachochotało. - Nie o taki wieczór mi chodziło, zboczeńce! - Warknął w ich stronę skutecznie uciszając.
- No ja wiem... ale... no... nie chciałem cię martwić. - Ale to głupio zabrzmiało!
- I dlatego się nie odzywałeś? Naprawdę... twoja inteligencja mnie zadziwia. - Prychnął. Deidara odetchnął z ulgą. Gaara uwierzył w bajeczkę i najwidoczniej nie wiedział nic o tamtym wydarzeniu. - W każdym razie zostawmy ten temat. Tylko nie rób tak wiecej. A teraz łaskawie mi powiedz kim są te clowny? - Wskazał palcem na stojących nedaleko mężczyzn, którzy usłyszeli jego wypowiedź. Naruto naburmuszyl się i chciał ruszyć na rudzielca jednak szarowłosy chwycił go za kołnierz i powstrzymał.
- To moi ochroniarze. - Stwierdził. - O nic nie pytaj. Błagam. - Uprzedził pytania Gaary, które cisnęły się mu na usta.
- Ty naprawdę za bardzo się wczuwasz w rolę. - Powiedział rozbawiony rudzielec.
- To nie był mój pomysł, ale nie przeszkadzają mi oni. - Uśmiechnął się do mężczyzn.
- Potrafią coś w ogóle?
- Nie wiem. Nie mieli jeszcze okazji pokazać na co ich stać. Ale jeśli załatwił ich Itachi to na pewno są dobrzy. - Gaara nie zdąrzył odpowiedzieć. Do klasy wszedł nauczyciel.
Kakashi'emu aż zaświeciły się oczy. Szarowłosy uśmiechnął się na widok wchodzącego mężczyzny. Iruka... ideał. Jego własny.
- Bez zbędnych przemówień. - Brunet stanął przodem do tablicy i zaczął pisać na niej temat. - Otwórzcie książki na stronie dwieście czwartej. - Po klasie rozległy się odgłosy szeleszczenia. Uczniowie dziwnie zerkali na facetów w czerni. Nie czuli się zbyt komfortowo, ale cóż mogli zrobić?
Iruka odwrócił się przodem do klasy dopiero po jakimś czasie. W oczy rzuciły mu się dwie stojące przy tylnej ścianie postacie. Upuścił podręcznik na ziemię i otworzył buzię w wyrazie zdziwienia.
- Kakashi?! - Zapytał po chwili, nadal w ciężkim szoku.
- Yo! - Szarowłosy uśmiechnął się do niego. Klasa patrzyła z zaciekawieniem.
- Co ty tu robisz? - Zapytał nauczyciel. - Mówiłeś, że dostałeś robotę. To znaczy... że znalazłeć pracę. - Poprawił się na widok chytrych uśmiechów na twarzach uczniów.
- No właśnie. Pilnuję Deidary. - Wskazał na blondyna.
- Znacie się? - Zapytał niebieskooki.
- Mieszkamy razem. - Stwierdził pogodnie Hatake. Po klasie rozległo się chóralne "Uuu".
- Jest moim współlokatorem! - Obronił się szybko Iruka rumieniejąc. Uczniowie spojrzeli na niego wymownym wzrokiem.
- Jasssne. - Prychnął rozbawiony Gaara.
- Sabaku, ostrzegam cię! Zaraz wylecisz z klasy! - Rzucił mordercze spojrzenie Kakashi'emu. Może jemu nie zależało na zachowaniu tajemnicy, ale on wolał nie być tylko nauczycielem-gejem.
- Nie przeszkadzaj sobie. W końcu zobacze jak prowadzisz lekcje. - Szarowłosy najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, że jeszcze bardziej pogrążał Umino. Klasa ponownie zachichotała.
- Koniec tego! Wszyscy wyciągajcie kartki! Kartkówka! - Podniósł z ziemi podręcznik i usiadł za biurkiem. Już on się policzy z Kakashi'm. Zero seksu przez dwa tygodnie powinno otrzeźwić tego erotomana. I będzie spał na kanapie! A co!
Uśmiechnął się na samą myśl skomlenia szarowłosego pod drzwiami od sypialni.
Dodatkowo po klasie rozniósł się pomruk niezadowolenia. Z pewnością poleci dzisiaj trochę jedynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz