piątek, 26 października 2012

Nieudana technika część 1


Nieudana technika część 1

Sasuke Uchiha siedział w swojej ponurej rezydencji, studiując pewien zwój. Minęła już pierwsza w nocy i musiał przyświecać sobie świecą, żeby cokolwiek widzieć. Ale tak był pochłonięty techniką, którą znalazł na strychu, że przyjmował tą niedoskonałość ze spokojem. Zwój, który spoczywał na jego kolanach, zawierał technikę, która sprawiała, że człowiek mógł zmienić się zwierze, które najbardziej pasuje do jego charakteru. Wcześniej ta sztuka służyła tylko do rozrywki. Można było zobaczyć w jakie zwierzę zmieni się człowiek. Dopiero później odkryto, że tą technikę można zastosować w walce. Szpiedzy mogli zmienić się w zwierzę i podkradać się do wroga, bez wzbudzania żadnych podejrzeń. Jednak zwój zniknął dwadzieścia lat temu i nikt nie miał pojęcia, gdzie się znajduje… a teraz Sasuke znalazł go w zakamarkach strychu. Zapewne jego rodzina przechowywała go u siebie, a później po masakrze, którą urządził Itachi, zajmująca się sprzątaniem domu kobieta, nie wiedząc co to jest, położyła zwój na strychu, gdzie porastał w kurz. Jednak siedemnastolatka coś podkusiło i tam zajrzał. To też był przypadek, że go znalazł.
Była to ciekawa i nietypowa technika, więc go zainteresowała, ale był też inny powód. Chłopak już od pewnego czasu uświadomił sobie, że czuje coś więcej do przyjaciela z drużyny. Coraz częściej jego wzrok wędrował na pośladki chłopaka, opięte w błękitne dżinsy. W takich momentach dziękował, że Naruto już od jakiś dwóch lat nie ubiera się w swoje pomarańczowe wdzianko, tylko jak każdy normalny nastolatek. Mógł tylko nie zakładać ubrań, które ukazywały jego aż tak zgrabną sylwetkę. Przez to dziewczyny w wiosce i nawet chłopaki zaczęli się za nim rozglądać. Najbardziej wkurzył go komentarz Kiby, który stwierdził, że z Naruto zrobił się niezły towar i chyba sam powinien zaprosić go na randkę. Bo jak się okazało, Naruto jest Bi. Kiedy się do tego przyznawał, był okropnie zawstydzony. Nie wiedział, że tym zdaniem sprowokował dziewczyny do tego, że nie tylko kłóciły się o niego ze swoimi koleżankami, ale też ze swymi kolegami czy nawet braćmi. U innych dzięki temu zapłonął płomyczek nadziei. Przecież jak jest Bi to może spojrzeć łaskawie na któregoś przyjaciela.
Sasuke też przyjął to z ulgą, ale teraz musiał pilnować, żeby inni się do niego za bardzo nie zbliżyli. Słyszał nawet, że niektórzy określają jego młotka jako najprzystojniejszego chłopaka w wiosce, oczywiście zaraz po nim. Wciąż miał swój tytuł najprzystojniejszego, ale przez swoją oziębłość, którą traktował wszystkich, ludzie bali się do niego podejść z wyjątkiem Naruto, który często atakował go od tyłu i się na nim wieszał. Mimo że podskoczył o kilkanaście centymetrów i był wyższy od Sakury, to i tak dosięgał ledwie do ucha brunetowi. Wszyscy zaczęli już między sobą szeptać, czy przypadkiem oni nie są ze sobą, ale Naruto na to nie zważał. Czasami tylko cmoknął chłopaka w policzek na środku ulicy, a później wołał, że idzie na randkę. Nie wiedział, że rozpala coś w chłopaku, a później mrozi go ostatnimi słowami. Jedynym pocieszeniem było to, że najwyraźniej Uzumaki lubił typ urody, którą prezentował Sasuke. Jak już z kimś wybierał się na randkę, to zazwyczaj to był brunet lub brunetka o jasnej karnacji. Uchiha tylko czekał, aż chłopak zobaczy, że on darzy go uczuciem. Na razie musiał pocieszać chłopaka, który przychodził do niego po każdej zerwanej znajomości.
Gdy zdarzyło się to pierwszy raz, był bardzo zaskoczony. W środku nocy poczuł jak Naruto wślizguje mu się do łóżka. O to jak dostał do rezydencji, się nie martwił. Już jakiś czas temu dał mu klucz od niej, bo chłopak miał irytujący nawyk przychodzenia o różnych porach i szykowania mu jedzenia, czy po prostu posiedzenia w rezydencji. A brunetowi nie chciało się ciągle wstawać, by otworzyć mu drzwi… więc mu w końcu dał mu klucz. Wracając jednak do tego, jak pierwszy raz Naruto wślizgnął się do jego łóżka, Sasuke był zaskoczony zachowaniem chłopaka. Uzumaki wtulił się w niego i schował swoją głowę pod jego brodę, a później powiedział, że chłopak z którym aktualnie się spotykał, chciał jego ciała. Brunet zapytał go wtedy zaskoczony, czy tamten to uzyskał. Naruto ze śmiechem połączonym z płaczem powiedział mu, że nie i to przez ową odmowę traci wszystkich, z którymi się spotyka. Nie ma zamiaru się oddawać po tak krótkiej znajomości. A ci, którzy dostrzegają, że nie ma zamiaru z nimi pójść do łóżka, porzucają go. Okazało się, że większość parterów chłopaka spotykała się z nim licząc na to, że seks z demonem może być bardzo namiętny, a tu figa. Jedynymi osobami, które nie chciały jego ciała była Hinata i Sai. Ale ona nie była dla niego, a Sai to była jedna wielka pomyłka. Sam nie wie, czemu się z nim związał. Pocieszał go wtedy przez pół nocy, a kiedy usnęli nie budzili się, aż do południa. Później Naruto przychodził do niego, kiedy było mu źle i zawsze wślizgiwał się pod kołdrę.
Ostatniej nocy Naruto też do niego przyszedł, ale był roztrzęsiony jak nigdy. Okazało się, że chłopak, z którym się spotykał chciał go zgwałcić. Ale na szczęście ogłuszył go i uciekł nie czekając, aż tamten odzyska przytomność. Sasuke słysząc to, wyciągnął go z pościeli i zmusił, żeby poszedł z nim do Tsunade. Tam wyjaśnili, co zaszło i pojmano tego chłopaka. Oskarżono go o próbę gwałtu.
Właśnie przez to zdarzenie Sasuke postanowił nauczyć się tej techniki. Chciał pilnować Naruto, by nic mu się nie stało. Nie mógł tego robić pod swoją postacią, bo znał na tyle młotka, by wiedzieć, że ten się na to nie zgodzi za żadne skarby świata. Dlatego będzie go śledził jako zwierzak. A jeśli to będzie jakieś małe zwierzę, to spróbuje przekonać blondyna, żeby wziął go do domu. Przynajmniej będzie miał ułatwione zadanie i być może zobaczy go bez ubrania. Uświadomiwszy sobie jakimi torami błądzą jego myśli, na bladych policzkach zakwitły rumieńce. Pochylając nad zwojem starał skupić się na tekście, który był na nim zapisany. Kiedy przeczytał wszystko ze trzy razy, postanowił od razu wypróbować technikę. Nie pomyślał, że już od dłuższego czasu jest ona uznana za zaginioną i powinien ją wykonać, przynajmniej pierwszy raz, pod okiem starszego shinobi, który by mu pomógł, gdyby coś się nie udało. Jednak wszystko poszło w niepamięć. Chciał jak najszybciej zakraść się w pobliże domu Uzumakiego i zobaczyć, czy z nim wszystko w porządku. Musi być w złym stanie po wczorajszej próbie gwałtu.
Stanął pewnie na podłodze i, zerkając jeszcze raz na zwój, zaczął wykonywać pieczęcie. Małpa, tygrys, koń, szczur, małpa, smok, pies… Jego ręce wykonywały coraz prędzej różnorodne znaki. Już nie można było się rozeznać, co wykonuje i czy to się już powtórzyło, czy jeszcze nie. Zadziwiające, że ludzie uczyli się ich wszystkich tylko dla rozrywki, by zobaczyć jakie zwierze pasuje do ich charakteru.
Nagle dłonie chłopaka zatrzymały się na znaku psa. Nie można było go jednak obserwować długo, bo sekundę później, a nawet trwało to krócej, otuliła go biała chmura. Nim jeszcze opadła Sasuke zorientował się, że coś poszło nie tak. Chciał krzyknąć, ale z jego ust wydobyło się tylko przeciągłe miauknięcie. Jak można było przypuszczać, technika mu się nie udała… a raczej udała, ale tylko w pewnym stopniu. Mógł wcześniej pomyśleć i spytać Kakashiego, czy to jest bezpieczne. Nie można jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Stało się już i żadne gdybanie tutaj nie pomoże. Trzeba się pogodzić z tym, co się stało. Ale dla Sasuke było to prawie niewykonalne, gdy patrzył na swoje odbicie w lustrze.
Od tamtego czasu minęło kilka godzin i nastał świt. Sasuke powinien się pośpieszyć, jeśli chce zdążyć na poranny trening. Ale on pierwszy raz w życiu nie miał zamiaru przychodzić na czas. Wiedział, że Kakashi się spóźni, a on na pewno nie chciał ujawniać pozostałym swojego zawstydzającego stanu. Gdyby Naruto dowiedział się jaką technikę próbował opanować, na pewno nie dałby mu spokoju i pytał się, po co ona mu była. Nie chciał nawet sobie wyobrażać, jakby zareagował blondyn,  gdyby się dowiedział, że wykonał ją by go szpiegować i być może zobaczyć go bez ubrania. Wiedział, że gdyby miał na to okazję, wykorzystałby ją bez żadnych skrupułów.
Spoglądając na zegarek i upewniając się, że minęła już przynajmniej godzina od umówionego spotkania, spojrzał w lustro upewniając się, czy niczego nie widać. Był ubrany w luźne spodnie i czarną bluzę, której kaptur miał zaciągnięty na głowę. Mając pewność, że wygląda dobrze, jak na swój stan, wybiegł z domu kierując się na nieuczęszczane drogi. Jeszcze tego brakowało, by paradował po ulicach denerwując się, czy nikt nie dostrzega jego… Lepiej o tym nie myśleć. Przyśpieszył, starając się jak najszybciej dotrzeć na pole treningowe. Dziwne nastawienie, biorąc pod uwagę fakt, że starał się jak najbardziej spóźnić.
W końcu, po szybkim biegu, dotarł na pole. Jeden rzut oka wystarczył, żeby się zorientował w sytuacji. Naruto walczył z Sai, który zaaklimatyzował się już w ich drużynie. Sakura zaś siedziała na jednej z wyższych gałęzi i obserwowała walkę kibicując co rusz jednemu bądź drugiemu. Nie mogła się zdecydować. Z jednej strony jej chłopak, z drugiej najlepszy przyjaciel. Kakashi, daleko tego od całego harmidru, czytał swoją zboczoną książeczkę pod jednym z drzew. Sasuke, wciąż zerkając niespokojnie na walczących, podszedł do mężczyzny. Ich sensei był już tak wytrenowały, że gdy chłopak znajdował się kilkanaście kroków od niego, uniósł głowę i spojrzał na bruneta.
- Spóźniłeś się… Nawet bardziej niż ja – powiedział wstając, a widząc jak Sasuke zerka nerwowo na pozostałych, podszedł do niego i zapytał ciszej – Co się stało?
- Ja… Nie udała mi się pewna technika – powiedział. Uznał, że lepiej być szczerym.
- Na czym ona polegała? – zapytał się poważnie Kakashi, lustrując sylwetkę chłopaka. Coś mu w niej nie grało, ale jeszcze nie wiedział co. Nim Sasuke zdążył wyjaśnić usłyszeli krzyk.
- Sasuke! – biegła do nich reszta drużyny, a na przedzie był Naruto. Na jego policzku i włosach były ślady atramentu po walce z chłopakiem – Spóźniłeś się!
Krzyknął blondyn ostatni raz i skoczył na niego, wieszając się mu na szyi. Sasuke pod wpływem takiego powitania zrobił krok do tyłu, by utrzymać równowagę. Musiał się opanować, by nie przytulić chłopaka, gdy poczuł jego, przyśpieszony przez bieg, oddech na szyi. Nie zauważył, że gdy Naruto się na nim uwiesił, kaptur zsunął się z jego głowy ukazując wszystkim jakie były następstwa źle wykonanej techniki. Zdał sobie z tego świadomość, gdy usłyszał jęk Sakury i słowa mężczyzny.
- Więc to ta technika? Myślałem, że jest ona uznana za zaginioną…
Przestraszony odskoczył od blondyna i zakrył szybko głowę kapturem. Spojrzał na wszystkich. Sai nie potrafił ukryć lekkiego zaskoczenia, zaś u dziewczyny było ono doskonale widocznie. Gapiła się na niego w szoku z otwartymi ustami. Kakashi zaś patrzył na niego z rozbawieniem. Została tylko jedna osoba, jednak nie chciał on na nią spojrzeć… ale przecież musi kiedyś się dowiedzieć jego reakcji, więc najlepiej tego nie przedłużać. Skierował swój wzrok na Naruto, który wydawał się zaskoczony, a jednocześnie… zaintrygowany?
- To nie jest to, o czym myślisz – zaprzeczył szybko. Ale skąd on ma wiedzieć, co chłopak myśli.
Naruto, nie przejmując się jego słowami, podszedł kilka kroków i jednym szybkim pacnięciem w kaptur sprawił, że ten się zsunął z głowy Sasuke. Jego źrenice rozszerzyły się w szoku. Na głowie bruneta widniały czarne, kocie uszy, które teraz lekko drgały. Sam posiadacz ich wdawał się zakłopotany tym, że wszyscy się na nie patrzą.
- Ogon też masz? – nagle usłyszał głos Kakashiego.
Zanim Sasuke zdążył coś odpowiedzieć, Naruto znalazł się przed nim, a ich klatki piersiowe dzieliły tylko milimetry. Wyciągając dłoń włożył mu ją w spodnie. Sasuke zadrżał, czując jak ona przesuwa się po jego pośladkach. W końcu chłopak znalazł to, czego poszukiwał. Wyciągnął z jego spodni czarny, koci ogon, który się nastroszył. Dopiero teraz Uzumaki odsunął się od niego, podziwiając całą sylwetkę przyjaciela. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Sasuke, ten dumny i lodowaty wojownik, miał kocie uszy i ogon, przez które wydawał się uroczy. Tak jakby ktoś kiedykolwiek mógł o nim powiedzieć uroczy.
- Sasuke, co ci się stało? – zapytała się dziewczyna, a jej głos drżał minimalnie.
 Nie wiadomo tylko, czy zaskoczenia, czy może z ukrywanego rozbawienia. Naruto jak i reszta drużyny stawiała bardziej na to drugie.
- Nic.
Prychnął jak kot, którym po części był, a jego ogon przesunął się nerwowo po ziemi. Nieodzowny znak, że już jest zdenerwowany.
Pomyślał Naruto, nie zdając sobie sprawy z tego, że zaczął analizować zachowanie chłopaka pod względem ruchów jego uszu i ogona, tak jakby naprawdę był kotem.
- Jeśli uważasz, że kocie dodatki są niczym, to może masz rację – powiedział Sai, a jego głos brzmiał tak poważnie, że nikt nie wziął to za kpinę.
- Kakashi-sensei – zwróciła się Sakura do swego nauczyciela – Wspomniałeś coś, że to jakaś technika! Ale ja nigdy o takiej nie słyszałam…
- Bo nie powinnaś o niej słyszeć. Była tylko znana w naszej wiosce i bardzo pilnowaliśmy, żeby nikt niepowołany nie dostał ją w ręce, choć przed tym jak odkryliśmy jej znaczenie, była ona tylko rozrywką dla dzieci jak i dorosłych.
- A na czym polega ta technika?
- Sprawiała, że człowiek mógł się zmienić w zwierze, które najbardziej pasowało do jego charakteru. Gdy się nad tym głębiej zastanowisz, na pewno dojdziesz do tych samych wniosków, co inni. Pomyśl – polecił jej.
Zamyśliła się, zerkając kącikiem oka na chłopaka, który stał w miejscu z skrzyżowanymi ramionami. Naruto, zaciekawiony, obchodził go dookoła. Kiedy złapał go za ogon i przeciągnął dłonią po całej jego długości, aż do pośladków bruneta, który zadrżał i zacisnął w wąską kreskę usta chodź nie zaprotestował, zrozumiała. Już dawno zauważyła, że Sasuke śledzi wzrokiem sylwetkę blondyna, a w tłumie zawsze go szuka i nie przestaje, aż go nie znajdzie. Sam jej się kiedyś przyznał… co z tego, że był w tedy pijany… że jest gejem i lubi błękitne oczy, blond włosy, i delikatną sylwetkę. Ten opis pasował idealnie do Naruto. Na szczęście dla chłopaka, nic nie pamiętał z tamtej nocy, bo musiałaby się gęsto tłumaczyć. Jeśli mu się powiedzie i zwróci na siebie wagę Uzumakiego, będzie szczęśliwa. Ale i tak ostrzeże go dobitnie, że jeśli zrobi chłopakowi krzywdę to ona go zabiję. Naruto już zbyt wiele wycierpiał i wciąż pakował się w nieodpowiednie związki, nie zasługiwał więc na więcej cierpienia.
- Do szpiegowania.
Odpowiedziała, nie chcąc myśleć, że Sasuke próbował zastosować ją by śledzić Naruto. Rozumiała próbę uwiedzenia przez czekoladki, kwiaty czy rozmowy, ale szpiegostwa jakoś nie mogła tak szybko puścić w niepamięć.
- Dobrze – pokiwał z zadowoleniem Kakashi.
- Ale nie rozumiem, czemu jej nie stosujemy do tej pory.
- Stosowalibyśmy ją, ale zwój zniknął kilkadziesiąt lat temu i uznaliśmy go zaginionego. Gdybym o nim nie czytał, też bym nie rozpoznał, że to – wskazał na siedemnastolatka, który posłał mu wściekłe spojrzenie – są skutki złego wykonania tej techniki. Tylko pytanie, skąd wytrzasnąłeś ten zwój? – zwrócił się do swego podopiecznego.
- Znalazłem go na strychu.
Prychnął, irytując się na siebie, że coraz bardziej zachowuje się jak kot i w dodatku nie może się skupić na rozmowie tych dwojga, bo Naruto krąży dookoła niego, dotykając jego ogona i uszu. Sprawiał tym, że o mały włos nie zaczął mruczeć i ocierać się o jego dłoń. Nie chciał nawet myśleć, jak zareagowałby na to chłopak.
- Znalazłeś na staruchu zwój, który już dawno został uznany za zaginiony? – można było wyczuć, że głos mężczyzny jest pełny zaintrygowania.
- Tak, leżał tam z innymi – Sasuke wzruszył ramionami na taką wieść, jakby nie zdając sobie powagi z sytuacji. Ale on zdawał sobie sprawę, tylko nie chciał tego pokazać.
- Wiesz, co znajduje się w pozostałych zwojach?
- Nie wiem. Rzadko zaglądałem na strych i dopiero niedawno odnalazłem całą półkę zwoi. Przeczytałem tylko dwa z nich, a jeden był z tą techniką – udzielał mu zwartych odpowiedzi.
- Trzeba później wysłać ekspertów, by zbadali pozostałe zwoje. Kto wie, co tam znajdziemy. Może jeszcze inne techniki, które uznaliśmy za zaginione? Oczywiście za twoim pozwoleniem.
- Dobrze – kiwnął głową brunet– Nie chciałbym, żeby z mojej rezydencji zniknęły zwoje, które mogą być pamiątką rodzinną. Ale co z odwróceniem skutków? – przeciągnął swoją dłonią po włosach a uszy złożyły się posłusznie, by później znów mierzyć w niebo swoimi spiczastymi końcami.
- Trzeba najpierw zbadać zwój i zobaczyć, co pokręciłeś. Może to zając od kilku dni do kilkunastu tygodni. W tym czasie nie będziesz mógł uczestniczyć w misjach, ani wychodzić na ulice. Nie możemy pozwolić, żeby wróg się dowiedział, iż odzyskaliśmy tą technikę.
Sasuke skrzywił się, gdy to usłyszał. Niezbyt cieszyła go możliwość kilkutygodniowego spędzenia w domu, bez możliwości wyjścia. Co prawda, będzie mógł ćwiczyć w ogrodzie, ale to nie to samo. Przede wszystkim nie będzie widział Naruto. Kakashi, jakby czytając mu w myślał, dopowiedział.
- Ponieważ przez ten czas nie będziesz mógł robić zakupów, a Sakura jest zbyt zajęta w klinice, Naruto się tobą zaopiekuje. Przeprowadzi się na ten czas do ciebie, żeby dotrzymać ci towarzystwa.
Słysząc to Sasuke poczuł jak ciepło kumuluje mu się w podbrzuszu. Całe dnie spędzone tylko z młotkiem. Przecież jak będą mieszkać w jednym domu, to będą musieli na siebie wpaść w łazience, czy od razu po wstaniu, kiedy chłopak jest tak słodko zaspany. Opuścił głowę, by nie było widać lekkich rumieńców, które zakwitły mu na policzkach. Wydawało się, że Naruto tego nie dostrzegł.
- Chętnie przeprowadzę się do Sasuke – powiedział blondyn, wtulając się w plecy chłopaka. Był to przyjacielski gest, a może nie? Każdy interpretuje to inaczej.
- To, jak wszystko ustalone, to powinniśmy eskortować Sasuke do domu, a później pomóc Naruto wziąć rzeczy i przeprowadzić się.
Już mieli ruszyć z miejsca, gdy odezwał się Sai, dotychczas bardzo milczący.
- Ale czemu Sasuke zastosował tą technikę, a nie odłożył na bok i zajął się innymi zwojami? Przecież musiał poświęcić dużo czasu, by ją opanować. Po co ten trud?
Uchiha słysząc to, miał ochotę podbiec i udusić go gołymi rękoma. Już myślał, że nie wyjdzie ta sprawa, a on tu wyskakuje z tym pytaniem, jak diabeł z pudełka. Nieświadom nawet tego, co robi, nastroszył się. Od rzucenia się na chłopaka uradował go dźwięczny śmiech Uzumakiego. Spojrzał na niego z niezrozumieniem.
- Przepraszam, ale właśnie pomyślałem, jak bardzo jesteś podobny do kota. Ta technika doskonale wiedziała co robi, przemieniając cię w pół-kota.
Zaśmiał się ostatni raz, ocierając dłonią łzy, które pojawiły mu się niespodziewanie w kącikach oczu. Nastroszone dotąd na ogonie futerko bruneta wygładziło się, a jego uszy lekko oklapły. Czuł się odrobinę zawstydzony. Te wszystkie niepożądane uczucia wzbudzał w nim tylko Naruto. Nawet nie chciał myśleć, jak on go zmienił od momentu, gdy wrócił do wioski.
- Ale nie odpo… - zaczął Sai, ale powstrzymała go Sakura, która zatkała mu usta dłonią.
- Może jednak teraz już pójdziemy, zanim na ulicach pojawi się tłok? – powiedziała szybko, a już ciszej dodało tylko do chłopaka – Nieważne i już o to nie pytaj, bo więcej na żadną randkę z tobą nie pójdę.
Puściła go, a Sai posłusznie nie wracał już do tematu. Sasuke przyjął to z ulgą, a Naruto ze spojrzeniem, które jasno dawało do zrozumienia, że nie ma pojęcia, o co tu chodzi. Za to Kakashi obserwował całą scenkę z błyszczącym okiem i uśmiechem, który ukrywał pod maską. Wszyscy zgodnie ruszyli z miejsca. Trochę z tyłu został Sasuke. Kiedy schował z powrotem ogon w spodnie, i miał zakładać kaptur, poczuł szarpnięcie za kocie ucho. Nie chcąc czuć bólu, bo już rano zauważył, że te kocie dodatki są bardzo wrażliwe, gdy zatrzasnął drzwi na ogonie, pochylił się posłusznie. Mimo zaskoczenia jednak od razu zauważył, że to dziewczyna go schwytała i, nie wypuszczając spomiędzy dwóch palców jego ucha, powiedziała ostro.
- Spróbuj tylko skrzywdzić Naruto, a zamorduje. On już i tak za dużo wycierpiał i nie mam ochoty patrzeć, jak jego najlepszy przyjaciel wbija mu nóż w plecy. Mam nadzieję, że się rozumiemy.
Syknęła jeszcze na końcu i puściwszy go, pobiegła do reszty wołając, by na nią zaczekali. Sasuke rozmasował ucho, prostując się. Był zły. Myślał, że dobrze ukrywa to, że interesuje go chłopak, ale powinien przewidzieć, że Sakura szybko go rozszyfruje. Miał tylko nadzieję, że nie aż tak szybko. Zakładając kaptur na głowę i wciskając ręce w kieszenie spodni, podążył za drużyną, która czekała na niego na wzniesieniu. Idąc tak zastanawiał się, kim byłaby dziewczyna, gdyby ona zastosowała tą technikę. Zapewne jakiś słodkim zwierzątkiem, które miałoby krwiożerczy i gwałtowny charakter. Zastanawiając się nad tym, napotkał spojrzenie błękitnych tęczówek i szeroki uśmiech. Przynajmniej widział, kim byłby Naruto. Lisem, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
- Sasuke! – zawołał blondynek  – Pośpiesz się! Chcę się do ciebie przeprowadzić nim zajdzie słońce!
Uśmiechając się Sasuke przyśpieszył, i już wkrótce znalazł się przy roześmianym chłopaku, który delikatnie unosił głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy.
- Możemy już iść – powiedział do wszystkich, choć te słowa były bardziej skierowane do blondyna, którego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Wszyscy ruszyli do rezydencji Uchiha, chcąc zadbać, żeby nikt nie odkrył jak Sasuke wygląda. Później, oprócz bruneta, pomogli Naruto w przenoszeniu rzeczy.

Chociaż chciałam, żeby wyszła z tego jedna notka, to jednak historia się wydłużyła i postanowiłam ją rozłożyć na dwie części. Wam zostaje tylko cierpliwie czekać i komentarze. Zobaczę jak zareagujecie na Sasuke z kocimi dodatkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz