czwartek, 25 października 2012

Dom publiczny część 11


Dom publiczny część 11

Tsunade stała pośrodku holu nie wiedząc, co teraz ze sobą zrobić. Wysłała Anko do sklepu po sake, bo w domu nie było żadnego alkoholu, więc nie mogła się napić. Wszyscy jej wychowankowie gdzieś znikli ze swoimi partnerami i partnerkami. Gdy już myślała, że nic nie zakłóci jej spokoju i będzie mogła iść do swego pokoju trochę pospać lub pooglądać dokumenty, usłyszała krzyk swego ulubionego podopiecznego. Chociaż ona by się nigdy do tego nie przyznała.
- Babciu!
Zawołał blondynek, zbiegając ze schodów, ba omal z ich nie spadając. Był ubrany w pomarańczowe spodnie i czarną koszulkę, która przylegała do jego ciała. Nie wyglądał jednak źle. Taki strój nawet pasował do jego charakteru. Jego włosy powiewały w pędzie, kiedy zahamował z lekkim piskiem tuż przed kobietą. Tsunade spojrzała na niego z lekką naganą za to, że tak ją nazwał ale po chwili, westchnąwszy w duchu, zapytała.
- Czego chcesz, Naruto?
- Mogę wyjść dzisiaj popołudniu? – zapytał się z rumieńcami na twarzy. Było widać, że jest podekscytowany.
- Ale dlaczego chcesz wyjść? – spytała go podejrzliwie. Mimo że chłopak miał już czternaście lat, to zachowywał się czasami tak, jakby miał ich dziesięć. Zachował swoją dzieciną naiwność i wybaczał każdemu, kto kiedyś go zranił, choć kobieta widziała w jego oczach, że wiele to go kosztuje.
- Chciałbym się z kimś spotkać – odpowiedział, chcąc się jakoś wykręcić od tej rozmowy, ale Tsunade była nieustępliwa.
- A z kim to chciałbyś się spotkać? Sądziłam, że wczoraj pokłóciłeś się z Sasuke i się do siebie nie odzywacie.
- Ja… Tego… No.. – zaczął kręcić.
- Może zamiast kłamać powiedziałbyś prawdę – zasugerowała mu kobieta. Blondyn z rezygnacją założył ręce za głowę, jak to miał w nawyku i próbując ukryć swoje zmieszanie, zaśmiał się.
- No pokłóciliśmy się, babciu – Tsunade już nie zwróciła mu uwagi, że nie powinien się do niej tak zwracać. Chyba nigdy nie nauczy go, że do niej powinien zwracać się z szacunkiem – Ale wiesz, jak się później zachowuje. Chciałbym przyszykować dla niego poczęstunek i trochę załagodzić sytuację – wyjaśnił sprawę chłopak.
Kobieta wiedziała jak się zachowuje młodszy członek klanu Uchiha, gdy pokłóci się z Naruto. Jest wtedy agresywny i wymyka się z domu, by przez cały dzień ćwiczyć na polu treningowym. Kakashi w takich dniach nawet nie chciał z nim trenować. Stwierdził, że chłopak w takich chwilach się nie nadaje to żadnego sparingu i Sasuke obchodzi tylko to, żeby wszystko na swej drodze zniszczyć. Jednak w ostatnich czasach się pogarszało. Wydawało się, że chłopcy czują się dobrze w swoim towarzystwie, ale coraz częściej się kłócili i Sasuke odchodził, demonstracyjnie trzaskając drzwiami. Wtedy to Naruto podrywał się z podłogi, na której zawsze uwielbiał siedzieć, i biegł do swego pokoju z rumieńcami na twarzy. Żadnemu z jego opiekunów nigdy nie udało się z niego wyciągnąć, o co się tak kłócą. Czasami tylko przychodził z jakimś pytaniem do Kakashiego, ale gdy chcieli o to wypytać mężczyznę, ten zawsze twierdził, że Naruto pokłada w nim zaufanie którego nie może zawieść. Nawet Iruce nie udało się z niego wyciągnąć prawdy. Tsunade i tak się cieszyła, że chłopak rozmawia przynajmniej z Kakashim. Mimo że dzieliła ich tak znaczna różnica wieku wydawali się dobrze dogadywać. Zauważyła, że takie więzi zawiązały się między chłopcem a mężczyzną, gdy ten drugi trenował go w sztuce shinobi. Tsunade musiała o tym wiedzieć. Przecież to ona była najbardziej odpowiedzialna za chłopca, ale nigdy nie wyjawiła prawdy o tym, że Naruto trenuje pod okiem mężczyzny. Przynajmniej w jakimś stopniu sobie poradzi, gdy ktoś go zaatakuje. Myśląc o kimś, miała na myśli głównie Sasuke. Bała się, że chłopak kiedy wpadnie w szał, może zrobić krzywdę Uzumakiemu. Czy więc powinna go puszczać do niego?
Przyjrzała się czternastolatkowi. Wydawało się, że jest stanowczy w swoim postanowieniu. Nawet gdyby mu zabroniła, to zapewne i tak by jej nie posłuchał. To było wręcz pewne. Nie miała wyboru. Musiała dać mu pozwolenie.
- Dobrze, idź już. Tylko nie wróć za późno – machnęła dłonią, żeby już się od niej odczepił.
- Dzięki!
Zawołał chłopak i zniknął za rogiem. Po chwili znów się pojawił, trzymając w dłoni koszyk z jedzeniem. Najwyraźniej przyszykował je już wcześniej, więc Tsunade miała rację w swoich przypuszczeniach. Nawet gdyby mu zabroniła i tak by jej nie posłuchał. Machając jej jeszcze na do widzenia zatrzasnął za sobą drzwi i pobiegł na pole treningowe. Doskonale wiedział, gdzie będzie brunet. On najczęściej ćwiczył na siódmym polu. Nie wiedział dlaczego, ale wydawało się, że Uchiha ma do niego jakieś cieplejsze uczucia. Naruto nie przypuszczał, że właśnie na tym polu chłopak trenował z Kakashim, gdy przynosił im jedzenie. Co prawda, wydawało mu się dziwne, że tak dobrze zna okolicę wokół pola i doskonale wie, gdzie są różne kryjówki i zakamarki w których można się ukryć, ale nigdy nie połączył tego z posiłkami dla mężczyzny i swoim zniknięciem. On nie pamiętał tego, jak znikł z domu, gdy został zraniony przez Sasuke, a także nikomu w „Sake” nie udało się ustalić, co on robił podczas tego czasu. Wdawało się, że chłopak nie zmienił się po tym zniknięciu. Jedyną zmianą, która w nim zaszła było to, że zaczął się przykładać bardziej do treningów, które prowadził z nim Kakashi.
Naruto biegł po gałęziach drzew. Ostatnio polubił ten sposób poruszania się. Był szybszy i wygodniejszy, a przede wszystkim dawało mu to wiele nieopisanej radości. Już dawno temu stwierdził, że czasami zachowuje się jak leśne zwierze. Nawet Kakashi mu powiedział, że w walce nie zachowuje się jak normalny człowiek. Jego ruchy są niesprecyzowane, ale bardzo skutecznie, jakby walkę miał we krwi. Raz go poraziło stwierdzenie mężczyzny, że bardziej wydaje się synem jakiegoś leśnego demona niż normalnego człowieka. Nie wiedział czemu, ale to go wyprowadziło z równowagi. Czuł podświadomie, że Kakashi nie powinien tego mówić. Jednak na razie nie chciał o tym myśleć. Teraz trzeba było się zastanowić jak ułaskawić Sasuke.
Pokłócili się wczorajszego wieczora. Mówiąc szczerze, takie kłótnie zdarzały się już prawie codziennie. Naruto nie powiedział, o co się kłócą, bo było mu wstyd. Chodziło o sprawy cielesne. Sasuke miał już osiemnaście lat i, jak to kiedyś mu powiedział Itachi, potrzebował kogoś, by poskromić swoje… Hmmmm…. Żądze. Chociaż może chłopakowi nie chodziło o to, by przystawiał się do chłopaka, który był od niego o cztery lata młodszy. Może nie byłaby to taka wielka różnica między nimi, gdyby nie byli w takim wieku. Co innego jest, gdy dwudziestoczterolatek uwodzi dwudziestolatka niż osiemnastolatek czternastolatka. Co z tego, że Itachi sam pozbawił swojego chłopaka niewinności, gdy tamten miał piętnaście lat a on miał dziewiętnaście? Przynajmniej Nara tego chciał, a Naruto na każdy bardziej śmiały gest bruneta spinał się w sobie i otrącał go. Czasami całowali się bardzo namiętnie, bo już od pierwszego spotkania Uzumaki uzależnił się od smaku czereśni, ale na inne pieszczoty protestował gwałtownie. Uchiha niemiłosiernie się z tego powodu irytował. Czy chłopak nie widzi, że go pragnie, ale się powstrzyma i nie zrobi mu krzywdy?
Ciężko było w to uwierzyć, gdy brunet patrzył się na niego tymi swoimi czarnymi, nieprzeniknionymi oczami wyrażającymi głód, a jego różowy języczek nawilżał mu wargi jakby w oczekiwaniu, że zaraz spróbuje czegoś smakowitego.
Właśnie z tego powodu pokłócili się wczorajszego wieczora. Sasuke wsunął swoją dłoń pod jego bluzkę i zaczął go całować po karku. Naruto mu się wyrwał i nawyzywał od zboczeńców. Urażony chłopak, bądź co bądź, ale swoją dumę posiadał, wyszedł z domu zamykając głośno drzwi. Naruto, omal nie płacząc, pobiegł do swojego pokoju, rzucając się na łóżko. Z samego rana poszedł do Kakashiego i powiedział mu, że nie jest jeszcze gotów na takie zbliżenia, ale nie chce ranić ukochanego i nie wie co robić. Poszedł do niego, bo do Iruki jakoś nie śmiał. Mężczyzna zawsze się rumienił, gdy nastolatek zaczynał rozmowę o takich sprawach. Najraźniej mimo wszystkich lat spędzonych z kochankiem nie potrafił jeszcze mówić o takich rzeczach, a Naruto potrzebował natychmiastowej pomocy. Kakashi słysząc o jego problemie udzielił mu rady, że powinien się nie bać o swojego chłopaka, bo na pewno nie zrobi mu krzywdy. Przede wszystkim powinien powiedzieć mu o swoich obawach. Nastolatek nie był pewny co do tej rady i zastanawiał się nad nią aż do południa. W końcu, kierując się instynktem, zrobił drugie śniadanie dla dwóch osób i zapakował je do koszyka z zamiarem pójścia do osiemnastolatka. Wtedy zobaczył Tsunade w holu. Zostawiwszy jedzenie poszedł do niej, próbując jakoś ją wyminąć a przynajmniej skłamać, ale kobieta potrafiła go rozgryźć i bardzo dobrze znała, ale na szczęście pozwoliła mu iść… tak jakby mogła go powstrzymać.
 Nie wiedział, że myśli prawie identycznie jak Tsunade. Na razie to nie było istotne. Powinien właściwie skupić się na dotarciu do chłopaka. Po kilkunastu minutach skakania z gałęzi na gałąź znalazł się nad polaną. Usadawiając się wygodniej na konarze spoglądał na chłopaka, który tak był zajęty biciem pięściami w pień drzewa, że nawet nie zauważył jego obecności. Naruto słyszał, że mruczy on coś pod nosem, ale nie mógł wychwycić sensu wypowiedzi. Dając sobie z tym spokój, spojrzał na pięści nastolatka, które z coraz większą zaciekłością uderzały w pień. Po każdym wymierzonym ciosie na korze pozostawał krwawy ślad. Wdawało się, że Sasuke już od dłuższego czasu maltretuje tak drzewo jak i swoje dłonie. Czternastolatek siedzący na drzewie znał ten stan. Kiedy Uchiha się w nim znajdował, atakował bez opamiętania, nie zważając na rany i piekielny ból, który musiał mu towarzyszyć. Dlatego Naruto, nauczony już przez doświadczenie, zawsze gdy się do niego wybierał, zabierał ze sobą podręczną apteczkę. Może nie znał się na sztuce leczenia jak Hoku ale zawsze mógł przynajmniej chłopakowi odkazić rany.
Westchnął zdając sobie sprawę, że nie może siedzieć na drzewie nieskończoność i zeskoczył niczym dzikie zwierzątko na ziemię. Od razu też musiał powstrzymać cios, który ze starannością został wymierzony w jego policzek. Dziękował w tamtej chwili za swój instynkt. Gdyby nie on, leżałby na ziemi bez kilku zębów.
Sasuke stał przed nim, dysząc ciężko. Mierzył go zezłoszczonym wzrokiem, jak gdyby nie był do końca świadom tego, że zaatakował najbliższą sobie osobę. Uzumaki jednak się tym nie przejmował. Już wcześnie nauczył się postępować z chłopakiem. Teraz czekał, aż ten dojdzie do siebie i zda sprawę z tego, gdzie się znajduje i kogo zaatakował. Obserwował bacznie jak jego mięśnie, napięte do granic możliwości, rozluźniają się powoli, a sam chłopak wdaje się już bardziej przytomny. Nie będąc już narażony na żadne niebezpieczeństwa z jego strony puścił pięść, którą wciąż przetrzymywał. Sasuke od razu od skoczył od niego na metr i spojrzał na blondyna już przytomniejszym wzrokiem, ale wciąż ze złością. Prychając jak dumny a jednocześnie urażony kot, odwrócił się do niego plecami z zamiarem zaatakowania niewinnej brzozy.
Naruto zgrzytając ze złości zębami, bo i on czasami czuł się zirytowany zachowaniem starszego chłopaka, podszedł do niego i schwytał w swoje dłonie jego.
- Może już wystarczy? – mruknął – Nie widzisz jak je poraniłeś? Czy chcesz się w końcu tak załatwić, że nie będziesz w stanie walczyć? Przecież wiem, że za rok masz wstąpić do anbu – mówiąc to zaprowadził go pod jedno z drzew i usadził obok siebie, chcąc zająć się omal nie zgruchotanymi kostkami.
- Skąd wiesz? – mruknął Sasuke, obserwując jak ten oblewa jego dłonie wodą utlenioną.
- Co niby wiem? To, że w końcu przegniesz czy to, że idziesz do anbu?
Mruknął z satysfakcją, czując jak ten zadrżał, gdy odkażał jego rany. Należało mu się. Nie musiał tak bezmyślnie walić w drzewo i to tylko z powodu małej sprzeczki, która i tak nie była pierwszą.
- Nie udawaj – mruknął cicho.
- Jak tak bardzo chcesz wiedzieć, to Kakashi mi to powiedział. Sam przecież nie odważyłeś się mi wyznać, że będziesz teraz razem z nim chodzić na misje dla naszego pana – w jego głosie pobrzmiewała ironia.
- Nie jestem pewny, czy chcę przyjąć ta propozycję.
Odpowiedział przygaszony Sasuke, jakby świadom swojej winy. Słysząc to Naruto uśmiechnął się tym uśmiechem, który Sasuke zapragnął od pierwszego razu tylko na swoją wyłączność.
- Jak to nie byłeś pewien? Przecież już od dawno mi mówiłeś, że zostaniesz kiedyś kapitanem tego oddziału. To jest twoje marzenie – zaśmiał się, kończąc opatrywać jego dłonie, które były zawinięte profesjonalnie w bandaż. No cóż, przy Sasuke nabrał doświadczenia w opatrywaniu.
- Tak, chciałbym zostać ich kapitanem. Ale gdybym się do nich przyłączył to byśmy rzadziej się widzieli.
Słysząc to Naruto zdziwiony przechylił głowę i spojrzał na swojego rozmówce. Wydawało, że naprawdę się martwi z tego powodu, ale Naruto go nie rozumiał. Przecież nie ma się czym martwić i chciał mu to powiedzieć.
- Kakashi też jest w anbu, a Iruce to nie przeszkadza.
- Tak, ale oni są inni. Między nami ostatnio się nie układa. Kiedy chcę cię tylko dotknąć, ty zawsze mnie odpychasz i uciekasz – Naruto nie powiedziałby, że go tylko dotyka. To było wielkie niedomówienie – Przecież nie chce ci zrobić żadnej krzywdy – jęknął brunet opadając na trawę i zasłaniając oczy ramieniem – Wiem, że masz czternaście lat i nie posunąłbym się za daleko. Boję się, że jak teraz się mnie lękasz, to później będzie jeszcze gorzej. Będę wracać z misji pełen tęsknoty za twoim uśmiechem i błękitem twych oczu. Będę pragnął cię dotknąć. Co ja mam robić? – to ostatnie raczej było skierowane w powietrze. Brzmiało jak skarga.
Naruto słysząc to zarumienił się delikatnie. Rzadko zdarzało się, że chłopak tak przed nim się otwierał… ale co on ma mu powiedzieć? Lęka się bliższego kontaktu, a on powiedział mu otwarcie, że boi się iż przez to mu ucieknie. Rozglądając się dookoła, czy w lesie blisko nich nie ma innych, postanowił zrobić coś, co radził mu Kakashi.
Na czworakach podszedł do niego. Sasuke tego nie widział, bo cały czas zasłaniał oczy ramieniem. Odsłonił je dopiero wtedy, gdy poczuł na swych udach ciężar. A widok, który zobaczył, można rzec, że trochę go zamurował. Na nim siedział cały zarumieniony Naruto ze spłoszonym wzrokiem. Czując na sobie wzrok osiemnastolatka, pokręcił się nerwowo na jego udach w poszukiwaniu wygodniejszej pozycji. Sasuke wciągnął zaskoczony powietrze, by je ciężko wypuścić.
- Co ty wyprawiasz? – powiedział zaskoczony zachowaniem chłopaka.
- Stosuje się do pewnej rady – znów się pokręcił.
- Nie rób tego – syknął.
- Co, czemu? Och – westchnął, gdy jego pośladki natrafiły na widoczną wypukłość w spodniach chłopaka.
- Właśnie z tego powodu, a teraz złaź – miał już go odtrącić, gdy zatrzymały go kolejne słowa.
- Teraz to ty mnie odrzucasz.
Zaskoczony spojrzał na Naruto, którego rumieńce jeszcze bardziej się pogłębiły, a on sam sprawiał wrażenie, jakby miał ochotę cofnąć to, co powiedział.
- Możesz powtórzyć?
- Nie, lepiej o tym zapomnij.
Zaprzeczył szybko i zaczął się unosić z zamiarem wstania z chłopaka. Nie miał jednak na to szans. Sasuke łapiąc go za rękę usadowił z powrotem, ale dość niefortunnie. Chłopak opadł na jego męskość. Uchiha westchnął i zamknął oczy. Błagał w myślach, żeby Naruto się poruszył, a jednocześnie gorliwie się modlił, żeby to zrobił. Gdyby to uczynił, niewiadomo co by mu zrobił.
Czternastolatek jakby nieświadomie spełnił jedno z jego życzeń. Poruszył się tak, że otarł się pośladkami o jego męskość. Sasuke wbił się niemal w ziemię, zaciskając zęby. Czy ten chłopak nie wie, co czyni? Wydawało się jednak, że wie co czyni. Przecież sam Kakashi mu radził, że to on powinien uczynić pierwszy krok i zając się swoim ukochanym. Przynajmniej wtedy będzie mógł w jakiś sposób kontrolować sytuację. Nie będzie zdany tylko na chłopaka. I miał zamiar zrobić to, co mu radził. Czuł się co prawda zawstydzony swoim zachowaniem, ale musi się tego pozbyć. Przecież pracuje w burdelu, a Sasuke to jego klient.
Z rumieńcami na twarzy zaczął się ocierać o jego krocze, słuchając z lekką dawką przyjemności dźwięków, które wydawał Sasuke. Pochylając się, ale nie przerywając czynności, znów posmakował smaku jego ust. Znów poczuł czereśnie. Pochylając się jeszcze bardziej pogłębił z własnej woli pocałunek. Sasuke wreszcie też zaczął być aktywny. Złapał jego kark, masując go swoimi długimi, zgrabnymi palcami. Naruto jęknął, gdy poczuł, że druga dłoń chłopaka wślizguje się między ich splecione ciała. Osiemnastolatek, żeby mieć lepszy dostęp do kochanka, przewrócił ich na bok. Leżeli w pewnej odległości obok siebie, czując nawzajem swoją bliskość i dłonie, które badały ich ciała.
Uchiha, bacznie obserwując reakcje chłopaka, wsunął swoją dłoń pod jego spodnie i bieliznę. Na początku drgnął nerwowo, czując jego dotyk w tym miejscu. Jeszcze nigdy nie posunęli się tak daleko. Powinien teraz otrącić go i uciec, ale po części pragnął, żeby chłopak go dotknął. Pozwolił mu na to, zamykając oczy i czekając na następny krok kochanka. Ten jednak nie wiedział czy powinien to kontynuować. Co prawda, Naruto sam zrobił pierwszy krok, ale czy on może tak wykorzystywać jego zaufanie? Sam powiedział, że nie zrobi mu krzywdy… ale czując jak erekcja pulsuje mu w o wiele za ciasnych spodniach nie był już tego taki pewny. Musi być ostrożny, by nie zrobić temu chłopakowi żadnej krzywdy. Itachi miał łatwiej. Nara od niego nie uciekał, to on raczej przy nim był niesamowicie aktywny. Dowiedział się tego wszystkiego od brata. Sam nie wiedział, co go podkusiło, że o to zapytał. Przecież kilka lat temu nawet nie chciał słyszeć, jakie relacje łączą Itachiego z chłopakiem. Teraz jednak trzeba się skupić na czternastolatku, który przy nim drży jak liść na wietrze.
Zbliżywszy się do niego, ucałował jego powieki, które skrywały ten kochany przez niego błękit.
Naruto, czując jak Sasuke się odsuwa, uchylił je i spojrzał na niego a widząc w jego oczach czułość, która rzadko tam widniała, zarumienił się jeszcze bardziej. Sasuke podejrzewał, że chłopak przy nikim innym tak często się nie rumieni, jak przy nim. Nawet mu to schlebiało.
Patrząc się w jego oczy poruszył dłonią. Na początku lekko, jakby sprawdzając reakcję Uzumakiego, który westchnął rozkosznie. Spodobało mu się to. Chciał usłyszeć nie tylko westchnięcia z tych usteczek, chciał też żeby z nich wydobył się jęk. Postara się, żeby Naruto jęczał jego imię. Uśmiechnął się jak kot, który już wie, że zagonił swoją ofiarę w zaułek.
Poruszał swoją dłonią coraz szybciej, a jednocześnie trzymał delikatnie. Bardziej drażniąc chłopaka, niż dążąc do jego spełnienia.
Naruto zaczął się wiercić pod wpływem takich pieszczot. Wolał, żeby Sasuke się nim nie bawił. Wijąc się na trawie jak piskorz ujrzał kącikiem oka coś interesującego. Brunet także był podniecony. Uzumaki, próbując nie jęczeć pod wpływem dotyku dłoni chłopaka, dotknął jego wypukłości w spodniach. Jedyną reakcją Sasuke potwierdzającą, że to poczuł było nagłe rozszerzenie się tęczówek. Naruto i tak zadowolony z tej reakcji, zbliżył się do niego jeszcze bardziej i szepnął mu wprost do ucha.
- Chciałbyś, żebym cię tam dotknął?
Polizał jego ucho wsuwając do środka swój język. Nie wiedział skąd u niego ta nagła śmiałość, ale podobało mu się, jak Uchiha zadrżał minimalnie pod wpływem jego zagrywki. Nie czekając na odpowiedź ,wsunął swoją dłoń pod jego bieliznę, obejmując od razu jego męskość. Było to dziwne uczucie trzymać ją w ręku. Cieszył się przynajmniej z tego, że jej nie widzi. Nie był pewny, czy wtedy by nie stchórzył.
Poruszał niepewnie swoją dłonią po jego członku. Jednak, gdy uniósł głowę i spojrzał w twarz kochanka zdziwił się, że sprawia mu taką przyjemność. Sasuke patrzył się na niego wzrokiem pełnym żądzy i zaciśniętymi ustami, by z nich nie wymknął się żaden zawstydzający dźwięk. Uważał, że gdy one wychodzą z jego ust są zawstydzające, ale gdy wydaje je czternastolatek, to są słodkie. Naprawdę, przedziwna teoria.
Oboje leżąc na boku, spoglądali w swoje twarze, dotykając się w najczulszych miejscach. Jednak to Naruto pierwszy skończył. Jego ręka się zatrzymała. Nie mógł się skupić na kochanku, gdy ten doprowadzał go do szaleństwa. Dłoń bruneta sunęła i ściskała go na granicy bólu. Czasami jego palce zjeżdżały też dalej do jego wejścia, ale nie przekroczyły żadnych granic. Muskały go tylko tam, ale i to już wystarczyło, żeby Naruto jęknąwszy imię chłopaka doszedł, brudząc jego dłoń. Próbując złapać oddech leżał na ziemi wdychając zapach natury pomieszany z zapachem ich ciał, który wcale nie był nieprzyjemny. Nagle bardziej poczuł niż zobaczył, że Sasuke zaczyna nerwowo się kręcić. Teraz do jego mózgu doszła informacja, że on już doszedł, a chłopak jeszcze nie. A najgorsze jest to, że wciąż trzyma w swojej dłoni jego członek, a on wydaje się tym skrępowany. Naruto też nie czul się już tak pewnie jak na początku. Nie mógł się teraz wycofać. Muskając jego usta zaczął znowu go stymulować. Nie musiał długo czekać, by Uchiha doszedł z lekkim westchnięciem, a całe jego ciało się rozluźniło. Chyba nigdy nie był rozluźniony, tak jak w tym momencie.
- Dziękuję, byłeś wspaniały – mruknął Sasuke i przyciągnął go do siebie tak, że leżał teraz na nim. Jego dłonie muskały plecy czternastolatka, który rozkoszował się jego bliskością.
- To ty byłeś wspaniały. Sasuke? – uniósł się lekko, by spoglądać w jego twarz – Nie zrezygnujesz?
- Nie, nie mam już się czego bać. Przystąpię do anbu.
- Cieszę się.
Znów się na nim ułożył. Leżeli tak kilka godzin, ale czas dla nich się nie liczył. Mieli siebie, a to było najważniejsze. Czasami tylko Sasuke muskał pośladki chłopaka dłońmi, ale Naruto już się nie wzdrygał pod tym dotykiem. Wiedział, że nic mu nie zrobi wbrew jego woli. Nie domyślał się, że przed tym jak się naprawdę złączą, czeka ich jeszcze jedna próba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz