wtorek, 16 października 2012

Erotyczne Przypadki Uzumakiego I-IV



Erotyczne Przypadki Uzumakiego


Część I


Naruto rozbierał Sakurę. Robił to od godziny. Wzrokiem. Przyjemność ta niestety szybko się skończyła wraz z nieoczekiwanym zderzeniem z przypadkowo i nagle pojawiającą się pięścią panny Haruno. 10 sekund później Naruto wzrokiem rozbierał już tylko sufit – deska po desce. 
- Gdybyś nie miał takiego małego ptaka, kobieta by cię nie biła - powiedział cynicznie Sai, nachylając sie nad pokonanym Uzumakim. 
-Spieprzaj, dziadu - syknął przez zęby Naruto, trzepiąc rękami tyłek z resztek szkła należącego ongiś do witryny z podręcznikami. 
Kątem oka zauważył przyglądającą się mu szklistymi oczkami Hinatę. Spojrzenia ich spotkały się na ułamek sekundy. Niestety, pozostałą część tej sekundy wypełnił sobą Chouji, który z życzliwym, przyjacielskim, a ironicznym uśmiechem pojawił się znikąd, klepiąc swoim wielkim łapskiem Naruto po ramieniu tak, że aż obojczyk jęknął. 
-Nie przejmuj się chłopie, zjesz porządną półtuszę i nie będziesz miał już problemów z kobietami. 
-Owszem, bo żadna już na mnie nie spojrzy - odparł Uzumaki, próbując się zza cielska Akimichiego wychylić tak, żeby ujrzeć ponownie Hinatę. Jednakże, miejsce, gdzie Hinata siedziała, było juz puste. Wszakże nie darmo Naruto był shinobi. Dostrzegł za krzesłem Hinaty mały pojemnik z bento, które co rano specjalnie dla niej robi Neji, realizując w ten sposób zaleconą mu przez psychiatrę terapię. 
"Świetna okazja!" - pomyślał Naruto. Podbiegł po pojemnik, a następnie wybiegł z sali. Tak jak się spodziewał, zobaczył Hinatę na końcu korytarza przy damskiej toalecie. Nie myśląc wiele, pobiegł ile sił w nogach, uchwycił się gwałtownie klamki od drzwi damskiej toalety i mocno pchnął. Drzwi ni w ząb nie ustąpiły. 
"Co jest?" - pomyślał Uzumaki - "Zamknęła się od środka?!". Pchnął raz jeszcze. Porażka. 
Uzumaki podrapał się z roztargnieniem po głowie. 
"Dobra - nie naginać prostoty własnych słów. Oto moja droga Ninja. Rasengan!". 
Nim jednak zdążył stworzyć klona, zza drzwi dobiegł go dziewczęcy głos: -Naruto-kun... ?! 
-Hinata! - odkrzyknął Uzumaki, zupełnie zapominając, po co przyszedł i co chciał zrobić. 
-Naruto-kun... 
-Hinata! 
-Naruto-kun... 
-Jak chcesz to wejdź, Naruto-kun...ale zamknij drzwi za sobą... - dokończyła młoda Hyuuga. Drzwi nagle, a przede wszystkim, niespodziewanie, same się otworzyły na oścież. 
"Ki diabeł" - pomyślał Uzumaki - "jakaś nowa technika rodu Hyuuga?!". 
Wszedł. Tak jak się spodziewał - drzwi same zamknęły się za nim z trzaskiem. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszędzie walały się zdjęte na prędze ubrania, na klamce wisiał stanik, na uchylonym oknie majteczki. 
Uzumaki przełknął ślinę. Poczuł, że robi się mu gorąco. Nieśmiało zaczął odwracać głowę w kierunku rogu pomieszczenia. Dochodziło stamtąd miarowe jęczenie. Nagle krew Uzumakiemu uderzyła do głowy. Poczuł, jak na buty spadają krople krwi z nosa, a kołnierz zalewa niekontrolowany potok śliny. Przed nim, w rogu, siedziała w kucki Hinata. Naga. Naruto mógł podziwiać każdy cal jej ciała. Duże, ale mimo wszystko jędrne piersi z obrzmiałymi sutkami. I wygolone łono, w którym intensywnie pracował palec środkowy prawej dłoni dziewczyny. Przed nią, na podłodze, leżało zdjęcie Naruto. Nagie zdjęcie - to samo, które pijanemu Uzumakiemu zrobił Jiraiya w trakcie orgietki, jakich wiele Ero-Sennin urządzał w ramach trzyletniego treningu, jaki we dwóch odbywali. Naruto jednak nie zastanawiał się, skąd Hinata mogła mieć to zdjęcie. Czuł nieznośny ucisk w spodniach. Ucisk, który powoli przeistaczał się w ból. Uzumaki zacisnął zęby, na twarzy zaczął czerwienieć, a następnie sinieć. 
Kiedy juz jego fizjonomia zaliczyła wszystkie podstawowe kolory malarskie, Naruto krzyknął: 
-Nie wytrzymam! 
Hinata skuliła się z przerażeniem w oczach, Uzumaki zaś zerwał się z miejsca, błyskawicznie ściągając spodnie. Podskakując na jednej nodze, z wywalonym jęzorem uchwycił się rozpaczliwie klamki do kabiny sedesowej i gwałtownym szarpnięciem rzucił się na muszlę klozetową. 
-K.urwa! Dlaczego właśnie teraz?!? - wrzasnął Naruto w przerwie między jednym wypróżnieniem, a drugim! 

werszyn 2.3 

Część II


Sasuke znowu miał koszmary. Śniło mu się, że wracał późną porą do dzielnicy Uchiha, zmęczony całodniowym treningiem w szkole. Kiedy zbliżał się do części Konohy zamieszkanej przez jego klan, przez ułamek sekundy zauważył, albo dokładniej mówiąc, poczuł wpatrującego się w niego sharingana. Kątem oka dostrzegł na słupie elektrycznym ciemną postać. Wrażenie jednakże trwało tak krótką chwilę, iż zmęczony umysł Sasuke niczego sensownego nie zarejestrował. Nagle, zrobiło mu się duszno. Z trudem przełknął ślinę. Właśnie wszedł do enklawy Uchiha. Widok, który tam zastał, przejął go grozą. Porozbijane okna, popękane drzwi, walające się po ziemi butelki i co krok leżące ciała. 
Sasuke zacisnął w bezsilnym gniewie pięści i wrzasnął: 
-K.urwa! Jak dobra impreza, to nigdy nie poczekają!!! 
Zapikał telefon zwiastujący nową wiadomość. Sasuke obudził się, zlany potem, z poobiedniej drzemki. Przeklął. Widocznie Kabuto znowu ugotował coś ciężkostrawnego. 

* * *

W tym samym czasie Naruto i Shikimaru leżeli sobie pod lipą i radośnie dopijali wino. 
- Nic się nie dzieję – powiedział Uzumaki. 
- Nuda! - odparł Shikimaru. 
- Można tylko leżeć i czekać 
- Albo i to nie. 
Tą fascynującą dyskusję przerwało niespodziewanie piknięcie komórki Shikimaru. 
- Chyba dostałeś smsa – zauważył Naruto. 
- Taa 
- Nie odbierzesz? 
Shikimaru niedbałym ruchem sięgnął do kieszeni kamizelki i wygrzebał stamtąd swoją Nokię. 
- Matko, ależ to upierdliwe - westchnął Nara i jął się to odczytania smsa. Naglę zdębiał, nadgarstki mu zesztywniały, oczy zaś przybrały wyraz, jakby miały zaraz wypaść z oczodołów, wyraz, zwany potocznie wytrzeszczem. 
- Zobacz! 
Shikimaru podał Naruto komórkę. 
- Przecież to Sakura!! - wrzasnął Uzumaki, gdy popatrzył na widocznego na wyświetlaczu komórki mmsa! - Ona jest naga!! Wszystko widać! Boże...czekaj, tu jest jeszcze filmik... 
-Daj to! - Shikimaru wziął się za wyszarpywanie Uzumakiemu komórki. Komórka ślizgała się w obślinionych palcach chłopaków tak, że żaden nie mógł jej uchwycić. W końcu doszli do konsensusu i zdecydowali się obejrzeć załączony do mmsa filmik kolektywnie. 
- Ty, ona TAM włosy też ma różowe - zauważył Nara. 
- Yhy - wybełkotał Naruto, który z racji intensywnego ślinotoku nie był w stanie wydzielić z siebie bardziej artykułowanych wdzięków. 
- Ale jak ładnie przystrzyżona.. 
- Yhy. 
- Chociaż cycki mniejsze, niż się spodziewałem. 
- Yhy. 
- Ale i tak bym wziął i podotykał 
- Yhyyyy!! 
Shikimaru podrapał się po głowie. Na jego głęboko osadzonych oczach pojawiła się mgiełka, wskazująca, iż właśnie w genialnym umyśle młodego chuunina przebiegają skomplikowane procesy myślowe. 
- Ty, Naruto, może wyślemy to chłopakom?! 
Naruto nie odpowiedział. Zajęty był grzebaniem w spodniach. 

* * *

Chouji właśnie jadł, jak przyszedł mms od Shikimaru. Tą mniej tłustą ręką, którą trzymał chleb, sięgnął po komórkę. Kliknął „wyświetl multimedialną wiadomość”. Obejrzał. I wrócił do jedzenia. 

Kiba jak codzień o tej porze, ćwiczył ze swoim ukochanym piesiem Akamaru technikę Mocz no-jutsu. Po usłyszeniu sygnału wiadomości, sięgnął po komórkę. Obejrzeniu zdjęcia towarzyszyła reakcja zbliżona do tej występującej u Shikimaru. Kiedy jednakże wziął się za oglądanie filmu, zniecierpliwiony brakiem jego uwagi Akamaru niespodziewanie chwycił komórkę zębami i następnie wziął się za udowadnianie tezy, że psy są najszybszymi stworzeniami na świecie.
Kiba jak zawsze elokwentnie musiał zareagować i skarcić pupila w sposób sobie właściwy: 
- Ty w dupę j.ebany kundlu, k.urwa! Jak tylko cie dorwę, to kłaki tobie powyrywam! Ukręcę ci, k.urwa, jaja i wepchnę w pysk tak, że ogonem wyjdą! Już żadnej suki nie pokryjesz... 
Kiba kochał zwierzęta. 

Lee dostał wiadomość podczas treningu z Gai-sensejem, który ostatnio, nie wiedzieć czemu, uzyskał powszechnie przydomek Hard Gai. Z wypiekami na twarzy obejrzał pierwsze zdjęcie. Do reszty nie dotrwał. Zemdlał. Gai musiał tamować krwotok z nosa, bo chłopak by się wykrwawił na śmierć. 

Neji właśnie się kąpał z Hinatą. W ramach pojednania między rodami. Komórkę słyszał, ale uznał, iż nie jest jego przeznaczeniem w chwili obecnej sięganie do niej, chociaż znajdowała się względnie blisko wanny. Właściwie i tak nie mógłby tego zrobić, bo obie ręce miał zajęte. Zresztą po co? 

Jiraiya wiedział, że już cały dzisiejszy dzień i kilka następnych spędzi na ostrym dyżurze, podpięty do aparatury. Wszystko przez Samsunga. Godzinę wcześniej, siedząc przy partii go z Danzou, zapikał mu telefon, po czym wyświetlił komunikat: „otrzymano erotyczną wiadomość - sakura naga - z braku funkcji obsługi mms fotografia nie zostanie wyświetlona”. Pechowo, dzień wcześniej zepsuł mu się wypasiony i drogi jak cholera aparat firmy Samsung, z którego Ero-Sennin cieszył się jak głupi. Niestety, telefon musiał odesłać producentowi w ramach gwarancji, zaś sam powrócić do używanego wcześniej zabytku. Wiedział, że ta awaria nie wróżyła dobrze. I miał rację - przypłacił ją zawałem. 

Kakashi wykonywał trudną misję. Właściwie to była misja klasy S. Albo z którąś inną literą z końca alfabetu. W większości zadanie zostało zrealizowane, pozostało jedynie zmylić i uciec pościgowi, co niestety okazało się trudniejsze, niż Hatake się spodziewał. 30 wściekłych Jouninów z Iwa-Gakure to trochę dużo, nawet jak na Copy Ninja Kakashiego. Co gorsza, pościg był niepokojąco blisko. Kakashi wręcz czuł oddech ścigających na własnym karku. Każda sekunda zwłoki, każda pomyłka może go kosztować porażkę, a nawet życie, a na to oczywiście pozwolić sobie nie mógł. Kiedy, pędząc przez zagajnik, zatrzymał się, żeby się odlać, telefon zakomunikował wiadomość. 
„Pewnie coś pilnego” - trzeźwo pomyślał Kakashi. Wiadomość jednakże okazała się zupełnie niepilna, nie mniej, na tyle bulwersująca, iż Hatake musiał ja prześwietlić sharinganem. Nagle przyszła mu genialna myśl. 
- Chłopaki!! - krzyknął do ścigających go ninja. - Mam tu coś dla was! - po czym rzucił w kierunku wrogich shinobi komórkę. 
Tym razem Kakashiemu znowu się upiekło. Pościg ustał, gdyż ścigający zajęli się wyrywaniem sobie wzajem zdobytej komórki, Jounin z Konohy zaś wiedział świetnie, że ma teraz dobry pretekst, by wycyganić od Hokage nową Nokię Communicator. 

Shino Aburame niestety mmsa nie odczytał. Cały dzień spędził na poczekalni w przychodni do lekarza - internisty, klnąc na Narodowy Fundusz Zdrowia i walcząc namiętnie z silną potrzebą podrapania się w okolicach tyłka, albowiem znowu dopadły go owsiki. Komórkę rzecz jasna musiał mieć wyłączoną. 

Ino nigdy nie spodziewała się, że mogłaby się tak ucieszyć z jednego mmsa. Właśnie drukowała kilka najciekawszych kadrów z udziałem swojej najlepszej przyjaciółki, jakie po długiej walce z komputerem udało się jej wyciągnąć z załączonego do mmsa filmu. Zamierzała te zdjęcia rozkleić na słupach po całej wiosce. Zemsta bywa słodka, pomyślała. 

* * *

Sakura leniwie przewalała się w pościeli. Leżała na kołdrze, gdyż, chociaż nie miała na sobie ani skrawka ubrania, pod puchowym przykryciem było jej potwornie gorąco. 
- Sai, co robisz? - spytała słodkim głosem. 
Sai siedział po turecku przy łóżku, wpatrując się intensywnie w mały, prostokątny przedmiot, jaki trzymał w dłoniach. 
- Bawię się komórką - odparł. 

werszyn 1.6 

Część III


Jiraiya był chory. Nie, nie leżał w łóżeczku, nie dolegały mu żadne bóle (poza wynikającym ze stwierdzonej niedawno osteoporozy bólem krzyża), ani reuamtyzm, widział całkiem dobrze (wbrew czarnym proroctwom konserwatywnego Danzou, iż onanizm to prosta droga do ślepoty) i czuł się w sumie nienajgorzej. Nie mniej, problem był poważny. Nawet poważniejszy niż poważny. Można rzec aż, że dramatycznie poważny. 
Jiraiyę mianowicie przestały rajcować kobiety. Ale to zupełnie. Patrzył bez zaangażowania na kolejne pozycje pornograficzne wyświetlane hurtowo na jego markowym zestawie kina domowego firmy Pioneer. Obojętnie przeglądał karty niezliczonych świerszczyków, jakie posiadał w swojej kolekcji. Nawet luksusowa silikonawa lala, model „teenage”, za którą Jiraiya ongiś zapłacił cenę stanowiącą równowartość honorarium za cały nakład II tomu „Eldorado Flirtujących”, nie była w stanie rozpalić w nim ognia. 
Początkowo Ero-Sennin podejrzewał, że problem może tkwić w jakiejś chwilowej niedyspozycji. Udał się nawet do przechodni, gdzie przeprowadził, a właściwie na nim przeprowadzono, gruntowne badania, łącznie z wybitnie nieprzyjemnym testem prostaty (na samą myśl o dźwięku nakładanej na dłoń gumowej rękawiczki robiło się Jiraiyi słabo). Niestety, testy nie wykazały żadnego szczególnego spadku formy. 
Nic więc dziwnego, że Jiraiya powoli zaczynał podejrzewać najgorsze. To, czego obawiał się przez ostanie 30 lat. To, co powodowało, że budził się w nocy zlany potem, a rano tak mu się ręce trzęsły, iż musiał na małoletniej córce sąsiadów wymuszać pomoc w karmieniu. Tak - to mogło być to. Wypalenie. Zmęczenie materiału. Starość. 
Tylko jak to tak, funkcjonować bez pornoli.? Bez cycuszków na rano i pośladków na wieczór? Takiego życia Ero-Sennin wyobrazić sobie nie mógł. Lepiej już rzucić się z kowadłem u szyi z mostu w otchłań przepaści, uprzednio się wieszając i strzelając sobie w skroń. W ostateczności, przełykając dumę, mając świadomość upokorzenia, jakiego by doznał, gotów byłby pójść prosić, nie, błagać u Tsunade jakieś genialnej terapii, jakiegoś cudownego leku, który by sprawił, że by jeszcze mógł. 
Te czarne myśli towarzyszyły Jiraiyi, kiedy szedł do monopolowego po kolejny zapas sake - poprzedni wytrąbił w nocy razem z Naruto, któremu się żalił. 

* * *

Gorąca woda niosła ukojenie. Przyjemnie obejmowała ciało, masując swoim ciężarem każdy centymetr zmęczonego, skacowanego organizmu. Nawet ból głowy przestawał być dokuczliwy. 
Naruto wiedział, jak się zawsze kończą „wieczorki poetyckie” u Ero-Sennina. Wczorajszy był jednak wyjątkowy. Z powodu niedyspozycji seksualnej mistrza, nie doszło do standardowej prezentacji zasobów prywatnej biblioteki Jiraiyi. Naruto nie miał sumienia wspominać swojemu sensejowi, że dopiero co ściągnął z Internetu najnowszą produkcje fabularną z ulubioną aktorką Jiraiyi, występującą pod pseudonimem artystycznym „Ichigo no Pantsu” (Majteczki w Truskaweczki), noszącą jakże tajemniczy tytuł „Ona robi to publicznie!”. Biedny Ero-Sennin pewnie by się popłakał z rozpaczy, a tego Uzumaki fundować mu nie pragnął. 
- Naruto-kun, jakiego wina się napijesz. - kobiecy głos wyrwał go z zamyślenia. - Białe czy czerwone? 
Czerwone wino Uzumakiemu kojarzyło się głównie z jabolem, jaki zwykł obalać w piątkowe wieczory z Shikimaru i Kibą, pomny jednak lekcji Ero-Sennina doszedł do rozsądnego wniosku, iż z kobietą takich trunków spożywać się nie godzi. 
- Shizune-nee-chan, białe półwytrawne proszę - Naruto oczywiście nie miał pojecia, czym się różni wytrawne od półwytrawnego, wiedział jednak, że takie typy win występują, i to dawało mu pewne poczucie przewagi. 
Do łazienki weszła Shizune. Na sobie miała szlafrok i do tego rozpięty, dzięki czemu Uzumaki mógł podziwiać na wpół odsłonięte wdzięki, a zwłaszcza znajdujące się kompletnie na widoku, jak mawiał Jiraiya, „kobiece miejsce kulminacyjne”. Zresztą dalsza dywagacja na temat szlafroczku Shizune utraciła przedmiotowość w momencie, kiedy medyczka zdecydowała się zdjąć ów przyodziewek, wcześniej ustawiając na wezgłowiu wanny butelkę wina i dwa kieliszki. Zupełnie już naga (nie licząc przepaski na szyi), wsunęła się do wanny wykonując przy tej czynności cokolwiek dziwne obroty. Naruto jednak nie mógł powiedzieć, że mu się to wejście nie podobało. Oczywiście jednak, bardzie podobały mu się piersi Shizune. Ani to za małe, ani to za duże, nieco szpiczaste, co tylko dodawało im uroku. Po prostu jakby stworzone do dłoni. 
- Naruto-kun…pobawisz się trochę z nee-chan, prawda? 
Uzumaki przełknął ślinę. Shizune przyjęła w wannie pozycję na czworaka, wydatnie wypinając do góry pośladki. Krok po kroku zbliżała się konsekwentnie do coraz bardziej przerażonego Naruto. Jej dłoń poczuł już na udzie. 
- Mam magiczne paluszki, Naruto –kun! – uśmiechnęła się wyrachowanie Shizune – zaraz przekonasz się, czego uczą medyczki. 
- Shizune-nee-chan, czekaj… 
Shizune nie czekała. 
- Jejku, Naruto-kun, ja się tak staram, a żołnierzyk dalej na spocznij. 
Naruto znów przełknął ślinę 
- Shizune-nee-cha, bo ja no…ten teges…ostatnio trochę przepracowany… 
Młoda medyczka bynajmniej nie była zainteresowana tym, co Uzumaki ma do powiedzenia. 
- No cóż, będzie trzeba zrobić nurka! – stwierdziła wciąż nie zniechęcona Shizune, po czym, lekceważąc zupełnie okrzyk sprzeciwu Uzumakiego, jej głowa zniknęła pod powierzchnią wody, a Naruto poczuł jej usta na swoim centralnym ośrodku decyzyjnym. Momentalnie zrobiło mu się błogo. 
Niestety, nawet Shizune nie ma niewyczerpywalnych pokładów cierpliwości. 
- Naruto, co jest?! - powiedziała podniesionym głosem medyczka. – Ja cię kocham, a ty śpisz?! 
Uzumaki po raz trzeci przełknął ślinę, Shizune zaś kontynuowała wystąpienie. 
- A może się tobie nie podobam?! - i jakby na zaprzeczenie swoich słów, prowokacyjnie ścisnęła ramionami piersi, tak, iż stały się wydatniejsze, a sutki wyraźniejsze. 
- Bbbardzo mmmmi się podobasz – wyjąkał Naruto. – Ale… 
- Ale co? Słucham! 
- No bbbbo widzisz…ostatnio dużo u Ero-Sennina pi…trenuję, no i sił mi brakuje…no i ten…teges… 
Na twarzy Shizune pojawił się uśmiech zrozumienia: 
- Trzeba było od razu tak mówić – jej dłoń ponownie wylądowała na przyrodzeniu Uzumakiego. Naruto poczuł silny przepływ czakry w tamtej okolicy. 
- Viagra no-jutsu!! – krzyknęła Shizune. 
Naruto jęknął, po czym się rozluźnił, przyciągnął do siebie nee-chan. 
- Naruto-kun…znowu zalejemy całą łazienkę. 

* * *

- Chouji, a jak on się dowie? 
- Niby skąd ma się dowiedzieć, przecież ciebie tutaj nawet formalnie nie ma…auu, uważaj, wachlarz wbija mi się w plecy! 
- Przepraszam. Znasz moich braci, zwłaszcza Gaarze rozwiązuje się język po kilku głębszych, a wiesz jak Uzumaki wszystkich rozpija. 
- Fakt, wita z otwartą butelczyną piwska w ręku, wciska ją wbrew woli i jeszcze bezczelnie mówi: nie pierdol, pijemy. I bądź tu, k.urwa, asertywny. 
- Chouji, jak się gniewasz, jesteś taki słodki, mówił Ci już to ktoś?! 
- Rzadko mam do czynienia z laskami o tak subtelnym guście jak twój. 
- Całuj mnie jeszcze, wiesz jak to lubię. Tak tylko, żeby nie było śladów, bo on się domyśli. Bez gryzienia! 
- Nie domyśli się. Nie będzie mu się chciało pomyśleć. To zbyt upierdliwe. 
- Zrób to raz jeszcze, tu i teraz. Wypełnij mnie całą! 
- Baika no-jutsu!! 
- Och, Chouji… 

* * *

Naruto wracał do domu cały w skowronkach. Z tej radości podśpiewywał sobie nawet pod nosem nowy przebój Chakra Brothers „You are so beautyfull when you are naked”. Dzisiejsze zajęcia z technik medycznych, jakie z polecenia Tsunade-baa-chan odbywał u Shizune-nee-chan uważał za wyjątkowo udane. Fakt, że czuł zmęczenie i zakwasy będące skutkiem wyjątkowej intensywności nauki, ale w niczym to nie zmniejszało jego dobrego samopoczucia. Cieszyło go zwłaszcza, iż nauczył się nowej medycznej techniki, którą będzie mógł następnie odsprzedać Ero-Senninowi z pokaźnym zyskiem, bezwzględnie wykorzystując sytuację starego ninja. 
Jeszcze tylko krótki spacerek do szkoły, gdzie obiecał Iruce zostawić książkę ”Molestowanie seksualne w miejscu pracy”, jaką pożyczył sobie od dawnego wychowawcy, by mieć co czytać przed snem. 
Wchodząc do budynku Akademii Ninja, ni stąd ni zowąd usłyszał pukanie. Pierw zdębiał. Następnie zbladł. 
Od dawna uczniowie przekazywali sobie ściszonym głosem opowieść o „zboczonym Akuma”, duchu katechety, który starszy po szkole, goni uczniów, szczególnie wybierając chłopców i grozi, że dupczył będzie. Z tego też powodu uczniów akademii wieczorową porą prędzej można było znaleźć w burdelu, niż w szkole. Nikt nie chciał paść ofiarą zwyrodniałego upiora. Naruto niestety zupełnie o nim zapomniał. 
Drzwi wejściowe zamknęły się z trzaskiem. Same. 
Naruto był już blady. Rzucił się do wyjścia i zaczął intensywnie szarpać za klamkę. Bez powodzenia. 
Powtórnie usłyszał odgłos pukania. Tym razem towarzyszył mu przeciągły, upiorny jęk rodem z zaświatów. 
Uzumaki myślał intensywnie. Jak zabezpieczyć się przed zalotami zboczonego Akumy?! Wpadł na genialny pomysł. Poleciał do pierwszej lepszej sali i z ekspresją wygłodniałego gwałciciela rzucił się na najbliższe krzesło, którego siedzenie przywiązał sobie sznurkiem do własnego tyłka. Tak zabezpieczony powrócił do przedsionka i jął się ponownie szarpać z drzwiami. 
Znowu go dobiegło pukanie, tym razem głośniejsze. Zaraz potem usłyszał stłumiony okrzyk: 
-…Uto…uto…uto… 
„O Boże!” pomyślał przerażony. – „Tym razem naprawdę stracę cnotę”. Udało mu się już nawet zlokalizować pochodzenie tego dźwięku. Dobywał się on ze znajdującego się obok portierni schowka na miotły, gdzie ongiś mały Naruto ukrywał się w trwodze przed gniewem koleżanek, którego go przyłapały na podglądaniu. 
Uzumaki zastygł w bezruchu. Zewsząd przytłaczał go huk grobowej ciszy. Słyszał tylko bicie własnego serca. 
Nagle dotarł do niego podniesiony głos Choujiego: 
- Naruto, wypuść nas stąd do k.urwy nędzy!! Drzwi się zacięły!! 

* * *

Aparat przy łóżku Jiraiyi pikał monotonnie. Pik…pik…pik…pik. Jakby odliczał sekundy do zakończenia pobytu w tym padole łez. 
Ero-Sennin powoli odzyskiwał ostrość widzenia. Zauważył, iż przy łóżku siedziała zmartwiona Tsunade, z rękami złożonymi na swoim monstrualnym biuście. 
- Ech, Jiraiya, kretynie… - westchnęła Piaty Hokage. – Ledwo głupi Naruto przekazał tobie szczegóły Viagra no-jutsu, to ty od razu musiałeś przedawkować. I o to skutek, kolejny zawał w tym miesiącu. 
Ero-Sennin nie był w stanie mówić. Jedynie, do czego w chwili obecnej zdolny, to poruszyć lewą górną kończyną. 
- Jiraiya! Idioto! Kretynie! Dziadu! Gdzie kładziesz tą rękę?! Tym razem, k.urwa, tobie żaden medyk nie pomoże…!!! 

werszyn 1.6 

Część IV


Neji się zakochał. Ale to dokumentnie, nieprzytomnie i na dodatek bez pamięci. Była to miłość z tych, jakie w literaturze pięknej nazywają zakazanymi. Co gorsza, nic nie zwiastowało tych wydarzeń. Neji sam siebie uważał, a zdania to absolutnie nikt inny nie podzielał, za wybitnie odpornego na kobiece wdzięki, zdyscyplinowanego i nie wykazującego, przy najmniej na tle zdegenerowanych rówieśników, najmniejszych przejawów dewiacji. 
Miał tylko jedną słabość. Jeden jedyny malutki detal, który sprawiał, że Neji przestawał być spokojnym i opanowanym młodym człowiekiem, a zamieniał się w obślinioną, dyszącą pożądaniem i przepełnioną lubieżną chucią bestię. Tą słabością były cycki. Duże cycki! 
O tak, wielkie biusty to było coś, co nie opuszczało nigdy bogatej wyobraźni młodego shinobi. Z jego umysłu mogły zniknąć kunaje, shurikeny, plany skomplikowanych misji i instrukcja obsługi byakugana, ale w żadnym razie nie mogły zniknąć duże cycki. Można było wręcz odnieść wrażenie, iż owe duży cycki swoim ogromem nie raz wypierały z mózgu Niejiego wszystkie pozostałe rzeczy. Kiedy, nie mogąc już wytrzymać, zaczął jak oszalały zamawiać przez Internet liczne periodyki poznawczo-eksploracyjne względem kobiecego ciała z gatunku „big boobs” i rozklejać rozkładówki po pokoju, zaczęły się jego pierwsze kłopoty z pamięcią. Psychoterapeuta w ramach terapii zalecił mu urlop i podjęcie działań „pro-rodzinnych”, które to klan Hyuuga zinterpretował jako obowiązki kulinarno-porządkowe. Zesłano więc Nejiego, ku jego rozpaczy, do kuchni. Niestety, pomimo ciężkiej pracy nad peklowaniem golonki dla Hiashiego, pieczeniem ulubionego sernika dla Hanabi i gotowaniem wojskowej grochówki dla Hinaty, Neji nijak nie był w stanie wygnać ze swojego umysłu cycków. 
Oczywiste było, iż cierpiąc na schorzenie określone powyżej, młody Hyuuga nie mógł się oprzeć czarowi pewnego typu niewiast, zwanych kolokwialnie, ale jakże trafnie, „babami - cycatkami”. Jak na jego nieszczęście, w okolicy było takich jak na lekarstwo. Okoliczna młodzież – beznadzieja. 
Sakura – nie wiadomo, po co właściwie biustonosz nosi, chyba tylko po to, by Naruto albo Sai mieli co zdejmować, indywidualnie lub kolektywnie. 
Ino – to w ogóle jest kobieta?! 
Ten-Ten – głaskał, macał, szczypał, biustu nie stwierdzono. 
Hinata – nie dało się zaprzeczyć, iż jego kuzynka budziła nadzieje na przyszłość. Niewątpliwie bardzo pozytywnie wyróżniała się na tle koleżanek. Jej piersi, musiał przyznać, były w dotyku bardzo przyjemne, twardość tworzywa dopasowana idealnie do rozmiaru, a sutki pod wpływem dotyku reagowały jak najbardziej pozytywnie i poprawnie. Klan może być z niej dumny. Słowem, model dobry, ale to jeszcze nie było to. Nejiemu bowiem chodziło o takie piersi, gdzie na jednej mógłby położyć głowę, a drugą przykryć twarz. W tej dziedzinie niestety Hinata sprawdzić się nie mogła. 
Tsunade. Trzeba przyznać bez bicia, że na widok jej biustu serce Nejiemu zaczynało mocniej bić, krew szumieć w uszach, a ślina spływać obficie po brodzie. Niestety Tsunade miała dwie wady, a nawet trzy. Po pierwsze, była Hokage. Po drugie, miała przerażający temperament, a Neji był przekonany, że konsekwencją bliższej z nią znajomości byłby stały pobyt na oddziale intensywnej terapii. Po trzecie, liczyła sobie ona grubo po pięćdziesiątce i nie zależnie od cycków, młody ninja miał świadomość, że wyszedłby na zboczeńca o niezdrowych skłonnościach do rencistek i emerytek. 
Nic dziwnego, że Neji popadł w silną depresję. Wyprosił nawet od Hard Gaia jedno pudełko prozaku, by podleczyć skołatane nerwy i spojrzeć na świat w nieco jaśniejszych barwach. 
Miłość przyszła niespodziewanie i nieodwołalnie w trakcie zajęć doszkalających z psychologii bojowej dla młodych adeptów ninjutsu. Kiedy na sali lekcyjnej pojawiła się Ona, Nejiego trafiło. Nie mógł oderwać od niej wzroku ani nawet na sekundę. Z pomocą byakugana podziwiał ją od wszystkich stron. Nie mógł zrozumieć, jak to możliwe, że był dotychczas tak ślepy, iż, chociaż przecież mieszkała w sąsiedztwie odkąd pamiętał, nie zwrócił uwagi na te usta, te oczy, te ciało… i te cycki. Duże, jędrne, które przy każdym zgrabnym ruchu pływały w obcisłej półprzeźroczystej bluzce, jakby tylko pragnęły wyskoczyć prosto w nadstawione dłonie Nejiego. 
Nie mógł w nocy spać. Myślał o niej na okrągło. Ukradł nawet lornetkę Jiraiyi – Ero-Sennin chwilowo i tak nie miałby z niej pożytku – aby siedzieć na drzewie przez jej domem, i podglądać ją w kąpieli. Czasami miał wrażenie, iż odkryła ona jego obecność i świadomie zostawia w łazience otwarte szeroko okno, jakby przyzwalała, by bez skrępowania mógł podziwiać jej ciało. W skutek częstych wizyt drzewo, na którym zazwyczaj Neji się czaił, stawało się białe od zaschniętej śliny. 
W końcu nie mógł dłużej ze sobą walczyć. Zdecydował się wyznać jej miłość. Wyciągnął z szafy stary komunijny garniturek, w który jakimś cudem się wcisnął. Do pożyczonej od Hiashiego białej koszuli założył nakrapianą muchę. Włosy elegancko ułożyła mu Hanabi, spajając kucyk bogato rzeźbioną drewnianą klamrą, jaką Neji miał po mamusi. 
Po drodze gwizdnął jeszcze kwiaty z przydomowego ogródka Kakashiego, z których udało mu się zrobić nawet przyzwoity bukiecik. 
W końcu stanął pod jej drzwiami z zieleniną w ręku. Serce waliło jak oszalałe. Miał ochotę uciekać, z trudem zmusił się, by pozostać w miejscu. Zapukał. 
Drzwi się uchyliły. Stanęli naprzeciwko siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Neji miał kołek zamiast języka. Tylko jego oczy oraz ślina na brodzie wyrażały jego miłość i pożądanie. 
Ona była prawie naga. Piękna, zgrabna, niemal całkowicie przeźroczyste majteczki niczego nie pozostawiały w ukryciu. Górę zakrywała czarna koronkowa kamizeleczka. Właściwie nie zakrywała, gdyż była rozpięta, a wielki biust bezwstydnie wyłonił się zza połów niemal niezauważalnego wdzianka. Stanowiące zwieńczenie piersi duże sutki były tak sztywne, że Nejiemu wydawało się, iż od samego wpatrywania się w nie, wypadną mu oczy. 
Ona nie czekała na jego słowa. Jakby umiała czytać w jego sercu. Chwyciła go oburącz i przycisnęła mocno do siebie tak, że jego głowa znalazła się między jedną obnażoną piersią, a drugą. 
- Przytul się, Misiu! – powiedziała Anko. Neji był nieprzytomnie szczęśliwy. 

* * *

Gai zupełnie nie rozumiał, czemu Anko Mitarashi, którą właśnie dopiero co pozbawił większości przyodziewku i dobrał się do pokaźnego biustu, nagle wyrwała się z jego objęć i brutalnie wcisnęła go do szafy, zamykając bez słowa wyjaśnienia drzwi, boleśnie przytrzasnąwszy mu brwi. A już całkowicie dla Gaia było niepojęte, jakim cudem w szafie spotkał Kakashiego. 

werszyn 1.7 

1 komentarz:

  1. "Dostrzegł za krzesłem Hinaty mały pojemnik z bento, które co rano specjalnie dla niej robi Neji, realizując w ten sposób zaleconą mu przez psychiatrę terapię."

    Mistrz :D Delikatna zabawa słowem, lekka humorystyka i słodkie metafory! Zdecydowanie mój ulubieniec!

    OdpowiedzUsuń