Początek
- Heeeeej! Sakura spójrz czego się dziś nauczyłem! – Benji wbiegł do sklepu, odbijając się od ściany ponad ladą, gotowy zaprezentować swoje nowe umiejętności.
Sakura próbowała się nie uśmiechnąć, kiedy dyskretnie odwróciła się od pary, której pomagała wybrać pierścionek. Spojrzała na Benji’ego w sposób który znał aż za dobrze. To spojrzenie wyraźnie mówiło mu, by poczekał, aż sklep będzie pusty.
- Och. – Skwitował zeskakując z lady i siadając na krześle.
Przez cały czas oczekiwania kręcił młynki kciukami i nucił jakąś piosenkę, tą samą którą zwykle nuciła Sakura kiedy była znudzona albo zaniepokojona.
Sakura uśmiechnęła się, gdy para zdecydowała, że muszą to jeszcze przemyśleć i przyjdą później. Czasami życzyła sobie, by ludzie szybciej podejmowali decyzje, ale nie mogła zrobić nic, ponad uśmiechanie się i żywienie nadziei, iż rzeczywiście wrócą.
Jak tylko wyszli, odwróciła się do Benji’ego podekscytowana.
- Pokaż mi co potrafisz!
Benji uśmiechnął się i chętnie spełnił tą prośbę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Gaara spóźnił się na obiad. W zasadzie był spóźniony niemal każdego dnia, głównie dlatego, że wiedział jak bardzo Sakura tego nie cierpi. W rzeczywistości nie robił nic, co trzymałoby go tyle czasu poza domem, po prostu było w tym coś znajomego i przyjemnego, to uczucie i ta sytuacja powodowały, że czuł się…szczęśliwy.
Sakura wpatrywała się w niego, kiedy przyszedł i usiadł za stołem.
- Nie wiem czemu ja zawsze się martwię. – Westchnęła, odgrywając rolę cierpiącej żony.
Co nie oznaczało, że byli małżeństwem. Po jego pierwszej „propozycji”, osiem lat temu, ten temat nigdy więcej nie pojawił się między nimi. Przynajmniej nie dla niego. Trudno było powiedzieć co ona myśli, bo to zmieniało się z minuty na minutę.
- Ale ty tego nie rozumiesz, Sakura. – Powiedział Benji, kontynuując rozmowę, którą musieli zacząć zanim przyszedł. – Ona jest po prostu… szurnięta.
Sakura zaśmiała się.
- Cóż, musi być naprawdę szurnięta, skoro nawet ty tak twierdzisz. Ostatecznie mieszkasz z nim. – Stwierdziła patrząc na Gaarę.
- Nie znam nawet jej imienia. Wątpię czy nasz nauczyciel je zna. – Nachylił się bliżej do Sakury patrząc z pewną obawą. – A co jeśli ona w ogóle nie ma imienia?
Sakura parsknęła.
- Jestem pewna, że ma imię Benji, może po prostu nigdy ci go nie powiedziała, bo jesteś wielkim draniem, który nazywa ją szurniętą. – Zwróciła swoje spojrzenie na chłopca.
Mimo czternastu lat różnicy, czasami wcale nie zachowywała się, jakby była starsza.
Gaara zaśmiał się cicho, na skutek czego oboje spojrzeli na niego. Szybko jednak zajął się swoim posiłkiem, unikając jakiejkolwiek rozmowy.
- Dobra. Na zewnątrz, natychmiast.
Gaara spojrzał nieco zaskoczony na Sakurę, ale ona nie patrzyła na niego, lecz wskazywała Benji’ego.
- Co?! – Chłopiec wstał z krzesła i odsunął się.
- Dokładnie! Będziemy walczyć o to! Jeśli przegrasz zaprosisz ją na obiad i tego drugiego chłopca też. Jeśli wygrasz, zapomnę o wszystkim.
- Musimy? – Zapytał. Wciąż był bardzo leniwym dzieckiem. – Chociaż pozwól mi najpierw skończyć obiad.
- Dobrze. Ale pośpiesz się.
Benji usiadł i skończył swoją porcję w kilka sekund, a potem oboje wyszli. Gaara został sam przy stole i skończył jeść w swoim własnym tempie, po czym dołączył do nich. Przybył na plac ćwiczeń, gdy kolejne klony Benji’ego znikły, a Sakura zdołała chwycić chłopca za głowę. Uśmiechnął się. Sakura mogła walczyć z Benji’m o wszystko i nigdy nie przegrywała, prócz tego jednego razu, kiedy pozwoliła mu wygrać, ale wtedy miała grypę. Zresztą poszło tylko o cukierki.
Sakura puściła jego głowę i zatańczyła z radości.
- Wygrałam! Wygrałam! Możesz ją zaprosić, kiedy tylko będziesz chciał, Benji.
- To nie ma znaczenia? – Zapytał.
- Przecież wiesz, że nie. – Powiedziała całując go w tył głowy. – Ale wiesz co, żebyś nie czuł się taki zakłopotany, urządzimy wieczorne przyjęcie. Zaprosimy też naszych przyjaciół. I Gaarę… - Spojrzała w miejsce gdzie siedział, na wpół ukryty za drzewem. – Cóż, może raz zjawi się o czasie.
6 lat temu
Benji nazywał go panem Gaarą, do czasu aż skończył osiem lat. Wydawało się, że wcześniej Gaara nawet nie zwrócił uwagi, iż chłopiec nazywa go per „pan” , w sumie nigdy też nie uznał tego za fakt. Ale na tydzień przed urodzinami Benji’ego, kiedy we trójkę siedzieli na dachu Gaara zwrócił się do niego.
- Przestań nazywać mnie panem.
I Benji przestał, a życie toczyło się dalej.
Ostatnia noc
Po ćwiczeniach Benji pobiegł za swoją koleżanką z drużyny.
- Hej, zaczekaj!
Zatrzymała się i odwróciła powoli, patrząc na niego swoimi wielkimi, czarnymi oczami. Oczy były najbardziej zwariowaną częścią jej osoby.
- Um… Czy chciałabyś przyjść do mnie na kolację w następnym tygodniu? – Zapytał nerwowo, kręcąc młynki palcami. Milczała przez dłuższy czas, a on w obawie przed odmową i tym, że Sakura znów go pobije, zaczął dalej.
- W sumie w ogóle się nie znamy, chociaż jesteśmy w jednej drużynie… Proszę nie mów „nie”. Sakura powie, że kłamię i znowu mnie pobije.
W tym momencie dziewczyna uśmiechnęła się lekkim, dziecinnym uśmiechem.
- Jeśli to ma cię uchronić przed otrzymaniem lania, to przyjdę.
- Dzięki. – Powiedział kłaniając się.
A ona odeszła bez pożegnania.
- Hej, Gin! – Krzyknął Benji, za swoim drugim kolegą z drużyny. – Czy chcesz przyjść do mojego domu na kolację w przyszłym tygodniu?
- Jasne! – Krzyknął ten w odpowiedzi.
Benji niezbyt przepadał za tym nieznośnym chłopcem, ale jego obecność może ułatwić przetrwanie tego wieczoru. Może nie będzie, aż tak źle… Westchnął i załamał się. Kogo próbuje oszukać? Czasami naprawdę nienawidził Sakury.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
- Chodzi mi o to że... Do diabła! Jak długo on mieszka u ciebie?
- Nie wiem, osiem lat?
Ino trzasnęła dłońmi głośno w bar. Sakura patrzyła jak napój w jej szklance drży od uderzenia. Mogłaby złamać ladę, gdyby chciała… czasami myśl o tym, jakie są silne, przerażała ją.
- Osiem lat to stanowczo za długo, by żyć z kimś i nie podjąć żadnego działania! – Ino stwierdziła głośno.
Lidzie odwrócili się i spojrzeli na nią, ale ona jedynie spokojnie machnęła ręką, by odgonić ich spojrzenia, jednocześnie nie spuszczając wzroku z Sakury.
- Czy chociaż całowaliście się?
- Nie.
- Dlaczego do diabła nie?! Na co ty czekasz?
- Nie wiem. – Stwierdziła, wypijając resztę drinka, ale kiedy barman zaproponował jej następnego, odmówiła. – Po prostu… nie wiem.
- Spójrz, to proste. Kochasz go, prawda?
Sakura upuściła pustą szklankę. Nienawidziła rozmawiać o tym z Ino, nienawidziła rozmawiać o tym nawet z sobą samą.
- Nie wiem. – Odpowiedziała słabo. To była ta sama słaba odpowiedzi, jaką dawała sobie za każdym razem.
- Wiesz co myślę? Jesteś tchórzem. Po prostu go pocałuj, to znaczy, co masz do stracenia?
- A jeśli to jest złe? – Zapytała. Może gdyby była równie pijana jak Ino, nie byłoby jej tak ciężko, ale w obecnym stanie, czuła się okropnie.
- Wtedy nie zrobisz tego więcej.
- A jeśli w ten sposób zrujnuję wszystko?
- Wtedy to będzie oznaczać, że z was dwoje idiotów. Daj spokój, Sakura, przecież oboje jesteście dorośli. Dlaczego nie zachowujecie się tak?
- Bo to nie jest fajne. – Sakura roześmiała się.
Z łatwością mogła wyjaśnić Ino dlaczego zachowuje się tak dziecinnie.
- Tu mnie masz. – Ino powiedziała z uśmiechem i uniosła szklankę. – Ale ja nadal wam nie wierzę.
Sakura uśmiechnęła się. Ino była kompletnie inna niż ona, ale właśnie za to ją kochała.
- A właśnie, czy chcesz przyjść na kolację w przyszłym tygodniu?
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Kiedy Sakura wróciła do domu, Benji już spał, a Gaary nigdzie nie można było znaleźć. Tak było zwykle kiedy wychodziła wieczorem z Ino. Czasami Gaara oglądał jakieś nocne programy w telewizji i wtedy mogła posiedzieć z nim i popatrzyć przez jakąś godzinkę. Jednak nocne programy nie są najlepsze, a poza tym w ostatnim miesiącu wyłączyli im kablówkę, gdyż Sakura nie miała czym zapłacić, więc teraz telewizor zbierał jedynie kurz.
Sprawdziła czy Benji rzeczywiście był w łóżku, nim weszła na dach. Czasami Benji też nie spał całą noc siedząc z Gaarą. On również miał jakiś rodzaj insomnii. Jednak dziś spał u siebie i Sakura mogła spokojnie udać się na dach.
- Hej.
- Hej. – Sakura nawet nie drgnęła, kiedy Gaara pojawił się i usiadł obok niej.
To była część ich zwykłej dziennej rutyny, a raczej nocnej rutyny. Prawie każdej nocy siedzieli na dachu i patrzyli w gwiazdy. Czasami o czymś rozmawiali, a czasami nie. Ta noc należała do tych cichych.
Przez cały następny dzień Sakura szargała sobie nerwy myślą o pocałowaniu Gaary, ale gdy go w końcu zobaczyła, zwyczajnie stchórzyła. Kiedy natomiast nocą, była pewna, że jest w stanie to zrobić, to Benji nie spał i siedział razem z nimi, więc straciła swoja okazję. Wtedy odczuła rodzaj ulgi.
„Czy powinnaś czuć taką ulgę? Przecież, chcesz to zrobić, prawda? Jeśli rzeczywiście nie chcesz tego robić, to Ino się myli i nie kochasz go, prawda?”
Ale kiedy spojrzała na Gaarę, czuła coś innego. To nie było to samo uczucie, do którego przywykła kiedy była z Sasuke, to było… gorsze. Zupełnie jakby coś wierciło jej dziurę w żołądku i nie chciało odejść.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Czy kiedyś pragnąłeś czegoś więcej?
Gaara spojrzał na Sakurę, a dokładnie na jej profil, zarysowany przez światła nocy. Pasowały do niej, księżyc, gwiazdy i wszystkie te sztuczne światła miasta.
Sakura patrzyła na niego nerwowo, niemal obawiając się odpowiedzi.
- Więcej niż to? – Uśmiechnął się niespodziewanie, powodując, u niej jeszcze większą nerwowość. – Może mam kogoś więcej niż ciebie. Może prowadzę drugie życie.
Sakura parsknęła, odsuwając na bok niepewność, jaką wzbudziła jego wypowiedź.
- Ta, jasne. Kto inny mógłby cię wziąć?
To wystarczająco szybko zamknęło mu usta. Spojrzała na niego przepraszająco.
- No wiesz, chodziło mi o to, że…
- Nie ma nikogo innego. – Stwierdził cicho i uśmiechnął się do niej.
Był to ten uśmiech, który wątpiła, by ktokolwiek inny widział na jego twarzy. Spokojny uśmiech, pozbawiony złośliwości czy szaleństwa.
Odpowiedziała tym samym.
- Oczywiście, że są inni, a przynajmniej jedna osoba. Temari także może wciąż z tobą mieszkać. Chociaż gdybym ja była twoją siostrą, nie chciałabym oglądać twojej twarzy nigdy więcej, po tym w jaki sposób ją unikałeś. – Uśmiechnęła się lekko. – Oczywiście gdybym była twoją siostrą, już dawno popełniłabym samobójstwo.
- Gdybyś była moją siostrą, pierwszy bym cię zabił. – Dodał.
Te słowa spowodowały, że pomysł śmierci z jego ręki wydał się taki intymny, iż Sakura niemal zapragnęła, żeby ją zabił.
- Ale nie jesteś moją siostrą.
- Nie, nie jestem. – Powtórzyła, biorąc głęboki oddech. To było to. – Rzeczywiście nie jestem.
Gaara spojrzał na nią dziwnie, jakby powiedziała coś całkowicie niezwykłego.
- Zmierzam do czegoś, Gaara.
- I co to jest?
- Cóż, kiedy mówię o czymś więcej, mam na myśl więcej niż to. – Machnęła ręką, pokazując przestrzeń między nimi.
- To?
- Mam na myśli… to.
Biorąc szybki wdech, nachyliła się nad nim i pocałowała, zanim miała czas zbyt wiele o tym myśleć. To nie był wielki pocałunek, w rzeczywistości to nie było nic więcej niż szybkie muśnięcie ust, ale w jakiś sposób, jednak więcej, albo przynajmniej dla niej znaczyło więcej.
- Aha, to. – Odparł, kiedy usiadła z powrotem.
A potem nie powiedział już niczego więcej. Sakura patrzyła w jego twarz, ale mimo tylu lat nadal nie umiała z niej nic wyczytać.
- Kurde… - Wyszeptała do siebie, odwracając się od niego.
Czyli jednak się myliła. Ino również, on rzeczywiście niczego nie czuje. Żeby ją po prostu zabił, kiedykolwiek w przeszłości, w którymkolwiek momencie ich znajomość. Gdyby to zrobił, albo zostawił ją na śmierć, byłoby lepiej.
- Ej. – Powiedział przysuwając się bliżej, aż w końcu poczuła jego ramie oparte o swoje plecy. – Czy to wszystko?
Sakura starała się nie rozpłakać, ale rozhuśtane emocje nie ułatwiały tego.
- Właśnie pytam. Czy chcesz czegoś więcej niż to?
- Tak.
Tylko jedno, proste słowo, a wszystko pękło. Tym jednym słowem Gaara podpalił lont dynamitu. A kiedy ją pocałował, to był ogień. Nie jak błyskawica, nie jak uczucie bycia w innym ciele, ale też nie zwykły pocałunek. To był Gaara.
I nagle to nie był on. Jakaś część niej, ten fragment pamięci, który zamknęła i głodziła, póki nie stała się najmniejszą częścią jej podświadomości, niespodziewanie zaczął walczyć, gryźć i drapać, by wydostać się na powierzchnię i przezwyciężyć wszystko inne. Zabił każdy jej powód, wyrzucił jej miłość i wypędził zdrowy rozsądek.
I teraz była pewna, że nawet gdyby go poprosiła, on by nie przestał. Wiedziała, że bez względu na to jak delikatny jest teraz, może stać się brutalny, mógłby złapać ją za kark i naśmiewać się z niej. Wiedziała, że teraz mógłby ją zgwałcić.
- Nie! Nie zrobisz mi tego znowu! – Krzyknęła, drapiąc jego twarz, która już nie była twarzą Gaary, należała do innego mężczyzny. To była JEGO twarz. – Przecież ty nie żyjesz! On cię zabił, nie możesz mnie więcej zranić! Odejdź, odejdź, odejdź, odejdź, odejdź, odejdź, odejdź,
odejdź, odejdź, odejdź, odejdź… - Słowa przekształciły się w ciągłą, monotonną pieśń. Język jej się plątał, kiedy powtarzała je ciągle i ciągle, każąc mu odejść, jednak on zniknął już dużo wcześniej.
Zaczęła łkać, oddychając nierówno, kołysząc się do przodu i do tyłu, wciąż nie mogąc przerwać swojej pieśni.
- Odejdź, odejdź ode mnie, odejdź…
I wtedy poczuła delikatny dotyk na swoich plecach.
„ Gaara przyszedł po mnie, przyszedł mnie znowu uratować.”
Spojrzał w górę z radością, ale to nie był Gaara.
- Wszystko w porządku? – Spytał zaniepokojony Benji. – Wydawało mi się, że słyszę twój krzyk.
- Och… - Sakura podniosła dłonie, obejmując jego twarz. – Już dobrze. Zamierzałam…
Potrząsnęła głową usuwając wspomnienia, odrzucając także jedno, którego nie chciała się pozbyć.
- Gdzie jest Gaara?
- Nie wiem. – Odparła wodząc za wzrokiem Benji’ego po panoramie miasta. – Chyba jeszcze nie wrócił.
- Chyba tak. – Zgodził się chłopiec i odprowadził ją do łóżka, położył tam i pocałował w duże czoło. – Do zobaczenia rano.
7 lat temu
Benji i Gaara mieszkali z Sakurą ponad rok, nim spostrzegła, jak mało miejsca jest w ich domu.
- Koniec z tym! Wyprowadzamy się! – Krzyknęła. – Nie wytrzymam tej cholernej dziury ani sekundy dłużej.
Benji schował się w kącie przed jej gniewem, dopóki nie spostrzegł, że nie był on skierowany na niego.
Sakura ciężko usiadła na kanapie, a po chwili dołączył do niej Benji. Otoczyła go ramieniem i uświadomiła sobie, że jeśli będą mieli większe mieszkanie, nie będą musieli już spać w jednym łóżku.
- Co powiesz na dom? Powinniśmy kupić nowy dom.
Krwiste cięcie.
Sakura patrzyła znudzona na ludzi zebranych w jej domu na obiedzie. Benji zauważył jej pusty wzrok, za którym czaiło się przygnębienie. Miewała czasami takie momenty, działo się to od czasu do czasu, ale nigdy wcześniej nie wyglądała w ten sposób.
Kiedy Bezimienna przyszła, przywitała ją właśnie Sakura, tak jak witała wszystkich innych gości, po czym wróciła do kuchni. Benji patrzył na to nerwowo, po czym ruszył za nią.
- Prawie skończyłam robić kolację. – Powiedziała, kiedy wszedł do kuchni. – Powinieneś podawać przekąski, są w lodówce.
Nawet nie ruszył w kierunku lodówki, zamiast tego patrzył jak Sakura z precyzją kroi warzywa. Z precyzją, jeśli pominąć fakt, że właśnie pocięła sobie palce i teraz krew ściekała po ladzie. Ona jednak nic nie robiła jedynie stała i patrzyła na to.
- Daj, pomogę ci. – Powiedział, chwytając ręcznik i wycierając jej rękę. – Chodź do łazienki. – Zaprowadził ją tam, gdzie wyjął apteczkę i opatrzył dłoń gazą. – Dlaczego ty nie podasz przystawek i nie posiedzisz z gośćmi, ja skończę kolację.
- Nie, nie. Poradzę sobie, Benji. Jestem po prostu trochę roztrzęsiona. Nie wyspałam się ostatniej nocy.
„Wiem.” Pomyślał Benji. „Ostatnio w ogóle nie sypiasz, prawda?” Jednak nie powiedział tego na głos, nie chciał jeszcze bardziej jej ranić, wystarczyło w jak kiepskim stanie umysłu już była.
- Po prostu nie chcę byś sobie zrobiła jeszcze jakąś krzywdę, to wszystko. Idź i porozmawiaj z ludźmi. W końcu to był twój pomysł żeby zaprosić Bezimienną.
Sakura zachichotała.
- Bezimienną? Nazwałeś ją tak prosto w oczy?
- Nie. – Benji też się uśmiechnął. – Może tobie uda się wydobyć z niej imię. To jest twoja misja tego wieczoru.
- Tak jest! – Odparła z uśmiechem, salutując mu zabandażowaną ręką. – Zdobędę to imię dla ciebie, choćbym miała zginąć!
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Benji opadł na swoje łóżko z zadowoleniem. Co za noc… Sakura zaprosiła Sasuke i Naruto, dwóch jej przyjaciół z czasów kiedy była jeszcze ninja. Kolacja była przygotowana na siedem osób (choć jedzenia było jak dla osiemnastu, zważywszy ile je Naruto) a Sakura gdzieś znikła, tak jak na dobrą gospodynię przystało. Ale to on zrobił kolację i wszystkim smakowała, a przynajmniej tak powiedzieli, a po deserze i kawie, każdy rozszedł się w swoją stronę.
To dziwne, tak bardzo obawiał się tej nocy, bał się, że Bezimienna będzie w jego domu z innymi ludźmi, ale to wcale nie było straszne. Po prostu siedziała w ciszy, słuchając co wszyscy inni mówili. Raz położyła dłoń na ręce Sakury, a gdy ta to spostrzegła, zaczęły rozmawiać, jednak później Bezimienna stała się obojętna, jakby nieśmiała.
Cóż, ona wyszła jako pierwsza. A wszyscy z czasem poszli w jej ślady. Wszyscy z wyjątkiem Ino, która została obserwując jak Benji sprząta. A potem poszła z Sakurą do jej pokoju i tam została.
Benji uśmiechnął się smutno do poduszki. Ino była dobrą przyjaciółką Sakury, więc mogła wiedzieć, co ją niepokoi, może wiedziała też jak jej pomóc. Przynajmniej miał taką nadzieję.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Sakura objęła Ino w pasie i ścisnęła najsilniej jak potrafiła. Ino nic nie powiedziała, bo tak naprawdę nie wiedziała co na to powiedzieć, a jej milczenie bardziej raniło Sakurę niż jakiekolwiek słowa. To bolało ponieważ przypominało jego, on zawsze był cichy.
- On nie wróci, prawda?
Ino pogłaskała ją po plecach uspokajająco.
- Nie wiem… przypuszczam jednak, że wróci. Jest całkowicie zapatrzony w ciebie, dziewczyno.
Sakura potarła nosem ramię Ino. Jak długo go nie ma? Jeszcze nawet nie tydzień, a ona zachowuje się tak żałośnie.
- Jeśli zamierzał odejść, zostawiłby ci jakąś wiadomość, prawda? Podałby ci przecież jakiś powód zniknięcia?
Sakura zmarszczyła się. Był jakiś powód, coś o czym zapomniała, coś co wydarzyło się w nocy kiedy odszedł, prawda?
- Wy dwoje naprawdę dużo zrobiliście dla siebie nawzajem. – Stwierdziła Ino.
Mówiła teraz, praktycznie tylko po to by nie zapanowała cisza, ale to spowodowało, że Sakura coś sobie przypomniała. Czuła wręcz, że te wspomnienia są na wyciągnięcie ręki, wystarczyło je chwycić. Kiedy jednak je dosięgła, natychmiast zapragnęła ponownie o tym zapomnieć.
Ino objęła ją ciaśniej, kiedy Sakura zalała się łzami.
- Ino, on nie wróci… - Mówiła przez łzy. – Sama go wypędziłam. Ja myślałam, że on jest kimś innym, myślałam, że chce mnie znowu zgwałcić i zaczęłam krzyczeć. Tym razem odszedł na dobre!
I tak jak przewidywała, kiedy już zaczęła płakać, nie mogła przestać. Zbyt wiele łez zebrało się w jej organizmie. To mogło zabrać wiele czasu, nim nadrobi stracone lata, jak również stratę jego.
Ino pokręciła głową.
- Nie.
- Jak to „nie”? – Spytała Sakura, a łzy wciąż spływały po jej policzkach.
- Nie ma mowy, żebyś to tak zostawiła. – Stwierdziła Ino. – To co powiedziałam jest bardziej niż pewne. Żadnych więcej wątpliwości, jesteś zakochana.
Sakura spojrzał na twarz przyjaciółki w zamyśleniu, a potem zaczęła płakać jeszcze mocniej, choć wydawało się to niemożliwe.
Ino trzymała ją w objęciu, póki łzy nie przestały płynąć.
- Więc tym jest miłość? Tym bólem? Tym uczuciem pustki gdzieś na dnie żołądka? – Spytała Sakura spoglądając w twarz przyjaciółki szukając tam odpowiedzi, ale ta w międzyczasie zasnęła. Sakura uśmiechnęła się i uścisnęła ją.
- Ino, nie chcę być więcej zakochana.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Rano Benji został zbudzony przez znacznie szczęśliwszą Sakurę. Na początku przezornie obserwował ją, obawiają się, czy pozorne zadowolenie nie kryje pod spodem znacznie bardziej destrukcyjnych uczuć, ale Ino usiadła z nimi przy stole i uśmiechnęła się do niego uspokajająco.
- To jest teraz kobieta z planem.
Benji uniósł brwi, spoglądając wyczekująco na Sakurę, która uśmiechając się, brała dokładkę bekonu. Kiedy zrozumiał, że nie zamierza mu nic powiedzieć, zapytał.
- I jaki jest ten wasz plan?
Sakura pogryzła dokładnie bekon i przełknęła go, nim odpowiedziała.
- Mam nadzieję, że nie będziesz mieć mi tego za złe, ale opuszczę was na jakiś czas. Tak naprawdę nie wiem na jak długo. Zostawię ci pieniądze, a jeśli będziesz potrzebować więcej, możesz otworzyć sklep albo w ogóle go prowadzić, ponieważ nie chcę stracić moich klientów, rozumiesz?
- Sakura… - Zaczął Benji. – Co ty planujesz? Wiesz, że umiem się o siebie zatroszczyć, więc przestań gadać bez sensu.
- No cóż… odchodzę.
Ino przewróciła oczami, a Benji dalej naciskał.
- Gdzie odchodzisz?
- Hm… - Sakura oparła łokcie na stole i podparła rękoma brodę. – Myślę, że zacznę w Sunie, spotkam się z Temari. – Kiedy zobaczyła spojrzenie Benji’ego pokręciła szybko głową. – Nie, nie możesz iść ze mną. Nie tym razem. Musisz zostać tutaj, trenować i zaopiekować się wszystkim. Nie będzie mnie przez dłuższy czas…
- Sakura…
- Dobrze Benji. Zamierzam go przyprowadzić z powrotem, ponieważ to moja wina, że odszedł.
Benji pokręcił głową.
- Jestem pewien, że nie…
- Moja, Benji. Nie wiesz co się wydarzyło, ale to nieważne. Po prostu, uwierz mi, dobrze? Zamierzam go odnaleźć i naprawić to.
Chłopiec skinął głową.
- Dobrze.
- W porządku! – Ino klasnęła w ręce, jakby właśnie zobaczyła zakończenie jakiegoś przedstawienia. – W takim razie Sakura musi się szykować, a ty Benji powinieneś już iść, spóźnisz się.
Benji spojrzał na zegar ścienny i uświadomił sobie, że Ino ma rację. Pochłonął błyskawicznie śniadanie i wybiegł przez drzwi.
7 lat temu i troszeczkę.
- Jestem teraz w stanie obrzydzenia do samej siebie. To nieuprzejmie się wtrącać.
- Co dziś popsułaś? – Zapytał Gaara, siadając obok niej na dachu ich starego mieszkania.
Sakura miała taką minę, jakby mogła się w każdej chwili rozpłakać, tyle że na jej policzkach nie było łez.
- Nic. Ja po prostu… Położyłam go do łóżka, popatrzyłam na niego i wtedy uświadomiłam sobie, że nie powinnam tego robić. Nie jestem jego matką. On wciąż powinien mieć matkę, która kładłaby go do łóżka. I gdyby nie ja, on wciąż miałby ją.
Gaara milczał.
- Powiedziałem ci, moja matka umarła, bo była chora.
Sakura odwróciła się, by zobaczyć Benji’ego, który stał na szczycie schodów.
- Nie przejmuję się tym więcej. – Wszedł na dach, mówiąc ciszej. – Teraz mam ciebie.
Sakura patrzyła się na niego przez dłuższy moment i mogłaby zatracić się na zawsze w tym spojrzeniu, gdyby nie Gaara.
- Wiesz, mówisz stanowczo za dużo.
c.d.n.
About: Time
Przemijanie czasu.
- Pierwszy przystanek. – Wymamrotała Sakura stając naprzeciwko drzwi Temari.
W sumie nie potrafiła zrozumieć czemu tak się denerwuje, ale teraz znowu czuła wiele rzeczy, których nie rozumiała. Szaleństwo.
- Rany! – Pokręciła żywiołowo głową, odganiając te wszystkie myśli i zapukała do drzwi.
Te otworzyła, jakaś niska kobieta ubrana w sukienkę. Z pewnością nie Temari.
- E…hm… dzień dobry. Jest Temari?
- Temari? – Kobieta wyglądała na zaskoczoną, ale szybko jej wyraz twarzy się zmienił. – Aha, ona wyprowadziła się kilka miesięcy temu, mieszka teraz nieco dalej na tej ulicy. Czy chcesz jej nowy adres?
Sakura skinęła głową i poszła za wskazówkami kobiety do niewielkiego domu. Zapukała, zanim mogłaby znów zacząć o czymś myśleć. Tym razem to Temari otworzyła.
- Sakura! Co cię przywiodło do tej części świata? I dlaczego nie odwiedziłaś mnie wcześniej z Gaarą? A może przyszłaś powiedzieć mi, że on nie chce mnie więcej widzieć? – Zapytała z drżeniem w głosie, wprawiając Sakurę w chwilowe osłupienie.
- Zaraz… Chcesz powiedzieć, że… on przyszedł do ciebie?
- Aha, nie powiedział ci. – Temari wzruszyła ramionami. – No cóż, nie powinnam się spodziewać, że opowie ci o tym. To nie byłoby w jego stylu.
- Czy widziałaś się z nim ostatnio? – Zapytała gwałtownie Sakura, chwytając jej dłonie.
- No, nie… nie w ostatnim czasie. – Spojrzała na Sakurę podejrzliwe. – Czy on ci coś zrobił?
Sakura nagle podłamała się.
- Nie… sama sobie to zrobiłam.
„Zakochałam się w nim. Głupia, głupia Sakura.”
Temari zmarszczyła brwi i objęła ją ramieniem, wprowadzając do kuchni.
- Nie mów tak. Jestem pewna, że to bardziej jego wina, niż twoja. Ostatecznie jest draniem, jeśli nie zauważyłaś.
Sakura uśmiechnęła się słabo.
- Tak, zauważyłam.
Rozejrzała się po kuchni w nowym domu Temari, by oderwać od niego swoje myśli.
- Podoba mi się twój nowy dom. Jest znacznie…
- Mniejszy.
Sakura uśmiechnęła się.
- Chciałam powiedzieć wygodniejszy, ale to również. Myślę, że lepiej do ciebie pasuje. Ten stary dom wyglądał na taki pusty.
Temari zaśmiała się.
- Każdy dom w którym mieszkam może wyglądać na pusty. – Mówiąc to spojrzała na zegar. A skoro o tym mowa… Bardzo cię przepraszam, ale muszę na dłuższą chwilę udać się do Kazekage, ale jeśli chcesz tu zostać, to wrócę wieczorem.
- Och, nie. W porządku, tylko przechodziłam. Dobrze było cię spotkać ponownie.
- Ta, ciebie również. – Odparła Temari.
Razem wyszły na zewnątrz. Kiedy Temari odchodziła, Sakura poczuła nieodpartą pokusę uściskania jej, co też uczyniła. Temari była tak zaskoczona zasadzką do tyłu, że stanęła w bezruchu.
- Naprawdę dobrze cię widzieć. – Powiedziała Sakura. – Może powinnam odwiedzać cię częściej?
Temari skinęła głową.
- Stanowczo. Przechodź tędy znacznie częściej. – Odparła Temari, uśmiechnęła się do Sakury, po czym ruszyła przed siebie.
Sakura obserwowała ją, póki ta nie znikła za rogiem, a potem sama poszła w swoją stronę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Benji zamknął drzwi za sobą i powoli odwrócił się, by spojrzeć na pusty pokój. Pusty dom. Czuł się dziwnie, tak samotnie, wydawało mu się, że teraz pojmuje co czuła Sakura, kiedy twierdziła, że nie rozumie samej siebie. Benji’emu robił się niedobrze, na widok tego pustego domu i mówił mu to otwarcie, zawsze gdy do niego wracał.
- Rzygać mi się chce, przez ciebie.
Spojrzał w dół na pocztówkę, która przyszła dzisiaj. Powoli schylił się, by ją podnieść i zaniósł do kuchni, aby przeczytać.
Hej, Benji! Mam nadzieję, że otworzyłeś sklep, a jeśli nie, będziesz to musiał zrobić wkrótce! („Sam na to wpadłem.”). Jestem w Wiosce Ukrytej w Wodospadzie i ona naprawdę jest tak ładna, jak na tej pocztówce. („Rzeczywiście, całkiem ładna.”) Spotkałam niedawno starego przyjaciela, który przyprowadził mnie tutaj z zamkniętymi oczami, uwierzyłbyś? Tak czy inaczej, jutro ruszam do następnego kraju. Dobrze się odżywiaj.
Sakura.
Benji położył pocztówkę na szczycie stosu podobnych kartek i usiadł na ladzie, dawniej czytał je dwukrotnie, szukając jakiegokolwiek znaku, nadziei na ich rychły powrót.
Wyczerpany całym dniem ćwiczeń i pracą w sklepie, rzucił się na łóżko nie jedząc nawet kolacji.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki jest upływ czasu:
Nic.
Nic.
Myśli o ostatnim miejscu w którym był.
Smutek. Zdziwienie dlaczego go nienawidzi. Co z nim?
Złość.
Nic.
I tu jest jeszcze więcej niczego.
Tutaj wiatr jest taki zimy.
Zdziwienie dlaczego go nienawidzi.
Nic.
Tu nie ma niczego. Bez niej.
5 lat temu.
Benji wrócił do domu któregoś dnia i ogłosił, że zostanie ninja. Sakura i Gaara siedzieli przy stole – bez wątpienia rozmawiając o czymś w sekrecie – ale teraz milczeli, patrząc na niego.
- Dlaczego? – Spytała w końcu Sakura.
Benji przestał wyglądać na tak szczęśliwie podekscytowanego.
- Co masz na myśli pytając „dlaczego”?
- Dlaczego chcesz zostać ninja?
Zamyślił się nad tym przez dłuższą chwilę, a w końcu odpowiedział.
- Ponieważ chcę być silniejszy niż ty i któregoś dnia cię pokonać!
Sakura roześmiała się, nawet Gaara uśmiechnął się nieznacznie.
- Ale nie dzisiaj.
Benji spojrzał na dzwoneczki przy drzwiach, ale sklep nadal był pusty. Wstał od lady i podszedł do drzwi, by rozejrzeć się na zewnątrz, ale ponieważ nikogo nie zauważył wrócił do środka.
- Cześć, mały! – Ino uśmiechnęła się na widok jego zdumionej miny, kiedy zobaczył ją za ladą.
- Cześć, Ino. – Odpowiedział, starannie ukrywając radość na jej widok.
Teraz był pewien, że w jakiś cudowny sposób odziedziczył po Sakurze jej stan umysłu.
- Myślałam, że jesteś już prawdziwym ninja. – Powiedziała mrugając do niego. – A tak łatwo cię podeszłam.
Benji wzruszył ramionami.
- Wiedziałem, że to ty, dlatego się nie martwiłem.
- Ha! – Zaśmiała się Ino, przeskoczyła przez ladę i złapała go za głowę. – Przyznaj, że jesteś kłamcą, a cię puszczę.
- Jesteś gorsza niż Sakura! – Pisnął Benji.
Ino puściła go i spoważniała.
- Mówiąc o tym, czy miałeś ostatnio od niej jakieś wieści?
- W zeszłym tygodniu. – Odparł. – Ruszyła w góry, więc prawdopodobnie nie usłyszę o niej przez dłuższy czas.
- Aha. – Ino oparła się o ladę i zaczęła kręcić młynki kciukami.
Benji przyglądał się jej przez chwilę, ale to było chyba wszystko co zamierzała zrobić.
- Hej, Ino…
- Jasne, możesz u mnie zamieszkać! Też czuję się samotna odkąd wszyscy moi ukochani wyjechali. – Wtrąciła. – Jeśli potrzebujesz by coś ci przynieść, proś śmiało.
- Albo przeczytasz to wprost z mojego umysłu. – Wymamrotał, przewracając oczami.
- Och, przestań. Przecież to uwielbiasz. – Ino obdarowała Benji’ego ostatnim pożegnalnym uśmiechem i wyszła.
- Doprawdy?
---------------------------------------------------------------------------------------------------
To była szansa dzięki której Sakura mogła go wreszcie znaleźć. Gdyby nie obserwowała uważnie scenerii, mogłaby z łatwością to przegapić. Leżała na plecach, na wozie jadącym przez góry, kiedy zauważyła coś niezwykłego. Gdy wszystkie szczyty górskie pokryte były przez śnieg, jeden zdawał się być przykryty piaskiem. To wyglądało, jakby ktoś zrzucił plażę na wierzchołek góry. Sakura zeskoczyła z wozu napełniona nową energią, podziękowała woźnicy i pobiegła w stronę tej góry. Choć biegła szybko, wzniesienie zdawało się wcale nie przybliżać, a kiedy dotarła wreszcie do podnóża góry, stało się to bardzo niespodziewanie. Zupełnie jakby biegła w miejscu przez wiele godzin, a potem gwałtownie znalazła się u celu. Spojrzała na strome wzniesienie i o dziwo wcale nie poczuła zniechęcenia.
- Czym jest w rzeczywistości to urwisko, w porównaniu z tym co znajdę na górze? – Zapytała sama siebie, błagając wszystkie bóstwa jakie mogła wymyślić, by na szczycie znalazła to czego szuka.
Zaczęła się wspinać nie rozważając nawet nocnego odpoczynku u podnóża. Choć wspinaczka nie trwała dużo czasu, dla niej i tak wydawała się stanowczo za długa. Jednak kiedy znalazła się na górze i zobaczyła go siedzącego tyłem do niej, wcale nie popędziła w jego kierunku. Całkowicie znieruchomiała. Przez najdłuższą chwilę w swoim życiu po prostu tam stała i obserwowała go. Ależ głupia była, przez cały ten czas pogoni za nim, ani razu nie zastanowiła się co powie, kiedy już go znajdzie.
Kolana się pod nią ugięły, nim zdążyła otworzyć usta. Dopiero wtedy uświadomiła sobie jak daleko zaszła bez odpoczynku i jedzenia. Nagle naszła ją irracjonalna myśl, że umrze z wyczerpania, właśnie teraz kiedy go odnalazła. Nim jej racjonalny umysł zdołał odepchnąć te myśli, straciła przytomność.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Benji zbudził się w środku nocy. Nie ważne jak był do tego przyzwyczajony, zawsze działało mu to na nerwy. To było zbyt absurdalne. Jednak Sakura uważała, że to świetne. Wtedy zawsze patrzyła na niego i Gaarę znacząco, choć robiła to tak, by Gaara nie dostrzegł tego spojrzenia, a kiedyś szepnęła do niego.
„Myślę, że on też to lubi.”
Patrzył na sufit w domu Ino i starał się rozzłościć na Sakurę, za to, że zostawiła go na tak długo, kiedy usłyszał nieregularny oddech z sąsiedniego pokoju. Usiadł i rozejrzał się w słabym świetle. Odgłos dochodził z pokoju Ino.
Przez chwilę stał przed jej drzwiami, modląc się by była sama, po czym otworzył.
- Ino?
Mógł dostrzec zarys jej sylwetki na łóżku, a w świetle księżyca także jasne włosy spływające po poduszce. Podniosła głowę by na niego spojrzeć i pomachała mu.
- Co się stało?
Benji usiadł na krawędzi łóżka i obserwował ją. Mogłaby próbować udawać, że nie płakała, gdyby jej policzki nie były takie wilgotne, a księżyc tak jasny.
- Przyszedłem zadać ci to samo pytanie. – Odparł.
- Tęsknię za nią.
- Kochasz ją, prawda? – Stwierdził, a gdy tylko to powiedział, pożałował, ponieważ był pewien, że ma rację. Czasami życzył sobie, żeby być typem człowieka który najpierw myśli, a potem mówi.
Ino uśmiechnęła się.
- A ty nawet nie umiesz czytać w myślach. – Klepnęła ręką w miejsce między nimi, dając mu znać by się przysunął. – Ty też za nią tęsknisz.
Benji skinął głową.
- Naprawdę nie wiem co jest w tej kobiecie. – Ino zamyśliła się. – Sama nie jest pewna swojego zdrowia psychicznego. – Roześmiała się miękko. – A mimo to kiedy człowiek jest blisko niej, sam czuje się lepiej. Ona powoduje, że czuje się… w porządku. Bezpiecznie. – Spojrzała na Benji’ego. – Ty też to czujesz, prawda?
Benji ponownie skinął głową.
- A teraz odeszła… - Ino położyła się z powrotem na łóżku. – Chcesz dziś spać ze mną? Nawet ze mną będzie wygodniej niż na kanapie.
- Dobrze, ale nie molestuj mnie w czasie snu. – Powiedział i położył się koło niej.
- Jestem zboczona, ale nie mam pedofilskich skłonności. – Stwierdziła z oburzeniem.
Ino odwróciła się plecami do Benji’ego i zamknęła oczy.
4 lata temu.
Benji miał dziesięć lat, kiedy dostał swoją opaskę ninja. Przyniósł ją do domu dumny i trzymał razem ze starą opaską Sakury. Ona uśmiechnęła się i zafundowała mu dłuższą mowę w stylu „ Teraz jesteś już mężczyzną”, po czym zawiązała ją mu na głowie, tak jak zwykła nosić swoją.
I on nadal nosi ją w ten sposób. Gin czasem stroi sobie z tego żarty, ale Benji’ego to nie obchodzi. Był szczęśliwy wyglądając tak dziewczęco jak wyglądał. W końcu też zgubił całą dziecięcą nadwagę, którą miał jeszcze w wieku dziewięciu lat.
Kiedy Sakura zbudziła się, leżała na skalistym górskim klifie. Pierwsze co zauważyła to całkowity brak piasku.
- Nie! – Podskoczyła, rozglądając się w około, poważnie zaniepokojona brakiem piasku. Gaary też nigdzie nie widziała. Co jeśli on odszedł kiedy była nieprzytomna? Co jeśli w ogóle go tutaj nie było? Położyła się z powrotem na ziemi, obejmując głowę rękoma. – Nie… tylko pomyśl… jesteś dobra w myśleniu.
Ale nie mogła myśleć, bo przeszkadzał jej szum rzeki.
„Zaraz, rzeka? Nie było rzeki na szczycie.”
Podniosła się i ponownie rozejrzała, tym razem zauważając więcej, niż tylko brak piasku. Była przy rzece, co wyraźnie świadczyło, że znajdowała się w innym miejscu, niż tam gdzie straciła przytomność. A to znaczyło, że ktoś ją tu przyniósł.
„Przynajmniej tyle go obchodzę.” Pomyślała, a ta myśl uspokoiła ją na tyle, iż mogła zdać sobie sprawę z tego jak jest spragniona. Kiedy piła, usłyszała kolejny odgłos blisko rzeki. Jej instynkt i stare nawyki przejęły na chwilę kontrolę i ukryła się między drzewami, by zobaczyć co się dzieje.
Gaara, trzymając w ręku martwego królika, pojawił się dokładnie koło miejsca gdzie siedziała jeszcze moment temu. Nawet nie rozglądał się, lecz od raz spojrzał w miejsce jej kryjówki. Wciąż się nie odzywał. Położył królika na ziemi i zawrócił. Jeśli rzeczywiście go nienawidziła, postanowił trzymać się z dala od niej, na ile to było tylko możliwe.
- Czekaj. – Wyszeptała, a kiedy zobaczyła, że odchodzi, krzyknęła. – Czekaj! – I pobiegła do niego. – Nie możesz odejść!
Odwrócił się, by spojrzeć na nią i wtedy zatrzymała się. Dystans ich dzielący, to było zaledwie kilka kroków, ale wydawało się, iż to kilometry. Niemal jak wieczność.
- Przeszłam całą drogę, aż tutaj. Podróżowałam tak daleko, nawet na tak długo zamknęłam sklep, tylko po to by cię odnaleźć. Czy wiesz ile ja przez to stracę? Będę chyba jeszcze biedniejsza niż zwykle kiedy wrócimy do domu i to wszystko twoja wina. Będziemy musieli przenieść się do mojego, wstrętnego, starego mieszkania i to wszystko przez ciebie.
- Ja…
- I tak, powiedziałam, kiedy wrócimy do domu, ponieważ lepiej żebyś wrócił! Dla Benji’ego jeśli nie dla mnie. Jeśli mnie nienawidzisz, jeśli nie chcesz mnie widzieć – nie będę cię za to winić – po prostu mnie unikaj. Jednak Benji jest cały czas sam, a ja nie potrafię ciebie zastąpić. Wiesz, że on tęskni za tobą tak bardzo, jakbyś miał nigdy nie wrócić.
- Posłuchaj, ja…
- I to też, to też jest twoja wina. Benji jest sam, przez cały czas, kiedy ja ciebie szukam. Rany, ile to już czasu? Więc byłoby miło, gdybyś dalej chciał z nami mieszkać, ze mną. Wiem, że powiedziałam, iż nie będę cię winić, jeśli mnie znienawidzisz, ale to nie oznacza, że tego chcę.
- Hej! Czy mogłabyś się zamknąć na jedną sekundę!? – Krzyknął.
Sakura pokręciła głową.
- Nie. Jeśli ja przestanę mówić, to wtedy ty zaczniesz, a ja… ja się boję.
Gaara podszedł dwa kroki do niej, przekraczając dzielące ich kilometry, choć jeszcze wiele ich pozostało.
- Czego?
Sakura spojrzał na niego, starając się z całych sił nie rozpłakać.
- Nie chce byś mnie nienawidził!
Gaara przeszedł kolejne dwa kroki w jej stronę. Zaczęła czuć wyrzuty sumienia, że to on pokonuje całą tą drogę. Zorientowała się również, że nie jest w stanie spojrzeć mu w oczy, dlatego zatrzymała wzrok na jego piersi, kiedy on przemierzał dystans między nimi, aż w końcu stali blisko siebie. Wystarczająco blisko by czuła jego oddech, na czubku swojej głowy.
- Dobrze.
Spojrzała do góry na jego twarz.
- Dobrze? – Była zniesmaczona słysząc własną czkawkę.
- Właśnie to powiedziałem.
Zmarszczyła brwi.
- Ta, ale co do diabła to ma znaczyć? – Spytała ze złością. – Dlaczego nie możesz mówić w normalnym ludzkim języku?
Gaara parsknął.
- Nikt mnie nie ostrzegł, że słowo „dobrze” wyszło z użycia. Najwyraźniej byłem poza cywilizacją dłużej, niż przypuszczałem.
- A właśnie, mówiąc o tym, dlaczego nie powiedziałeś mi, że widziałeś się z Temari?
- Nigdy nie pytałaś.
Sakura poszła za Gaarą, kiedy ten zaczął schodzić z góry.
- Nigdzie mi nie odchodź! –Krzyknęła. – Zawsze idziesz pierwszy! Uważasz, że jesteś lepszy ode mnie? Będę z tobą walczyć o to!
Niemal wpadła na niego, kiedy gwałtownie się zatrzymał i odwrócił.
- Dobrze.
- Przestań tak mówić! „Dobrze” co teraz?
Gaara spojrzał na nią z ledwo widocznym cieniem uśmiechu. Nie była nawet pewna, czy on się rzeczywiście tam pojawił.
- Będę z tobą walczyć o to. Jeśli wygrasz możesz iść przede mną.
Sakura pokręciła głową.
- Wariat z ciebie.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem. – Odparł. – No dalej, walczmy. Bez broni, włączając w to mój piasek. Tylko ty i ja, walka wręcz.
- W porządku! – Sakura uśmiechnęła się. – Ale przyrzeknij, że nie będziesz się gapić na mój tyłek idąc za mną.
Gaara pożałował swojej decyzji już w połowie starcia. Nie był przyzwyczajony do walki wręcz, a poza tym od miesięcy nie robił nic, ponad siedzenie na szczycie góry. Natomiast Sakura była lepsza, niż sama o sobie myślała. Odparł jeden cios, tylko po to by zostać zaatakowanym od tylu, po czym Sakura założyła mu blok i zaatakowała we wstrętny sposób.
- To nie będzie zabawne, jeśli pozwolisz mi wygrać. – Wyszeptała mu do ucha, tak że jej oddech łaskotał jego policzek.
Przerzucił ją przez ramię i ruszył do przodu kiedy wylądowała na własnych nogach. Mając szansę na atak, złapał się na tym, że nie jest w stanie uderzyć jej, jak zamierzał.
- Phi. – Złapała go za kostkę i trzasnęła w głowę, tak jak to wielokrotnie robiła z Benji’m. – Jesteś żałosny, rezygnuję. – Odwróciła się od niego i zaczęła schodzić z góry.
Gaara zaśmiał się sam z siebie, gotowy pobić ją teraz za tą obrazę. Jednak kiedy ją zaatakował od tyłu, nie przerzuciła go przez ramie, jak powinna zrobić, ale upadła do przodu razem z nim. Niespodziewanie zorientował się, jak blisko byli urwiska i jak łatwo mogła spaść, roztrzaskując się na skalach. Stąd otoczył ich chmurą piasku i bezpiecznie odstawił do podnóża góry.
Kiedy byli już bezpiecznie na ziemi, puścił Sakurę i stanął na nogi. Siedziała na ziemi wpatrzona w swoje dłonie. Czy jej ramiona trzęsły się? A może to drżenie to tylko wytwór jego wyobraźni?
Spojrzała na niego, śmiejąc się.
- Złamałeś zasady! To znaczy, że wygrałam! Ha! – Wstała, otrzepując ubranie. – To cię nauczy, jak być miłym gościem.
Gaara patrzył na nią, uświadamiając sobie, że to wszystko zaplanowała.
- Powinienem się tego nauczyć, gdy pierwszy raz cię uratowałem.
- No, powinieneś.
Uśmiechała się do niego dziwnie przez dłuższą chwilę, co spowodowało, że zrobił się nieco nerwowy.
- Co?
Wzruszyła ramionami.
- Mogłeś pozwolić mi spaść. – Mówiła, wciąż uśmiechając się. – Ale nie zrobiłeś tego.
- Dziękuję za przypomnienie mi, co robiłem kilka sekund temu. Prawie zapomniałem. – Odparł sarkastycznie, ale ona nadal się tak dziwnie uśmiechała.
Odwrócił się by odejść.
- Hej! Ja idę pierwsza! – Krzyknęła, podbiegając do niego. – Ale myślę, że mogę ci pozwolić iść razem ze mną, przynajmniej ten jeden raz.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
- Jesteś dziś bardzo szczęśliwy. – Powiedziała, kiedy siedzieli razem, jedząc lunch.
Sposób w jaki to powiedziała, wcale nie zachęcał do tłumaczenia czegokolwiek. Nie było to też pytanie. Miała dziwny sposób mówienia rzeczy. Gin spojrzał na nią przez moment, ale potem odwrócił wzrok, kiedy zrozumiał, że to nie było do niego. Natomiast Benji skinął głową, a ona się uśmiechnęła. Jednak nie powiedziała niczego więcej, choć w sumie Benji nie oczekiwał tego. Rzadko kiedy coś mówiła, a jeśli już, zwykle były to dziwne słowa, które może miałyby więcej sensu, gdyby je wyjaśniła, ale tego nie robiła nigdy.
Poprzedniego dnia wieczorem, nim wrócił do Ino, znalazł w domu kolejną pocztówkę od Sakury. Ta wskazywała, że prawdopodobnie jest ostatnia.
„Wracają do domu.” Pomyślał, setny raz tego dnia. Sprawdził na mapie i spytał swojego nauczyciela, dochodząc do wniosku, że w najgorszym wypadku, ich powrót może zająć kilka tygodni.
Tego wieczoru on i Ino mieli specjalną kolację.
- Za powrót naszej rodziny! – Powiedziała i stuknęli się szklankami.
A Benji bardzo polubił tą myśl. „Nasza rodzina.”
6 lat temu, może mniej
- Przywykłem nienawidzić cię*. – Powiedział Gaara.
Benji spojrzał na niego znad książek, zaskoczony. Dlaczego Gaara mówił coś takiego? Zwłaszcza teraz kiedy Sakura była w jednej ze swoich depresji. Jednak ona spojrzała tylko na niego i roześmiała się. To dziwne, jak przypadkowa rzecz powiedziana przez niego, poprawiała jej nastrój. Benji też chciałby mieć na nią taki wpływ.
Już mając osiem lat, chciał tego.
- Teraz wiem, że ja także przywykłem cię nienawidzić.
- Pada. – Stwierdził Gaara ze swojego miejsca przy oknie. – Nie cierpię deszczu.
Mówił, choć Sakura nie mogła usłyszeć tego z łazienki. Gdyby nie słyszał jej cichego nucenia, mógłby założyć, że utopiła się w wannie, już kilka godzin temu. Zastanawiał się, kiedy jej nucenie przestało być denerwujące, a stało się w jakiś sposób uspokajające. Skupił się na odgłosie deszczu, by nie słyszeć jej głosu, ale niezbyt mu to wychodziło. Spojrzał na drzwi, kiedy nucenie ustało i moment później z łazienki wyszła Sakura, a jej skóra była różowa i czysta. Stała przez chwilę w drzwiach i patrzyła na niego.
- Tobie też przydałaby się kąpiel. – Stwierdziła w końcu. – I golenie.
Gaara odwrócił wzrok w stronę deszczu, lekko zażenowany.
- Co znowu? – Spytała podchodząc bliżej.
- Nic. – Odparł.
Wstał i poszedł do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Sakura obserwowała je przez chwilę, ale z środka nie wydobywał się żaden dźwięk. Przyłożyła nawet do drzwi ucho, jednak nadal nic nie było słychać, żadnego ruchu. Otworzyła i zobaczyła, że Gaara wciąż stoi ubrany i ze złością patrzy na wannę.
- Ech. – Westchnęła z dezaprobatą i szturchnęła go łokciem. – Może potrzeba ci pomóc?
Odwrócił się i spojrzał na nią wzrokiem, który wyrażał zarówno przerażenie, jak i złość.
- Ja tylko…
Przerwała mu zanim mógł dokończyć zdanie i szarpnęła go za koszulę.
- Podnieś ręce.
Zupełnie jak matka, zdjęła mu koszulę i przygotowała kąpiel.
- No dalej, wchodź. – Powiedziała dziwnie nieporuszona faktem, że stoi przed nią na wpół rozebrany.
„No, niecałkiem nieporuszona, właściwie…”
Gaara wszedł do wanny i nawet nie drgnął, kiedy zmoczyła mu i zaczęła myć włosy.
- Powinieneś bardziej dbać o siebie. Przecież nie chcemy wrócić do domu, wyglądając jak włóczędzy. – Powiedziała łagodnie, zmywając szampon z jego włosów. – Powinieneś też obciąć włosy. A teraz odchyl głowę.
Usiadła na brzegu wanny, opierając jego głowę na swoich kolanach. Ostrożnie zaczęła go golić. To było zadziwiające, że prawie wcale nie był zarośnięty, zważywszy na fakt, iż ostatnią okazję do golenia, miał kilka miesięcy temu.
Gaara obserwował jej twarz, kiedy skupiła się na jego brodzie, mimo to nie mogła nie dostrzec tego spojrzenia. Jego wyraz twarzy był boleśnie smutny, pomimo braku emocji, które pragnęła dostrzec w oczach. Poczuła, że znowu mogłaby się rozpłakać. Zamiast tego, zbeształa go.
- Przestań tak na mnie patrzeć albo potnę ci brodę.
Jego usta wykrzywiły się w bardzo nieznacznym uśmiechu, po czym zamknął oczy. Sakura przerwała na chwilę swoją prace i popatrzyła na niego. Jak bardzo jego oczy były czarne. Była bliska dotknięcia jego powiek, kiedy ponownie otworzył oczy.
- Oddychaj. – Powiedział nagle, choć dość cicho, jednocześnie palcem lekko dotykając jej ust.
Sakura przez dłuższą chwilę patrzyła na niego, uświadamiając sobie w końcu, że wstrzymała oddech. Obserwowała też jak zabiera rękę, mając jednocześnie dziwne poczucie straty. Zrozumiała, że teraz chce by ją dotykał, by ją trzymał i jak bardzo ona pragnie trzymać jego, powieść koniuszkiem palca po jego powiekach i przeczesać włosy. Zarysować kontur jego tatuażu swoimi ustami setki razy.
- Mam skończyć? – Zapytał.
- Nie, po prostu odpręż się. Jestem pewna, że ostatnio nie zrobiłeś tego wystarczająco porządnie. – Stwierdziła z sarkazmem, wracając do rzeczywistości.
Gaara wyciągnął niespodziewanie rękę i chwycił kosmyk jej włosów, wyciągając go na całą długość.
- Wiesz co, nie jestem jedynym kto powinien użyć nożyczek.
- Właściwie, zastanawiałam się, czy znowu ich nie zapuścić.
Nie, wcale się nad tym nie zastanawiała, dlaczego więc to powiedziała?
- Hm. – Gaara puścił jej włosy i z cichym pluśnięciem, zanurzył rękę z powrotem w wodzie. – Może ja też moje zapuszczę.
Sakura przeklęła gwałtownie.
- Co?
- Tylko myślę. Chce przez to powiedzieć, że obetnę ci włosy, kiedy będziesz spała.
Sakura uśmiechnęła się przekornie.
- To zastrzeżenie jest nieco niepokojące.
- Wiem.
Gdy skończyła golić mu brodę, szybko pocałowała go w czoło i wstała. A raczej próbowała wstać, bo złapał ją i pociągnął do siebie, zatrzymując się jednak w pół drogi. Kiedy Sakura otworzyła oczy, jego twarz była bardzo blisko, ale tylko na nią patrzył, pytał. Uśmiechnęła się i pokonała resztę odległości, jaka dzieliła ją do jego ust.
W końcu Gaara ją puścił, powoli, niechętnie. Szybko spostrzegła, że sama też nie miała na to ochoty. Jednak nie obawiała się go teraz zostawić, bo wiedziała, że będą mieli mnóstwo czasu w przyszłości. Wyszła z wanny, stając na czystym, białym ręczniku.
- Teraz wychodzę, a ty masz umyć się porządnie. – Powiedziała wycierając stopy. – Jeśli wyjdziesz stąd pachnąc czymkolwiek innym niż mydłem i kwiatkami, odeślę cię z powrotem.
Gaara parsknął, patrząc na zamknięte już drzwi, a potem przeniósł spojrzenie na całkowicie mokre spodnie. Co tam, i tak musi je wyprać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Trzeciego dnia drogi Sakura miała już dość.
- Robi mi się niedobrze na myśl o chodzeniu. W ten sposób nigdzie szybko nie dojdziemy.
- Więc?
Sakura spojrzała na Gaarę.
- Wiesz co, jesteś strasznie wkurzający, kiedy ignorujesz mój tok rozumowania. - On jedynie patrzył na nią z cieniem uśmiechu na twarzy. – Czy moglibyśmy… sama nie wiem… polecieć na twoim piasku, czy coś takiego?
- Nie opisałbym tego w ten sposób, ale tak.
- Więc chodźmy! Chcę być już w domu.
Gaara patrzył na nią przez dłuższą chwilę, po czym wyciągnął rękę. Chwyciła jego dłoń i natychmiast oboje zostali otoczeni przez chmurę piasku.
Spodziewała się, że będzie miała wrażenie, iż leci, ale piasek pod jej stopami był całkiem solidny. W sumie to było tak, jakby oni stali w miejscu, a świat się przesuwał. Niezbyt mogła nawet dostrzec zmieniający się krajobraz. Na szczęście piasek nieco się przerzedził, kiedy byli tuż na granicy wioski.
- Hej, postaw mnie tutaj. – Krzyknęła mu do ucha.
- Doskonale cię słyszę, stoisz tuż obok mnie. – Powiedział, a piasek wokół nich opadł i schował się do jego tykwy.
- Przepraszam. – Odparła nieco zakłopotana. – Chciałam po prostu przejść resztę drogi.
- Aha, nadal się boisz, że ktoś zobaczy cię ze mną?
Sakura zmarszczyła brwi patrząc na niego, ale on tylko uśmiechnął się perfidnie.
- Wiesz, czasami cię nienawidzę. – Powiedziała przyskakując do niego i chwytając go ponownie za rękę. – Ale teraz nadal jestem zbyt szczęśliwa że cię widzę.
Ręka w rękę razem wrócili do domu. I nawet jeśli ludzie pokazywali na nich palcami, oni tego nie widzieli. Nawet jeśli ludzie coś szeptali, to oni tego nie słyszeli. Byli w domu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Benji doskoczył do Sakury, jak tylko wrócił do domu i zobaczył ją w salonie.
- Nie było cię tak długo! – Oderwał głowę od jej ramienia i spojrzał w twarz. – Gdzie jest Gaara?
Wskazała głową na drzwi łazienki.
- Myślę że zdenerwował się albo zakłopotał tym, jak źle wyglądają jego włosy.
Gaara wyszedł, najwyraźniej słysząc jej komentarz.
- Moje włosy nie wyglądają źle.
Benji patrzył z otwartymi ustami, na jego dziwnie postrzępione włosy. Sakura odwróciła się w stronę Gaary i po chwili turlała się po ziemi ze śmiechu. Gaara patrzył na nią wzrokiem, który w dzieciństwie można by nazwać „spojrzeniem śmierci”, ale ona nie przestawała się śmiać.
- Dlaczego w ogóle sam próbowałeś się ostrzyc? – Zapytał z trudem przez śmiech.
Benji z całych sił starał się nie śmiać, ale jakoś nie mógł się powstrzymać. Gaara warknął na nich i poszedł na dach.
Kiedy Sakura wreszcie odzyskała panowanie nad sobą, wzruszyła ramionami i poszła do łazienki. Chwilę później wyszła z nożyczkami w ręku.
- Chodźmy więc.
Benji uśmiechnął się i poszedł za nią na dach. Jak cudownie, na koniec wszystkiego mogli wreszcie wrócić do sposobu życia, jaki był dla nich taki wygodny. Choć to nie był całkowity koniec wszystkiego…
Każdego ranka budziła się koło mężczyzny, którego wszyscy się bali. Budziła się patrząc w twarz temu, który podsycał strach w sercach innych. Budziła się koło mordercy, człowieka, zabijającego ludzi, by poczuć się lepiej. Każdego ranka budziła się koło potwora.
I zawsze uśmiechała się.
Koniec
The end
Fin
Finito.
Ooo to już koniec . :( :(
OdpowiedzUsuńAle i tak dzięki że poszukałeś. ;)
/Mishshito/
Piękne czytam całość już drugi raz i za każdym razem chce mi się płakać ...
OdpowiedzUsuńTemi