sobota, 27 października 2012

(Międzywymiarowy Dom Uciech) Konan

Konan




Wiedziała, że przegrała. Madara, ranny i z rozbitą maską stał nad nią. Konan klęczała na ziemi, szykując się na śmierć. Obiecywała sobie, że skoro ma umrzeć, to zabierze go ze sobą. I wtedy to się stało. Blask był tak oślepiający i intensywny, że była liderka Amegakure zamknęła oczy. Czy to była śmierć? Nie wiedziała. Czuła, jak upada, uderzając twarzą o coś twardego. Fale bólu rozlały się po jej głowie i straciła przytomność. Kiedy gasła, jedyną jej myślą było, czy Madara też zginął.

Ból głowy nie ustąpił, kiedy Konan otworzyła oczy. Leżała na miękkim materiale. Chciała się podnieść, ale wtedy zauważyła, że nie może, bo jej ręce i nogi są przywiązane sznurem do rogów łóżka. Szarpnęła się, wykorzystując całą swoją siłę, ale poczuła tylko jak więzy zaciskają się na jej kończynach. Wyglądało na to, że nie miała szans, żeby sama się uwolnić. Ból jednak podpowiedział jej, że nie umarła, że nadal żyje. To dało jej nadzieję. A Madara? Czy też w takim razie przeżył? Skoro ona żyła… ale gdzie się znajdowała? Kto ją związał i dlaczego? Madara nie miał powodów, żeby ją zostawiać przy życiu, zabiłby ją na pewno. Rozejrzała się tak, jak tylko mogła. Pomieszczenie, w którym się znajdowała, nie było duże. Ściany pokryte były białą farbą, koło łóżka stał stolik, przy nim dwa krzesła. W rogu było coś, co wyglądało jak mała kabina. Pod ścianą, obok łóżka była szafa. 

Zaczęła zastanawiać się, jak wydostać się z tych więzów, kiedy drzwi otworzyły się. Do pokoju wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w długiej, niebieskiej szacie, ozdobionej dziwnymi, złotymi symbolami. Konan podniosła głowę jak tylko mogła, patrząc na niego. Miał krótkie, kasztanowe włosy i niebieskie oczy, w których tliło się coś dziwnego. 

- Skąd jesteś… co… gdzie ja jestem? – spytała.
- Chyba powinienem przyzwyczaić się do tego zestawu pytań – uśmiechnął się ironicznie mężczyzna – Ale prawda jest taka, że i tak jesteś zbyt prymitywna, żebym ci wszystko tłumaczył – podszedł do łóżka i siadł na nim, patrząc na przywiązaną do niego dziewczynę – Nazywam się Vernon i uratowałem ci właśnie życie. To dla ciebie powinno być najważniejsze. 
- Dziękuję… ale dlaczego…
- Widzisz, żeby cię uratować, musiałem zrobić coś bardzo kosztownego. Mam teraz nadzieję, że spłacisz ten dług.
- Mam kogoś zabić? Ukraść coś?
- Nie nie… - roześmiał się Vernon – widzisz, prowadzę taki przybytek, w którym kobiety, w zamian za pieniądze, dostarczają mężczyznom i kobietom przyjemności… Chcę, żebyś została moją pracownicą.
- Ty chyba żartujesz… - Konan szarpnęła się w więzach – Ja miałabym być… dziwką?
- O, nie jesteś taka głupia jak myślałem. Owszem, właśnie tak. Zamieszkasz tu i odpracujesz własnym ciałem koszty twojego ocalenia. 
- Jestem kunoichi… nie ma szans…
- Och są… - Vernon położył dłoń na jej policzku – Wiem, jesteś groźną i niebezpieczną kobietą. Potraktujmy to jako umowę. 
- Odeślij mnie… wolę umrzeć – po tych słowach splunęła mu w twarz. Vernon otwarł twarz i spojrzał nią.
- Rozczarowujesz mnie… myślałem, że będziesz bardziej rozsądna. No ale nie zostawiasz mi wyboru – sięgnął i wyjął spod płaszcza wąską, metalową obrożę, którą założył na szyję Konan i zapiął.
- Co to…
- To zablokuje całkowicie twoją chakrę i zdolność posługiwania się technikami – powiedział – To żebyś nie utrudniała pracy swoim nauczycielom.
- Nauczycielom?

Vernon bez słowa wstał i wyszedł z pokoju, a po chwili weszło do niego dwóch muskularnych, łysych mężczyzn. Zamknęli drzwi i podeszli do skrępowanej Konan.
- Foczka niczego sobie.
- No, dawaj sprzęt, bierzemy się.
Konan patrzyła, jak jeden z nich wyjmuje dziwny okrągły przedmiot z igłą na końcu. Jęknęła, kiedy wbito igłę w jej skórę, wciskając tam jakiś płyn. 
- Co wy…
- To zwyczajowy afrodyzjak. Pomoże ci zrozumieć twoje miejsce – mężczyzna kilkoma szybkimi ruchami zdarł z niej strój, który po walce z Madarą i tak był mocno zniszczony. Drugi wyjął z kieszeni zieloną butelkę i wylał z niej kilka kropel na piersi Konan, między jej nogi, a resztę wcisnął do jej ust i zatykając jej palcem nos, zmusił ją do wypicia.
- Guhmm… kuhmmm… gulp… - krztusiła się, połykając lepki, gęsty, słodki płyn. Gdy skończył, położył ręce na jej piersiach i zaczął je masowac, rozsmarowując płyn po nich.

Kiedy jej dotknął, Konan poczuła, jakby przeszedł ją prąd. Jedno krótkie dotknięcie wystarczyło, żeby jej sutki zesztywniały, a między nogami pojawiła się wilgoć. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i zaczął masować jej piersi mocniej, zaciskając palce na jej twardych jak diament sutkach. Konan zaciskała zęby, żeby nie krzyczeć. Nie chciała dać im tej przyjemności. Ale kiedy ręka drugiego mężczyzny znalazła się między jej nogami, nie miała siły się opierać.
- Ohhhhhh!!!!! – głośny jęk rozkoszy wypełnił pokój. Wystarczyło, że zaczął lekko bawić się swoimi palcami z jej guziczkiem rozkoszy, a już cała drżała. To było niesamowite i przerażające. Nigdy nie była aż tak wrażliwa. Czuła, jak po jej ciele rozlewa się dziwne ciepło, jak jej serce bije mocniej, a cała robi się niesamowicie wrażliwa. Ciepły, szorstki język dotknął jej sutków i kolejny raz wyprostowała się na łóżku, jęcząc z rozkoszy. Ręka między jej nogami poruszała się coraz mocniej i szybciej.

- Ahhhhh!!!!! Ahhhhhh!!!! – głośno krzyczała, kiedy pierwszy orgazm wypełnił jej ciało. To było niemożliwe. Przeżyła orgazm w tak krótkim czasie? Mężczyźnie nie przerywali, molestując dalej jej bezbronne ciało. Wojowniczka chciała się przed tym bronić, ale nie wiedziała jak. Szybko przeżyła drugi orgazm, zaraz potem trzeci. Drżała z rozkoszy i upokorzenia. Ten, który robił jej palcówkę, siadł między jej nogami i wyjął swojego dużego, nabrzmiałego już członka. Bez ostrzeżenia wszedł nią. Konan rzuciła się na łóżku, ale sznurki trzymały mocno. Ostre, szybkie i głębokie pchnięcia przeszywały ją, przynosząc kolejne fale rozkoszy. Przeklinała to, ale nie mogła się temu oprzeć. Drugi facet siadł na niej i umieścił swojego członka między jej piersiami. Złapał je i zacisnął koło swojego wacka, poruszając nim i nimi. Konan czuła, że to obrzydliwe i okropne, ale z każdym ruchem coraz więcej rozkoszy zalewało jej ciało. Przeżyła dwa kolejne orgazmy, zanim obaj doszli. Pierwszy wystrzelił swoje nasienie na jej twarz, drugi wypełnił nim jej łono. 

Błagała, żeby to już był koniec, ale na próżno. Zmieniając miejsca i pozycje, mężczyźni brali ją na różne sposoby przez ponad godzinę. Orgazmy, jeden za drugim, przechodziły przez jej ciało. Konan już nie myślała o niczym, tylko czekała, aż kolejna fala przyjemności wypełni jej ciało. Łóżko było mokre od soków i potu. Po godzinie rozwiązali ją i zaczęli od nowa, biorąc ją teraz we dwóch na raz. Gdy minęła kolejna godzina i rzucili ją na łóżko, dziewczyna nie miała już siły na myślenie o czymkolwiek. Pragnęła jedynie więcej przyjemności. Nie pamiętała już nawet, kim jest, skąd się tu wzięła. Cała jej przeszłość, życie w Amegakure i Akatsuki przestało być dla niej ważne. Mężczyźni wyszli, a po paru minutach do pokoju wszedł Vernon. Spojrzał na nagą, leżącą na łóżku dziewczynę, która powoli oddychała. Całe jej ciało lepiło się od potu i nasienia. To ostanie wylewało się z spomiędzy jej nóg. Spojrzała w jego stronę…

- Proszę… daj mi go… - sięgnęła do jego spodni.
- Jak chcesz – Vernon rozpiął rozporek, a Konan szybko zamknęła usta na jego członku, przesuwając je wzdłuż niego.
- Widzisz – mówił dalej – gdybyś była uprzejma, pewnie byłoby inaczej, ale nie zostawiłaś wyjścia. Mogłas pracować tu, mieć pokój, niezłe warunki. Ale za karę za to brzydkie zachowanie, pierwszą połowę swojej należności odrobisz na ulicy. Bill! – krzyknął. Do pokoju wszedł jeden z tych dwóch, którzy zajmowali się Konan.
- Tak, szefie?
- Zaopiekujesz się nią – wskazał na robiącą mu loda Konan – Od dzisiejszego wieczora zaczyna robotę na ulicy. Dziewczyny ją przygotują. Ty masz pamiętać, żeby co rano wypiła swoją porcję afrodyzjaku. To utrzyma ją w odpowiedniej formie…
- Tak jest.
- Pilnuj, żeby nic jej się nie stało. To w końcu nasza pracownica. 
- Oczywiście.
- Gulp… gulp.. slurp… - Konan połykała właśnie nasienie. Vernon wstał i zapiął spodnie. 
- Umyj ją i przygotuj – powiedział, wychodząc. Bill posłusznie zdjął z Konan resztki jej ciuchów, wziął ją i zaniósł pod prysznic, gdzie zmył z niej wszystkie ślady tego, przez co przeszła. Kiedy wrócił, w pokoju czekały już dwie pokojówki.

Konan została ubrana w czarne, obcisłe, skórzane spodnie. Równie obcisła, odsłaniająca pępek niebieska bluzka z kwiatowym wzorem znalazła się na jej piersiach. Jedna z pokojówek podniosła pistolet i przy jego pomocy otoczyła pępek  dziewczyny czterema kolczykami. Piąty znalazł się na jej brodzie. Pokojówki uporządkowały jej włosy i wpięły w nie błękitny, pasujący do ich koloru, kwiat. Dziewczyna obojętnym wzrokiem patrzyła w lustro na ścianie. W tym czasie na jej stopach znalazły się obcasy.
- No, idziemy – Bill złapał ją za ramię i wyprowadził na ulicę. Postawił pod murem, kilkadziesiąt metrów od wejścia do burdelu.
- Pamiętaj – pięć dych za laskę, stówka za komplet – powiedział i  stanął trochę dalej, obserwując ją z ukrycia. Nie minęło dużo czasu, jak do pięknej dziewczyny w seksownym stroju, podszedł pierwszy klient. Zaraz tez poszli za róg. Tam Konan opadła na kolana i chciwie zaczęła ssać jego członka. Gdy znalazł się między jej wargami, poczuła znajome ciepło. Pragnęła tego tak bardzo, że nawet nie zauważyła, kiedy skończyła. Połykała łapczywie nasienie, kiedy mężczyzna wyjął pieniądze i wsunął jej w dekolt. Konan otarła usta i szybko wybiegła na ulicę, prężąc się i czekając z niecierpliwością na kolejnych klientów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz